39/2005

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Świat

Wiktor kontra Żelazna Julia

Prezydent Juszczenko przeforsował swojego premiera. Ukraińcy mogą uznać, że zdradził przy okazji ich rewolucję Kto naprawdę niszczy pomarańczową rewolucję? Kilka dni temu prezydent Wiktor Juszczenko oświadczył, że na Ukrainie realizowany jest scenariusz rujnowania władzy, w którym biorą udział siły „będące na Majdanie (plac Niepodległości w Kijowie, na którym rozgrywała się pomarańczowa rewolucja – przyp. MG) i ci, którzy chcieli Majdan rozpędzić”. Sens jego wypowiedzi od razu został zderzony z praktyką polityczną – tego samego dnia zaskakująca koalicja Bloku Julii Tymoszenko, bohaterki Majdanu, oraz partii Regiony Ukrainy byłego premiera i kontrkandydata Juszczenki w wyborach prezydenckich, Wiktora Janukowycza, Komunistycznej Partii Ukrainy i frakcji Jedyna Ukraina odrzuciła kandydaturę bliskiego współpracownika Juszczenki, Jurija Jechanurowa, na nowego szefa ukraińskiego rządu. Kto szukałby w tamtym wydarzeniu jednoznacznego dowodu na tezę, że to zdymisjonowana na początku września przez Juszczenkę Julia Tymoszenko jest tym politykiem, który wkłada kij w szprychy demokratycznych i rynkowych zmian na Ukrainie, niekoniecznie musi mieć rację. Bo oto dwa dni później Jechanurow został jednak zatwierdzony na stanowisku premiera, tyle że głosami nowej egzotycznej koalicji, a mianowicie bloku Juszczenki Nasza Ukraina i partii jego największego wroga, czyli Regionów

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Przeciętna Gdynia

Na jubileuszowym festiwalu pokazano dużo średnich filmów. Nawet zwycięzca pozostawił niedosyt O czym i dla kogo? – temat dyskusji na gdyńskim forum Stowarzyszenia Filmowców Polskich był niezwykle ważki i aktualny. Niestety, z dyskusji wynikło niewiele, nie wzięli w niej udziału młodzi twórcy, a w sali kinowej można było się przekonać, że niewielu reżyserów zadaje sobie te pytania, zanim rozpoczną się zdjęcia. Sporo niedosytu To była inna Gdynia niż rok temu. Nie tylko dlatego, że 30. i jubileuszowa. Zamiast majaczącej na horyzoncie nadziei na nowoczesne prawo filmowe – jest ustawa czarno na białym. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów odbyła się selekcja konkursowa, w wyniku której za konkursową burtą wylądowały takie dzieła jak „Rh+” Żamojdy, „Lawstorant” Haremskiego czy „Czas surferów” Gąsiorowskiego. Mimo to trudno znaleźć uzasadnienie dla ogólnie panującego samozadowolenia, bo ilość nie przeszła w jakość. Zamiast sporej liczby marnych produkcji i kilku świetnych, jak ubiegłej jesieni, pokazano dużo filmów średnich albo bardzo słabych. Rok temu wygrali młodzi, w tym roku dominowało kino autorskie reżyserów średniego pokolenia. Zdecydowanego faworyta nie było, choć zwycięski „Komornik” Feliksa Falka był najbardziej precyzyjnie skonstruowanym obrazem, ze świetnymi rolami, zdjęciami

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Tabletka zamiast skrobanki

Za sprawą cytotecu czeka nas fala aborcji farmakologicznych? Zdaniem niektórych lekarzy, wystarczy połknąć kilkanaście tabletek mizoprostolu, leku na wrzody żołądka (w Polsce znanego jako cytotec), by między siódmym a dziewiątym tygodniem ciąży wywołać poronienie. Lek kosztuje ok. 600 zł. To o wiele mniej niż cena tzw. skrobanki, za którą w podziemiu aborcyjnym trzeba zapłacić nawet trzy, cztery razy więcej. Nie wspominając już o tym, że połknięcie tabletek jest o wiele dyskretniejsze niż nielegalny zabieg. Wokół leku zrobiło się ostatnio głośno. Że jest masowo wykupywany i że czeka nas fala aborcji farmakologicznych. Tymczasem dla lekarzy sprawa nie jest do końca oczywista. Problem na pewno jest, bo po pierwsze, lek można kupić na receptę. Po drugie, choroba wrzodowa w Polsce jest istną plagą. I po trzecie, choć to już raczej opinia zwolenników spiskowej teorii dziejów, chorobę wrzodową bardzo łatwo udawać. Czy obrońcy życia poczętego mają więc powód do niepokoju? Niekoniecznie. Cytotec zarejestrowano w Polsce w 1992 r. Ma więc ponad dziesięć lat, co przy postępie medycyny oznacza wieczność. Nie jest też często wypisywany przez lekarzy, właśnie ze względu na działania uboczne, niebezpieczne dla ciąży. Jednym słowem, lekarza nie jest łatwo oszukać.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Zobaczymy

I co się okazało po tylu latach wyrzeczeń i kombinowania, i stania za świątecznym karpiem? Że socjalizm to najdłuższa droga od kapitalizmu do kapitalizmu – nie ja wymyśliłem to cudownej urody zdanie, ale brzmi ono bardzo przekonująco. Co teraz dalej? Nie wiem, ale wiem, co było tydzień i dwa tygodnie wcześniej. Mam kolegę, który prowadzi w nie za dużym i nie za małym mieście położonym nie za daleko i nie za blisko Warszawy małe studio nagraniowe i reklamowe i opowiadał mi kilka dni temu o przyszłych kandydatach na posłów i senatorów, a teraz być może już i o posłach nowej kadencji prawdopodobnie IV już RP. Jeden z nich, już przez sam fakt KANDYDOWANIA poczuł się wybrańcem narodu. Objawiało się to tym, że rozmawiał z moim kumplem przez swojego osobistego sekretarza, którego zatrudnił na czas wyborczy. Wyglądało to mniej więcej tak: Kandydat: – Powiedz jemu, że chcę nagrać moje minutowe przemówienie. Sekretarz: – Szef mówi, że chce nagrać u pana minutowe przemówienie. Kolega: – Powiedz swojemu szefowi, że głuchy nie jestem. Sekretarz: – On mówi.. Kandydat: – Nie musisz mi, k… powtarzać tego, co on mówi… ty masz do niego mówić tylko to, co ja mówię do niego. Cały dialog brzmi nieprawopodobnie, ale kumpel jest człowiekiem na tyle uczciwym, że kolorować nie musiał… ale ten kandydat, jeżeli został

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Sposób na bezrobocie, czyli OHP

Nic tak nie dołuje młodego człowieka jak brak perspektyw życiowych. Szkoła uczy różnych rzeczy, ale w oderwaniu od teraźniejszości, media pokazują zafałszowany świat zamożności i konsumpcji, ale młodzi swoje wiedzą, bo obserwują życie. Córka lekarki rozumie, że ma spore szanse stać się lekarką, syn adwokata tak samo zostanie prawnikiem, więc dzieci bezrobotnego też mają prawie zagwarantowane miejsce w kolejce po zasiłek w urzędzie pracy. Nikt oficjalnie nie walczy z tym stereotypem, tylko Ochotnicze Hufce Pracy próbują wyrwać młodzież z zaklętego kręgu niemożności socjalnej, dać konkretną pomoc, wskazówkę i zaszczepić nadzieję. OHP, które formalnie są wyspecjalizowaną jednostką resortu pracy do walki z wykluczeniem społecznym i spychaniem młodego pokolenia na margines, przypominają trochę skrzyżowanie harcerstwa, szkoły i komórki zatrudnienia. Jednak metody działania OHP są pozbawione urzędniczej rutyny i dobrze pasują do mentalności zagubionych nieco chłopców i dziewcząt. Nie trzeba im wcale wszystkiego podawać na tacy, ale należy w przystępnych słowach ukazać paletę różnych możliwości. Clubbing inaczej Struktura OHP to 16 komend wojewódzkich, 10 ponadregionalnych centrów kształcenia i wychowania oraz ok. 400 jednostek na terenie całego kraju. W OHP funkcjonuje spójny system pośrednictwa pracy i poradnictwa zawodowego obejmujący sieć placówek, takich jak młodzieżowe biura

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje

Dzieci z czwartym krzyżykiem

Mają po 40 lat, ale ubierają się i zachowują jak nastolatki Warszawskie biura w szklanym wieżowcu. Wystarczy wejść do pierwszej z brzegu korporacji, by zobaczyć różowe spinki na grzywkach 35-latek, plecaczki w kształcie misia, przyciasne T-shirty z napisem „miss sixteen”; dzwonią telefony z bajeranckim dzwonkiem z „Pszczółki Mai”, na ścianach obrazki ze „Shreka”. Chorobę dorosłych, którzy nie dorośli, ochrzczono syndromem Piotrusia Pana. Psycholodzy mówią o nich: niedojrzali i infantylni. Tymczasem oni biorą odpowiedzialność, płacą podatki, kupują nieruchomości, śledzą „Puls Biznesu”. Pokolenie dzisiejszych 30-latków socjolodzy nazywają adulescents (od słowa powstałego z połączenia adult – dorosły i adolescent – nastolatek) albo kidults (dzieciorośli). W Polsce nazywa się ich nastorośli. Nie chcą dorosnąć, żeby nie zwariować w tym polskim szczękościsku, gdzie karierę można zrobić w uniformie i na poważnie. Zachodnie społeczeństwa starzeją się demograficznie, ale psychologicznie infantylizują, mówią socjolodzy. Spece od wizerunku twierdzą, że umiarkowane dziecko nikomu nie zaszkodziło, śmiesznie się robi, jak przekracza się cienką czerwoną linię. Polski szczękościsk Na 40-letnie dzieci jest nazwa. Świr. Świr to osoba „bez piątej klepki”. Od czterech lat wręcza się im uroczyście statuetki. „A czego ty, Kuba, nie masz żony?”, „Czemu pan się tak odmładza?”, „Wypada w tym wieku

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Im prymitywniej, tym fajniej

Jako widzowie łykamy wszystko: reklamy, nachalne nawoływania do wysyłania SMS-ów podczas uroczystego festiwalu, nagość, walkę na biusty, a nawet pornografię Hanna Samson jest psychologiem, dziennikarką, pisarką, przez ostatnie lata prowadziła dział psychologii w „Twoim Stylu”. Jako pisarka zadebiutowała w 1996 r. powieścią „Zimno mi, mamo”. W 2000 r. ukazała się jej „Pułapka na motyle”, a rok później „7 opowiadań o miłości i jedno inne”. W 2004 r. opublikowana została „Miłość. Reaktywacja”, pasjonujące studium miłości matki i córki. Obecnie ukazała się „Wojna żeńsko-męska i przeciwko światu”, opisująca perypetie Barbary Patryckiej, bezrobotnej dziennikarki uwielbiającej seks. Odkrywa ona w sobie rzadki dar diagnozowania osobowości mężczyzny na podstawie budowy członka i dzięki temu zostaje gwiazdą. Skąd przyszedł pani pomysł na „Wojnę żeńsko-męską i przeciwko światu”? Ona jest zupełnie inna niż pani poprzednie książki, mniej w niej psychologii, więcej… złości. – Właśnie ze złości na świat – co widać w tytule. Ze zdziwienia, że jest taki absurdalny, nieuważny, że w pogoni za sensacją miażdży wszystko, co stoi na drodze. I ze złości na media – że zapomniały o wszystkim, co nie jest przekładalne na oglądalność i pieniądze. – Jest pani skandalistką? Tak przedstawia panią „Fakt”. – Jestem nieuleczalną romantyczką,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Wyborcy nie chcą rewolucji

Ci, którzy będą rządzić na Wiejskiej i w Kancelarii Premiera, już teraz powinni pisać testament Janusz Czapiński, profesor na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego i prorektor Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Warszawie. Od 1991 r. prowadzi we współpracy z socjologami i ekonomistami badania poświęcone społecznym i psychologicznym problemom transformacji ustrojowej. Kierownik wieloletniego projektu badawczego „Diagnoza społeczna”. – Co społeczeństwo myśli, oglądając kampanię wyborczą? Czy wybór ludzi jest świadomy, wyrozumowany, czy też emocjonalny? – Od początku III RP przewijają się na naszej scenie politycznej, niezależnie od logo, ci sami ludzie. Większość z nas pamięta braci Kaczyńskich z okresu prezydentury Wałęsy, większość pamięta pana Rokitę z okresu rządów pani Suchockiej. Ale nie wszyscy wyborcy mają wyrobione zdanie. Na tych, którzy tę kampanię odbierają na poziomie zmysłów, a nie umysłu, działają różnego rodzaju chwyty marketingowe, dobrze przemyślane w przypadku niektórych ugrupowań, a wręcz doskonałe w wydaniu Platformy Obywatelskiej. – Na czym ta doskonałość polega? – Większość startujących w wyborach partii i partyjek w ogóle nie czuje bluesa. Ma absolutnie błędne wyobrażenie, jak wygląda polskie społeczeństwo. Większość przyjęła założenie, że w Polsce szaleje bieda, beznadzieja, że wszystko w polskich domach się sypie, że nie można związać końca z końcem. W związku z tym niemal w każdym spocie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Zasypana żywcem

Zwyrodnialcy wrzucili 14-latkę do studni. Chcieli zabić za telefon komórkowy. Dziewczyna cudem przeżyła Ten obraz zapamiętają do końca życia. Nocną ciemność rozpraszały reflektory skierowane na studnię. I nagle w ich świetle zobaczyli twarz dziewczynki – pokaleczoną, opuchniętą, pokrytą brudem, kurzem i krwią. I jej oczy – potwornie przerażone. Jak u zaszczutego zwierzaka. Jeszcze teraz, kiedy mi o tym opowiadają, st. sierż. Robert Guziak i st. sierż. Mirosław Zarzecki są poruszeni. A przecież od tamtych wydarzeń minęła już doba. O pół do pierwszej w nocy dyżurny komisariatu VI w Lublinie odebrał telefon. Kobieta prosiła o pomoc w odnalezieniu 14-letniej córki Klaudii. Około godz. 21 do Klaudii przyszła koleżanka i poprosiła, by wyszła z nią przed blok. Kiedy po 22 dziewczynka nie wróciła, kobieta zaczęła się denerwować, bo nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby o tej porze Klaudii nie było w domu. Próbowała ustalić, gdzie może być córka. Ale Klaudia przepadła. – Natychmiast z Komendy Miejskiej Policji wyruszyły dwie grupy policjantów, tzw. mundurowi i operacyjni, i pojechały na osiedle Felin, gdzie mieszkała zaginiona dziewczynka – mówi Radosław Zbroński z zespołu prasowego KMP w Lublinie. – Część z nich rozpoczęła poszukiwania, reszta przepytywała ludzi i odtwarzała

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Clinton, prezydent świata?

Walczy z AIDS i z korupcją, zbiera pieniądze dla chorych dzieci, udziela rad liderom mocarstw. Aktywność Billa Clintona zadziwia Komentatorzy są zgodni, że były prezydent USA, będący od prawie pięciu lat osobą prywatną, zdobył pozycję globalnego gracza. Tylko w pierwszej połowie bieżącego roku Clinton odwiedził 22 kraje i spotkał się z ponad 30 byłymi i urzędującymi szefami państw i rządów. Z pewnością został najaktywniejszym i najbardziej wpływowym spośród byłych przywódców Stanów Zjednoczonych. Jimmy Carter, 38. prezydent USA, otrzymał w 2002 r. Nagrodę Nobla za swe wysiłki na rzecz krzewienia pokoju i demokracji. Ale Carter, polityk przypominający smutnego misjonarza, nie szukał rozgłosu, działał z dala od kamer. Clintona otacza natomiast aura sympatycznego urwisa, którego czarowi nie sposób się oprzeć. „Jestem najsławniejszym grzesznikiem świata”, powiedział kiedyś o sobie Bill. Mąż Hillary znakomicie się czuje tylko w świetle reflektorów, pragnie, aby wszyscy poznali i podziwiali jego szlachetne czyny. Jak napisał dziennik „USA Today”, Carter był przeważnie samotnym aktorem, natomiast Clinton próbuje stworzyć ruch. Najwyraźniej nie bez powodzenia. W dniach 15-17 września w czasie uroczystej sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ zorganizował własne „spotkanie na szczycie”, nazwane skromnie Clinton

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.