29/2006

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Nauka

Eureka

TECHNOLOGIE Wraki przeciw huraganom Po huraganie Katrina władze amerykańskiego stanu Luizjana obawiają się podobnych klęsk żywiołowych. Politycy i naukowcy zamierzają więc zbudować u wybrzeży stalową barierę – zatopić na płytkich wodach stare zbiornikowce, okręty badawcze i frachtowce, o które będą się rozbijać fale. „Jesteśmy w tak rozpaczliwej sytuacji, że nie możemy kwitować podobnych projektów śmiechem”, mówi Paul Kemp z uniwersytetu stanowego. Politycy w Luizjanie liczą, że rząd w Waszyngtonie przekaże im w tym celu 125 dużych statków, przeznaczonych na złom. Senator z Luizjany, Walter Boasso, twierdzi, że można na wrakach posadzić drzewa, żeby wyglądały estetycznie, zagrożony huraganami stan nie może jednak długo czekać z realizacją tego projektu. INTERNET Panowie się przeceniają Badania amerykańskich naukowców pokazały, że mężczyźni zdecydowanie przeceniają swoje umiejętności w zakresie korzystania z internetu. Z kolei panie zazwyczaj mają o sobie zbyt niskie mniemanie. Naukowcy z Northwestern University wzięli pod lupę umiejętności ponad stu ochotników. Kobiety mówiły najczęściej o sobie, że są „dość wykwalifikowane” lub „niezbyt wykwalifikowane”. W tej samej grupie mężczyźni uznawali się za „bardzo wykwalifikowanych” lub przynajmniej „dość wykwalifikowanych”. Tymczasem, zdaniem naukowców, mimo tak różnej samooceny poziom wiedzy na temat internetu u obu płci jest

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Premier nie powstrzyma protestów

Związki zawodowe prognozują: jesień tego roku będzie bardzo gorąca Gdyby Jarosław Kaczyński odwrócił na chwilę uwagę od rozliczeń, afer, układów i stolików brydżowych, to może odkryłby, że jako nowego premiera czeka go o wiele trudniejsze zadanie do wykonania. Bliski załamania jest dialog społeczny, jaki rząd prowadzi ze związkowcami i pracodawcami w ramach Komisji Trójstronnej. Sytuacja jest bardzo poważna. Wiosna upłynęła pod hasłem licznych protestów społecznych. Do kolejnych branż już dociera powoli informacja, że w przyszłym budżecie więcej będzie o cięciach niż o wydatkach. Kolejni pracownicy będą chcieli upomnieć się o swoje. „Grozi nam tak niesłychany wybuch konfliktów społecznych, jakiego w tym kraju od 15 lat nie było”, twierdzi Wiesław Siewierski, szef Forum Związków Zawodowych. A Jan Guz, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, potwierdza: „Jesień tego roku będzie bardzo gorąca”. Zapomnieli o dialogu Dla obu nie ulega wątpliwości, że winę za tę sytuację ponosi rząd Kazimierza Marcinkiewicza. Były premier w swoim exposé zapowiadał aktywny dialog społeczny. Miało być państwo solidarne. Solidarne ze społeczeństwem. Tymczasem rząd Prawa i Sprawiedliwości zachowywał się tak, jakby nie wiedział nawet o zasadzie dialogu społecznego, jakby nie wiedział o istnieniu Komisji Trójstronnej. Niekompetencje

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Wstyd pampersów

Niewesoła musi być sytuacja kadrowa springerowskiego „Dziennika”, skoro za felietonistę robi tam Igor Zalewski, znany bardziej odpornym na sen telewidzom z programu „Ciężka jazda Mazurka i Zalewskiego” (albo „Lekka jazda…”). Kto wytrwał przy telewizorze, mógł poznać ten bardzo, bardzo specyficzny humor Zalewskiego. Program zaistniał w wyniku kumoterskich decyzji kolegów Zalewskiego (służymy nazwiskami) i mimo uporczywej akcji reklamowej zszedł po cichu. Schodząc, nie obudził telewidzów. I to jest jego jedyna zaleta. Wydawać by się mogło, że ktoś tak bardzo pozbawiony talentu znajdzie sobie zajęcie poza mediami. Ale gdzież tam. Zalewski trafił do Niemca. Pampersi zawsze wiedzieli, gdzie stoi słoik z konfiturami. To wprost wyjątkowi smakosze słodkości. Nie zawracałbym głowy czytelnikom „Przeglądu” osobą Zalewskiego, gdyby nie toporna reakcja tego czołowego springerowskiego felietonisty na artykuł Roberta Walenciaka „Pajęczyna Wildsteina”. Walenciak prześledził losy środowiska pampersów z lat 90. i pokazał, jak skutecznie to środowisko rozprowadziło się w mediach w ostatnich miesiącach (TVP, PR, PAP). Zalewski wie, że pampersi fatalnie zapisali się w pamięci Polaków. Boli go przypominanie, kto z kim wówczas pracował i kto kogo dziś popiera. Chciałby tamte czasy wymazać ze swojej pamięci. Wyraźnie czegoś

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Kino na plażę

Jak wylansować „film lata” i zarobić grube miliony? Ta liczba przejdzie do historii. Film „Piraci z Karaibów” w pierwszym tygodniu wyświetlania zgarnął 135,6 mln dol. To rekord otwarcia wszech czasów. Na ten rekord pracowały jednak pokolenia filmowców, które co roku kręciły „filmy na lato”. Takie, co to zabawią miliony urlopowiczów przez godzinę. I wyciągną od tych milionów miliony dolarów. Przypomnijmy, jak światowe kino walczyło o te miliony. Pewniaki i bondziaki Na początek lata rzucano pewniaki, po których spodziewano się rekordowych zarobków. Pewniaki działały tak: chcesz się liczyć w towarzystwie, musisz zobaczyć hit sezonu. Tą metodą latem 1961 r. ściągnięto wielomilionową widownię na kobylastą epopeję wojenną „Działa Navarony”. Publiczność po prostu nie mogła nie przyjść. Na scenariusz Alistaira MacLeana oraz aktorstwo Gregory’ego Pecka i Anthony’ego Quinna nie było uodpornionych. Tylko tego jednego lata i tylko w Stanach film zarobił 12,5 mln dol. I nikomu nie przeszkadzało, że – wbrew temu, co głosi narrator na początku filmu – żadnych „dział Navarony” Niemcy nigdy nie zainstalowali. Zresztą latem w ogóle dobrze sprzedawały się wielkie wojskowe spektakle dla dużych chłopców. Na sezon 1976 przygotowano więc popis lotniczy „Bitwa o Midway”, z bitwą, która odwróciła losy ostatniej wojny na Pacyfiku. I kilkoma twardymi facetami

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Naród nie nadąża za premierem

Tak musiało się stać. Premier Marcinkiewicz był tylko marionetką albo, jak kto woli, kukiełką w ręku Jarosława Kaczyńskiego. Miał szansę trwać na tej posadzie, tylko gdyby doszło do koalicji z PO albo jako bezpłciowy aparatczyk, niczym się niewyróżniający. Trudny do zapamiętania i nikomu niezagrażający. A że nie doszło do PO-PiS-u i na dodatek premier talentem aktorskim przerósł wszystkich konkurentów, to jego los był przesądzony. Marcinkiewicz, którego nawet we własnym obozie politycznym coraz częściej nazywano Obiecankiewiczem, odszedł z zaciśniętymi zębami i będzie czekał na swoją szansę. Odwołanie w takim momencie bardzo tę szansę zwiększa. Polityk z tak dużym poparciem i popularnością jest atrakcyjnym sztandarem. I dla opozycji wobec braci Kaczyńskich, jaka w PiS-ie już jest i będzie rosła w siłę. I dla PO, która bez jakiegoś porozumienia z częścią polityków PiS-u nigdy nie pozna smaku władzy. O możliwościach Marcinkiewicza najlepiej wiedzą ci, którzy odesłali go na ławkę rezerwowych. Czas pokaże, czy zostawią go na bliskim zapleczu i czy pozwolą mu powalczyć o prezydenturę Warszawy. Jeśli Marcinkiewicz mimo poniżającego trybu odwołania z funkcji premiera wykaże się lojalnością wobec Kaczyńskich, to takie szanse ma. Ktoś musi przecież zabezpieczyć byt tysiącom PiS-owskich urzędników, którzy obsiedli stołeczny ratusz i dzielnice Warszawy, ich rodzinom i znajomym. Marcinkiewicz gwarantuje też, że nikt nowy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Nauka

Orgazm przez nos

Naukowcy przygotowują superviagrę – przede wszystkim dla pań Czy wkrótce nadejdzie nowa rewolucja seksualna? Badacze opracowują wyjątkowo skuteczny afrodyzjak w aerozolu. Wystarczy psiknąć odrobinę do każdej dziurki w nosie, a mózg błyskawicznie ogłasza stan erotycznego pogotowia i pełną mobilizację do seksu. Optymiści liczą, że wystarczy jedna dawka tego specyfiku, aby podekscytowane panie zaczęły pospiesznie podążać do sypialni, po drodze oczywiście zrzucając z siebie ciuszki. Eliksir miłości nazwany jest PT-141 czy też bremelanotid, jego cząsteczka składa się z ośmiu aminokwasów, z których siedem tworzy regularny pierścień. PT-141 jest bardzo mocny i przez nos dostaje się do mózgu. Podobno trudno jest oprzeć się jego działaniu. Być może podniecenie erotyczne prowadzące do seksu można będzie wkrótce uruchomić tak łatwo jak przez naciśnięcie guzika. Zaczęło się od opalania Cała historia zaczęła się w Centrum Badań Zdrowotnych przy uniwersytecie słonecznego stanu Arizona. Badacze pracowali nad środkiem, który pobudza tworzenie się pigmentu u ludzi o jasnym kolorze skóry. Okazało się, że uczestnicy testów rzeczywiście szybko opalali się na kolor czekolady. Preparat o nazwie Melanotan II miał jednak zdumiewająco liczne i różnorodne skutki uboczne – działał przeciwzapalnie, osłabiał apetyt,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Dom z kantami?

Naczelny architekt stolicy broni się przed zarzutami pomocy prywatnym deweloperom w robieniu interesów Ruszyły właśnie prace budowlane w ruinach Banku Polskiego przy ul. Bielańskiej w Warszawie, kierowcy musieli opuścić urządzony na tym terenie parking. Jeszcze nie do końca wiadomo, kiedy i jaki budynek tu powstanie. Ale właśnie powstanie (warszawskie) jest źródłem zażartych sporów, również politycznych, o tę działkę, oraz tajemniczych decyzji dotyczących jej losów. A także przyczyną pretensji do związanego z PiS Michała Borowskiego (naczelnego architekta i koordynatora stolicy, czyli faktycznego wiceprezydenta) o nadzwyczajne sprzyjanie dwóm inwestorom – belgijskiemu, który rozpoczął teraz budowę przy banku na Bielańskiej, i polskiemu, który na swej części działki postawił już budynek. W obronie Michała Borowskiego wystąpił Lech Kaczyński: – To przypomina „Dramat w trzech aktach”, kompletnie fałszywy atak na mojego brata i na mnie. Tutaj robiona jest wielka rozróba wokół sprawy, której po prostu nie ma – powiedział. Przeklinam ten dzień Ta „rozróba” ma swe korzenie w koncepcji, by właśnie przy pozostałościach Banku Polskiego, jednej z redut walczącej Warszawy, stanęło Muzeum Powstania Warszawskiego. – Dziś przeklinam dzień, w którym postanowiłem włączyć się w realizację tego pomysłu – mówi Antoni Feldon, prezes i główny właściciel spółki Reduta (drugim

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Przyzwoicie i po bożemu

Jak w podręcznikach szkolnych prezentuje się problematykę seksu Jeśli gimnazjalista oznajmi, że karmienie piersią jest naturalną metodą antykoncepcji, czego dowodzą doświadczenia ludów pierwotnych, nie wolno ganić go za nieuctwo. Tę światłą myśl podsunięto mu bowiem w szkole. Kto chce sprawdzić, niech zajrzy na stronę 136. podręcznika „Wędrując ku dorosłości. Wychowanie do życia w rodzinie dla uczniów klas I-III gimnazjum” pod redakcją Teresy Król, wydanego przez Rubikon w Krakowie w 2001 r. Wydawałoby się, że to już szczyt, Ministerstwu Zdrowia udało się jednak pobić wszelkie rekordy i wyprzedzić o dwie długości zarówno obecną praktykę szkolną, jak i edukacyjne plany Romana Giertycha. Reaktywowano Krajowy Zespół Promocji Naturalnego Planowania Rodziny. Jego szefem jest prof. Bogdan Chazan, znany katolicki przeciwnik aborcji. Zespół zamierza prowadzić szkolenia wśród nauczycieli oraz współpracować z kuratoriami oświaty po to, żeby w szkole uczono wyłącznie tzw. naturalnych metod planowania rodziny. Były premier Marcinkiewicz, zapytany o plany resortu zdrowia, stwierdził, że w demokratycznym kraju „istnieje możliwość informowania o wszystkich sprawach dozwolonych przez prawo, także dotyczących antykoncepcji”. Czy rzeczywiście o wszystkich? Plany Ministerstwa Zdrowia oznaczają, że ukrytą indoktrynację, z którą mamy dzisiaj do czynienia w polskich szkołach, zastąpi indoktrynacja jawna. Zamiast

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Znów za rok matura

Bardzo państwa przepraszam, że chwilowo nie kontynuuję PAMIĘTNIKA IV RZEPY, ale szczerze mówiąc, czekam niecierpliwie na konkretną i nareszcie prawdziwą wiadomość, na co choruje nasz pan prezydent, bo jeżeli lekarze i rzecznik prasowy pałacu nie są w stanie postawić właściwej diagnozy, i to tydzień po chorobie, to zaczynam się naprawdę martwić o dalszy stan zdrowia naszej głowy państwa. Na dzień, że się wyrażę, dzisiejszy mamy informację, że się zatruł, że ma chorobę wieńcową, a w międzyczasie leczono go jeszcze na wrzody żołądka, i że w tym samym czasie jego starszy brat jest zdrowy jak rydz, co zaprzecza słynnej teorii, że nieszczęścia chodzą parami. Tak wygląda nasza teraźniejszość. Gorzej z przyszłością, i to za sprawą naszych przyszłych, mało wykształconych politycznych elit, przepraszam za słowo „elit”, lepsze będzie „kadr” – kadr, które zdrowo się przerzedziły na obecnej maturze. Co piąty młody obywatel nie zdał, pisząc np., że zna Żeromskiego z pamiętników o II wojnie światowej i że wójt i kilometr to są miary długości. A dlaczego tak jest? Według mnie, wszystko zaczęło się od Gierka, który niepotrzebnie zlikwidował licea pedagogiczne, będące bardzo dobrymi szkołami. Sam takie kończyłem. Przez pięć lat uczono nas, jak dawać sobie radę z dziećmi, prowadziliśmy zajęcia w szkole ćwiczeń, uczono nas stolarki,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Biedni pozostaną biednymi

Liczba ubogich w Polsce rośnie szybciej niż w Afryce – W latach 90. Polska zanotowała największy wzrost ubóstwa w stosunku do rozwoju gospodarczego spośród wszystkich 175 państw sklasyfikowanych przez UNDP (ONZ-owski Program Rozwoju) – twierdzi Colin Glennie, przedstawiciel ONZ w Polsce. I nie jest to opinia wyssana z palca, lecz wynik badań przedstawionych w najnowszym, kilkusetstronicowym raporcie na temat rozwoju społecznego, przygotowanym przez UNDP. To najlepiej obnaża wiarygodność nieuczciwych ekonomistów, polityków i dziennikarzy, którzy opowiadają, jak to wszyscy Polacy stali się bogatsi w wyniku transformacji ekonomicznej. Tymczasem prawda jest taka, iż UNDP wymienia nas jako kraj, w którym liczba żyjących w ubóstwie wzrosła bardzo szybko (z 6 do 20%). To tendencja właściwa biednym państwom Afryki i Europy Wschodniej, ale w żadnym kraju tego regionu zakres ubóstwa nie wzrastał w takim tempie. Ów rezultat pokazuje zarazem, jak nieudolne były polskie parlamenty i rządy. Nie umiały prowadzić polityki gospodarczej, która zapewniłaby obywatelom naszego kraju choćby minimalny wzrost poziomu zamożności. To druzgocąca cenzura wystawiona polskim elitom rządzącym. Cała nędza świata Nie zmienia to faktu, iż zajmując 35. miejsce w rankingu rozwoju społecznego, zaliczani jesteśmy do grona 55 państw o wysokim stopniu rozwoju (z Białorusią czy Kubą).

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.