05/2022

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Świat

Moralne zobowiązanie

Jak Niemcy wspierają militarnie Izrael Dwa brytyjskie samoloty transportowe przerzuciły 17 stycznia br. na Ukrainę nieznaną liczbę lekkich zestawów przeciwpancernych oraz grupę szkoleniowców. „To broń krótkiego zasięgu i defensywna. (…) nie zagraża ona Rosji, ma być używana do samoobrony”, mówił w Izbie Gmin szef brytyjskiego resortu obrony Ben Wallace. Co ciekawe, trasa maszyn RAF wiodła nad Morzem Północnym, Danią, Bałtykiem i Polską – omijając Niemcy. Brytyjczycy nie poprosili Berlina o zgodę na przelot, gdyż niemiecki rząd od dłuższego czasu komunikuje, że nie popiera dozbrajania Ukrainy. Kijów ma to stanowisko Niemcom za złe i oczekuje rezygnacji z „moralnie niegodziwej blokady” oraz „pilnego zaopatrzenia Ukrainy w potrzebne uzbrojenie obronne”. Cytowane słowa padły z ust Andrija Melnykowa, ukraińskiego ambasadora w RFN. Dyplomata podkreślił, że Niemcy „ponoszą za Ukrainę taką samą historyczną odpowiedzialność, jak za Izrael”. Z czego ma ona wynikać? Na skutek działań wojennych w latach 1941-1945 i okupacji ukraińskich terenów ZSRR śmierć poniosło co najmniej 7 mln Ukraińców. To więcej niż 6 mln ofiar Holokaustu, który stał się podstawą specyficznych kontaktów między RFN a Izraelem. Relacji w istotnej mierze opartych na militarnym wsparciu dla Jerozolimy. Wymowne gesty pojednania Latem 2020 r., po raz pierwszy w historii,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

18 stycznia w Krakowie

18 stycznia 1945 r. wojska 1. Frontu Ukraińskiego Armii Czerwonej zajęły Kraków, kończąc tym samym trwającą od września 1939 r. niemiecką okupację. Na Wawelu znów załopotała biało-czerwona flaga, z wieży mariackiej po kilkuletniej przerwie zabrzmiał hejnał. Wkrótce uruchomiono uniwersytet, otwarto szkoły. Życie miasta i jego mieszkańców zaczęło wracać, na ile tylko się dało, do przedwojennego rytmu. Sowieci nie zdobywali miasta od wschodu, ale natarli od północnego zachodu i od północy. Ocaliło to od zniszczenia zabytkowe centrum miasta, bowiem Kraków jako stolica Generalnego Gubernatorstwa był przez Niemców przygotowany do obrony. Ufortyfikowano skrzyżowania głównych ulic, wykorzystano dawne austriackie forty Twierdzy Kraków. Zaminowano i przygotowano do wysadzenia wiele obiektów. 19 stycznia w godzinach przedpołudniowych wojsko radzieckie zajęło Stare Miasto. Ofensywa z zachodu i północy zaskoczyła Niemców, a groźba okrążenia zmusiła do odwrotu bez obrony miasta. Niemcy wycofali się w jedynym możliwym wówczas kierunku, to jest na południe, wysadzając za sobą mosty (m.in. most Dębnicki). Część zaminowanych obiektów uratowało polskie podziemie, przecinając kable i rozbrajając ładunki. W operacji wyzwalania Krakowa zginęło prawie tysiąc żołnierzy Armii Czerwonej. W okresie PRL fakt wyzwolenia Krakowa obrósł wieloma mitami. Wedle oficjalnej wersji dowodzący 1.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

Jesteśmy nieznośnym bachorem Europy

Jako naród jesteśmy bardzo nabzdyczeni i śmieszni z tą swoją powagą, którą pokrywamy często głupotę, niewiedzę i małostkowość Olga Lipińska – reżyserka Byłoby z czego zrobić kabaret w dzisiejszych czasach? – Byłoby, proszę pana, każdy czas potrzebuje kabaretu satyrycznego, bo to jest lustro, w którym muszą się przeglądać i władza, i naród. Na kartce papieru kabaretu jednak się nie zrobi. – No nie, bo do tego trzeba żywych i niepowtarzalnych ludzi. I twórca kabaretu musi sobie takich właśnie ludzi dobrać. Takich, którzy przekażą publiczności sprawę, klimat i atmosferę, którą twórca chce zainteresować i poruszyć publiczność. Reżyser musi mieć w głowie wyobrażony spektakl i wiedzieć, jak zagrają aktorzy? – Oczywiście. To jest i trudne, i łatwe. Dla mnie łatwiejsze, bo lubię przyglądać się ludziom. Patrzeć, jak się uśmiechają, jaki mają sposób bycia, sposób mówienia, timbre głosu. Kiedy pani pisała kabaret, to wiedziała pani dla kogo pisze, miała wyobrażenie, jak aktor zagra? – Tak, bo pisałam pod mój zespół, który dobrze znałam. Miałam swoich aktorów. Wiedziałam, że to zdanie i to słowo najlepiej powie Pokora, a Kobuszewski powie lepiej coś innego. W kabarecie Pokora grał zwykle rolę prezesa, dyrektora czy ważnego doradcy.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zdrowie

Jak leczyć covid, by pacjenci nie umierali?

Wiele leków pomaga organizmowi walczyć z wirusem. Polscy lekarze masowo jednak leczą antybiotykami i paracetamolem Covid dopadł starsze małżeństwo z Warszawy po trzeciej dawce szczepionki. On przechodził infekcję łagodnie, ona źle. Na dzień dobry obydwoje dostali antybiotyk. Również w szpitalach chorym na covid masowo podaje się antybiotyki, bez refleksji, czy to ma sens. W wypadku starszej pani antybiotyk mógł być potrzebny, bo rozwinęło się zapalenie płuc, w wypadku pana jego podanie było zupełnie bez sensu. W tej historii, jakich w Polsce ostatnio tysiące, szczególnie oburza fakt, że absolutnie nie było mowy, żeby którykolwiek lekarz POZ osłuchał tych ludzi – pacjentom kaszlącym przysługuje teleporada. Nie dziwmy się więc, skąd mamy 100 tys. zgonów covidowych. W niechlubnej statystyce tygodniowej liczby zgonów wyprzedza nas tylko Bułgaria – ponad 12 na milion mieszkańców; w Polsce – 11,8 na milion. Dla porównania: w Niemczech – 3,2 na milion; w powalonej omikronem Wielkiej Brytanii – mniej niż 2 zgony na milion. Tę statystykę napędzają szpitale, w których na 100 pacjentów podłączonych do respiratora umiera 99! Są szpitale powiatowe, w których na intensywnej terapii leczy się tak jak 30 lat temu. Respirator to ostateczność – Wiele osób pisze na mój służbowy adres mejlowy,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Standardy wedle Lisickiego

Media dojnej zmiany kipią od moralnego wzmożenia. Non stop pouczają, piętnują i wskazują drogę do najprawdziwszej prawdy. Najwyżej sztandar nieskazitelnej moralności niesie ekipa tygodnika Pawła Lisickiego „Do Rzeczy”. Ale czegoś na nim brakuje. Informacji, jak skubać nienależną kasę. Choćby od Ziobry. Z Funduszu Sprawiedliwości. Może czegoś nie wiemy, ale Lisicki nie wygląda na ofiarę przestępstw. Ale na cwanego biznesmena już tak. Wie, gdzie są pieniążki. Wystarczało założyć fundację Strażnik Pamięci i zostać jej prezesem, a na wice powołać Katarzynę Annę Gintrowską-Lisiecką, żonę wydawcy „Wprost” i „Do Rzeczy”. Tego, co go zamknęli w marcu 2019 r. i oskarżyli o przestępstwa skarbowe, udział w zorganizowanej grupie przestępczej i takie tam. Strażnik Pamięci Lisickiego dostał od Ziobry 1,3 mln zł. Kasa poszła na kuriozalne wkładeczki do jego tygodnika. Zdaniem NIK wydano ją „niecelowo i niegospodarnie”. Morał: gdy dojna zmiana mówi o moralności, trzeba pilnować portfeli.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Głos z dziury

Jeśli po związkowcach z NSZZ Solidarność nie spodziewacie się niczego dobrego, to jesteście realistami. Modelowym reprezentantem tego gatunku jest Wojciech Ilnicki, przewodniczący Solidarności w Kopalni Węgla Brunatnego Turów. Elegancki jak pyły węglowe. Chwilowego ambasadora w Pradze Mirosława Jasińskiego nazywa w „Naszym Dzienniku” kłamcą, skandalistą i szkodnikiem. Dla niego TSUE to „trybunał niesprawiedliwości i kumoterstwa”. A porozumienie z Czechami jest na wyciągnięcie ręki. O tej ręce słyszymy już od paru miesięcy. I ciągle nic. Skoro ręka jest za krótka, to kieszeń na kasę, by zapłacić karę, musimy mieć głęboką. Bardzo głęboką. Jak dziura po węglu w Turowie.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje

Bałkańskie kilometry narciarskich rozkoszy

Zimowa alternatywa nie tylko dla odkrywców Lato na Bałkanach, zima w Tatrach. Dla wielu z nas to oczywistość. Latem doceniamy klimat Bałkanów – dlaczego nie zimą? Bałkańskie nartostrady w ostatnich sezonach rzadziej wymagały wsparcia armatkami śnieżnymi niż nasze czy alpejskie. Góry i same ośrodki narciarskie z jednej strony przypominają te alpejskie, z drugiej jednak wciąż zachowały sporo lokalnego kolorytu. Stacje narciarskie Serbii, Bułgarii czy Rumunii za sprawą powstających tam nowych dróg i autostrad bardzo ostatnio się do nas przybliżyły. Kopaonik – zimowa wizytówka Serbii Z krajów, które w latach 90. wyłoniły się po rozpadzie Jugosławii, turystyczny potencjał Serbii wydawał się najsłabszy. Chorwacja i Czarnogóra przyciągały wielbicieli ciepłego morza, alpejska Słowenia i olimpijskie Sarajewo – narciarzy. Serbia była uważana za kraj typowo tranzytowy. Konflikt serbsko-kosowski kryzys po wojnie na Bałkanach na długo ustawiły ją w gronie krajów mało bezpiecznych. Jednak dziś turystyka w Serbii bardzo się rozwija. Największy i najbardziej znany ośrodek narciarski Serbii, Kopaonik, znajduje się na pograniczu z Kosowem. Stacja oferuje 68 km nartostrad o różnym stopniu trudności. W ostatnich latach ośrodek pamiętający czasy Jugosławii został dostosowany do najnowocześniejszych standardów – 97% tras ma już

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Zjednoczone stany strachu

Szturm na Kapitol był tylko testem. Prawdziwy atak na demokrację w USA dopiero nastąpi Wbrew pozorom momentem, w którym przyszłość republiki była w ostatnim czasie najbardziej zagrożona, wcale nie był ubiegłoroczny szturm na Kapitol. Choć 6 stycznia 2021 r. w miejscu dla amerykańskiej demokracji absolutnie świętym działy się sceny trudne do zracjonalizowania, tak naprawdę na funkcjonowanie amerykańskiego państwa nie miało to większego wpływu. Wyjaśnijmy od razu: nie chodzi o bagatelizowanie tamtej insurekcji czy brak szacunku dla jej ofiar, w tym śmiertelnych. Z systemowego punktu widzenia szturm był manifestacją pogardy Donalda Trumpa i jego zwolenników dla demokratycznych procedur, na których amerykańska państwowość opiera się od początku – ale demokracji nie mógł zniszczyć, przynajmniej wtedy. Ten bardzo niebezpieczny moment w rzeczywistości był dużo dłuższy, bo trwał kilka tygodni. Zakończył się kilkanaście minut przed szturmem, kiedy tłum nie sforsował jeszcze barierek wokół Kapitolu. Jego protagonistą był nie Trump, ale wiceprezydent Mike Pence. I to jemu, trochę paradoksalnie, amerykańska demokracja zawdzięcza dziś najwięcej w kontekście tamtych wydarzeń. Kabaret Trumpa Zgodnie z konstytucją USA to właśnie wiceprezydent na połączonej sesji obu izb Kongresu dokonuje ostatecznego potwierdzenia wyników wyborów głowy państwa. Ustawa zasadnicza nie pozostawia w tym zakresie pola

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Odpust za Koronkę

Twórcy bałaganu przewrotnie nazwanego Polski Ład zacisnęli zęby i przeprosili za, jak to nazwali, „niedogodności”. To nie jest śmieszne. Niedogodność to Morawiecki miał, gdy przepisywał majątek na żonę. Nie było łatwo poukrywać tyle kasy. A Polski Ład to katastrofa zagrażająca bytowi wielu ludzi. Trudno to będzie naprawić. Zostaje odmawianie Koronki do miłosierdzia Bożego. Gwarantuje odpust zupełny. Ale tylko tym, którzy mają „duszę całkowicie wolną od przywiązywania do jakiegokolwiek grzechu”. Trzeba też uważać na fałszywki. Obowiązuje tekst, który św. Faustynie podyktował osobiście Pan Jezus w Wilnie w 1935 r. Rękopis jest w krakowskim klasztorze. I czeka na wizytę twórców Polskiego Ładu.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Światowe życie patocelebrytów

Zawsze cieszyła nas, ludzkość, czyjaś wtopa. Po prostu ludzie zawsze lubili wspólnie się z kogoś pośmiać. Bo nic tak nie łączy, jak wzajemna zgoda, że C. się skończył, J. jest grafomanem, a K. ssie. Ale teraz, w sieci, śmiejemy się na masową skalę. Kiedyś trzeba było mieć szczęście, żeby zobaczyć przysłowiowego Adriana K. pijanego albo sikającego pod kościołem na klomby. I tylko raz na kilka lat komuś się udawało, mimo że najbardziej uparte zawodniczki codziennie leżały na parapetach swoich okien tylko po to, żeby to zobaczyć. Nic więc dziwnego, że ludzie nie zostawiali takich obrazów dla siebie: podczas targowych śród, na rozstajach dróg – opowieść o pijanym K. krzaczyła się jak pękający lód: ludzie powtarzali ją sobie w wielu wariantach. Autor plotki zaś zyskiwał popularność i zbijał kapitał społeczny. Ale ówczesne łowczynie sensacji na poduchach parapetów nawet nie śniły, że w przyszłości dystrybucja właściwego ujęcia może błyskawicznie objąć cały kraj. I nawet jeśli Adrian K. oblałby klomb tylko raz, jego portret w planie amerykańskim mógłby stać się powodem radości wielu ludzi w różnym wieku. Niestety, wspólnotę buduje się także na negatywnych emocjach, wyznaczając wspólnego wroga. Ale w kapitalizmie ten mechanizm został wzmocniony i wyceniony:

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.