Wszystkie nasze TKM spółki

Wszystkie nasze TKM spółki

PiS wymienia prezesów w spółkach skarbu państwa z pogardą dla obowiązującego prawa Metoda jest dziecinnie prosta. Najpierw wprowadza się do rady nadzorczej swoich ludzi, np. radnych, dyrektorów i innych znajomków, którzy będą w stanie postawić jakieś zarzuty dotychczasowym władzom. Dobrze, gdyby od razu wysłali np. doniesienie do prokuratury albo nie udzielili absolutorium zarządowi, albo w inny sposób podważyli wiarygodność prezesa i zastępców, co oznaczałoby ich odwołanie przez radę nadzorczą. Jeśli to się nie uda, minister szykuje pismo, jako reprezentant właściciela. Musi też mieć w pogotowiu kandydatów do zarządu, którzy szybko zajmą opuszczone miejsca. Najlepiej w nocy albo na chorobowym Do PiS-owskiego zwyczaju weszło, że prezes dowiaduje się o swej dymisji przez zaskoczenie, np. pod wieczór przychodzi do niego faks albo łapie się, że wyłączono mu telefon komórkowy. Nie musi załatwiać żadnych formalności, bo jest wyrzucony „elektronicznie”. Dla opornych istnieje także „wersja wzbogacona”. Do firmy wchodzą uzbrojeni ochroniarze lub brygada antyterrorystyczna osłaniająca wprowadzenie nowego członka do zarządu spółki. Były prezes Centrali Farmaceutycznej Cefarm po takim spektaklu na wszelki wypadek podał żonie numer telefonu do adwokata. – To po to, gdyby mnie w nocy aresztowano – powiedział. Z „wyślizganych” prezesów spółek skarbu państwa dałoby się już uformować spory oddział. Znaleźliby się w nim m.in. szefowie Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych, Cefarmu, Polfy, Polmosu, Zakładów Chemicznych Police, kilkunastu Uzdrowisk Polskich itd. Niektórzy złożyli pozwy w sądach gospodarczych. Jest kodeks handlowy, są przepisy dotyczące spółek SP i różne regulacje proceduralne, nie mówiąc już o takich banałach jak prawo pracy i dobre obyczaje. – Minister ma prawo odwoływać prezesów spółek, ale nie może pomijać ustawowych regulacji, nie godzi się też manipulować składami rad nadzorczych w ten sposób, aby ich członkowie pełnili takie funkcje w kilku spółkach, bo to stwarza zagrożenie korupcyjne – mówi były szef Cefarmu. System zbiorowego niszczenia spółek Wymiana dotychczasowych prezesów spółek skarbu państwa na swojaków nie ma żadnego racjonalnego ani logicznego uzasadnienia. Operacja ta nie była realizacją strategii gospodarczej, np. taniego czy uczciwego państwa. O nic tutaj nie chodziło poza jednym – nasi muszą się dopchać do koryta. Dlatego wymiana jest dokonywana nerwowo i chaotycznie, bez elementarnego przygotowania, często wprost idiotycznie. Ponieważ PiS nie ma zbyt wielu fachowców, pcha do spółek ludzi z łapanki, tzw. spadochroniarzy, czyli osoby całkiem przypadkowe, których jedyną zaletą jest „kaczyzm”. W Centrali Farmaceutycznej Cefarm było kilka falstartów z obsadą stanowisk w zarządzie, więc nawet nie zgłaszano prowizorycznych nominacji na prezesa do Krajowego Rejestru Sądowego. Dopiero po kilku miesiącach zrobiono konkurs. Do Polmosu Józefów faks z Ministerstwa Skarbu przyszedł, kiedy prezes Jacek Kołodziejak był służbowo za granicą. Szef resortu poszerzył skład zarządu o dwóch nowych ludzi, ale dotychczasowy prezes zorientował się, że ktoś mu robi wbrew, nie na podstawie oficjalnego pisma ani rozmowy, ale po zablokowaniu służbowego konta bankowego. W Uzdrowisku Świnoujście faks dotarł do firmy w chwili, gdy pani prezes Krystyna Filińska była na zwolnieniu lekarskim. Treść pisma pracownicy przeczytali jej przez telefon. Do dzisiaj był to jej jedyny kontakt z właścicielem, czyli skarbem państwa. Była dziewiątym z kolei prezesem uzdrowiska, który z dnia na dzień został usunięty z zajmowanego stanowiska i któremu nie przedstawiono żadnych powodów merytorycznych, tym bardziej że dzień wcześniej otrzymała absolutorium z wykonania budżetu za ubiegły rok. Nie miała strat, tylko dochody. Przygotowała gruntowne modernizacje w kolejnych obiektach uzdrowiska. – Uzdrowisko Świnoujście z zadłużonego stało się jednym z bardziej dochodowych – skarżyła się lokalnej prasie. – Potraktowano mnie jak śmiecia. Jej kolega, Jerzy Więcek, były prezes Uzdrowiska Szczawno-Jedlina SA, uderza w ton bardziej bojowy: – Pozew złożyłem i sprawa jest w toku – mówi. – Stanowisko Sądu Najwyższego w tej sprawie jest takie, że odwołany prezes ma legitymację procesową i może zaskarżyć uchwałę walnego zgromadzenia, bo rada nadzorcza ma prawo odwoływania. Decyzje przekazywane faksami są bezprawne i droga do roszczeń otwarta. O swoich następcach w zarządzie mówi oględnie: – Z gazet wiem, bo dziennikarze z nimi rozmawiali, że doświadczenia w takiej pracy nie mają i kompetentni

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2007, 2007

Kategorie: Kraj