07/2013

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Obserwacje

Technologia w służbie seksu

Erotyczne gadżety hitem targów elektroniki użytkowej w Las Vegas Co łączy inteligentne samochody, sterowane gestami telewizory z podłączeniem do internetu i najnowsze gadżety erotyczne? Wszystkie te przedmioty były hitami tegorocznych targów Consumer Electronics Show w Las Vegas. Zaawansowana elektronika zdominowała dziś każdą dziedzinę życia – także stosunki międzyludzkie, nawet te najintymniejsze. Pierwsze targi elektroniki użytkowej CES odbyły się 46 lat temu. W 1967 r., mimo rewolucji seksualnej, wśród setki wystawców oczywiście próżno byłoby szukać stoisk przedstawicieli firm produkujących wibratory czy rozmaite nakładki na damskie i męskie części ciała. Skupiano się raczej na kieszonkowych radiach i najnowszych układach scalonych telewizorów. Kolejne lata przyniosły debiuty takiego sprzętu jak magnetowid (1970), odtwarzacz płyt CD (1981) czy płyt DVD (1996). Seks zaczął wkraczać na targi w latach 90., a teraz zabawki urozmaicające życie erotyczne są już ich pełnoprawnymi „uczestnikami”. Seks międzykontynentalny Co oferuje CES? Wśród ok. 20 tys. tegorocznych debiutantów znalazł się m.in. wibrator wyprodukowany przez firmę Standard Innovation Corporation, która do tej pory zajmowała się głównie produkcją uniformów snajperskich i urządzeń do rozbrajania min przeciwpiechotnych. Do zbudowania We-Vibe potrzebny był człowiek z doświadczeniem wojskowym i…

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Książki

W dziennikach Waldemara Kuczyńskiego

Mazowiecki, Geremek, Frasyniuk, Rokita, Tusk, Balcerowicz… Środa, 7 lipca 1993 r. Groźny konflikt w kierownictwie Unii [Demokratycznej], a właściwie erupcja starego konfliktu między Geremkiem a Mazowieckim i nieco nowszego między Rokitą a Frasyniukiem. Przygrywką były wypowiedzi Rokity o BBWR, jako potencjalnym sojuszniku Unii, które wywołały sprzeciw Mazowieckiego i części Prezydium (ja też się znalazłem w tym gronie), bo nastąpiły po prztyczkach Wałęsy pod naszym adresem i po dwu niepokojących wywiadach, w których rysował on coś na kształt korporacjonizmu w miejsce partii. Mazowiecki i Geremek na te fakty zareagowali kąśliwymi uwagami o BBWR jako „zamydlaczu” sceny politycznej wymierzonym w partie. Te reakcje spowodowały pewne zaniepokojenie, czy Unia nie otwiera drugiej wojny na górze. Ponadto okazało się, że znów mówimy różnymi głosami. Na dodatek wypowiedzi Mazowieckiego i Geremka zostały w „Gazecie Wyborczej” (29.06.1993) po chamsku skomentowane przez Falandysza (są przeciw BBWR, by mieć spokojną starość) mocno zaangażowanego w tę inicjatywę i atakującego partie w sposób wręcz skandaliczny (specjaliści od oszukiwania wyborców itd.). Na tę napaść miał odpowiedzieć Andrzej Celiński też w „Gazecie”, ale zaraz po wstępie, który był sensowny i na temat, wdał się w dywagacje: dlaczego nie doszło do koalicji z liberałami. Oczywiście nie mogło obejść się bez wątku: „ja polityk płocki”. Jednym słowem, odpowiedź nie była odpowiedzią

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Nauka

Klonowanie rozczarowanie?

Dziesięć lat temu została uśpiona Dolly, najsłynniejsza owca świata Jest z pewnością najbardziej znaną owcą od czasów, gdy Jan Chrzciciel alegorycznie nazwał Jezusa Barankiem Bożym, który gładzi grzechy świata, jak napisał w 1997 r. amerykański naukowiec Stephen Jay Gould. Dolly „stała się bez wątpienia najsłynniejszym ssakiem naszej epoki, wyprzedzając papieża, prezydenta Stanów Zjednoczonych, Madonnę i Michaela Jordana”. Owca Dolly była pierwszym ssakiem sklonowanym metodą transferu jąder komórkowych dorosłego osobnika. Stworzyli ją szkoccy naukowcy z Roslin Institute pod Edynburgiem. Na czele zespołu stali Ian Wilmut i Keith Campbell. Całą chwałę zebrał początkowo ten pierwszy, ale dziś wiadomo, że to Campbell najbardziej przyczynił się do sukcesu. Komórki będące źródłem materiału genetycznego do klonowania pobrano z gruczołu mlecznego dorosłej owcy rasy Finn-Dorset. Usunięte z nich jądra komórkowe zostały umieszczone w pozbawionych jąder komórkach jajowych owcy rasy Scottish Blackface. Przygotowane w ten sposób komórki włożono do roztworu pożywki i za pomocą impulsów prądu pobudzono do podziałów. Potem zostały umieszczone w macicach zastępczych matek. Z 277 powstałych w ten sposób embrionów urodziła się tylko jedna owca, wierna kopia genetyczna zwierzęcia będącego dawcą jądra komórkowego, jego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Wrak

Kardynał Armand Jean du Plessis de Richelieu był człowiekiem niezłomnym. Kiedy podczas wizytacji południowych prowincji państwa niemoc go zwaliła z nóg, a wstrząsy karety przyprawiały o nieznośne bóle, nie zrezygnował z kontynuowania inspekcji. Kazał sobie wybudować rodzaj platformy, na której pod prowizorycznym zadaszeniem mieściło się wygodne łoże, biurko i sejf z dokumentarni. Konstrukcję tę niosło 16 pachołków zmienianych co 2 km. Przodem jechał pan de Noyers, nakazując tam, gdzie bramy były za wąskie dla platformy, wyburzanie murów, gdzie indziej poszerzanie mostów i dróg. Ponieważ kardynał nie mógł chodzić, przebudowywano na gwałt kwatery, żeby w przejściach i drzwiach zmieścić się mogło swobodnie wielkie łoże eminencji. W tej sytuacji podróż z Lyonu do Paryża trwała pełny miesiąc, od połowy września do połowy października 1642 r., Richelieu nie doznał jednak podczas niej najmniejszego uszczerbku. Skądinąd nie na wiele mu się to zdało, zmarł bowiem w grudniu tegoż roku.Jak się okazuje, swoistym następcą Wielkiego Kardynała w dziedzinie przemieszczania się w przestrzeni ma być wrak smoleńskiego tupolewa. Wysłuchałem w telewizji ekspertów tłumaczących, że przewiezienie go do Polski wymagać musi zwiększenia szerokości wielu szos, zbudowania objazdów zbyt niskich tuneli, podniesienia gdzieniegdzie trakcji elektrycznej etc. Problem w tym, o czym owi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Państwo kompromisu zamiast państwa klasowego

Refleksje o lewicowym państwie w XXI wieku Welfare state (państwo opiekuńcze, państwo socjalne, państwo dobrobytu) – będące zdobyczą ruchów społecznych, związków zawodowych i ruchu pracowniczego – istniejące po II wojnie światowej w Europie Zachodniej w latach 50., 60. i 70., po upadku bloku wschodniego było systematycznie demontowane. Proces ten obejmował zarówno Europę Zachodnią, jak i Wschodnią. We wschodniej części kontynentu likwidacja praw socjalnych na skutek tzw. terapii szokowej odbyła się gwałtownie. Nie była oparta na przesłankach ekonomicznych, lecz realizowano ją w zgodzie z nowym katechizmem ideologicznym i politycznym. W Polsce skutkiem gwałtownych ograniczeń praw socjalnych stały się nie tylko rosnące bezrobocie i likwidacja wielu przywilejów pracowniczych, lecz także wydłużenie wieku emerytalnego oraz pomniejszenie roli związków zawodowych jako reprezentacji świata pracy. Wcześniejsza równowaga pomiędzy biznesem i władzą ekonomiczną a środowiskami pracowniczymi i społecznymi została zaburzona. Państwo weszło w rolę aparatu broniącego praw i przywilejów jednej ze stron tradycyjnego konfliktu społecznego. Czas odrzucić przekonanie fundamentalistów rynkowych, którzy mówią w Polsce od 20 lat, że nie da się połączyć demokracji i państwa opiekuńczego. Przykład państw skandynawskich pokazuje, że takie połączenie sprzyja zarówno demokracji i prawom socjalnym, jak również nowoczesnej gospodarce. Państwo kompromisu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Plaga korupcji w Hiszpanii

Premier Mariano Rajoy oskarżony o przyjmowanie pieniędzy z czarnej kasy partyjnej Przed stołeczną siedzibą rządzącej w Hiszpanii konserwatywnej Partii Ludowej tłum krzyczał: „Rabusie! Złodzieje! Ten premier jest oszustem!”. Podobne demonstracje odbyły się w Barcelonie i w Sewilli. Domagano się ustąpienia szefa rządu. Lider Partii Ludowej (Partido Popular), 57-letni Mariano Rajoy, znalazł się w poważnych tarapatach. Kraj pogrąża się w kryzysie, polityka ostrych oszczędności tylko pogłębia recesję. Według najnowszych danych bezrobocie sięgnęło 26% i jest najwyższe w eurolandzie. Pracy nie ma ponad połowa obywateli do 25. roku życia. W ubiegłym roku produkt krajowy brutto Hiszpanii, czwartej gospodarki UE, zmniejszył się o 1,8%. Na 2013 r. eksperci przewidują półtoraprocentową recesję. W trzecim kwartale 2012 r. ceny domów i mieszkań spadły w stosunku do roku poprzedniego o 15,2%. To największy spadek w historii kraju. Parlament Katalonii ogłosił deklarację suwerenności. W 2014 r. katalońscy separatyści zamierzają przeprowadzić referendum w sprawie niepodległości. Na domiar złego Hiszpanią wstrząsa afera korupcyjna. 31 stycznia dziennik „El País” opublikował odręczne notatki będące jakoby nieoficjalną księgowością Partii Ludowej, zestawienia kwot wraz z datami, nazwiskami lub inicjałami. Księgowością zajmowali się w latach 1990-2008

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Ślub dla Jamesa i Paula

Konserwatywny premier Cameron przeforsował w Izbie Gmin małżeństwa par homoseksualnych Burzy nie było. Owszem, dyskusja w parlamencie była gorąca, ale nikt nawet nie pomyślał, by debatować nad tym, czy homoseksualizm jest naturalny, a geje przydają się społeczeństwu. W Izbie Gmin Krystyny Pawłowicz made in UK się nie znajdzie. „Dobrze, że w Izbie Gmin nie padły żadne homofobiczne słowa”, komentował dziennikarz „Timesa”. Za legalizacją związków małżeńskich par homoseksualnych głosowało 400 parlamentarzystów, 175 było przeciwnych. Już niedługo w Wielkiej Brytanii, a dokładnie w Anglii i Walii, bo tam będzie obowiązywać nowe prawo, jeśli zaakceptuje je Izba Lordów (Szkocja cieszy się w tym zakresie szeroką autonomią), ślub wezmą nie tylko John i Jane, lecz także James i Paul. A konserwatywna, mieszczańska Wielka Brytania przyjęła to ze wzruszeniem ramion. Długa droga – To ważny gest. Dla mnie ma również znaczenie osobiste, bo sam jestem gejem. Uważam, że teraz wielu ludzi o orientacji homo- czy biseksualnej będzie miało silniejsze poczucie wspólnoty z krajem, w którym mieszkają! – nie kryje radości Matthew, którego spotykamy podczas spaceru w okolicach London Bridge. – Jak można mówić, że żyjemy w równym społeczeństwie, jeśli przez cały ten czas tak ważna instytucja nie była dostępna dla rzeszy obywateli? –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Czego szukamy w przeszłości – rozmowa z dr. hab Piotrem Kwiatkowskim

Gdyby dzisiaj zlustrować Piłsudskiego, jego współpraca z zaborcą mogłaby stanowić poważny problem Czy w Polsce toczy się wojna domowa o tradycję, jak się wyraził prof. Andrzej Paczkowski? – Wojna domowa to bardzo mocne określenie, ale oczywiście mamy do czynienia z wyraźnym sporem o interpretację różnych okresów historycznych, głównie z dziejów najnowszych. To normalne, że ludzie różnią się w ocenach pewnych wydarzeń czy postaci z przeszłości. Tak się dzieje przecież na całym świecie. W każdym społeczeństwie są rozmaite środowiska, różne wspólnoty pamięci, które przedstawiają i tworzą odmienne wizje tych samych wydarzeń. W Polsce toczy się więc naturalna, ostra dyskusja o przeszłości, ale nie nazwałbym jej wojną. Czy pamięć społeczna, ta, którą ma zakodowaną znaczna część polskiego społeczeństwa, rozmija się z polityką historyczną kojarzoną z IPN-owską, czy też zbliża się do niej? – Rozmaite rządy po 1990 r., ale i w okresie PRL, próbowały realizować swoją politykę historyczną. Mam wrażenie, że próby odgórnego narzucania całemu społeczeństwu jednoznacznych ocen i jednostronnych interpretacji przeszłości przynoszą efekty niewspółmierne do nakładów. W PRL intensywnie propagowano niektóre postacie czy zdarzenia, a mimo to zostały one zapomniane. Dzisiaj również niektóre tezy czy jednoznaczne, czarno-białe sądy, zgodne z interesami i wartościami określonych ugrupowań, nie zostaną przyjęte przez szeroko rozumianą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Skandal w szwedzkim państwie prawa

Seryjny morderca, skandynawski Hannibal Lecter, okazał się niewinny Thomas Quick, uznany za jednego z najgroźniejszych seryjnych morderców świata, przyznał się do 33 zabójstw w Szwecji, Danii, Finlandii i Norwegii. Z dumą opowiadał o gwałtach i torturach, chlubił się kanibalizmem. Zapewniał, że bardzo smakowało mu mięso zabitego chłopca. Media nazwały go potworem, nekrofilem i sadystą. Skazany został za zabicie ośmiu osób i spędził 20 lat na oddziale zamkniętym kliniki psychiatrycznej w szwedzkim Säter. Zapewne jednak Quick wkrótce odzyska wolność, okazuje się bowiem, że jest niewinny. Krwawe opowieści po prostu zmyślił, a wiele makabrycznych szczegółów podpowiedzieli mu policjanci. Sądy anulowały już wyroki w sprawach pięciu zbrodni. 1 lutego sąd w Umeå w północnej Szwecji nakazał ponowny proces w dwóch pozostałych przypadkach morderstw – 15-letniego Charlesa Zelmanovitsa z Piteå, zaginionego w 1974 r., oraz holenderskiego małżeństwa Marinusa i Janni Stegehuisów, którzy zwiedzali Szwecję w 1984 r. i zostali zasztyletowani we własnym namiocie. Do nowej rozprawy zapewne już nie dojdzie, ponieważ prokuratorzy, tak jak w poprzednich sprawach, nie wniosą oskarżenia. Szwedzkim państwem prawa, uważanym za niezwykle solidne, wstrząsnął gigantyczny skandal. Okazuje się, że zawiódł cały system – sędziowie, prokuratorzy, adwokaci, śledczy, lekarze i biegli uwierzyli w bajki

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Ruch zjednoczonych Kowalskich

Ludzie mają już dość życia w społeczeństwie walczących kogutów Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy powołany 23 października 2012 r. w Katowicach i Komitet Obrony Pracowników założony 12-13 stycznia br. w Łodzi to pozornie dwie różne inicjatywy zrodzone z niezadowolenia społecznego. Wystarczy jednak prześledzić zebrania założycielskie tych dwóch komitetów, aby zobaczyć, że w ostatnich miesiącach „na dole” coś się zmieniło. W obliczu wspólnej biedy zanikają podziały polityczne, nie ma lepszych ani gorszych, ludzie „Solidarności” bratają się z działaczami OPZZ. Jeszcze rok temu było to nie do pomyślenia. Na zebraniu założycielskim śląskiego komitetu usiedli razem przy stole przedstawiciele „Solidarności”, „Sierpnia 80”, Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych oraz Forum Związków Zawodowych i postanowili działać w imieniu wszystkich: górników, hutników, energetyków, ciepłowników, kolejarzy, służby zdrowia, nauczycieli, pracowników zakładów zbrojeniowych i motoryzacyjnych. Zapowiedzieli zorganizowanie na Śląsku strajku generalnego, największego protestu pracowniczego od 1981 r., bo, jak napisali w biuletynie strajkowym, „rząd oderwał się od rzeczywistości i wydaje mu się, że problemy pracowników i pracodawców nie są ich problemami”. Podobnie było w Łodzi na zebraniu założycielskim Komitetu Obrony Pracowników, który ma brać w obronę również osoby niebędące członkami związków zawodowych, zatrudnione na umowach cywilnoprawnych, zmuszane do rejestrowania jednoosobowych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.