16/2011

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Pytanie Tygodnia

Czy klienci prostytutek powinni być karani tak jak w Szwecji?

Pro Andrzej Dera, prawnik, poseł PiS Jest wiele rzeczy nagannych moralnie, które mimo wszystko nie podlegają penalizacji z powodu nierealności wprowadzenia takiego przepisu. W Polsce mamy w kodeksie karnym prawo do ścigania za czerpanie korzyści materialnych z nierządu, natomiast nie bardzo sobie wyobrażam zastosowanie tego do klientów korzystających z takich usług. W każdym razie nie ma u nas takiej prawnej możliwości.   Kontra Prof. Marian Filar, prawnik, poseł SD Boję się takiego myślenia. Obrona moralności, która bierze sobie do pomocy przepisy prawa karnego, jest nieskuteczna. Najlepiej w ogóle odpuścić sobie takie pomysły. Państwo nie jest od tego, aby regulować życie seksualne obywateli. Jeśli nie ma tu elementów przymuszania, ograniczania wolności seksualnej, cała reszta nie powinna nikogo interesować.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Harry Potter i gliwicka kuria

Młody czarodziej nie ma lekko – nie dość, że musi walczyć ze swoją nemezis, Lordem Voldemortem, to jeszcze kłody pod nogi rzuca mu Kościół. Ks. Adam Spałek, diecezjalny wizytator katechizacji, przesłał naczelnikowi wydziału oświaty w Zabrzu opracowanie „Niebezpieczne przesunięcia kulturowe” z prośbą o rozesłanie ich do wszystkich szkół w mieście. Naczelnik Andrzej Gąska, nie wnikając w treść, opracowanie porozsyłał. W treści potteromanię kapłan nazywa „permanentnym wdrukowaniem magicznej mentalności” (cokolwiek by to miało znaczyć). Dostaje się także wróżbom andrzejkowym, bo „rodzice i nauczyciele powinni uczyć dzieci zwracania się z każdym problemem do Pana Jezusa, a nie szukania pomocy i odpowiedzi we wróżbach”. Magiczne myślenie ks. Spałka już dzisiaj woła o boską interwencję.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Dlaczego Polacy przestają uczestniczyć w masowych manifestacjach?

Prof. Marek Kosewski, psychologia społeczna, Wyższa Szkoła Finansów i Zarządzania w Warszawie Przyczyny tego są dosyć łatwe do odczytania: 1. Demonstracja lub manifestacja mają sens wtedy, gdy dajemy wyraz zdecydowanemu stosunkowi do czegoś dla nas ważnego, mając po drugiej stronie równie wyrazistego opozycjonistę, np. władzę lub jakąś zorganizowaną część społeczności. W istniejącej u nas realnej demokracji rząd nigdy nie mówi NIE, zastępując to TAK, ALE…, bo chce się przypodobać publiczności. Nawet Jarosław Kaczyński, jeśli nieopatrznie da jasno wyraz temu, co naprawdę myśli, natychmiast się z tego wycofuje. Za czym więc lub przeciw czemu tu protestować lub co demonstracyjnie popierać? Nie ma się za co złapać, a przy okazji można wyjść na głupa. 2. Dyskurs społeczny i polityczny przestał być porywający, rozmienił się na drobne. Przestało chodzić w nim o fundamentalne wartości decydujące o poczuciu własnej godności, o wolność, sprawiedliwość, uczciwość, solidarność. Skupił się na interesach mniejszych lub większych grup i społeczności. Manifestowanie w imię własnego interesu ma u nas miejsce, trudno jednak wtedy o prawdziwe emocje, aby bronić swojego przywileju jak niepodległości. Trudno także o masowe poparcie dla partykularnego interesu. 3. Do masowej manifestacji musi zachęcić jakiś autorytet, człowiek lub

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Witkacy na kacu?

Sześć wieczorów na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych Coraz częściej słyszę od znajomych, że na Warszawskie Spotkania Teatralne nie chodzą, bo nie wytrzymują dominującej dziś brutalnej stylistyki, w ogóle do teatru chodzą coraz rzadziej i z mniejszą chęcią. Towarzyszą temu westchnienia za dawnymi laty i utyskiwania na niezdolną młodzież, która krzepko kroczy do przodu, tratując po drodze to, co do teatru przyciągało. Można te narzekania zbyć wzruszeniem ramion, bo od początku świata teatr był w kryzysie i niczego już po nim się nie spodziewano, choć – przyznajmy – w kilka kryzysów popadł ze szczętem, doprowadzając do samolikwidacji… Trzeba więc dmuchać na zimne. Dmuchajmy zatem. Bruno Schulz: Mesjasz Mesjasz nie przybył. Próba zbudowania komedii wokół daremnych wysiłków i nadziei wiązanych z zaginioną (?) lub nigdy nienapisaną powieścią Brunona Schulza „Mesjasz” nie udała się Małgorzacie Sikorskiej-Miszczuk. Powstało coś na pograniczu kabaretu politycznego i satyry społecznej, z kilkoma średniej jakości dowcipami (telefony do ministra kultury Bogdana, żarty z obsesji Jerzego Ficowskiego, groteskowy wybuch samozadowolenia gestapowca, który Schulza wykorzystywał). Przedstawienie wygląda tak, jakby je przygotował Witkacy, ale na ciężkim kacu. Michał Zadara rzecz wyreżyserował poprawnie, wystawił w wiedeńskim Schauspielhaus, ale to jeszcze nie powód, aby spektakl uznać za osiągnięcie i dać na inaugurację spotkań. Rozczarowanie. Szosa Wołokołamska

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Raport o spółdzielczości

Siła wspólnego działania

ONZ ogłosiło rok 2012 Międzynarodowym Rokiem Spółdzielczości. Spółdzielczość jest kluczowym czynnikiem urzeczywistnienia rozwoju gospodarczego i społecznego W trakcie 64. Sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ 18 grudnia 2009 r. drogą konsensusu przyjęta została rezolucja nr A/RES/64/136 prokla­mująca rok 2012 Międzynarodowym Rokiem Spółdzielczości. Dokument ten stwierdza, że spółdzielczy model przedsiębiorczości jest klu­czowym czynnikiem urzeczywistnienia rozwo­ju gospodarczego i społecznego, gdyż w mak­symalnym stopniu umożliwia ludziom uczest­niczenie w tym rozwoju, zarówno w krajach rozwiniętych, jak i rozwijających się. W ocenie ONZ spółdzielnie skutecznie przy­czyniają się do eliminowania biedy, do tworze­nia nowych miejsc pracy i do integracji spo­łecznej. Rezolucja wzywa rządy, instytucje mię­dzynarodowe, spółdzielnie i wszystkie zainte­resowane strony do wspierania rozwoju orga­nizacji spółdzielczych na całym świecie. Pod­kreśla również konieczność budowy większej świadomości na ten temat i zaleca rządom państw członkowskich, by dokonały przeglądu ustawodawstwa w tej dziedzinie, by upewnić się, czy gwarantuje ono możliwości trwałego wzrostu instytucji spółdzielczych. Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kre­dytowe, podobnie jak banki spółdzielcze, z uznaniem powitały ten dokument. Zwłasz­cza że częściowo poświęcony został takim kwestiom jak wykluczenie społeczne i finansowe. Organizacją Narodów Zjednoczonych zalecała swym członkom podjęcie lep­szej współpracy ze spółdzielniami finan­sowymi, by wspomóc ich

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Raport o spółdzielczości

SKOK-i regionalną potęgą

Nasze banki komercyjne nie odniosły sukcesu ani na Ukrainie, ani w innych krajach. Udało się to kasom spółdzielczym Kto mógł w 1992 r. przypuszczać, że pierwsze Spółdzielcze Kasy Oszczęd­nościowo-Kredytowe, które liczyły wówczas 14 tys. członków, w roku 2010 staną się lokalną potęgą? Dziś SKOK-i mają prawie 2,2 mln członków skupionych w 59 spółdzielczych kasach. Do ich dyspozy­cji jest sieć nieomal 1900 placówek – i liczba ta ciągle rośnie. Nasze SKOK-i są najszybciej rozwijającą się tego typu organizacją na kon­tynencie. Ich aktywa to ponad 14,3 mld zł. Większe, zarówno pod względem liczby członków, jak i zgromadzonych środków, są w Europie jedynie spółdzielcze kasy irlandz­kie. Z tym, że nie mają one dziś takiej dyna­miki jak w przeszłości. Natomiast sukces polskich SKOK-ów nabrał w ostatnich latach wymiaru międzynarodowego. Kasa Krajowa, w ramach partnerstwa ze Światową Radą Unii Kredytowych, jako jeden z najsilniejszych ruchów członkowskich WOCCU, uważana jest za lidera wymiany do­świadczeń z uniami kredytowymi zarówno na Białorusi, Ukrainie, Litwie, Mołdawii i Ro­sji, jak też w Macedonii i na Słowacji. Nasi eksperci w ostatnim dziesięcioleciu byli zaan­gażowani w budowę kas spółdzielczych na Bia­łorusi, Ukrainie i w Mołdawii. Światowa Rada Unii Kredytowych, wykorzystując polskie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Piekło tuż za rogiem

W Meksyku prawie każdy zna chociaż z widzenia przynajmniej dwóch narcos – handlarzy narkotyków Kiedy w ubiegłym roku Meksyk obchodził 200. rocznicę uzyskania niepodległości, z odgłosami fajerwerków mieszał się huk karabinowych wystrzałów. W życie Meksykanów wdziera się przemoc, a raj zamienia się w piekło. Rok 2010 był rekordowy pod względem ofiar wojny narkotykowej w graniczącym ze Stanami Zjednoczonymi Ciudad Juarez, które od położonego po amerykańskiej stronie El Paso dzieli jedynie most. Zamordowano tam przeszło 3 tys. osób. Skąd bierze się aż taka skala przemocy? Do rządzonego do niedawna przez kartel Juarez miasta wkroczył potężniejszy kartel Sinaloa. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Niepokojące statystyki są powszechnie znane, ale końca walk nie widać. Z ponadmilionowego miasta wyjechało już co najmniej 100 tys. mieszkańców, a niektóre źródła podają liczbę dwu-, a nawet trzykrotnie wyższą. Jakby tego wszystkiego było mało, w Ciudad Juarez trwa tajemnicza seria morderstw na kobietach, w ciągu ostatnich kilkunastu lat porwano i zamordowano ich tam około 400, o czym opowiada głośny film „Miasto śmierci”. Od 2006 r. w całym Meksyku zginęło ponad 30 tys. osób, w 2010 r. miesięczna średnia zabójstw przekroczyła 1000.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Z matmą przez życie

Przywrócenie obowiązkowej matematyki na maturze już przynosi efekty Przekleństwo maturzystów czy szansa na przyszłość? W tym roku już po raz drugi absolwentów liceów i techników czeka matura z matematyki – obowiązkowa dla wszystkich. Ubiegłoroczna matura, na której przywrócono przymus zdawania tego przedmiotu, budziła silne emocje. Centralna Komisja Egzaminacyjna tłumaczyła, że chodzi o „ukształtowanie rdzenia egzaminu maturalnego w postaci: język ojczysty, język obcy nowożytny oraz matematyka – język przyrody”. Czy dzisiejsi maturzyści i ich nauczyciele oswoili się już z nową sytuacją? Wykładowcy Jeszcze dla większości rodziców dzisiejszych maturzystów zdawanie matematyki na maturze było oczywiste. W latach 90. zlikwidowano ten obowiązek i przez kolejne lata ów przedmiot był dla młodzieży tylko jednym z możliwych, z roku na rok wybieranym coraz mniej chętnie. Sytuacji nie zmieniła nawet reforma szkolnictwa – choć przez chwilę władze zapowiadały powrót matematyki do obowiązkowej puli, decyzję tę na kilka lat odroczono, a matematykę jako przedmiot dodatkowy wybierało wciąż mniej uczniów. O przywrócenie tego przedmiotu na maturze apelowali nie tylko rektorzy szkół technicznych i wykładowcy przedmiotów ścisłych. Również osoby związane ze szkolnictwem wyższym na kierunkach humanistycznych twierdziły, że absolwentom szkół ponadgimnazjalnych brakuje umiejętności logicznego i analitycznego myślenia, że swego rodzaju

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Megalomania szlachty sięgała nieba – rozmowa z prof. Januszem Tazbirem

Prawie każdy król zaczynał rządy od euforii. Witano go z radością, z nadziejami. A potem narastało niezadowolenie, pytano, kiedy to się skończy i będzie nowy władca  Jak to jest, że w Polsce szlacheckiej szlachta, tak czuła na punkcie swojej niezależności, wybierała królów cudzoziemskich? – Dlatego że magnateria nie mogła się zgodzić, który z rodów magnackich jest godzien zasiąść na tronie. A właściwie każdemu z tych magnatów marzyła się korona, co bardzo dobrze określił Sienkiewicz ustami pana Zagłoby, że wszyscy się palą, gdy zobaczą skrawek gronostajów i są gotowi zrobić dla niego wszystko. Wybierano więc przeważnie króla cudzoziemskiego, wierząc, że będzie łatwiej spętać go nowymi ograniczeniami.  To było ważne? To spętanie? – Tak szlachta uważała. Bała się, że król będzie dążyć do wzmocnienia swojej władzy, nawet do władzy absolutnej, więc jej rzeczą jest pilnowanie, żeby do tego nie dopuścić. To było dość zabawne, bo brała sobie władców z krajów rządzonych absolutnie i patrzyła im na ręce, czy nie chcą wprowadzać absolutyzmu.  Logiki tutaj nie widzę. – Była jeszcze jedna zasada przestrzegana przez szlachtę – że opozycja polityczna jest obowiązkiem i cnotą obywatelską, że nie jest grzechem. A jeżeli król nie dotrzymuje obietnic, można mu wypowiedzieć posłuszeństwo.  Czyli szlachcic mógł nie dotrzymywać zobowiązań, nie płacić podatków itd.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

Religia w stylu pop – rozmowa z prof. Zbigniewem Stachowskim

Krew zmarłego papieża, potraktowana jako gadżet, może i kwalifikuje się jako znakomite zagranie marketingowe, jest jednak nie do zaakceptowania Prof. Zbigniew Stachowski, kierownik Zakładu Filozofii Kultury na Uniwersytecie Rzeszowskim, religioznawca, prezes Polskiego Towarzystwa Religioznawczego, redaktor naczelny „Przeglądu Religioznawczego”. Panie profesorze, skąd się wzięły relikwie? – Chrześcijaństwo przejęło kult relikwii (reliquiae) od starożytnych Rzymian, którzy otaczali szacunkiem prochy zmarłych, swoich wybitnych obywateli. Relikwiami są szczątki zmarłych i przedmioty używane przez osoby uznane przez Kościół za święte. Kult relikwii w chrześcijaństwie rozpowszechnił się w IV w., po odkryciu katakumb. Do VII w. w Kościele zachodnim obowiązywała zasada niepodzielności relikwii, którą wcześniej wprowadził Kościół wschodni. Wyprawy krzyżowe do Ziemi Świętej przyczyniły się do powstania rynku handlu relikwiami oraz ich rozmaitymi falsyfikatami.  W „Krzyżakach” Zbyszko z Bogdańca otrzymał ofertę od handlarza relikwiami: „Kupcie, panie, ode mnie dwie albo trzy krople potu św. Jerzego, które wylał, ze smokiem walcząc”. – Tego typu praktyki wzmogły obecną już w średniowieczu krytykę kultu ikon, uznając ją za bałwochwalstwo i powrót do praktyk pogańskich. Jednak sobór trydencki, obradujący w latach 1545-1563, potępił krytyków praktyk religijnych z relikwiami i zalecił czcić „święte ciała

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.