28/2021

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Media

Nie wszystko umiera

Co dalej z polską szkołą reportażu radiowego Opisany kilka tygodni temu na łamach PRZEGLĄDU (nr 25) zmierzch Studia Reportażu i Dokumentu Polskiego Radia nie oznacza, że polska szkoła reportażu radiowego bezpowrotnie odchodzi w przeszłość. Opuszczone przez Warszawę miejsce zajmują twórcy związani z rozgłośniami regionalnymi. W niektórych bowiem obudziły się ambicje. Obok Polskiego Radia SA w naszym kraju działa 17 rozgłośni regionalnych, będących samodzielnymi spółkami skarbu państwa. W dwóch – w kolejności alfabetycznej: Polskim Radiu Białystok i Polskim Radiu Lublin – funkcjonują redakcje reportażu. Ich osiągnięcia, zarówno krajowe, jak i międzynarodowe, robią wrażenie. Także w pozostałych rozgłośniach pracują dziennikarze zajmujący się tą formą twórczości. Z pewnością dzięki nim nieraz jeszcze usłyszymy o międzynarodowych sukcesach polskich reportażystów i dokumentalistów radiowych. Bywa, że liczby niewiele mówią. W sprawozdaniu zarządu Polskiego Radia z realizacji misji publicznej za rok 2020 znalazła się informacja, że w Studiu Reportażu i Dokumentu zrealizowano 486 reportaży, które zostały wyemitowane głównie na antenach Jedynki i Trójki. Słowem nie wspomniano, że ich status w ramówkach obu programów był systematycznie obniżany, choćby poprzez przesuwanie ich emisji na godziny nocne. Ani że w ubiegłym roku dziennikarze zaczęli odchodzić ze studia.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Hiszpania europejską stolicą prostytucji

Lewicowa koalicja próbuje ograniczyć biznes seksualny Adebi pracuje na słynnym bulwarze Barcelony, La Rambla. W Hiszpanii 36-latka mieszka od 10 lat, ale kiedy przybyła tu z Nigerii, nie myślała o prostytucji. „Chciałam zająć się pracami domowymi, trochę zarobić i część pieniędzy wysyłać do domu. Ale nie wyszło”, mówi. Hiszpania uchodzi za europejską stolicę prostytucji, odkąd w raporcie ONZ z 2011 r. stwierdzono, że jest trzecim co do wielkości obszarem pod względem handlu seksem, po Tajlandii i Portoryko. Handel usługami seksualnymi w tym kraju wart jest rocznie prawie 27 mld dol., a według danych Eurostatu, agencji statystycznej UE, w nielicencjonowanych domach publicznych pracuje 300-500 tys. osób. Funkcjonuje tu największy tego typu przybytek na Starym Kontynencie, nazywany seksualnym supermarketem – klub Paradise znajduje się w katalońskim miasteczku La Jonquera, przy autostradzie prowadzącej do francuskiej granicy, ma powierzchnię 3 tys. m kw. na trzech piętrach z wygodnie urządzonymi pokojami. W całym kraju działa otwarcie prawie 2 tys. domów publicznych. Hiszpania jest przy tym numerem jeden w Europie pod względem popytu na usługi seksualne, dlatego bywa określana mianem nowego burdelu Europy. Prostytucja rozkwita od czasu jej dekryminalizacji w 1995 r. Nie jest zabroniona, ale w żaden sposób nie została

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski Z dnia na dzień

Odkurzony Maksymowicz

Zmiana partii przychodzi politykom dość łatwo. Ale, co może dziwić, ma to pewien plus. Porzucona partia przypomina wszystko, co może ekskoledze zaszkodzić. Na przykład to, że prof. Wojciech Maksymowicz, były minister i poseł głosujący jak PiS, składał czołobitne hołdy o. Rydzykowi. Niecałe dwa lata temu Maksymowicz w czasie inauguracji roku akademickiego na uczelni Rydzyka mówił do niego: „Ojcze Rektorze Założycielu, bardzo się cieszę, że spotkał mnie zaszczyt itd.”. Z kolei broniąc ultrafundamentalisty prof. Chazana, tenże Maksymowicz mówił, że „aborcja w szpitalu to czysta i chamska prowokacja”. Teraz Maksymowicz jest u Hołowni. Może mu zorganizuje spotkanie z o. Rydzykiem?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

Naszych sterników dotknęła mgła umysłowa

Strategia lidera PiS kosztuje nas gigantyczną polaryzację i rosnącą demoralizację  Prof. Andrzej Zybała – politolog, kierownik Katedry Polityki Publicznej SGH   Czy pandemia jest sprawą polityczną? Jaka jest polityczna lekcja z pandemii? I jak Polska sobie poradziła? – Kiedy pandemia okazała się potężnym problemem, samo cisnęło się na usta pytanie, czy przeciwdziałanie jej może być skuteczne przy tak skrajnej polaryzacji w polityce i w samym społeczeństwie. A może wobec takiej groźby staniemy jednak razem, a podziały osłabną, zostaną zatarte? Czy klasa polityczna wypracuje jakiś model wspólnych działań, odwołujący się do idei dobra publicznego, większego niż interes własnej formacji? Okazało się, że politycy są niezdolni do takiej reakcji. Działaniom antyepidemicznym towarzyszyło zbijanie kapitału politycznego. Nawet ogłaszaniu różnych antycovidowych zaleceń i decyzji administracyjnych towarzyszył jazgot polityczny, bo chciano sobie nabijać punkty wyborcze. Czy była realna szansa, żeby ten rów zasypać? – Miałem taką nadzieję – niestety, złudną. Po prostu polskiej klasie politycznej brakuje głębszego etosu, wartości, które wyprowadzałyby ją poza doraźne interesy, bieżączkowatość. Okazuje się to niesamowicie głębokie. Można już chyba mówić o otumanieniu, pogrążeniu w tradycyjnych polskich swarach,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski Z dnia na dzień

Brawo, Tadeusz!

Nie znamy nikogo, kto by na tytuł Dziennikarza Sportowego Stulecia zasłużył bardziej niż Tadeusz Olszański. Wielki romantyk i autorytet. Duma środowiska. W plebiscycie Klubu Dziennikarzy Sportowych wyróżniono człowieka, który konsekwentnie, przez całe życie promował zasadę fair play w sporcie. Jako młody kierownik działu sportu w „Sztandarze Młodych” zainicjował i zorganizował w 1963 r. konkurs Dżentelmen Sportu. Od 1977 r. była to wspólna Nagroda Fair Play przyznawana przez PKOl i „Sztandar Młodych” (do 1997 r.). A redaktor Olszański przez lata pracował także w „Polityce”. I pisał książki. Zawsze w duchu olimpijskim, otwartym i humanistycznym. Sport dzięki takim jak On jest o wiele piękniejszy.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

To nie rekord, to patologia

Jednym z wymiarów abdykacji mediów z ich roli, zadań, misji, racji istnienia jest rozmiłowanie w prostym języku sportowych pojęć, używanych do opisu zjawisk, które ze sportem nie mają nic wspólnego, a dotyczą rzeczy fundamentalnie ważnych, problematycznych, wymagających debaty i decyzji. Język „usportowiony” infantylizuje ważkie kwestie, sprowadza je do wyścigu statystyk i bezmyślnego, przypadkowego żonglowania liczbami – bez sensu i kontekstu. W ostatnich dniach osaczyły mnie tego typu „rekordy”. Kolejne tzw. fundusze inwestycyjne wykupują na pniu niewybudowane jeszcze mieszkania, któryś właśnie wydał za jednym razem 100 mln euro i został właścicielem 1000 mieszkań. W czym problem, zapyta miłośnik „wolnego” rynku. Jest coś do kupienia, mam wolne sto baniek eurosów, to se kupuję. No cóż, problem jest fundamentalny. Polityka mieszkaniowa w swoich różnorodnych odmianach, takich jak budownictwo, planowanie przestrzenne, infrastruktura towarzysząca, typy własności, reguły sprzedaży i wynajmu, to zbyt poważne kwestie dla życia miasta, żeby zostawić je samopas. To miejsce na intensywną, aktywną politykę umocowaną w wydeliberowanym modelu zaspokajania potrzeb mieszkaniowych wszystkich, którzy tu żyją, pracują, uczą się. Mowa akurat o Warszawie, bo tu padają owe przywołane na początku „rekordy”, samo zjawisko dotyczy jednak właściwie wszystkich polskich dużych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Gołąbek (nie)pokoju

Ameryka wciąż szykuje się do wielkiej wojny Wyborcza porażka Donalda Trumpa przyniosła wielką ulgę dużej części świata. Miejsce chamskiego ekscentryka zajął nobliwy starszy pan, przestrzegający zasad kindersztuby zarówno w relacjach towarzyskich, jak i w stosunkach międzynarodowych. Ów publiczny wizerunek Joego Bidena uchodzi za jedną z gwarancji powrotu Ameryki „do normalności”, upragnionego nie tylko przez polityczny establishment Zachodu, ale przede wszystkim przez miliony zwykłych ludzi po obu stronach Atlantyku. Dla wielu z nich fakt, że mamy do czynienia z demokratą, jest dodatkowym argumentem na rzecz opinii o Stanach Zjednoczonych jako nawróconym na pokój liderze. Tyleż to naiwne, co nieprawdziwe. Obecny lokator Białego Domu to weteran polityki, ukształtowany przez zimnowojenny determinizm, wedle którego „projekcja siły” (ang. show of force) jest jednym z warunków unikania otwartych konfliktów. Ale samo prężenie muskułów nie wystarcza – czasem trzeba mięśni użyć. Tym była realizacja koncepcji „wojen zastępczych” (Korea, Wietnam, Afganistan), w których oba supermocarstwa, mimo zaangażowania własnych wojsk, formalnie nie walczyły przeciw sobie. Biden był za młody, by mieć istotny wpływ na amerykańskie działania w Azji w latach 50. i 70., lecz jako dwukrotny wiceprezydent u Baracka Obamy brał udział w procesie zapewnienia legislacji i finansowania

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Wolnomyśliciele i esperantyści

Przed wojną na Śląsku antyklerykalne nastroje nie były rzadkie, zwłaszcza wśród młodych robotników Wiosną 1933 r. polskie władze rozwiązały skupiające kilkuset członków (w samym powiecie katowickim prawie 200) Stowarzyszenie Wolnomyślicieli Śląskich z siedzibą w Królewskiej Hucie (dziś Chorzowie). Popularyzowało ono świecką obyczajowość, organizowało liczne pogadanki (w większych miastach przychodziło na nie do 100 osób), a nawet popularne niedzielne wycieczki, w których brały udział całe rodziny. Prelegentami byli albo goście ściągani z Poznania lub Warszawy, albo miejscowi amatorzy samoucy. Prym wśród nich wiódł Jan Kawalec, pochodzący z Zaolzia redaktor PPS-owskiej „Gazety Robotniczej”. Warto wspomnieć, że korzenie stowarzyszenia sięgały Związku Wolnomyślicieli, który działał na Górnym Śląsku w okresie „burzy i naporu” lat 1918-1921. Stowarzyszenie zostało rozwiązane pod pretekstem „infiltracji komunistycznej”, nader często wykorzystywanym przez władze do pozbywania się niepokornych organizacji lewicowych, choć w rzeczywistości liczba komunistów w całym województwie nie przekraczała wówczas 200 osób. Pałeczkę po nim przejął jednak, założony z inicjatywy działaczy PPS, śląski oddział Polskiego Związku Myśli Wolnej, propagujący m.in. idee świadomego macierzyństwa i świeckiej szkoły. Łatwo się domyślić, jaka była reakcja lokalnej hierarchii kościelnej. O tym, że antyklerykalne nastroje nie były rzadkie, zwłaszcza wśród młodych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Teatr po nowym otwarciu

Trochę potrwa odrabianie strat, ale najważniejsze, że publiczność teatru nie porzuciła Wygląda na to, że teatr pozbiera się po lockdownie szybciej, niż myślano. Kiedy tylko otwarto kasy, widzowie ławą ruszyli po bilety. Nie było łatwo zaistnieć po nowym otwarciu, bo w czerwcu nastąpiła wielka kumulacja – niespotykany wysyp premier, długo czekających na szansę spotkania z widzami. Niektóre okazały się „przenoszone”, inne zmontowane nerwowym ściegiem, ale jedno jest pewne: teatr nie zmarnował tych miesięcy zastoju, maskowanego istnieniem w internecie. Jednym z przejawów powrotu do normalności były 41. Warszawskie Spotkania Teatralne (tym razem wyjątkowo w czerwcu), od lat traktowane jako sonda nowości, odkryć, tematów krążących w polskim teatrze. Program tegorocznych spotkań, za który odpowiada ich kurator Wojciech Majcherek, został skomponowany zgodnie z tymi regułami. Zobaczyliśmy spektakle modnych duetów (Demirski/Strzępka i Janiczak/Rubin), prace młodych, obiecujących reżyserów: Jędrzeja Piaskowskiego, Radka Stępnia i Franciszka Szumińskiego, a także spektakl gospodarzy, stołecznego Teatru Dramatycznego. Wszystko można było oglądać na żywo i online – to spadek po poprzedniej edycji WST zrealizowanej wyłącznie „zaocznie”, za pośrednictwem streamingu. Dodatkowo tylko online każdy mógł zobaczyć „Boksera”, hamburską adaptację „Króla” Szczepana Twardocha w reżyserii Eweliny Marciniak, i spektakl

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Na Kresach

Minister Przemysław Czarnek dwoi się i troi, by przerobić polską szkołę na katolicką, patriotyczną, narodową, czystą moralnie, wolną od seksu. Niewiele tu zwojuje. Opór stawi ciało pedagogiczne, z natury tego zawodu bardzo oporne. A dzieci coraz więcej wiedzy i niewiedzy czerpią nie ze szkoły, ale z mediów elektronicznych. Świat stoi przed dziećmi otworem, nikt im go już nie zamknie. * Kolega, mechanik samochodowy, przerażony chamską debatą w Sejmie, śle mi słowa wybitnego malarza Wilhelma Sasnala: „Nie boję się posądzenia o antypolskość. Słowo »polskość« zostało tak przywłaszczone przez jedną stronę i zdewaluowane, że już nic nie znaczy. Z lekkim sercem oddaję je apologetom polskości, niech się nim dławią”. Kolega pisze: „Czuję dyskomfort mieszkania w Polsce, kłamstwo i obłuda tej władzy poniża mnie jako obywatela. Przeraża mnie zaściankowość i ciemnota większości narodu”. * Suwałki, które pamiętam z lat 70., jak każde miasto niezniszczone przez wojnę, a odnowione i odświeżone w nowym czasie, bardzo zyskały. Te niewysokie domy na centralnej ulicy, z początków XX w., stały się już zabytkami. Widzę budynek sądu. To w nim wiele czasu spędzał brat mojej matki, wujek Adam, adwokat – mieszkał przez lata w Suwałkach. W Warszawie, w latach 60., był prokuratorem. Przesłuchiwał podejrzanych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.