35/2009

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj

Sześciolatku, dzwonek!

1 września do pierwszej klasy pójdzie prawie 333 tys. siedmiolatków. Ile dzieci rok młodszych, jeszcze nie wiadomo Zerówka, pierwsza klasa? Szkoła, przedszkole? Dla rodziców tegorocznych sześciolatków sytuacja nie jest prosta. Słuchając sprzecznych informacji, musieli zdecydować, czy już czas posłać ich malucha do szkoły. Rozpoczynająca się we wrześniu reforma szkolnictwa ma wiele wad. Jednak jej główne założenie, obniżenie wieku szkolnego, to krok niezbędny do rozwoju systemu edukacji i zbliżania jej do standardów europejskich. O wysłaniu sześciolatków do pierwszej klasy mówiło się od kilku lat. Podobnie jest np. w Austrii, Niemczech, Irlandii, Czechach i we Włoszech. W Holandii i Wielkiej Brytanii obowiązek szkolny dotyczy już dzieci pięcioletnich. Nie wszyscy akceptują takie rozwiązanie. Przeciw reformie powstało wiele inicjatyw rodziców, którzy protestują przeciwko „skracaniu dzieciństwa” i wytykają twórcom reformy błędy. Twierdzą oni, że nauczyciele są nieprzygotowani do pracy z młodszymi dziećmi, a wysokość krzesełek, ławek i toalet – niedostosowana do wzrostu sześciolatków. Jednak szkoły otrzymały znaczne środki, przez wakacje trwały remonty szkół i większość z nich jest dziś otwarta na nowych, młodszych uczniów. O ile uzasadnione są obawy związane z dopasowaniem infrastruktury i programu nauczania do poziomu i potrzeb dzieci, o tyle

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Kto nami (nie)rządzi?

Liberum Veto Wodzowskie Partie Władzy, jak PO i PiS, powstają wokół przedsiębiorczego Wodza, by z czasem skupić jednostki nastawione na różne profity „Nierządem Polska stoi – nieźle ktoś powiedział; / Lecz drugi odpowiedział, że nierządem zginie. / Pan Bóg ma nas za błaznów. I to prawdy blisko, / Że między ludźmi Polak jest Boże igrzysko”. Te słowa Krzysztofa Opalińskiego (1600-1655), napisane przed wiekami, zachowały zadziwiającą i zasmucającą aktualność. W 2007 r., podobnie jak większość „wykształciuchów”, z satysfakcją, ba, z euforią przyjęłam zwycięstwo Platformy w przekonaniu, że partia zwana Obywatelską nie sprzeniewierzy się swemu mianu. I że w miarę możliwości dotrzyma obietnic, tak hojnie składanych w trakcie kampanii wyborczej. Rychło jednak doszłam do wniosku, że awersja do PiS nie powinna przesłaniać zastrzeżeń, jakie mogą budzić poczynania platformersów, w tym ich przywódcy. I z niejakim zdziwieniem obserwowałam, jak wielu czołowych komentatorów naszej sceny politycznej nadal kibicuje Platformie… Co prawda, ostatnio coraz częściej rozlegać się zaczęły głosy krytyczne, nie tylko ze strony etatowych oponentów, PiS czy SLD. I tak w „Gazecie Wyborczej”, sprzyjającej Platformie, Witold Gadomski bez pardonu rozprawił się z „sukcesem” stoczniowo-katarskim, Tomasz Lis zaś wezwał, aby działania obecnego rządu mierzyć „obamometrem”.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Andrea Bocelli

Ociemniały anioł śpiewu Sobotni występ słynnego włoskiego tenora na stadionie Gwardii w Warszawie pozostawił z pewnością wiele pięknych wspomnień. Artysta zadbał o to, by zadowolić pragnienia swych najwierniejszych słuchaczy, choć prawdziwi miłośnicy belcanta mogli tradycyjnie wybrzydzać. Bo w końcu piękny głos na otwartej przestrzeni traci część blasku, a sztuczne nagłośnienie dodatkowo go deformuje, pozbawia naturalnego ciepła. Cóż jednak zrobić, takie są wymogi show-biznesu i Andrea Bocelli nie jest pierwszym słynnym śpiewakiem, który na takie masowe, komercyjne występy się odważył, i na pewno nie ostatnim. Jest jednak absolutnym wyjątkiem, gdy zważyć jego warunki fizyczne i trudną biografię. Fakt, że jest niewidomy, stanowił przecież dla artysty ogromną barierę, ale zarazem umocnił jego charakter. On sam przywołuje tutaj wpływ rodziców, którzy nauczyli go nigdy nie poddawać się ułomności. Wypadek na boisku Andrea urodził się z wadą wzroku – jaskrą, która stanowi ogromne zagrożenie dla oczu i często prowadzi do całkowitej ślepoty. Najczęściej dochodzi do tego w efekcie uszkodzenia nerwu wzrokowego pod wpływem jakiegoś bodźca zewnętrznego. Dla 12-letniego Andrei tragiczna okazała się gra w piłkę z kolegami. Doznał wtedy wylewu, zapewne na skutek wysiłku, a wzrost ciśnienia wewnątrz gałki ocznej pozbawił go możliwości

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Pechowe przypadki urlopowicza

Na co narzekali turyści tego lata Kilkanaście dni temu, 21 sierpnia, zamawiałam trzy bilety lotnicze do Lizbony, płaciłam przez internet, z mojego konta pobrano opłatę za bilety – opowiada turystka z Gdańska. – Tego samego dnia na moim koncie automatycznie została zablokowana taka sama kwota jak pobrana wcześniej. Okazało się, że bank zablokował ją na prośbę niemieckiego przewoźnika. Zadzwoniłam do polskiego biura tej firmy, powiedzieli, że pieniądze za trzy bilety wpłynęły i że być może w trakcie zamawiania internetowego nastąpiła przerwa w połączeniu, a blokada wkrótce zniknie. Ich zdaniem, zablokowanie kwoty prawdopodobnie jest winą banku. W banku natomiast powiedziano mi, że to przewoźnik poprosił o zablokowanie takiej kwoty, jaką pobrał ode mnie wcześniej za bilety. Reasumując – nie mam dostępu do konta, bo zablokowana kwota jest tak duża, że i całe konto zostało zablokowane. Nie mogę pobierać pieniędzy, opłacić rachunków, robić przelewów. I mam ujemne saldo, mimo że tak naprawdę na moim koncie są pieniądze. A przecież nie zamówiłam przez pomyłkę podwójnie biletów, na co mam potwierdzenie w e-mailu. Turystka z Gdańska ma szczęście, bo są jednak dla niej bilety oraz trochę czasu na wyjaśnienie pomyłki. Gorzej powiodło się czteroosobowej rodzinie, która w lipcu leciała z Warszawy do Egiptu przez Berlin, na wycieczkę wykupioną w niemieckim biurze.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Książki

Sny tu na Chamowie niespokojne

Po raz pierwszy ukazało się w całości drukiem „Chamowo” Mirona Białoszewskiego – osobliwy pamiętnik z oswajania nowego terytorium z 13 na 14 czerwca 1975 Ostatnia noc na placu Dąbrowskiego. Siedemnaście lat mieszkania tu. Już gotowe do przewózki czekają: wieszak, który grał w teatrze, szafa po Romanie na płyty i do siedzenia, skrzynia z podwórza z ręko- i maszynopisami, stolik od Teresy pod gramofon, dwie torby książek, paka książek i walizka z paltem, piżamami, koszulami i przepisanym Szpitalem. Do tego dołączy nowy tapczan ŕ la Delacroix, dwa krzesła, szafeczka i stoliczek – też nowe, jedne z pawilonu na Przeskok, inne z „Emilii”. To wszystko kupował Le. On organizuje przeprowadzkę, przemeldowania, zamiany. Już jest czynny, działa, lata. Wieczorem z Maliną, Tadziem i Le. przewieźliśmy płyty taksówką. Malina i Tadzio wytarli podłogę, szafki w kuchni, parapety. Malinie nic się tam nie podoba. Wołała – Ja chcę na plac Dąbrowskiego! Tadzio przedtem sam tu był. Spodobało mu się. Przyszedł na plac Dąbrowskiego, przysiadł się na łóżko – rzuć tą klasykę! – co? Śródmieście? – tak. W mieszkaniu nowym wtedy nie był. Zwiedzał „galerię widokową” na jedenastym piętrze. Jedenaste piętro ma długi przez cały dom korytarz na wypadek niedochodzenia którejś z wind,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Nieuctwo i populizm

Jak wiadomo, uszczęśliwianie narodu należy do ulubionych zajęć polityków. Ostatnio posłowie PiS postanowili uszczęśliwić naród szczególnie. Postanowili mianowicie uwolnić go od plagi pijanych kierowców. Uwolnienie narodu od tej plagi to rzeczywiście zadanie ambitne i godne najwyższej pochwały. To posłowie PiS doskonale wiedzieli. Sądzili jednak w swej poczciwości, że jest to zadanie tyleż chwalebne, co proste. Wystarczyło ich zdaniem zmienić kodeks karny, a nawet tylko dwa jego artykuły. Zaproponowali więc, żeby w przypadku, gdy pijany kierowca spowoduje wypadek, w którym będą ofiary wśród ludzi, sąd musiał pozbawić go prawa jazdy dożywotnio. W przypadku zaś, gdy ktoś zostanie złapany na prowadzeniu po pijanemu po raz drugi, aby podlegał karze jak za zbrodnię. Propozycja ta, tyleż naiwna, co szkodliwa, okraszona była nader patetycznym sosem. Mówiono o tym, że liczba ofiar pijanych kierowców jest zastraszająca, że każdy pijany za kierownicą to morderca (nawet nie potencjalny, ale jak najbardziej kinetyczny), że życie jest największą wartością etc. Wszystkie te zdania są bezwzględnie prawdziwe. Dodawano też, tradycyjnie już dla tej formacji, że kara ma przede wszystkim odstraszać. Ten ostatni pogląd pochodzi ze średniowiecza, a jego trzymanie się konsekwentnie prowadzić powinno do stosowania kar odstraszających, takich jak publiczne ćwiartowanie, łamanie kołem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.