20/2004

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kultura

Sztukmistrz na Targówku

Warszawska Rampa to miejsce ciekawych spektakli muzycznych. Teraz dołącza do nich nowy recital Edyty Geppert Edyta Geppert już na dobre rozwiodła się z Buffo. Przed pół rokiem zaczęła współpracę z Teatrem Rampa i teraz to już scena na Targówku stanie się miejscem premier jej recitali. Najbliższy już 23 kwietnia. Niepowtarzalna artystka wystąpi z towarzyszeniem zespołu Kroke, a gościnnie będzie jej towarzyszył Krzysztof Herdzin. W twierdzeniu, że publiczność nie zawiedzie, nie ma żadnego ryzyka. Wystarczy odwiedzić kasę teatru, by przekonać się, jak szybko znikają bilety, nie tylko na recitale. Na początku marca nie było już miejsc na wszystkie przedstawienia najnowszej premiery Rampy „Sztukmistrza z Lublina”. A jeszcze kilka lat temu nie było tak różowo. W styczniu 1999 r. teatr w pewnym sensie uruchomiono na nowo. Stale grano wtedy dwa tytuły i spektakl grupy Rafała Kmity. Teatr miał złą prasę i brakowało widzów. – A ja chciałem kierować teatrem, do którego będą przychodzić ludzie – podkreśla dyrektor Rampy, Witold Olejarz. I zaczął wprowadzać chęci w życie. Z 7-8 przedstawień w repertuarze, co jest normą w innych teatrach, zrobiło się do dziś trzydzieści kilka tytułów. Liczba widzów z 16-17 tys. urosła do 55-58 tys. Frekwencja stale utrzymuje się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Po co nam to było

Jeśli tak ma wyglądać wolność, to dziękuję, wolę uprzednią niewolę Joanna Rawik jest piosenkarką, pisarką, aktorką, dziennikarką. Zdobyła wiele nagród na festiwalach w Opolu i Sopocie, jest autorką książek o Edith Piaf i innych wybitnych postaciach świata kultury. – Jest pani nie tylko śpiewaczką, ale i felietonistką o bardzo wyraźnych sympatiach lewicowych. Publikuje pani w „Trybunie” i miesięczniku „Dziś”. Inne pisma są za bardzo na prawo? – Nigdy nie ukrywałam swoich poglądów, zawsze jednak miałam i mam gdzie publikować i niekoniecznie były to pisma lewicowe. Do 'Trybuny” i „Dziś” Mieczysława Rakowskiego piszę nie tyle z powodu sympatii politycznych, ile z sympatii do ludzi. Dawno temu spotkałam się z Wandą Wiłkomirską, miałam przeprowadzić z nią wywiad. Zrobiła się z tego książka, a w trakcie prac nad nią Wanda zaproponowała, żebym porozmawiała z jej byłym mężem. Spotkałam się więc z Mieczysławem Rakowskim i okazało się, że odpowiada mi jego sposób myślenia i argumentowania. Luksus współpracy i przyjaźni z takim człowiekiem jak Rakowski i z całą jego redakcją, gdzie publikuję już prawie 12 lat, to zaszczyt i ogromny komfort psychiczny. Dzięki niemu poznałam bardzo wielu wybitnych ludzi lewicy. – Ogromnie ich pani zresztą skomplementowała, pisząc: „Ochoczo deklaruję, że jestem zaprzyjaźniona z przedstawicielami

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Boże, chroń królową

Podobno wszechświat wciąż się rozszerza i rozszerza, w koło Macieju, i tak w nieskończoność, nie ma więc powodu, żebyśmy i my, ludzie, nie poszerzali własnych horyzontów. Oczywiście oprócz tych niechętnych, co chów wsobny w hodowli preferują. Tylko między sobą, ze sobą i w sobie, w ksenofobicznym kurniku, iście po gombrowiczowsku, w sosie własnym się duszą. A co tam, niech sobie, kurczę pieczone, siedzą, kukuryku pieją, sejmiki urządzają, dorobiliśmy się w końcu demokracji, a ona nie takie skanseny widziała. Cała Europa bawiła się z powodu rozszerzenia. Fajerwerki, tańce, roześmiane twarze Pepiczków, Niemiaszków, żabojadów, Angoli. Widzicie, jak pogardliwie ich nazywamy? Już dziś nie wypada. To teraz nasi bracia i siostry. Przyjęli nas do rodziny. Musimy więc się cieszyć. Może nie aż tak bardzo jak w starym dowcipie: – Pan to musi kochać swoją żonę! – Oj, muszę, muszę. Ani też nie tak, jak kochał Wałęsa: Nie chcem, ale muszem. Miłość bywa ślepa, wydaje mi się, że dobrze byłoby, żeby widziała na jedno oko, ale przecież nie jak Cyklop. Część rodaków źdźbło w oku bliźniego europejskiego widzi, ale belki w swoim polskim oczku nie dostrzega. Bez aluzji, choć Belka premier byłby ze wszech miar korzystny. Musimy doszlusować do Europy pod względem poziomu. Dochodu na głowę. W tę pamiętną

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Głowa mała

Niccolo Machiavelli, wielki myśliciel, którego nauki o naturze rządzących i rządzonych przypominają mi się teraz coraz częściej, pisał: „Organizm chory nie może żyć tak samo jak organizm zdrowy, a zmianie treści odpowiadać powinna zmiana formy”. W Polsce w ciągu minionych dni niewątpliwie zaczęła się zmiana treści. To prawda, że moment całkowicie już formalnego przystąpienia do Unii Europejskiej przysłoniły nam na razie parady, fanfary, defilady, pieśni i flagi, a więc gesty miłe, do których jednak nikt poważny nie przywiązuje większego znaczenia. Ale przecież na tym się nie skończy. Już za chwilę wejdą do nas praktycznie unijne reguły, unijne prawa, unijne obyczaje, unijne kontakty między ludźmi i na tym polega wyjątkowość tego momentu, że nie jest to tylko gest polityczny, lecz pociągnie on za sobą nieuchronnie zmianę treści naszego życia. I w tym sensie zmiana treści, która jest już nieuchronna, wymagać będzie od nas zmiany formy. Skoro zaś Machiavelli porównywał społeczeństwo do organizmu, to wiadomo także, że w pierwszych etapach leczenia objawy chorobowe mogą stawać się bardziej widoczne, rażące, choroba broni się, wyłazi na wierzch, zanim zostanie uleczona. To właśnie dzieje się teraz u nas. A więc nigdy dotąd na przykład nikt nie mówił tak otwarcie i stanowczo

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Reportaż

Stąd do piekła

Chcieli szybko zarobić pieniądze. Dziś za przemyt narkotyków gniją w ekwadorskich więzieniach Mogli ułożyć sobie życie inaczej. Chcieli szybko zarobić. Zdecydowali się na wyjazd z kraju. Czekały świat, praca, pieniądze. W rzeczywistości znajomi wpakowali ich w coś, z czym nie ma żartów. W przemyt narkotyków. Mamo, ratuj Tomek mieszkał z rodziną na jednym z największych osiedli w Katowicach. Po szkole zaczął pracę, ale wiadomo, jakie są czasy. Któregoś dnia okazało się, że pracy już nie ma. Postanowił wyjechać. Rodzicom powiedział, że do Hiszpanii, żeby zarobić. I żeby się nie martwili, bo to na pewno nie ma nic wspólnego z narkotykami. Matka Tomka: – Gdybym wiedziała, że będzie chciał ryzykować, chyba zjadłabym jego paszport. W dodatku dzień przed wyjazdem miał wypadek. Ktoś wjechał w jego samochód. To była przestroga, ostrzeżenie. Ludzie na osiedlu przyzwyczaili się do tego, że Tomka nie ma. Wystarczała informacja, że przebywa i pracuje zagranicą. Tylko niektórzy dziwili się, dlaczego matka Tomka schudła kilka kilogramów. Wielu 6 marca 2003 r. zasiadło przed telewizorami, by obejrzeć pierwszy odcinek reklamowanego serialu dokumentalnego E. Miszczaka „Cela”. Już ten pierwszy odcinek zapowiadał, że będzie to znakomity cykl. Naprzeciw dziennikarza w ekwadorskim więzieniu Garcia Moreno usiadł młody, szczupły chłopak w okularach i opowiedział swoją dramatyczną

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Notes dyplomatyczny

Marek Jędrys został zaakceptowany przez sejmową Komisję Spraw Zagranicznych i pojedzie jako ambasador do Austrii. To nie było zaskakujące wydarzenie, o tym, że Jędrys, dyrektor Departamentu Europy, pojedzie do Wiednia, wiedziano parę miesięcy temu. Ale sejmowa komisja jest ostatnim etapem zatwierdzenia ambasadora, po nim jest już tylko wyjazd. Więc przesłuchanie Jędrysa ponownie ożywiło dyskusje o tym, kto go zastąpi na stanowisku dyrektora departamentu. Okazuje się, że odpowiedź na to pytanie jest dziecinnie prosta – Jędrysa nikt nie zastąpi. I to nie tylko dlatego, że jest dobrym dyrektorem. Jego departament zostanie praktycznie zlikwidowany. Po wejściu do Unii Europejskiej stosunki dwustronne z państwami Unii i takimi jak Norwegia czy Islandia zostaną włączone do Departamentu Unii Europejskiej, którym kieruje Paweł Świeboda. A co z pozostałymi państwami europejskimi, wschodem i południem kontynentu? Zostaną w departamencie, tylko że będzie on przypominał bardziej dawny departament Europy II lub Europy Wschód. No i trwają dociekania, kto będzie jego szefem. Jest tu kilka opcji. Pierwsza zakłada, że szefem tego nowego departamentu będzie dotychczasowy zastępca Jędrysa, Zbigniew Raczyński, specjalista od wschodu Europy, spokojny i kompetentny urzędnik. Ale są i inni kandydaci. Wciąż po MSZ chodzi nazwisko Stanisława Komorowskiego, który właśnie wraca z Londynu, gdzie był ambasadorem. No i jakieś stanowisko w centrali będzie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Los lidera

Bez Meksyku nic naprawdę ważnego w świecie latynoamerykańskim nie może się wydarzyć Vicente Fox, prezydent Meksyku W związku ze zbliżającą się wizytą prezydenta Meksyku w Polsce, drugą w historii wzajemnych stosunków dyplomatycznych obu krajów, Vicente Fox Quesada udzielił wywiadu wysłannikowi tygodnika „Przegląd”. – Czy pan prezydent podzieli opinię, że Polskę i Meksyk łączy wiele cech: upór w dążeniu do wolności i niepodległości, złożona historia stosunków z potężnymi sąsiadami, nie zawsze przyjaznymi, duża emigracja, sympatia do Stanów Zjednoczonych i wiązanie z nimi przyszłości narodowej, wreszcie przywiązanie do wiary katolickiej? Analogie są oczywiste. Gdzie tkwią ich źródła? – Zgodziwszy się, powiem, że Meksyk i Polska to państwa o niezwykle silnej tożsamości narodowej i patriotyzmie, które to wartości zostały uformowane i utrwalone przez historię. Często ciężko nas doświadczającą. Dlatego nasze kraje tak wysoko cenią swoją kulturę, odrębność i niezależność. W obu naszych regionach zdołaliśmy doprowadzić do przekształcenia politycznych konfliktów i zbrojnych konfrontacji w dobre sąsiedztwo i współpracę. To, co kiedyś było naszą „trudną geografią”, dziś stało się źródłem licznych możliwości rozwojowych. – Jakie postacie i wydarzenia kojarzą się w Meksyku z Polską najsilniej? – Jest mnóstwo momentów historycznych, które można porównywać. Nigdy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Dzieciaty

Obudziłem się kilka dni temu przed świtem i tak w półśnie myślę sobie, a może nawet i śnię. Do tej pory moje góry to były Tatry i Karkonosze, a od dzisiaj moje góry to również Alpy i Pireneje. Jedyne morze, jakie mnie otaczało ze wszystkich stron, to był nasz stary i chłodnawy Bałtyk, a teraz, proszę uprzejmie, Morze Śródziemne, Morze Celtyckie, Morze Północne, a nawet Ocean Atlantycki i kanał La Manche. Tak mi się w życiu poprawiło, i to bez udziału batalionów Układu Warszawskiego. Ale moje państwo się powiększyło, granice padły, a głupota pozostała. Dowodem jest krakowska zadyma spowodowana chęcią przejścia przez miasto gejów i lesbijek w ramach festiwalu kultury. Jak powiedział ktoś z Ligi Polskich Rodzin, kultura może istnieć i bez pedałów. Nie pisałbym o tym, gdyby nie wzruszające oświadczenie Platformy Obywatelskiej, które wpadło w moje ręce, a brzmi ono tak: „Konserwatywne miasto, którego mieszkańcy żyją zgodnie z wartościami chrześcijańskimi, nie jest miejscem dla takich demonstracji”. To zdanie zostało napisane w mieście, w którym proponowała mi swoje usługi największa liczba „panienek nieciężkich obyczajów”, gdzie taksówkarz, kiedy wracałem o 3 w nocy z Piwnicy pod Baranami na ulicę Westerplatte, która znajduje się rzut beretem od Rynku, chciał mnie wieźć przez Wieliczkę, gdzie barmanka w największym krakowskim hotelu wlała

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Kozioł ofiarny Karpińska?

50-letnia pani generał twierdzi, że nie miała wpływu na to, co robili z więźniami przybyli z Waszyngtonu specjaliści – Ona ma dobre nazwisko, aby zostać scapegoat – mówi znajomy amerykański dziennikarz. – Etniczne, dobrze osadzone w tradycji polish jokes, kawałów o głupich Polakach, którzy wszystko spieprzą. Scapegoat to kozioł ofiarny. Ona to Janis Leigh Karpinski. Do końca kwietnia dowódca słynnej 800th Military Police Brigade, jednostki powołanej do życia w 1942 r., zajmującej się m.in. nadzorowaniem uwięzionych hitlerowskich generałów i zbrodniarzy wojennych. Dowodzenie jednostką przejęła w czerwcu ub.r., po awansie na generała brygady, który otrzymała od sekretarza obrony, Donalda Rumsfelda, 12 marca 2003 r. Od razu udała się do Iraku, gdzie brygada sprawowała nadzór nad 15, a ostatnio 26 więzieniami, aresztami i ośrodkami odosobnienia. W atmosferze osobistego sukcesu jechała po następne. Obecny finał nie mógł się wyśnić nikomu. Lalki idą do wojska Janis wychowała się w Rahway w stanie New Jersey. Od dziecka miała typowo chłopięce zainteresowania. Chciała być komandosem, skakać ze spadochronem i walczyć ze złymi. W wieku pięciu lat „odesłała” przez okno wszystkie lalki, wypisując na nich: „A-OK-US ARMY”, czyli że armia jest OK, a one w niej. Więcej już takich zabawek nie miała. Zastąpiły

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przegląd poleca

Na studia z „Przeglądem”

Czy filia uczelni jest gorszą szkołą? Nie ma mowy o samowolce – przekonuje dr hab. Andrzej Jamiołkowski, przewodniczący Państwowej Komisji Akredytacyjnej, i tłumaczy, że o uruchomieniu filii decyduje resort edukacji na podstawie raportu przedstawionego właśnie przez PKA. Komisja przygląda się warunkom, jakie studentom zapewnia przyszła uczelnia. Ocenia, jaką kadrą dysponuje, jakie są warunki lokalowe i sprzęt. – Wnioskodawcy często posługują się hasłem zbliżania uczelni do młodzieży. Ale samo kryterium bliskości to za mało. Liczy się oferta edukacyjna – dodaje dr Jamiołkowski. Tymczasem część założycieli uczelni udaje, że nie zna zasad gry. Na każdy nowy kierunek trzeba mieć osobną zgodę ministerstwa. Tymczasem PKA wydaje poniżej 20% pozytywnych opinii. – Nie można się godzić na wniosek, że gdzieś istniała szkoła pomaturalna i nagle ktoś zapragnął uczelni wyższej – mówi dr Jamiołkowski. Już w przeszłości NIK groziła skierowaniem do prokuratury doniesień przeciwko pięciu niepaństwowym uczelniom, które utworzyły filie zamiejscowe bez zgody resortu edukacji. Drastycznym przykładem była wówczas Wyższa Szkoła Dziennikarstwa w Warszawie. W jej sześciu ośrodkach zamiejscowych założonych bez zgody MENiS studiowało aż 78% słuchaczy. Uczelnia kształciła 7,5 tys. osób. Nielegalne oddziały zamiejscowe miały również:

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.