19/2011

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj Pytanie Tygodnia

Czy polscy żołnierze, którzy szli na Berlin, doczekają się w III RP należnego szacunku?

Prof. Daria Nałęcz, historyk, rektor Uczelni Łazarskiego Myślę, że nikt tym żołnierzom szacunku nie odmawia, choć czasami na grunt debat historycznych wkracza polityka, która niestety dzieli żołnierzy. Jedni i drudzy ryzykowali życie, aby wywalczyć dla Polski wolność. Żołnierze maszerujący na Berlin nie szli przecież, aby służyć Armii Rosyjskiej czy Radzieckiej. Walczyli w imię nadziei, że Polska się odrodzi. Zresztą dopiero kilka lat po wojnie wykrystalizował się ustrój i było wiadomo, jaki ten kraj jest. Oni tego nie wiedzieli, a że później wyszło inaczej, mieli na to minimalny wpływ. Można dziś spekulować, co by było, gdyby u boku Armii Radzieckiej nie było polskich żołnierzy, czy losy kraju potoczyłyby się inaczej? Pewnie nie. Mogło być jeszcze gorzej. Prof. Grzegorz Strauchold, Zakład Historii Najnowszej, Uniwersytet Wrocławski Jest już prawie ostatni moment, by tym bohaterom przywrócić należną im cześć. To byli Polacy walczący o Polskę. Bez względu na to, kto nimi dowodził. Prof. Adam Koseski, historyk, rektor Akademii Humanistycznej w Pułtusku Oni już się doczekali szacunku u tych, którzy mają trochę rozumu w głowie. To przecież byli ci sami żołnierze, co pod Monte Cassino, tak samo przebywali w łagrach, zostali wywiezieni z domów rodzinnych. A poza tym po prostu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

W interesie ludu pracującego

Organizacji Pracodawcy RP nie podoba się rządowy projekt podniesienia płacy minimalnej z obecnych 1386 zł miesięcznie do 1,5 tys. zł w 2012 r. Pracodawcy RP ubolewają, że tak drastyczna podwyżka „zmniejszy skłonność pracodawców do zatrudniania nowych pracowników” i w istocie obróci się przeciwko zatrudnionym, ponieważ, jak przewidują Pracodawcy RP, przedsiębiorcy zaczną tych pracowników zastępować maszynami, więc trafią oni na bruk. Wypada jeszcze dodać, że tak potężnie zwiększony w przyszłym roku dopływ kasy po prostu zdemoralizuje słabiej zarabiających i w głowach im się poprzewraca od nadmiaru gotówki. Zrozumiałe, że w tej sytuacji Pracodawcy RP protestują przeciw proponowanemu przez Państwową Inspekcję Pracy projektowi podniesienia kar za niewypłacanie poborów. Toż to już jawny skandal! Nie dość, że płaca minimalna tak gwałtownie rośnie, to jeszcze przedsiębiorcy, którzy przecież dają ludziom pracę – czyli są altruistami, bo kto komu coś dzisiaj daje – mają być szarpani za to, że im nie płacą?!

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Czy majowe śniegi wpłyną na plony owoców?

Pro Prof. Adam Szewczuk, Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu, Katedra Ogrodnictwa Tak. Pąki są uszkodzone, a dodatkowo niskie temperatury w nocy i w dzień pogarszają sytuację, bo to jest dla drzew owocowych bardzo niebezpieczne. A w sadach w Kotlinie Kłodzkiej, gdzie opady były największe, jest już pewnie zupełnie „pozamiatane”. Kontra Dr Monika Bieniasz, Uniwersytet Rolniczy w Krakowie, Katedra Sadownictwa i Pszczelnictwa Sam śnieg nie jest niebezpieczny, chyba że jest go tak dużo, że połamie gałęzie. Niebezpieczniejsze są spadki temperatur poniżej zera stopni Celsjusza. Na dzisiaj są już drobne uszkodzenia na czereśniach, ale nie jest to na tę chwilę zagrożenie dla plonu tych owoców.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Zdjąć kibolom kominiarki

A może by tak wreszcie zajrzeć pod te kominiarki kiboli atakujących ochroniarzy klubowych i policjantów czy demolujących stadiony? I zobaczyć, kim są ci bandyci w kominiarkach. Trudni do rozpoznania, bo anonimowi. A jak się któremuś noga powinie, to najczęściej i tak go wybroni wynajęty adwokat. Bezkarność rozzuchwala i daje poczucie siły. Odwracają się role. Bandyta przestaje się bać. Strach zagląda w oczy zwykłym ludziom, milczącej większości normalnych kibiców. Bać się zaczynają działacze klubów, którzy nie żyją przecież pod ochroną BOR, a poznali smak pogróżek, napaści i niszczonych samochodów. Boją się ochroniarze z agencji, bo po meczu trzeba wrócić na osiedle, a tam rządzą kibole. Boi się niejeden policjant z tego samego powodu. A piłkarze? Można było przecież pobić zawodnika Legii Warszawa i zastraszyć drużynę Górnika Zabrze za czasów Henryka Kasperczaka. Można byłoby takie przykłady mnożyć, ale po co? W każdym klubie mogą ich podać całą furę. Podobnie zresztą jak nazwiska i pseudonimy prowodyrów burd. Dziwne byłoby, gdyby nie znała ich policja. Mamy w kraju dziewięć służb specjalnych i oddziały policji, które zajmują się taką przestępczością, i niewiele z tego wynika. Dlaczego? Może jednym z powodów jest to, że wśród kiboli mamy pełny przekrój społeczny i zawodowy. Ba.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady Zdrowie

Czekanie na „cug” – rozmowa z Agnieszką Litwą-Janowską

Dziecko w rodzinie alkoholowej to trzeci dorosły – bo trzeba wypełnić lukę, która powstaje, gdy matka lub ojciec nie wykonują swoich obowiązków Zanim porozmawiamy o problemach, które w dorosłym życiu mają dzieci wychowane w rodzinach alkoholowych, powiedzmy, jaka jest skala tego zjawiska. Ilu w Polsce jest ludzi uzależnionych, jak wiele osób cierpi z tego powodu? – Szacuje się, że uzależnionych jest około 2% populacji, czyli prawie milion osób. Myślę, że spokojnie można założyć, iż ci ludzie mają przynajmniej dwójkę-trójkę dzieci, bo na ogół mają ich więcej, niż wynosi średnia krajowa. Osoby dorastające w rodzinach alkoholowych bardzo często mają poważne problemy. Mówimy więc o co najmniej kilkumilio-nowej populacji. Chociaż moim zdaniem taka liczba jest znacznie niedoszacowana, ponieważ wcale nie musi być tak, że tylko uza-leżnienie od alkoholu powoduje cierpienia i problemy. Podobnie może być tam – a takich osób jest dużo – gdzie pije się ryzykownie i szkodliwie. Powiedziała pani o dzieciach. Ostatnio coraz więcej mówi się o tych problemach. Ich wynikiem jest tzw. syndrom DDA. Na czym on polega? – Charakterystyczna pula objawów jest taka jak w zespole stresu pourazowego. Często właśnie taka

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Nie taki RAŚ piękny, jak go malują

Górnośląski Sąd Administracyjny byłby ponad Sejmem i rządem, bo miałby prawo orzekania o zgodności ustawodawstwa RP z górnośląskimi aktami normatywnymi Nikt nie ma takiej zdolności kreowania tematów debaty publicznej jak Jarosław Kaczyński. Ostatnim dowodem na prawdziwość tej tezy były wystąpienia prezesa PiS na temat Śląska i związana z nimi burza medialna pod hasłem „Wszyscy jesteśmy Ślązakami”. W kilku wypowiedziach Kaczyński pokazał, że historii Śląska nie rozumie. Przykładem jest chociażby stwierdzenie, że w powstaniach śląskich jedna strona mówiła po polsku, a druga po niemiecku. Doświadczenie historyczne Kongresówki i doświadczenie historyczne Górnego Śląska utrudniają wzajemne zrozumienie. A jako że to pierwsze zdobyło dominującą pozycję na Śląsku, co rusz budzi się poczucie krzywdy. Na tym poczuciu krzywdy swoją polityczną pozycję buduje Ruch Autonomii Śląska. Sam fakt, że RAŚ stał się obiektem ataków Jarosława Kaczyńskiego nie zwalnia od krytycznej analizy jego programu i konsekwencji jego realizacji dla państwa polskiego. O co walczy RAŚ? Odpowiedź na to pytanie najłatwiej znaleźć w opracowanym przez to ugrupowanie dokumencie Statut Organiczny dla Regionu Autonomicznego Górny Śląsk. W zamyśle śląskich autonomistów dokument ten miałby być swoistą konstytucją autonomicznego Śląska. Statut powołuje organy władzy Górnego Śląska, takie jak Sejm, Senat,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura Wywiady

Reforma teatru jest niezbędna – rozmowa z Izabellą Cywińską

Coraz częściej zdarza mi się, że wychodzę w połowie spektaklu, bo nie interesuje mnie, co młody twórca czuje ani co go aktualnie boli Zdecydowała się pani na odejście z Ateneum. Dlaczego? – W wywiadzie udzielonym „Gazecie Wyborczej” powiedziałam na ten temat już wszystko, co miałam do powiedzenia. Potem jeszcze wiele mówiono w radiu i w telewizji o mojej rezygnacji. Nie chcę już wracać do tego tematu. Ateneum to rozdział zamknięty? – Zdecydowanie tak. Jestem zadowolona, że znów jestem wolnym strzelcem. Mogę reżyserować, co chcę i z kim chcę. Aktualnie piszę scenariusz filmowy, mam nadzieję wrócić do filmu, ale nie zapomnieć też o teatrze. Rozmawiam m.in. z Tadeuszem Słobodziankiem, dyrektorem Teatru Na Woli. Cenię jego myślenie o teatrze, a fakt, że nie ma stałego zespołu, i to, że spektakle można robić z ludźmi, których reżyser sam sobie dobierze, zgodnie z wzajemnym rozumieniem i podobną wrażliwością, jest nie do przecenienia. Zaangażowanie w genach „Zawsze miałam wodzowskie skłonności, byłam wójtową w klasie, kapitanem drużyny koszykarskiej i pewnie stąd moje dyrektorowanie”. Wyzwania są pani żywiołem? – Tak! Pewnie już taka się urodziłam, byłam taka w dzieciństwie i młodości, skoro wybrali mnie kiedyś, jak pani przypomniała, aż na wójtową w IV klasie! Dowodzenie związane jest z niemałą ilością kłopotów, przykrości, ale za to udany skok

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Co ukrywa się przed Polakami – rozmowa z Stefanem Bratkowskim

To nie rząd jest do wymyślania przyszłości, tylko specjaliści. Rząd jest od rządzenia. A fachowcy muszą dyskutować, tylko ani media, ani inne środowiska nimi się nie interesują Stefan Bratkowski,dziennikarz, prawnik, historyk, w roku 1980 prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, obecnie honorowy prezes SDP Napisał pan, wraz z bratem, książkę* zupełnie inną, niż dziś się pisze. To „Gra o jutro 2”, nawiązująca tytułem do tej pierwszej, z lat 70. Czy toczy się druga gra o Polskę? – To dla mnie podstawowy problem, jak przejść od dyskusji o historii do dyskusji o tym, co naprawdę warto w naszym kraju zrobić. Uczestniczyłem niedawno w panelu, który dyskutował nad tą książką. Wytykali nam, m.in. Włodzimierz Paszyński, że nie ma jeszcze paru innych tematów, wychowania na przykład. Więc odpowiadałem – w naszej książce nie ma też innych tematów, nie ma nic np. o armii, o mnóstwie innych spraw. Ale to nie jest problem! A co jest? – Problem jest w tym, żebyśmy zaczęli rozmawiać, po prostu. O tym, co jest do zrobienia. Nie zakładając, że to będzie zrobione w ciągu roku czy półtora, ale mając świadomość, jakie zadania nas czekają w kolejnych latach. Tematy przemilczane Polacy to wiedzą? – Nie sądzę. Bo są takie kryzysowe wręcz dziedziny jak np. ubezpieczenia zdrowotne. Na świecie o tym się dyskutuje. Wszystko zmierza w kierunku upowszechnienia ubezpieczenia.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Nieślubne dzieci pokolenia JPII

Z 417 tys. dzieci urodzonych w 2009 r. ok. 85 tys., czyli ponad 20% przyszło na świat w związkach nieformalnych. Posiadanie dzieci i zawarcie małżeństwa to coraz częściej dwie niezwiązane ze sobą decyzje. Kiedy zaszłam w ciążę, skoncentrowaliśmy się na dziecku, żadne z nas nawet nie pomyślało o ślubie – mówi Anna Brzeska, która właśnie przygotowuje się do narodzin córki. – To znajomi, kiedy dowiedzieli się o ciąży, zaczęli pytać, czy zamierzamy sformalizować związek. Dla nas te dwie sprawy zupełnie się ze sobą nie łączą, to dwie oddzielne decyzje. Anna i jej partner Maciek są parą od prawie trzech lat, od półtora roku mieszkają razem. Dziecko było dla nich niespodzianką, ale, jak zaznaczają oboje, czekają na nie z radością. Ślub niczego by w ich sytuacji nie zmienił. – Nie jesteśmy związani z Kościołem katolickim ani z żadnym innym związkiem wyznaniowym, więc małżeństwo jako sakrament nie ma dla nas znaczenia – tłumaczy Anna. – Ślub cywilny miałby sens, gdybyśmy chcieli wspólnie się rozliczać, zakładać firmę, brać kredyt. Teraz nic nam nie da. Bez niego też możemy być razem zameldowani, nie ma problemów ani w urzędach, ani w szpitalu, przy porodzie rodzinnym. Nie wykluczamy takiej decyzji w przyszłości,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.