2020

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Aktualne Pytanie Tygodnia

Co ważnego odkryto na świecie w 2019 r.?

Co ważnego odkryto na świecie w 2019 r.? Prof. Magdalena Fikus, Rada Upowszechniania Nauki PAN W dziedzinie, którą najbardziej się interesuję, czyli genetyce molekularnej, był to rok zbierania wyników. Są takie etapy w rozwoju każdej nauki, że trzeba zgromadzić bardzo wiele danych i dopiero później przychodzi bardzo mądra osoba lub zespół i na ich podstawie dokonuje ważnych podsumowań. Mam uczucie, że w genetyce doszliśmy do swego rodzaju ściany: bardzo dużo wiemy o poszczególnych genach i genomach, także ludzkich, ale nadal trudno nam odpowiedzieć na pytanie, czym jest życie i w jaki sposób działa, a więc także nie potrafimy go odtworzyć ani przewidywać. Prof. Michał Kleiber, Europejska Akademia Nauk i Sztuk Pięknych (EASA) Należy koniecznie wspomnieć o odkryciu pary wodnej wokół planety poza Układem Słonecznym, nazwanej K2-18b i będącej według ekspertów najlepszym znanym kandydatem do znalezienia na niej życia. Z kolei w galaktyce M87 po raz pierwszy w historii sfotografowano czarną dziurę, a innej grupie badaczy udało się zbadać następstwa zderzenia czarnej dziury z gwiazdą neutronową, co miliard lat temu spowodowało powstanie fal grawitacyjnych, przewidzianych już przez Alberta Einsteina, ale uważanych za niewykrywalne. W przestrzeń kosmiczną wysłano pierwszego w historii satelitę z napędem słonecznym, co otwiera

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Nauka (nie) na całe życie

Galopująca rewolucja technologiczna może wymusić całkowitą zmianę systemów edukacyjnych Kiedy Daniel Franklin, postawny mężczyzna w okularach, wszedł na początku stycznia 2017 r. do sali wykładowej wydziału nauk politycznych University College w Londynie, niewielu spodziewało się spektakularnego wystąpienia. Redaktor tygodnika „The Economist”, odpowiedzialny za „Świat w najbliższym roku”, sztandarowy projekt wydawnictwa opisujący trendy polityczne i ekonomiczne w nadchodzących miesiącach, miał poprowadzić wykład właśnie na ten temat – przewidywania przyszłości w rocznej perspektywie. I choć Franklin wspominał o ważnych rocznicach, wyznaczonych w kalendarzu wyborach i koniecznych do podjęcia decyzjach, ku zdziwieniu publiczności najwięcej miejsca poświęcił innej dziedzinie. Mówił o wyzwaniach stojących przed edukacją, zwłaszcza wobec wymagań rynku pracy. Franklin wymienił kilka profesji, które zdaniem analityków „The Economist” będą szczególnie poszukiwane w najbliższych latach. Na liście znalazły się zawody, które intuicyjnie umieściłoby tam prawdopodobnie wielu ludzi z nie tak wielkim zapleczem merytorycznym, np. pielęgniarze czy opiekunowie osób starszych lub technicy instalacji fotowoltaicznych. Dziennikarz wskazał jednak także takie kwalifikacje, które trudno przypisać konkretnemu wykształceniu. Największe poruszenie zgromadzonych wywołali trenerzy botów – osoby odpowiedzialne za przygotowanie programów opartych na sztucznej inteligencji, potrafiących rozwiązywać

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Reportaż

Malbork – jeden dzień to mało

Jak wiele miast turystycznych Malbork zmaga się z sezonowością Niedzielny grudniowy poranek nie zachęca do wyjścia. Wicher przeszywa do szpiku kości. Mimo to na zamku w Malborku, który od 1309 r. stał się stolicą państwa krzyżackiego, zebrało się już kilka grup. Między nimi krążą turyści indywidualni z przewodnikami audio. Język angielski miesza się z niemieckim i rosyjskim. Moim przewodnikiem po największym na świecie zamku, obejmującym powierzchnię 16 ha, a w średniowieczu 21 ha, wpisanym w 1997 r. na listę obiektów światowego dziedzictwa kultury UNESCO, jest Bogusław Krauze. – Twierdzę budowano 130 lat, najpierw powstał zamek wysoki jako siedziba konwentu – opowiada. – Pierwsze prace niwelacyjne ruszyły ok. 1275 r., na jednym murze pracowało kilka brygad murarzy, roczny postęp prac wynosił do 3 m wysokości. Wszystkie rusztowania wykonano z wikliny, bo ręcznie ciosane deski były drogie. Kamień pod fundamenty przywożono z okolic Dzierzgonia. Zakończenia metalowych krat zalewano płynnym ołowiem, by korodując, nie rozsadzały cegły, a izolację między więźbą dachową a zwieńczeniem muru stanowiła kora brzozy. Do warowni otoczonej potrójnym systemem fos prowadziły trzy wjazdy. Dostępu broniły potężne, drewniane bramy pokryte blachą. Murów strzegli

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Od czytelników

Listy od czytelników nr 1/2020

Lewico, nie leń się Mądre słowa redaktora naczelnego, dokładnie oddające moje myśli i odczucia w żenującej sprawie nieobecności posłów opozycji, a zwłaszcza Lewicy, na porannym głosowaniu 19 grudnia. I jeszcze Włodzimierz Czarzasty usprawiedliwiający tych nygusów, a jednocześnie niby to biorący na siebie winę, że im zbyt stanowczo nie nakazywał przyjścia do Sejmu na godz. 10 rano. Skoro on winien, to jaką sobie karę wymierzył? Słyszał ktoś? Czy byłby równie skory do tej wielkoduszności, gdyby karą za nieobecność było 1 tys. zł od łebka (czyli 12 tys. zł), tak jak to obiecał Borys Budka nieobecnym z PO? Łatwo być szlachetnym, jeśli poza słowami nie traci się nic. Krystyna Raczyńska Luksus dobrego opakowania Nie kupiłabym ani pudełka, ani towaru, który w nim był. Kupuję to, co jest mi potrzebne i co mi się podoba, a nie to, co modne albo snobistycznie pożądane. Zwyczajnie szkoda mi pieniędzy na kupowanie logo, produkty mniej znanych firm często są ładniejsze i lepszej jakości. Maja S-ka • Spora wartość oryginalnego pudełka wynika m.in. z tego, że pomaga uwiarygodnić podróbkę. Maciej Dnt 20 lat z PRZEGLĄDEM! Pamiętam początki najlepszego lewicowego tygodnika opinii. Od pierwszych numerów jest moim pierwszym wyborem każdego poniedziałku. Gratuluję wytrwałości. Wiem, jak trudno

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Publicystyka

Polityczne wzloty, upadki, nadzieje i rozczarowania roku 2019

Rok 2019 minął jak z bicza strzelił. Wiele się działo. I wiele się zmieniało. Zaczęło się wszystko od wyborów do Parlamentu Europejskiego i pomysłu, że naprzeciw PiS stanie zjednoczona opozycja, od lewicy po PSL i prawicową część PO. W praktyce wyglądało to tak, że naprzeciw Jarosława Kaczyńskiego stanął Grzegorz Schetyna i już było wiadomo, że sukcesu opozycja mieć nie będzie. Ale oprócz tych dwóch brygad pancernych mieliśmy w wyborach Wiosnę Roberta Biedronia – jego autorski projekt, który z niczego zebrał wtedy ponad 6%. Mało? Dużo! To była noga wsadzona w drzwi, sygnał, że jest licząca się grupa wyborców, którzy mają dość wojny PO z PiS, tych wszystkich jej uproszczeń, i gotowi są głosować na program progresywny. Tak oto Robert Biedroń obudził przysypiających i coraz bardziej apatycznych wyborców lewicy, co chwilę potem okazało się kwestią przełomową. Bo zaraz po eurowyborach mieliśmy parę tygodni milczenia, a potem decyzję PO, że zrywa koalicję wyborczą z SLD. I decyzję PSL, że też nie idzie z Platformą, tylko buduje własny komitet. Z jednej przegranej Koalicji Europejskiej wyskoczyły trzy siły, każda w swoją stronę. Najważniejsze nastąpiło na lewicy – Wiosna, Razem i SLD zawiązały wspólny front i wspólnie poszły do wyborów. 13 października

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Zło nie ma twarzy potwora

To może być nasz sąsiad, człowiek, którego mijamy na ulicy, kto w innych okolicznościach poda nam rękę, kiedy się poślizgniemy Małgorzata Imielska – dokumentalistka, reżyserka filmu fabularnego „Wszystko dla mojej matki” Zawsze w dokumentach interesowały cię jednostki wykluczone, ci, którzy nie mają prawa głosu. Nie inaczej jest w przypadku debiutu fabularnego „Wszystko dla mojej matki”. Z czego to się wzięło? – Sama dużo przeszłam. „Wszystko dla mojej matki” jest filmem zrobionym późno. Kiedy byłam młodą dziewczyną, musiałam się zmierzyć z chorobą ojca, który miał guza mózgu. Wtedy to nie było tak rozpoznane, groźnie brzmiało, siłą rzeczy byliśmy bardziej bezradni. To doświadczenie w jakiś sposób odkleiło mnie od reszty świata. Miałam inną historię niż ludzie w moim wieku. Dzisiaj pewnie byłoby łatwiej. Choćby z tym, że ludzie nie chcą już słyszeć, jak czuje się ich ojciec, bo są tym po prostu zmęczeni. Nie miałam szansy powiedzieć, jak bardzo się boję, jak czuję się bezradna, samotna wobec mechanizmów społecznych, których nie rozumiem. Pamiętam sytuację, kiedy wiozłam ojca do szpitala w trakcie poważnego ataku padaczki, a lekarz powiedział mi, że jest zmęczony i musimy poczekać na kolejną zmianę. Znam dobrze uczucie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Sam sobie złożę

Nie mam odwagi, polotu, dobrego pomysłu, tyle pewności siebie ani przekonania o własnej słuszności, żeby to robić innym: składać życzenia noworoczne (w innej wersji świąteczne). Mając wciąż ten przywilej pisania cotygodniowych felietonów, wykorzystam go w duchu wskazówek terapeutów, magów, kołczów i innych trenerów osobowości, proroków sukcesu niechybnego, czy zaleceń innych władnych organów – zajmę się sobą i sobie pożyczę, w znaczeniu złożę życzenia, bo na pożyczenie nawet samemu sobie mnie po prostu nie stać. I nie bardzo się zanosi. Tak więc szczerze sobie życzę, żeby się zaniosło. Żebym zarabiał wystarczająco niewiele, aby zapłacić za to, za co trzeba, ale już nie za to, co może wpaść do głowy czy do niej zostać wsunięte. Żeby uwierzyć, że to, co mam – wystarczy. Żeby nie zarabiać ani trochę więcej ponad to, kiedy się pamięta, że ledwo, ledwo. Żeby nie sprawdzać kilkanaście razy dziennie, czy już przelali, żeby nie dzwonić, kiedy przeleją, ani nie pytać, dlaczego muszę znowu odesłać jakiś papier, to wtedy przeleją, ale dopiero w następnym miesiącu. Żeby się nie zastanawiać, dlaczego jak kupuję chleb, jadę autobusem, włączam telefon, to musi być zapłacone, a kiedy ja coś robię, to musi być poczekane. Życzę sobie, żeby nie musieć być w sytuacji, w jakiej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Znikające publiczne pieniądze

Oficjalnie wiadomo, że z kont Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego wypłynęło 50 tys. zł, ale mówi się nawet o 17 mln „Dziękuję państwu za (…) wszystko, co robicie, abyśmy mogli realizować nałożone na nas cele. Dziękuję, że czynicie wysiłki w zakresie nadzoru nad transportem w Polsce, ale i także w segmencie systemu poboru opłat. To segment bardzo ważny, rozwijający się dynamicznie”, mówił na spotkaniu świątecznym 18 grudnia w siedzibie Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury. Do tych podziękowań dołączył się Alvin Gajadhur, dyrektor GITD: „Dziękuję za państwa wysiłek i codzienne zaangażowanie. Liczę, że w przyszłym roku będziemy realizować nałożone na nas zadania na tak wysokim poziomie jak dziś”. Żaden z panów nie zająknął się o aferze, która wybuchła na początku grudnia w centrali, tymczasem wszyscy w GITD szepczą o wypływie pokaźnych kwot z kont tej ważnej instytucji państwowej, podległej ministrowi Adamczykowi. Mówi się nawet o 17 mln zł, choć oficjalnie GITD informuje tylko o 50 tys. zł. Dochodzenie w sprawie kradzieży prowadzi wydział do walki z przestępczością przeciwko mieniu Komendy Rejonowej Policji Warszawa III pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Warszawa-Ochota. Chodzi o czyn z art. 287 par. 1 kk, co w tym wypadku oznacza przestępstwo komputerowe

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.