21/2016

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Przebłyski

Dwie Beaty dobrej zmiany

Już nie tylko Polacy mają za swoje. Choroba zaczęła się rozszerzać również na inne kraje. „Dobra zmiana” ruszyła z „dobrą zmianą” w świat. Beata Kempa, najwierniejszy żołnierz Ziobry i jego ucho w Alejach Ujazdowskich, zaszczyciła swoją osobą Watykan. Towarzyszyła jej premier Beata Szydło. Panie szczerze się nie cierpią, więc tylko jedna z Beat mogła zaśpiewać przy grobie polskiego papieża. Zaśpiewała ta pokrzywdzona kiedyś wyrzuceniem z PiS, a teraz tym, że musi słuchać gderania pani premier. No i zrobiła to tak przecudnie, że słuchacze chcieli ją zgłosić na konkurs Eurowizji. Za tego, wicie, rozumicie, Szpaka. Rolę drugoplanową, ale ważną, odegrał młody minister z Kancelarii Premiera Paweł Majewski. Panie zabrały go na wycieczkę, by odczytał fragment Pisma Świętego. Młody nie zawiódł. Czytać umie. Po wizycie egzotycznego tercetu papież Franciszek powoli dochodzi do siebie.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Zaczadzeni II RP

Co roku podnosi się krzyk o ofiarach stanu wojennego, których było kilkanaście. Przewrót majowy kosztował życie 379 osób Od 1989 r. trwa nieustanna gloryfikacja okresu II Rzeczypospolitej i postaci Józefa Piłsudskiego, co w znaczący sposób uniemożliwia dokonanie obiektywnej oceny przewrotu majowego, który zapoczątkował 13-letni okres dyktatorskich rządów sanacji (1926-1939). O tym, jak to wydarzenie przedstawia współczesna propaganda historyczna, świadczy choćby okładka rocznicowego numeru „Uważam Rze. Historia”, na której na tle portretu Piłsudskiego czytamy: „Na ratunek Ojczyźnie. 90. rocznica przewrotu majowego”. Ten „ratunek Ojczyzny”, czyli zorganizowany przez Piłsudskiego zamach na konstytucyjne organy państwa, pociągnął za sobą 379 ofiar śmiertelnych (215 żołnierzy i 164 cywilów) oraz 920 rannych (606 żołnierzy i 314 cywilów). Nikt dzisiaj o tych ofiarach nie pamięta, a wypadałoby. Zwłaszcza gdy co roku w grudniu podnosi się wielki krzyk o ofiarach stanu wojennego, których było kilkanaście (liczbę 100 ofiar Instytut Pamięci Narodowej wziął z sufitu). Ozon – preludium totalitaryzmu Rządy sanacji ewoluowały od miękkiego autorytaryzmu (1926-1930), poprzez już twardszy autorytaryzm z Brześciem i Berezą (1930-1935), do jakiegoś preludium totalitaryzmu (1935-1939). W rezultacie zmanipulowanych wyborów parlamentarnych z września 1935 r. jedynym stronnictwem politycznym w Sejmie byli już tylko piłsudczycy,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Wyjście lepiej się sprzedaje

Imigranci mogą zdecydować o Brexicie David Cameron podczas kolejnych spotkań i przemówień wylicza straty, które poniesie gospodarka kraju, jeżeli Wielka Brytania wyjdzie z Unii Europejskiej. Mówi o 16 mld funtów europejskich inwestycji, tysiącach miejsc pracy, które zależą od uczestnictwa we wspólnym rynku, i o tym, że przeciętne gospodarstwo domowe straci na Brexicie średnio 4,7 tys. funtów rocznie. – Na istnienie potwora z Loch Ness jest więcej dowodów, niż rząd ma na poparcie swoich prognoz – odpowiada mu były burmistrz Londynu i partyjny kolega Boris Johnson, który stał się najważniejszą postacią kampanii nakłaniającej do głosowania za opuszczeniem Unii. Kampania ta wyjątkowo skutecznie wpływa na stanowisko wyspiarzy. Jeszcze w połowie 2015 r. większość sondaży pokazywała niewielką, ale stabilną przewagę zwolenników pozostania Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Przewaga jeszcze rosła, kiedy pytano o opinię w wypadku renegocjowania warunków członkostwa na lepsze. W badaniu przeprowadzonym przez You Poll w czerwcu 2015 r. 55% pytanych powiedziało, że jeżeli te się poprawią, to zagłosują za pozostaniem w strukturach europejskich. Wyjść z Unii chciało 24%. Dziś wyniki sondaży pokazują mniej więcej remis. W jednym niewielką przewagę zyskują zwolennicy pozostania w Unii, w innych kilkoma procentami wygrywają ci, którzy chcą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Tajemnice Chin: co się zdarzyło po śmierci Mao

Deng rzucił hasło, że teraz koniec z jedzeniem z jednego kociołka, każdy sam musi dbać o swoją miseczkę ryżu. Jedni wypełniali swoje miseczki, a drudzy nie Prof. Krzysztof Gawlikowski – badacz klasycznej i nowożytnej myśli chińskiej, dyrektor Centrum Cywilizacji Azji Wschodniej Uniwersytetu SWPS Fascynująca jest ta wielka przemiana Chin. Dziś gospodarczy tygrys, 40-50 lat temu najbardziej komunistyczne państwo świata. Zamknięte. Zresztą właśnie mamy 50. rocznicę rewolucji kulturalnej. Co Chiny napędza? – Studiowałem w Chinach na początku lat 60., jeszcze za życia Mao, poznałem zatem w praktyce jego system „koszarowego komunizmu”, wtedy nieco reformowanego. Potem Chiny pogrążyły się w chaosie rewolucji kulturalnej, uczelnie zamknięto, a studenci cudzoziemscy musieli wyjechać. Mogłem znowu znaleźć się w Pekinie dopiero w styczniu 1977 r., kiedy już pracowałem w PAN. Było to kilka miesięcy po ogłoszeniu śmierci Mao Zedonga (9 września 1976 r.). Rok wcześniej, w styczniu 1976 r., zmarł Zhou Enlai (Czou En-laj), który był premierem od samego początku ChRL, od 1949 r. Nienawidzili go twardogłowi z czasów rewolucji kulturalnej. – On był absolutnie „nie ich”. Jednak Mao, doceniając jego talenty administratora, nie zgadzał się go usunąć, mimo

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Mafiosi zacierają ręce

Im bardziej Europa pogrąża się w kolejnych kryzysach, tym lepiej mają się zorganizowane grupy przestępcze Dekadę temu przez Włochy – kraj doskonale obeznany z wszelkimi formami przestępczości zorganizowanej – przeszedł dreszcz od Mediolanu po Sycylię. Opublikowana została wtedy legendarna już „Gomorra” – książka Roberta Saviana opisująca mechanizmy rekrutacji i codziennej działalności camorry, wszechpotężnej neapolitańskiej organizacji mafijnej, która w XX w. rozrosła się nieprawdopodobnie, otwierając delegatury w kilku miastach Europy i Stanów Zjednoczonych i osiągając przychody porównywalne ze średnimi krajami afrykańskimi. Saviano opisał życie członków camorry takie, jakim (podobno) jest naprawdę – regularne wykańczanie donosicieli, narkotyki na każde zawołanie, ale też kodeksy honorowe oraz dbanie o bezpieczeństwo i potrzeby własnych rodzin. Za tę publikację wielokrotnie grożono mu śmiercią, on i jego bliscy przez lata żyli pod fałszywym nazwiskiem w nieznanej nikomu poza policją części Włoch. I choć dziś nagonka na Saviana nieco ucichła, nie znaczy to, że organizacje przestępcze mają się choć trochę gorzej. Wręcz przeciwnie – im bardziej Stary Kontynent pogrąża się w kolejnych kryzysach, tym lepiej dla zorganizowanych grup kryminalistów. Tłuste lata kryzysu Gangsterzy i mafiosi, nawet ci z mniej zamożnych krajów, już dawno

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Ekologia

Prąd biorę z balkonu

Rząd przygotowuje zmiany w prawie, które utrudnią rozwój czystej energetyki Młoda kobieta traci przytomność przed siedzibą Sejmu. Na pomoc ruszają jej posłanki i posłowie. Robią masaż serca, sztuczne oddychanie, podłączają kroplówkę. Tak wyglądał happening zorganizowany przez grupkę entuzjastów energetyki odnawialnej. Akcja pod parlamentem miała zwrócić uwagę na to, że bez wsparcia państwa, w postaci np. taryf gwarantowanych, osób mniej zamożnych nie będzie stać na założenie małych elektrowni u siebie w domach, a nawet w mieszkaniach. Omdlałą kobietą była prosumentka, czyli osoba wytwarzająca energię z odnawialnych źródeł, tzw. OZE. Prosument to bowiem skrzyżowanie konsumenta z producentem. Teoretycznie może nim zostać każdy, kto chce nie tylko korzystać z prądu, ciepła itd., ale także trochę go wyprodukować. Dla siebie i dla innych. Elektrownia na dachu Entuzjaści rozwoju energetyki odnawialnej i rozproszonej od lat promują zakładanie przez obywateli wszelkich odmian mikro- i minielektrowni. Na wsi, gdzie są gospodarstwa rolne, można uzyskiwać energię z małych biogazowni. Na dużych przestrzeniach o odpowiednim ukształtowaniu terenu można stawiać elektrownie wiatrowe, a praktycznie wszędzie energię daje słońce. Latem da się podgrzewać wodę energią zgromadzoną w panelach słonecznych, ale można także ułożyć na dachu ogniwa fotowoltaiczne, które produkują prąd nawet w gorszą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Staże dla naiwnych

Pracodawcy traktują stażystów jako darmową siłę roboczą Zuzanna to absolwentka finansów i rachunkowości w warszawskiej SGH oraz studentka prawa na UW. Od ponad pół roku w ramach stażu pracuje bezpłatnie w jednej z prestiżowych firm doradczych. Praca jest wymagająca, a dziewczyna w przypadku choroby lub chęci wyjazdu na krótki wypoczynek każdorazowo musiałaby „prosić o urlop”. Nigdy o niego nie wystąpiła. Jest ambitna, do tego napędzała ją wiara, że z czasem, doceniając ciężką pracę, firma w końcu zaproponuje jej normalne stanowisko z wynagrodzeniem. – Zamiast tego usłyszałam, że korporacja nie może sobie na to pozwolić, a zatrudnia tylko najlepszych. Nie przeszkadzało im to jednak zaoferować mi kolejnych miesięcy bezpłatnego stażu – mówi rozżalona. Co trzeci bez propozycji Zuzanna nie jest jedyna. Z badań przeprowadzonych przez portal Praca.pl wynika, że aż 39% ankietowanych nie otrzymało propozycji zatrudnienia po zakończeniu praktyk lub stażu, a aż 31% nie zna nikogo, kto dostałby taką ofertę. Do grona szczęśliwców docenionych przez pracodawców można zaliczyć jedynie 15% praktykantów, którym przedstawiono zadowalające warunki współpracy. Co ciekawe, 6% nie skorzystało z oferty. Dlaczego zdecydowali się na taki ruch? „Powodów jest kilka. Z jednej strony część stażystów zniechęca się do firmy w trakcie praktyk. Nieco inaczej wyobrażali sobie pracę, niż wygląda rzeczywistość.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Na oddziale

Doświadczenie szpitala psychiatrycznego to trochę przedszkole, a trochę więzienie. Wszyscy jakoś są tu sprowadzeni do parteru. Dziwnie się czuję w tym miejscu też dlatego, że zamieszkałem tam z włas­nej woli i pozwalam sobie aplikować elektrowstrząsy. Nie wiadomo właściwie, jak to działa, ale sądzi się, że leczy depresję. W sumie dziesięć seansów elektrycznych, zawsze w narkozie, więc zabieg jest zupełnie bezbolesny. Dla organizmu to jednak szok. Po tych wstrząsach są problemy z pamięcią. Gorzej, że popadłem w zupełną niemożność pisarską. Jakbym przy okazji wypróżnił głowę z wszelkich pomysłów, z refleksji, ze słów. Kiedy patrzę na pasażerów tego psychiatrycznego oddziału, uderza mnie, jak mało Polacy czytają. Prawie nikt nie czyta książek ani gazet. W roku ‘89, gdy miał miejsce wielki przełom, załamało się w Polsce czytelnictwo. Przecież wcześniej nie było z tym tak źle. Był raczej niedostatek książek i ludzie na nie polowali. Czytano również dlatego, że nie było innych atrakcji, czas płynął inaczej, bardziej leniwie. A teraz nakład książki w wysokości 3 tys. egzemplarzy w języku, który zna co najmniej 40 mln ludzi, uchodzi za całkiem duży. To jest też jakaś katastrofa duchowa, która nakłada się na rządy narodowej prawicy. W szpitalu spotykam zaskakująco wielu ludzi, którzy w ogóle nie interesują się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Stracone szanse?

Gdyby nie dopuszczono do tak masowej likwidacji zakładów przemysłowych, bezrobocie byłoby o 1,5 mln mniejsze, a zarobki o jedną trzecią wyższe Prof. Andrzej Karpiński – ekonomista, wieloletni członek i sekretarz naukowy Komitetu Prognoz „Polska 2000 Plus” przy Prezydium PAN, autor wielu książek ekonomicznych Najnowsza książka, której jest pan współautorem, pokazuje, jak wiele zakładów przemysłowych zlikwidowaliśmy po 1989 r. Teraz, nie tylko w Polsce, postuluje się reindustrializację. To dlaczego się ich pozbyliśmy? – Odpowiedź na to pytanie jest dość skomplikowana i wieloraka, można nawet się posłużyć teorią spiskową, której osobiście nie jestem zwolennikiem. Polska pozbywała się zakładów produkcyjnych w przekonaniu – dominującym na świecie – że przemysł jest na etapie schyłkowym, że sektor usług będzie go wypierał i jego rola w gospodarce światowej zmniejszy się do skali podobnej do rolnictwa. Na to przeświadczenie nakładał się u nas aspekt polityczny – walka z dużymi zakładami była próbą zapobieżenia aktywności środowisk, które miały ukształtowane więzi społeczne i mogły być przeciwnikiem prywatyzacji. Co zresztą miało miejsce, przecież sprzeciwiało się jej wiele załóg pracowniczych i kierownictw zakładów. Do tych dwóch przyczyn doszła też chęć szybkiego dorobienia się pewnych grup, w tym dozoru technicznego i średniego personelu.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Sport

Odliczanie do Euro

Adam Nawałka odszedł od tego, co działo się w eliminacjach, i postawił na przyszłość Do inauguracji finałów piłkarskich mistrzostw Europy we Francji pozostało kilkanaście dni. Dwa dni po ich rozpoczęciu, 12 czerwca, pierwszy mecz rozegra nasza reprezentacja. Biało-czerwoni zmierzą się w Nicei na Allianz Riviera z Irlandią Północną. Można więc śmiało powiedzieć, że skończyły się żarty – podczas przygotowań liczą się nie tylko dni, ale nawet godziny i minuty. Przed ekipą kierowaną przez Adama Nawałkę jeszcze dwa międzynarodowe sprawdziany, z dwoma przegranymi w eliminacjach – najpierw 1 czerwca w Gdańsku z Holandią, potem 6 czerwca w Krakowie z Litwą. Z tej okazji na stadionie Wisły wymieniono nawet murawę. Koszt nowej nawierzchni niebagatelny – 498 tys. zł. Murawa pochodzi z plantacji w miejscowości Zavod nieopodal Bratysławy. Ci odlatują, ci zostają 12 maja selekcjoner Adam Nawałka podał nazwiska 28 piłkarzy tworzących szeroką kadrę na Euro. To efekt jego wielomiesięcznej pracy. Jak powiedział podczas konferencji prasowej: „Wybory były trudne, również decyzje były trudne. Rozmawiałem z wszystkimi, którzy nie otrzymali powołań. Nie były to łatwe rozmowy, ale jeżeli to ja podejmuję decyzje, muszę je przyjąć na klatę i jako pierwszy poinformować. To ciemna strona pracy selekcjonera, z którą trzeba się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.