Wujkowska – syndrom ocaleńca po-PiS-owskiego?

Wujkowska – syndrom ocaleńca po-PiS-owskiego?

Uchodziła za wzór lekarza. Była ekspertem, doradcą premiera i wicepremiera. Dziś Okręgowa Izba Lekarska zastanawia się, kto dał jej dyplom Jest lekarzem internistą z II stopniem specjalizacji. Mieszka w Zielonce pod Warszawą. Ma 43 lata i troje dzieci. Najmłodsze jeszcze niedawno chodziło do katolickiego przedszkola. Najstarsza córka odebrała dyplom od ojca Rydzyka. W toruńskiej szkole kształcił się (głównie korespondencyjnie) także mąż Wujkowskiej i przed niespełna dwoma laty szykował się do napisania pracy na temat znajomości mediów. On też zajmuje się domem i dziećmi. Sama sobie winna Wujkowska od paru lat już nie jest dyrektorką zielonkowskiego ZOZ. Została zwolniona, bo w czasie, gdy miała przyjmować chorych w przychodni, pracowała prywatnie dla sieci Cash and Carry. Poza tym ludzie mieli jej serdecznie dość. Szczególnie pacjentki w wieku rozrodczym. – Nieraz słychać było, jak krzyczy na pacjentkę, że sama sobie winna, żeby błagała Boga o przebaczenie – mówi jedna z pielęgniarek pracujących wówczas w przychodni. Czy przyszło się z zapaleniem ucha, czy z anginą, pierwsze pytanie dotyczyło rodziny i stosowania środków antykoncepcyjnych. Rozwódki nie mogły liczyć na normalne traktowanie, a te, które brały pigułki, miały szansę na leczenie, tylko jeśli odstawią antykoncepcję hormonalną. – Przyszłam z koszmarnymi bólami brzucha – mówi młoda kobieta. – Kazała mi iść z pielgrzymką do Częstochowy. – To bardzo trudny człowiek, ma poglądy nie z tej epoki – mówi skarbniczka miasta Zielonka, Bożenna Gruszczyńska. – Jak spotka kogoś, z każdego tematu zbacza w kierunku antykoncepcji i in vitro. Kobietom mówi, że same są winne swojej niepłodności, bo brały tabletki antykoncepcyjne. Wiele osób na to w przychodni narzekało, tylko starsze pacjentki były zadowolone. O skarżeniu się jej szefowi, ówczesnemu burmistrzowi Stefanowi Stępkowskiemu, nie było mowy. Każdego ranka przed pracą leciał do miejskiego proboszcza na śniadanie, w mieście stawiał głównie krzyże i pomniki papieża. Największy przed swoim oknem, żeby mógł być zawsze „w łączności ze stwórcą”. Wujkowska była wzorem do naśladowania. Hanka, zamknięcie dyskusji Poza dyrektorowaniem w ZOZ Wujkowska była radną powiatową w Wołominie, wiceprzewodniczącą rady powiatowej i przewodniczącą komisji zdrowia. Nazywano ją „Hanka, zamknięcie dyskusji”, bo jak pojawiały się jakieś kwestie sporne lub nie miała o czymś pojęcia, natychmiast wnosiła o zamknięcie dyskusji. Cały czas żołądkowała się, że hipermarkety powinny zniknąć z kraju albo przynajmniej z powiatu wołomińskiego. O tym, że pracowała dla Cash and Carry, radni dowiedzieli się, gdy nowy burmistrz wyrzucił ją z pracy. Dziś Wujkowska mówi, że w wyniku sprawy założonej przez nią w sądzie pracy uznano jej żądania i oczyszczono z zarzutów. Tymczasem postępowanie nie zakończyło się wyrokiem, a jedynie ugodą (Sygn. Akt VI P 501/06). – Nie chcieliśmy dalej ciągnąć tej sprawy – słyszymy w urzędzie w Zielonce. Dzięki PiS i wsparciu ojca Rydzyka Hanna Wujkowska pięła się po szczeblach kariery. W 2006 r. została doradczynią premiera Marcinkiewicza do spraw kobiet i rodziny. Wtedy zaczęła walkę o zakaz dotowania przez NFZ zapłodnienia in vitro i nierefundowanie środków antykoncepcyjnych. W kwestii in vitro dopięła swego. – Nie dajemy żadnych środków publicznych na zapłodnienie in vitro i nie ma powodów, żeby je dawać – mówiła wtedy. – Metoda ta budzi wątpliwości pod względem etycznym i lekarskim. Jest sprzeczna z nauczaniem Kościoła. Szerzej tłumaczyła to na antenie Radia Maryja i na łamach „Naszego Dziennika”. „Chodzi też o selekcję dokonywaną na zarodkach, z których wiele zostaje uśmierconych. Pozostaje też pytanie o losy zamrożonych embrionów niewszczepionych kobiecie”. Stanowczo twierdziła, że zapłodnienie in vitro jest niebezpieczne i może nawet grozić śmiercią. „Kobieta poddawana jest stymulacji jajników, by produkowały większą liczbę komórek jajowych, co nie jest obojętne dla jej zdrowia”. Równie przerażające jest zdobywanie plemników, gdyż „plemniki pozyskuje się od mężczyzny na zasadzie samogwałtu!”. Dyskusję na ten temat kończyła głównie tym, że „człowiek ma prawo do poczęcia w ludzkim akcie miłości małżeńskiej”. W okresie pracy z Marcinkiewiczem zdecydowanie sprzeciwiała się wspieraniu samotnych matek. Uznawała, że dawanie im zasiłków na dzieci prowadzi do demoralizacji. – Nie jest to ideał wychowywania człowieka. Dziecko wychowane tylko przez jedno z rodziców nie ma komfortowych warunków rozwoju. Rodzina pełna jest tym wzorem, do którego należy dążyć. Jej trzeba

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 48/2007

Kategorie: Kraj