Jako widzowie łykamy wszystko: reklamy, nachalne nawoływania do wysyłania SMS-ów podczas uroczystego festiwalu, nagość, walkę na biusty, a nawet pornografię Hanna Samson jest psychologiem, dziennikarką, pisarką, przez ostatnie lata prowadziła dział psychologii w „Twoim Stylu”. Jako pisarka zadebiutowała w 1996 r. powieścią „Zimno mi, mamo”. W 2000 r. ukazała się jej „Pułapka na motyle”, a rok później „7 opowiadań o miłości i jedno inne”. W 2004 r. opublikowana została „Miłość. Reaktywacja”, pasjonujące studium miłości matki i córki. Obecnie ukazała się „Wojna żeńsko-męska i przeciwko światu”, opisująca perypetie Barbary Patryckiej, bezrobotnej dziennikarki uwielbiającej seks. Odkrywa ona w sobie rzadki dar diagnozowania osobowości mężczyzny na podstawie budowy członka i dzięki temu zostaje gwiazdą. Skąd przyszedł pani pomysł na „Wojnę żeńsko-męską i przeciwko światu”? Ona jest zupełnie inna niż pani poprzednie książki, mniej w niej psychologii, więcej… złości. – Właśnie ze złości na świat – co widać w tytule. Ze zdziwienia, że jest taki absurdalny, nieuważny, że w pogoni za sensacją miażdży wszystko, co stoi na drodze. I ze złości na media – że zapomniały o wszystkim, co nie jest przekładalne na oglądalność i pieniądze. – Jest pani skandalistką? Tak przedstawia panią „Fakt”. – Jestem nieuleczalną romantyczką, dlatego rzucam się ze scyzorykiem na czołgi. Chciałam, żeby moja książka zainteresowała ludzi, a czym można skuteczniej zainteresować niż seksem? Nic lepszego nie wpadło mi do głowy. Walczę z absurdem naszych czasów, ośmieszając to, co warto ośmieszyć, żeby się zmieniło. Czy żart może być skandalem? – Niektórzy mówią, że pani książka to pornografia. Inni, że przełamuje stereotypy. – Zgadzam się z tą drugą opinią (śmiech). To nie jest pornografia, bo nie służy podniecaniu czytelnika, tylko rozśmieszaniu i refleksji. Wiem, że panią moja książka śmieszyła, ale niestety są też ludzie, którzy odbierają na innych falach. „Wojna żeńsko-męska” na pewno zbulwersuje tych, dla których seks jest tematem tabu, ale nic na to nie poradzę. I nie mam pojęcia, jak oni sobie radzą w naszej przesyconej seksem kulturze. Podejrzewam, że odrzucenie tej książki to częściej przejaw pruderii niż rzeczywistego zgorszenia. Ale na pewno „Wojna żeńsko-męska” wzbudzi lęk tych, którzy mają kłopot z własną seksualnością. Słyszałam też głosy, że mężczyźni mogą się czuć urażeni faktem, że to kobieta sięga po atrybut męskości. Dotąd o penisach pisali tylko ich posiadacze. Niewątpliwie ta książka jest wtargnięciem na terytorium zarezerwowane dotąd dla mężczyzn. Opór budzi również fakt, że moja bohaterka jest kobietą w średnim wieku, więc o seksie nie powinna już nawet pamiętać, a już na pewno mówić. A ona czerpie z niego przyjemność i w dodatku nie szuka miłości. Taki styl życia i potrzeby przypisuje się zwykle mężczyznom. Ale moim zdaniem, kobiety stają się coraz bardziej niezależne i pora wyjść poza stereotypy. – Barbara Patrycka prowadzi show „Whose is chuj”, gdzie demonstruje swoje umiejętności odczytania męskiej psychiki na podstawie budowy członka. W trakcie programu członki zwykłych i sławnych uczestników są badane przez Barbarę, a widzowie wysyłają SMS-y. Jakie programy telewizyjne chciała pani wyśmiać? – Nie mam na myśli konkretnych programów, choć niewątpliwie niektóre bardziej mnie inspirowały niż inne. Ale nie chcę ich wytykać palcem, bo nie chodzi mi o wyśmianie konkretnych aktów głupoty, lecz o zwrócenie uwagi na szersze zjawisko, którego są one przejawem czy wykwitem. Tak się porobiło, że im prymitywniejsza rozrywka, tym fajniejsza, im więcej seksu, tym lepiej. Przeciwko temu się buntuję. Że nie ma żadnych dorosłych, którzy chcieliby zrobić z tym porządek. Demokracja i brak cenzury nie muszą, moim zdaniem, oznaczać braku autorytetów i niedopuszczania do głosu mniejszości, która nie chce być ogłupiana. Myślę, że w mojej książce nie ma zbyt wiele przesady. Gdyby w realnym świecie znalazła się taka Barbara Patrycka, obdarzona talentem wiązania budowy fizycznej mężczyzny z jego osobowością, to jestem pewna, że zrobiłaby równie oszałamiającą karierę jak moja bohaterka. Już media by o to zadbały! Seks to najlepszy towar. Najpierw byłoby trochę dyskusji jak przy Big Brotherze, a potem byśmy łyknęli program Whose is chuj, bo przecież wszystko łykamy. Reklamy, nachalne nawoływania do wysyłania SMS-ów podczas uroczystego festiwalu, nagość, walkę na biusty, a nawet pornografię. Jedynym kryterium emisji programu