Wszystkie dzieci siostry Cherubiny

Wszystkie dzieci siostry Cherubiny

Dom Samotnej Matki sióstr nazaretanek jest otwarty całą dobę – To już lecę Cherubinko – Marysia zrywa się z krzesła. Wpadła na chwilę, w odwiedziny jak do rodzinnego domu. Kiedyś, gdy potrzebowała wsparcia i pomocy, siostry nazaretanki przygarnęły ją jak córkę. Teraz, gdy już stanęła na nogi, sama pomaga innym. Spłaca dług wdzięczności, chociaż nikt od niej tego nie wymaga. Po prostu czuje, że tak trzeba. A dziewczynom z domu przyniosła wielką torbę cukierków. – Niech jedzą na zdrowie – macha ręką na pożegnanie i znika za drzwiami. Ulica Przybyszewskiego w Krakowie jest dosyć cicha, chociaż położona blisko linii tramwajowej. Są tam sklepiki, zakład fryzjerski, a nawet jakiś pub. Kilkanaście metrów za nim widać zielony piętrowy budynek. Firanki i kwiaty w oknach, drzwi do garażu, domofon przy furtce. Nie ma żadnej tabliczki informującej, że to dom samotnej matki. A mimo to kobiety, które znalazły się w potrzebie, trafiają tu nawet z najodleglejszych rejonów Polski. Wymyślił go Karol Wojtyła Dom prowadzą siostry nazaretanki: Józefina, Cherubina i Nazariona. Jest otwarty całą dobę. – Nie zadaję zbyt wielu pytań i nie osądzam życia dziewcząt ani kobiet, które stają w naszym progu – mówi siostra Cherubina. – Chcemy im pomóc, więc otwieramy dla nich serce i drzwi tego domu. Wymyślił go jeszcze ksiądz kardynał Karol Wojtyła. To on w 1974 r. poprosił zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu, żeby zajęły się samotnymi matkami, które potrzebują pomocy. Kardynał był zdania, że same pieniądze tym kobietom nie wystarczą. Uważał, że trzeba znaleźć dla nich miejsce, w którym będą rodziły otoczone miłością. – Niektóre dzieciątka odbierałam sama – uśmiecha się siostra Cherubina. – Pewna chora dziewczyna za nic nie chciała iść do szpitala. Aż którejś nocy, około trzeciej, zbudził mnie krzyk. Bóle zaczęły się na dobre. Trzeba było nagotować wody, naszykować czyste ręczniki i prześcieradła i przyjąć dzieciątko na ten piękny świat. A wie pani, że jako dziewczyna nie miałam cierpliwości do dzieci? Denerwowało mnie, że są takie głośne i absorbujące. Teraz kocham je wszystkie. Ileż to razy wstawałam w nocy, gdy któreś płakało? Bo ja zawsze usłyszę i zawsze się obudzę – opowiada siostra. Nazaretanki uczą młode mamy cierpliwości i okazywania uczuć, bo te często nie wiedzą, że dzidziusia trzeba przytulić i pogłaskać. – A skąd mają to wiedzieć – zastanawiają się zakonnice – skoro nikt ich nie otaczał czułością? A jeśli nawet wiedzą, to brak im cierpliwości. Marysieńka na przykład była niespokojnym dzieckiem. – Ta kruszyna przeszła operację serca i całymi nocami nie mogła spać. Jej mama, studentka Zosia, nie mogła sobie poradzić z małą. A ja brałam dzidziusia na ręce, coś mu tam szeptałam i zasypiał jak aniołek – uśmiecha się siostra Cherubina. Ojciec po prostu zniknął W latach 80. najwięcej było 14- i 15-latek. Najmłodsza matka spośród tych, które tu doczekały porodu, miała ledwie 13 wiosen. Ojciec chłopczyka miał ok. 50 lat. Dziewczyna przylgnęła do niego, bo wychowywała się bez taty, a mężczyzna wykorzystał sytuację. Dziecko poszło do adopcji. W tej chwili w domu częściej zjawiają się bezrobotne i bezdomne, które sypiają w altankach albo przytuliskach. Jak Justyna. Z noclegowni zawieźli ją na porodówkę, ale z dzieckiem nie miała już gdzie się podziać. Dzisiaj jej Dawidek ma dwa miesiące. – A jak się śmieje – promienieje siostra Cherubina i całuje pulchne łapki chłopca w kraciastych śpiochach. Justyna na razie nie wie, co będzie robić w przyszłości, wciąż szuka jakiegoś miejsca dla siebie. – Dobrze, że mam dach nad głową i trochę spokoju, żeby pomyśleć – mówi, tuląc synka. Obok niej tam i z powrotem spaceruje Dorota. Jej siedmiotygodniowy Michałek jest mały i drobny. Wcześniak. Matka jest bezradna, sprawia wrażenie, że chętnie uczepiłaby się habitu zakonnicy. Również Kasia, mama Wiktorii, która skończyła niedawno dwa miesiące, bezradnie rozkłada ręce, gdy pytam o ojca, który po prostu zniknął. Od czasu otwarcia na Przybyszewskiego znalazło dom 1,4 tys. dzieci. Mały Dominik wcale nie zwraca na nas uwagi. Ma dopiero tydzień i najbardziej lubi spać, a gdy tylko otworzy oczka,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 42/2002

Kategorie: Kraj