04/2002

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Reportaż

Porwany przez piratów

Płynął samotnie przez wiele mórz. I nagle gdzieś przepadł, został tylko jacht Najpierw był dzwonek telefonu, potem odległy, obcy głos radiotelegrafisty; informował ją, iż za jego pośrednictwem będzie rozmawiać z mężem, który właśnie żegluje na wodach Zatoki Adeńskiej. Barbara Zabłocka stała ze słuchawką przy uchu, we własnym domu w Biskupicach Melsztyńskich. Chociaż od tygodni oczekiwała na jakiś sygnał od Krzysztofa, wcale nie liczyła aż na tyle szczęścia. Dotychczas kontaktowali się przeważnie za pomocą listów i wysyłanych w nich kaset. A tymczasem taki fart, cud niemalże, bo tak tylko można nazwać porozumienie się męża z polskim statkiem, których przecież po wodach świata pływa niewiele. Z tej radości puszcza mimo uszu niepokojące informacje Krzysztofa o nowych praktykach piratów. Nie, jego na pewno nic złego nie spotka, przepłynął przecież swoim jachtem o ciepłej nazwie „Sadyba” już trzy oceany i jest tak blisko celu. Za tydzień, no, może za dziesięć dni będzie w Dżibuti. Potem tylko skok przez Morze Czerwone – dla bezpieczeństwa z flotyllą holenderskich jachtów – i wielki, cudowny finał. Trzeba kończyć, choć ona ma mu tyle do powiedzenia, ciekawe, jak zareaguje na przebudowę domu. Wkrótce stanie w nowych progach… Ale kiedy po dziesięciu dniach wciąż nie otrzymuje żadnej informacji

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Polsat kontra TVP

Czy telewizja publiczna pokaże mecze polskiej reprezentacji z piłkarskich mistrzostw świata? – Polsat wprowadza w błąd swoich widzów – ubolewa rzecznik TVP, Janusz Cieliszak. – TVP nie jest skłonna do współpracy – twierdzą przedstawiciele Polsatu. Obserwując przepychanki między tymi dwoma stacjami telewizyjnymi, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że utarczki te przypominają grę w ping-ponga. Obie strony odbijają piłeczkę, co jakiś czas jedna zdobywa punkt, szefowie prześcigają się we wzajemnych docinkach i nikt nie zamierza ustąpić. W efekcie platforma cyfrowa Polsatu nie może nadawać żadnego z czterech programów TVP. Nie wiadomo też, czy telewizja publiczna pokaże mecze polskiej reprezentacji rozgrywane podczas mistrzostw świata w piłce nożnej, które odbędą się w Korei Południowej i Japonii. Najbardziej zainteresowana – widzowie – coraz mniej z tego zamieszania rozumieją. Poza rzeczą najbardziej oczywistą: jak zwykle chodzi o pieniądze i zdobycie największych kawałków z medialnego tortu. Trudny romans Należąca do Zygmunta Solorza platforma cyfrowa Polsatu od miesiąca nie ma prawa retransmitować programów telewizji publicznej. Wyrok w tej skomplikowanej sprawie wydał w grudniu 2001 r. Naczelny Sąd Administracyjny. I właśnie ta decyzja wywołała tyle emocji. W jej następstwie 250 tys. abonentów platformy Polsatu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przegląd poleca

Plaża zimową porą

Warto zimą wyjechać nad morze – puste plaże, niskie ceny, wspaniałe morskie powietrze Gdy drogi i pociągi jadące w stronę gór są zatłoczone, warto wybrać się na północ. Tydzień wypoczynku nad morzem nie jest wcale takim złym pomysłem. Jeśli więc nie jesteście maniakami narciarstwa lub zimowych wędrówek górskich, jedźcie nad Bałtyk. Mniejszy tłok w ośrodkach i hotelach, niższe ceny, a miejsc do zwiedzania mnóstwo. Małe miejscowości nadmorskie oferują ciszę, spokój, kilometry pustych plaż oraz ostre, zdrowe powietrze. Trójmiasto, Kołobrzeg, Szczecin mają tyle zabytków i muzeów, że najbardziej wybredni wczasowicze wypełnią sobie czas. Od kilku już lat gospodarze kurortów nad Bałtykiem robią wiele, by przedłużyć sezon turystyczny na zimowe miesiące. Stąd nie tylko niższe ceny noclegów i wyżywienia, ale coraz więcej pomysłów na spędzenie kilku urlopowych dni. Otwiera się więc nowe ekspozycje (np. kolekcja jajek-niespodzianek w Jantarze), organizuje kuligi, zimowe rejsy statkami i połowy ryb. Jednak największym walorem styczniowego i lutowego pobytu nad Bałtykiem jest możliwość spacerowania po czystych plażach. Zima to okres całkiem niezłego prosperowania uzdrowisk nadmorskich – np. w Kołobrzegu wśród gości przeważają ludzie starsi. Wzrasta powoli liczba wędkarzy. Styczeń to początek sezonu na połowy troci. Miłośnicy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Blog

Ludzie skargi piszą

Z gadziej perspektywy W kraju odwilż, powódź, kra na rzekach zalega, a Strasburg już dawno został zalany. Tonie w skargach przesyłanych z Polski do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i Obywatela. W ciągu ostatnich lat Polska stała się niepisaną gwiazdą Trybunału. Fala skarg, jakie napływają z naszego średniej wielkości europejskiego kraju, stawiają Polskę w ilościowym rankingu na premiowanym, nierzadko na trzecim, medalowym miejscu. Od 1993 r., kiedy już można się było skarżyć, startowaliśmy z niskiego poziomu skargowego, poszliśmy w 2001 r. do zalewu skargowego i coraz bardziej ciążących na Rzeczypospolitej wyroków. Ludzie skargi aż do Strasburga piszą, bo są wściekli na instytucje państwowe, na władzę wszelką. Sadowniczą, bo wyroki są – ich zdaniem – niesprawiedliwe, na administrację państwową, bo – ich zdaniem – biurokratyczna. No i coraz częściej na administrację samorządową, ta miała być, wedle założeń reformy, bliska i przyjazna obywatelowi. Oczywiście, można rzec, że erupcja skarg z Polski wynika przede wszystkim z narodowego pieniactwa. Można olać potok skarg, stwierdzając, iż piszą do strasburskiego Trybunału broniącego praw człowieka także ludzie zakręceni, cotygodniowi klienci biur poselskich, traktujący Trybunał jak kanapę u psychoanalityka, wyrzucający z siebie gorzkie żale. Niepragnący nawet korzystnego wyroku, tylko wysłuchania przez prestiżowy, poważny

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Pusty talerz wigilijny

To nie jest szczególnie ważna sprawa, ale dla nas, Polaków, nie bez znaczenia i bardzo chciałbym spytać moich czytelników, co właściwie o niej sądzą. Chodzi o sławny dodatkowy talerz przy wieczerzy wigilijnej. Może w ich rodzinach zachowały się jakieś odległe echa, bo w druku na niewiele trafiłem. Otóż powszechnie już się zgoła nie mówi, a trąbi, że to jest nakrycie dla jakiegoś tam „zgłodniałego wędrowca”. Rzeczywistość przeczy temu stanowczo. Kilka lat wstecz paru dziennikarzy próbowało się w dzień wigilijny wprosić do różnych mieszkań, powołując się na ten właśnie zwyczaj. Ale ze wszystkich, dosłownie wszystkich mieszkań zostali zdecydowanie wyproszeni. Nie przyjął ich nikt. Coś to musi przecież znaczyć, a znaczy to, że mamy zafałszowaną świadomość tego obyczaju, który musi znaczyć coś całkiem innego. W mojej tradycji rodzinnej mówiło się, że to jest miejsce dla zesłańców syberyjskich, ale to by oznaczało, że zwyczaj jest względnie młody. Bardziej prawdopodobną wersją było, że jest to miejsce dla powracających z jasyru. A już jasyr to najpóźniej XVII wiek. Ale w jasyr brano jeńców z kresów wschodnich, przecież Turcy ani Tatarzy nigdy nie dotarli do Poznania, a tymczasem i w Wielkopolsce ten obyczaj istnieje. Zacząłem podejrzewać, że jest to zwyczaj znacznie starszy i oznacza coś całkiem innego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Palestyńczycy stawiają na przetrwanie

Nie chcemy, aby sprawa palestyńska była wykorzystywana przez terrorystów Rozmowa z Abu Nabilem Abuznaidem, profesorem Uniwersytetu Palestyńskiego w Hebronie, doradcą Jasira Arafata ds. polityki zagranicznej – Jak skomentowałby pan twierdzenie, że konflikt bliskowschodni jest źródłem terroryzmu na świecie? – Wierzę, że niesprawiedliwość, gdziekolwiek ma miejsce, zagraża sprawiedliwości na całym świecie. Sprawa palestyńska to punkt zapalny świata. Badania światowej opinii publicznej przeprowadzone w grudniu ub.r. przez instytuty naukowe USA wykazały, iż 74% ludzi na świecie uważa, że jeżeli zostanie rozwiązana kwestia palestyńska, zmniejszą się przemoc i terroryzm. Taki sam odsetek badanych uważa, że Amerykanie powinni wywrzeć na Izrael presję i wymusić zgodę na stworzenie państwa palestyńskiego. Nie można stosować tych wszystkich form ucisku i okupacji, a jednocześnie spodziewać się, że w rejonie będzie spokój. – Sprawa palestyńska wykorzystywana jest przez polityków do różnych celów. – Przemoc tak skoncentrowana, jak ta, która wymierzona jest przeciwko Palestyńczykom, może rozlać się na inne regiony. Niestety, sprawą palestyńską posłużył się także Saddam Husajn, aby uzasadnić swą agresję na Kuwejt. Tego argumentu użył również bin Laden. Nie chcemy, aby nasza sprawa była używana przez grupy terrorystyczne. Sami walczymy o swoje prawa

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Od czytelników

Listy i e-maile

Dziękuję profesorowi Modzelewskiemu Stan wojenny przywołany słowami prof. Karola Modzelewskiego w Instytucie Pamięci Narodowej z okazji 20. rocznicy skłonił mnie do napisania tych słów. Większość prasy, opisując tamte dni, posługuje się wytartym schematem: zła władza – dobra „Solidarność”. Daleki jestem od gloryfikowania zła – jak określił stan wojenny Aleksander Kwaśniewski – ale nie mogę zgodzić się na jednostronne i w większości tendencyjne jego przedstawianie. W III Rzeczypospolitej zarówno lewica, jak i ówczesne władze dokonywały głębokich analiz przyczyn tamtych dni, była to spowiedź bez oczekiwania na rozgrzeszenie. Czy ówczesne zaplecze intelektualne i władze „Solidarności” zachowały się podobnie? Każdy z nas ma swoje doświadczenia. W tamtym czasie pracowałem w „niepokornym” w czerwcu 1976 r. zakładzie, dziś notabene zostały po nim tylko wspomnienia. W tamtych grudniowych dniach nie tylko widziałem zmęczenie na twarzach, ale czułem także niezadane pytania. Jak długo będzie trwał szaleńczy karnawał nieodpowiedzialności? Czy tak musi być? Zachodni historycy i socjologowie przyznali, że jak na tak złożoną sytuację w wyniszczonym nie tylko nieustannymi strajkami kraju operacja stanu wojennego przebiegła łagodnie. Choć każdej śmierci należy się najwyższy szacunek, to zachowanie społeczeństwa w grudniu 1981 r. przeczy mitowi 10-milionowej „Solidarności”. Społeczeństwo poddając się dekretowi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Spotkanie z Putinem

Zapiski polityczne 17 stycznia 2020 r. Wczoraj, czyli 16 stycznia, brałem udział w zbiorowej rozmowie posłów Sejmu RP z Władimirem Putinem. Podbił nas zupełnie rozumną prostotą myślenia i wypowiedzi. On – bądź co bądź rosyjski car – zachowuje się i mówi jak zwyczajny, rozumny człowiek. Nie okazuje ani pychy, ani też tego, że jest mądry i wykształcony. Myśli i mówi bez uprzedzeń. Nie boi się trudnych pytań i nie podaje banalnych odpowiedzi. Każda, nawet drażliwa sprawa może być rzetelnie omówiona bez ideologicznych uprzedzeń, a pytano go u nas w Sejmie o trudne problemy, takie jak odszkodowania należne Polakom za pobyty w łagrach i na zesłaniach, o dramat czeczeński, o Królewiec (Kaliningrad) i o broń jądrową, jaka tam ponoć jest składowana. I co może najbardziej dziwi, po latach kontaktów z wysokiej rangi dygnitarzami z tamtego obszaru, prezydent Putin nie jest nafaszerowany ideologią. W jego wypowiedziach wybija się wyraźnie praktyczność myślenia i chęć rozwiązywania naniesionych przez historię zawiłości. Kiedy Jelcyn wyniósł Putina na ten ongiś carski tron prezydenta największego państwa świata, w naszej prasie zaroiło się i roi się nadal od rozważań na temat KGB-owskiej przeszłości prezydenta Rosji. To bardzo polski sposób patrzenia na problemy rosyjskie. Jak trąci

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Wyrok na doktora Kopertę

Były ordynator oddziału urologii Szpitala Wojewódzkiego we Włocławku dostał trzy i pół roku za łapownictwo O doktorze Marku S. „Przegląd” pisał ponad dwa lata temu. Sąd Rejonowy we Włocławku skazał znanego w regionie urologa na trzy i pół roku więzienia za przyjmowanie łapówek i – co budziło wyjątkowe emocje – za uzależnianie rozpoczęcia terapii od tego, czy pacjent zaoferował pieniądze. Sprawa była głośna w całym kraju. Ordynator Marek S. był prawdopodobnie pierwszym w Polsce lekarzem, który na czas śledztwa w sprawie o łapówki trafił do aresztu tymczasowego. Spędził w nim prawie pół roku. Świadkowie z ogłoszenia Marek S. to twórca i wieloletni szef włocławskiej urologii. Miał opinię doskonałego organizatora. Oddział zbudował od podstaw. Nowa placówka szybko rozpoczęła wykonywanie najbardziej skomplikowanych zabiegów urologicznych. Profesjonalizm doktora potwierdzili współpracownicy i pacjenci. Nawet ci, którzy zeznawali później w sądzie przeciw swemu lekarzowi. Równie popularna była opinia, że doktor „bierze”. I to słono. Aferę wywołał staruszek kombatant. Twierdził, że ordynator zażądał pieniędzy za przyjęcie do szpitala i wykonanie operacji. Wiarus uznał, że skoro jest ubezpieczony, lekarzowi nic się nie należy. Napisał skargę do dyrekcji szpitala. Później poszedł do prokuratury. Prowadzący śledztwo zdobyli świadków metodą niekonwencjonalną:

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przegląd poleca

Austriackie lodowce (cz.I)

Austria to alpejska potęga w kategorii całorocznych ośrodków narciarskich. Żaden inny kraj nie ma ich tak dużo, choć oczywiście Włochy, Francja i Szwajcaria depczą Austrii po piętach. Ten leżący najbliżej Polski kraj alpejski jako jedyny ma osiem lodowców dostępnych przez większą część roku. W lipcu i sierpniu jest przerwa – nie ze względu na brak śniegu, który leży tam przez cały rok, ale dlatego, że nie ma narciarzy. Ci pojawiają się na stokach we wrześniu lub październiku. Oto ranking austriackich całorocznych ośrodków narciarskich, przygotowany przez specjalistów ze „SKI Magazynu”. Hintertux (Tyrol) Leży w najwyższym piętrze długiej na 50 km Doliny Zillertal w Tyrolu. Jest najlepszym lodowcem w Austrii i jednym z najlepszych w Europie. To miejsce, gdzie przed sezonem najłatwiej spotkać trenujące kadry narodowe wielu krajów. Stoki lodowca zadowolą każdego . Dolina Zillertal w warunkach zimowych to prawdziwe zagłębie sportów narciarskich. Jej górna część na wysokości 1500 m nazywa się Tux. Znajduje się tam dolna stacja kolejki linowej na lodowiec – tzw. Gletscherbus. Ogromny parking pod kolejką jest oczywiście bezpłatny. Znajduje się tutaj kilka najdroższych w tym rejonie hoteli. Z parkingu starują dwie równoległe gondole. Lepsza i szybsza jest nowo wybudowana –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.