2008

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj

Klapa, rąsia, Kempa, Ziobro…

Szara eminencja PiS. Ma ogromne parcie na szkło i na sejmową mównicę. Teraz znowu zabłyśnie Gwiazda PiS. Czuje się zaszczuta jak Barbara Blida. Chce ją zniszczyć wszechobecny „układ”. Beata Kempa, sycowianka, była wiceminister sprawiedliwości, ulubienica i prawa ręka Zbigniewa Ziobry. Ukończyła prawo administracyjne na Uniwersytecie Wrocławskim. Aktywnie działa w Kole Prawników Katolickich. Przez 15 lat była kuratorem dla dorosłych. Pierwsze polityczne kroki stawiała w sycowskiej radzie miejskiej. Poszła tam z nienawiści do burmistrza Stanisława Czajki (PSL), który rządził miasteczkiem przez cztery kadencje. Nigdy nie zapomniała mu, że w urzędzie nie dał jej wymarzonej pracy. – Musiałam szukać pracy poza miastem – skarżyła się lokalnemu dziennikarzowi. Postanowiła rozwalić układ od środka i w 1998 r. została radną Sycowa. – Bardzo agresywnie atakowała burmistrza – mówi jeden z ówczesnych radnych. W 2002 r. sama postanowiła zostać burmistrzem. Przegrała w drugiej turze. W kampanii powtarzała jak katarynka, że za wszystkim, co złe w mieście, stoi „sycowski układ”. Sprawdziliśmy – w okresie, w którym radną była Kempa, żadną sprawą, w którą zamieszane byłyby władze miasta, nie zajmowała się prokuratura, a jedyna sprawa sporna to budowa hali sportowej, która kosztowała dwa razy drożej, niż

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Polska – cel Al Kaidy

Każda służba specjalna powołała oddziały „antyterrorystyczne” – żadna z nich nie ma możliwości rozwiązania sytuacji, w której terroryści biorą kilkuset zakładników Po zamachu na polskiego ambasadora w Iraku, Edwarda Pietrzyka, nie tylko w mediach, ale i wśród polityków nie brakowało wypowiedzi sugerujących, że atak ten był „przypadkowy”, a zamachowcy w gruncie rzeczy nie wiedzieli, co robią. Podobne wypowiedzi pojawiły się także po ostrzale polskiej ambasady w Bagdadzie kilka dni później. Natomiast po oświadczeniach grup szyickich przyznających się do zamachów i obiecujących Polakom „utopienie ich w irackim bagnie”, b. minister obrony narodowej, Aleksander Szczygło, wyraził wątpliwość, czy oświadczenie terrorystów jest „prawdziwe” (co zawierało sugestię, że być może ktoś przebrał się za terrorystów i wyemitował film w internecie, żeby zrobić dowcip). W powodzi takich oświadczeń znacznie słabiej słyszalne były realistyczne poglądy nielicznych ekspertów wskazujące, że zamach był zamierzony i że jedynie dużo szczęścia oraz profesjonalne zachowanie ochrony uratowały ambasadora Pietrzyka. Zamach ten powinien być ostatnim dzwonkiem alarmowym otwierającym oczy licznej i wpływowej w Polsce grupie sceptyków, skłaniającym ich do poważnego rozważenia argumentów na rzecz dwóch tez: po pierwsze – że jesteśmy zagrożeni terroryzmem i, po drugie, że nie jesteśmy adekwatnie przygotowani do tego zagrożenia. Powyższe tezy wygłoszone 10 września 2001 r.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Arystokrata kina

19 stycznia 2008 r. Jerzy Kawalerowicz skończyłby 86 lat. Nie dożył tej daty. Wielka szkoda. Chciałoby się, aby Wielcy Artyści żyli wiecznie. Odejście twórcy „Matki Joanny od Aniołów” ma wymiar symbolu – to kolejne już pożegnanie z epoką wielkich reżyserów, którzy z kina czynili prawdziwą Sztukę, dla których kino było sposobem życia, sposobem myślenia i sensem aktywności. Jerzy Kawalerowicz życie miał barwne, bogate w najrozmaitsze doświadczenia, niezwykle aktywne i pracowite. Był postacią nietuzinkową. Ze względu na rolę, jaką odegrał w polskiej kinematografii II połowy XX w., był nie tylko wybitnym reżyserem („klasykiem za życia”), ale także producentem i liderem środowiska filmowego – nazwałem go kiedyś „faraonem kina”. Myślę, że można by go też śmiało określić mianem Arystokraty Kina. Był bowiem twórcą, który bardzo wysoko ustawił poprzeczkę wymagań – zarówno przed sobą, jak i przed całym polskim kinem. Dla niego było ono Sztuką. I tylko takie, któremu można nadać rangę Sztuki, go interesowało. Był więc Arystokratą Kina i poniekąd też arystokratą ducha. Potrafił smakować życie. Lubił dowcipkować. Pół żartem, pół serio mówił, że swoją siłę witalną oraz żywotność zawdzięcza temu, że codziennie wypija szklaneczkę whisky z mlekiem. – Z mlekiem? –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Ostatni taki wizjoner

Jerzy Kawalerowicz (1922-2007) Nie mam żadnego credo, bo nie interesują mnie dogmaty. Przeto też chyba trudno umieścić moją twórczość w jakiejś jednej szufladce – mówił kiedyś Jerzy Kawalerowicz, zmarły w ubiegłym tygodniu jeden z ostatnich gigantów polskiego kina. Miał 85 lat. Oglądając dziś „Pociąg”, „Matkę Joannę od Aniołów”, „Faraona” czy „Austerię” – kamienie milowe naszej sztuki filmowej – można znaleźć potwierdzenie słów mistrza. Każdy z tych obrazów zawieszony jest nie tylko w innej przestrzeni estetycznej oraz intelektualnej, ale przede wszystkim w każdym z nich widać innego Kawalerowicza. To cecha prawdziwie wielkich twórców: uplastyczniać krańcowo różne epoki i problemy ludzkie, za każdym razem patrząc na nie z innej perspektywy. Magia filmu Kawalerowicz był wizjonerem kina, który w swoich dziełach chętnie powracał do przeszłości, odkrywał zaginione cywilizacje, szukał wartości upadłych, by na nowo odtwarzać je na ekranie i poprzez nie mówić do widza. Był zarazem jednym z ostatnich, dla których kino miało funkcję społeczną, a nawet – jak pisał swego czasu Zygmunt Kałużyński – ideologiczną. W sposób przenikliwy ukazywał bowiem mechanizmy władzy, służalczość jednostki wobec doktryn, kulturowe i psychologiczne aspekty wiary w miraże, a także fatalną rolę dogmatu w życiu człowieka. „Gdyby malarz

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Katyńskie awanse do poprawki

Lista zamordowanych przez NKWD przygotowana na uroczystości katyńskie zawierała liczne błędy Kiedy w dniach 9-10 listopada 2007 r. na placu Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie odbyły się uroczystości „Katyń Pamiętamy – Uczcijmy Pamięć Bohaterów” i rozpoczęto trwającą kilkanaście godzin ceremonię odczytywania nazwisk ofiar Zbrodni Katyńskiej awansowanych na wyższe stopnie wojskowe i służbowe, nikt jeszcze nie przypuszczał, że sprawa ofiar stanie się pretekstem do całkiem przyziemnej rozgrywki politycznej. Zapewne miała ona pokazać szczególną patriotyczną troskę głowy państwa o pamięć historyczną, w odróżnieniu od „całkowicie obojętnego na trwałe wartości” ośrodka politycznego skupionego wokół Platformy Obywatelskiej. Stało się niestety inaczej. Przygotowywane naprędce awanse nie objęły wszystkich zamordowanych. Około tysiąca znanych z nazwiska oficerów zabrakło. Urząd ds. Kombatantów, który na polecenie Kancelarii Prezydenta sporządził listę osób przedstawionych do awansu, tłumaczy, że nie udało się ustalić stopni wojskowych, jakie ci zamordowani nosili w chwili śmierci. Co gorsza, na liście awansowanych znalazły się ewidentne pomyłki, w tym np. degradacje. Przyznany stopień okazał się niższy od tego, który dana osoba miała w chwili śmierci. Umarli nie protestowali, ich rodziny – tak Sprawa wyszła, kiedy w dzienniku „Polska” ukazał się artykuł pt. „Skandal z Katyniem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

W królestwie harfistek

Nic cię tak nie uspokoi jak dźwięki harfy. Zwiastują niebiańską muzykę Ten instrument należy do najstarszych. Odkąd ludzkość weszła w okres świadomego tworzenia kultu, zawsze towarzyszyła jej harfa. Dźwięk powstający z harmonijnego szarpania strun znany był co najmniej od 5 tys. lat, grano na nim w starożytnej Babilonii, Asyrii, Egipcie i Grecji. Gra się do dziś. U nas jest to instrument po pierwsze dosyć słabo upowszechniony, po drugie zdecydowanie sfeminizowany. Polskie harfistki stawiają więc sobie za cel pełniejsze włączenie harfy do społecznego obiegu kultury. Miejsce dla harfy Prof. Urszula Mazurek, która wychowała setki, jeśli nie tysiące wirtuozów, a sama zrobiła największą w Polsce karierę harfową, dostrzega powód feminizacji jeszcze w XVIII i XIX-wiecznych europejskich salonach arystokratycznych. Francuska królowa Maria Antonina, niestety ścięta podczas rewolucji, chyba jako pierwsza dała przykład wielkim damom i zachęciła je do gry na harfie. Trzeba przyznać, że od tego momentu zaczęto zauważać, że kobieta grająca na tym instrumencie wygląda szczególnie korzystnie i interesująco. Ten argument zapewne przeważył i harfa została zaanektowana przez panie. W Polsce widać to dosyć wyraźnie. Jest regułą, że do harfy zasiadają piękne panie. – Gdy zaczynałam studiować grę na tym instrumencie –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Stanęłam Kaczyńskim na drodze

Tak naprawdę PiS nie chodzi o żadne prawo, tylko marzy mu się odbicie tego przyczółka – Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy – Co pani zrobiła tym Kaczyńskim, że tak na panią polują? – Co zrobiłam? Chyba to, że jestem… – To znaczy? – Stanęłam na drodze do pełni władzy w Warszawie. PiS bój o stolicę potraktowało bardzo ambicjonalnie. Gdy więc wygrałam, ambicja została urażona. – I teraz nadarzyła się okazja rewanżu… Z tym spóźnionym oświadczeniem majątkowym męża. – No tak, zdarzył się pretekst. Wiele osób twierdzi, że to była zastawiona pułapka. – Tak twierdzi m.in. prezydent Krakowa, Jacek Majchrowski. – Ja też dochodzę do takiego wniosku, że to było takie czyhanie na to, by moi pracownicy nie zauważyli niespójnych zapisów w ustawie. I nie dziwię się, że oni nie zauważyli, ponieważ w urzędzie miasta panował straszliwy bałagan w oświadczeniach majątkowych. Przeprowadziłam kontrolę, żeby sprawdzić, jak to było w przeszłości, jak działali moi poprzednicy, jak oświadczenia były składane, czy przestrzegane były terminy… Jej rezultaty są ciekawe. – Wiemy, nic nie było przestrzegane, złożyła pani w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. A jaki los spotkał urzędnika, który nie dopilnował oświadczenia pani męża? – Uważam, że osoba, która za to odpowiadała, nie miała złej woli. Z naszych ustaleń wynika, że została

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

W jaką stronę pójdzie Polska pod rządami liberałów z PO?

Prof. Mieczysław Kabaj, ekonomista, ekspert Międzynarodowej Organizacji Pracy Niepokojąca jest liberalna koncepcja zmniejszania wydatków socjalnych, kiedy mamy ponad 9 mln emerytów i rencistów na 12,6 mln pracujących w gospodarce. Wydatki na sferę socjalną są duże nie dlatego, że mamy wysokie emerytury, ale dlatego, że skala problemu jest ogromna. Zasadniczy wzrost liczby emerytów i rencistów nastąpił za czasów Mazowieckiego i Balcerowicza, gdy wprowadzono zasadę odchodzenia na emeryturę po 35 latach pracy, aby bezrobocie nie osiągnęło 5 mln osób. Gdyby jednak udało się te 40% osób, które nie przekroczyły wieku emerytalnego, przywrócić do pracy i zaktywizować, wydatki socjalne znacząco by spadły. Jednak wielka grupa znalazła się w przymusowej sytuacji, bo zlikwidowano 5 mln stanowisk pracy. Dziś nie ma z czego robić oszczędności, bo 60% rencistów i 40% emerytów nie otrzymuje świadczeń nawet na wysokości minimum socjalnego, czyli 824 zł miesięcznie. Poza tym tylko 12% bezrobotnych ma zasiłki, a reszta korzysta z pomocy rodziny. Jeśli nowemu rządowi nie uda się stworzyć 2 mln miejsc pracy, nie będzie żadnej alternatywy i nie będzie można obniżać wydatków socjalnych, a wszelkie próby w tym kierunku będą szaleństwem. Waldemar Kuczyński, b. szef doradców ekonomicznych premiera Jerzego Buzka Obawiam się trochę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Blokersi zagrają najlepiej

Hip-hop i wojna gangów na nowohuckiej scenie Ej, nie bijemy brawa, na próbach nie wolno… Zwłaszcza że zrobiliście gniota… Ty, Asia, masz być laską, stań na ławce… Nie, na początku siedzisz, a potem wstajesz i gibasz się, przechodzisz tędy, obok magnetofonu i wtedy na scenę wchodzą dresy… Małgorzata Krzysica, aktorka i pedagog, prowadzi próbę. Na widowni Sceny „Nurt” Teatru Ludowego w Nowej Hucie siedzę dziś sama. Przede mną kilkoro młodych ludzi mierzy się z tekstem sztuki napisanej przez Marcina Perzanowskiego; 15-latka, dobrego ucznia, który woli polski niż matematykę, gra w piłkę nożną, jeździ na nartach i ćwiczy karate. Jego „Piątka gorszej szansy” powstała z myślą o konkursie „Szekspir też był dzieckiem”. Marcin postanowił opowiedzieć o swoich kolegach z osiedla, bo dotąd nikt nie pisał o młodzieży siedzącej przed blokiem, o policji, której nikt nie kocha, o sąsiadach, którzy nastolatków oceniają po wyglądzie, o hip-hopie i „browarach” wypijanych między osiedlowymi alejkami, o bezrobotnych, zaganianych rodzicach, którzy nie mają czasu dla dzieci, o nudzie i narkotykach, o wojnach gangów, o przyjaźni, miłości i dramatach, których w blokowiskach jest wiele. Potem ktoś poradził Marcinowi, żeby wysłał swoją sztukę Jerzemu Fedorowiczowi, dyrektorowi Teatru Ludowego, bo to nietypowy dyrektor i wyjątkowy człowiek, który lubi ludzi w ogóle, a młodych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Ogniska zapalne

Mogłoby się wydawać, że wiele spraw spornych, nabrzmiałych konfliktowo na świecie, bez trudu dałoby się pokojowo uregulować dzięki współpracy zainteresowanych stron. Tak na przykład Gibraltar, położony na południowym czubku Hiszpanii, oddany we władanie Anglii w roku 1713, zdaje się odczuwać rząd w Madrycie jak kolec wbity w suwerenność narodową. Ze względu na to ostatnia wizyta w Gibraltarze angielskiej łodzi podwodnej \”Tireless\” wzbudziła nieukrywane niezadowolenie hiszpańskiego rządu i spowodowała nawet manifestacje Hiszpanów. Ci ostatni niejednokrotnie usiłowali odebrać Gibraltar Anglii, zaś dwa lata temu Londyn i Madryt już nieomal zgodziły się kompromisowo na podział władzy nad tym skrawkiem lądu, lecz praktycznie wszyscy mieszkańcy Gibraltaru przeciwstawili się takiej możliwości w referendum powszechnym. W połowie XIX wieku Rosja sprzedała Alaskę Stanom Zjednoczonym i do dzisiaj władze moskiewskie nie mogą tego odżałować. W tym kontekście przyszło mi do głowy, że państwo izraelskie mniej więcej w połowie swej długości jest silnie przewężone i zdrowy rozum podpowiada, że aby ową wnękę terytorialną naprawić, Izrael powinien część terytorium tak zwanego Zachodniego Brzegu za sutą opłatą odkupić od Palestyńczyków. Niestety, w kontrowersjach międzypaństwowych nie ma nic do roboty zdrowy rozum, lecz najczęściej odzywają się narodowo-szowinistyczne ambicje. Za plecami przeciwnych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.