Wygrał z rakiem, przegrał ze światem

Wygrał z rakiem, przegrał ze światem

Mimo to Katarzyna Karwacka prawie dwa miesiące po zajściu postanowiła powiadomić o nim organ prowadzący szkołę. W obszernym piśmie z 29 marca 2015 r. do burmistrza Kartuz opisała nie tylko zdarzenie na wycieczce, ale również inne działania nowego dyrektora: „(…) Jako były dyrektor, któremu na sercu zawsze leżało dobro tej szkoły oraz dzieci, nie mogę nie reagować na różne nieprawidłowości. Niektórzy nauczyciele mogą bezkarnie plotkować podczas lekcji, zamiast pracować z uczniami, gdyż często w tych dyskusjach uczestniczy kol. dyrektor. Ponadto jest obecnie w szkole grupa uczennic, która notorycznie zwalniana jest z niektórych lekcji, aby »pomagać panu dyrektorowi«, czyli w tym czasie w gabinecie pana dyrektora wycinać jakieś obrazki, robić gazetki. Zdarzało się nawet, że dziewczynki te miały sobie tańczyć w rytm muzyki puszczanej przez dyrektora, który tłumaczył, że to zamiast lekcji wf. W nagrodę »za pomoc panu dyrektorowi« otrzymują punkty dodatnie (…)”.

Byłej pani dyrektor nie podobało się też malowanie pomieszczeń w trakcie roku szkolnego, przyczepianie plansz do ścian za pomocą kleju montażowego, organizowanie rozgrywek sportowych i wycieczek oraz udział w nich Ortmanna, a także to, że „papierami nie zaprząta sobie głowy” itp. Kobieta poskarżyła się, że została „poproszona o wykonanie aneksu do arkusza organizacyjnego szkoły, podczas gdy dyrektor z uczniami wybierał zdjęcia do drukowania. Zapewne za tego rodzaju pomoc p. dyrektor uznał, że należy mi obniżyć dodatek motywacyjny”.

Za incydent na wycieczce Krzysztof Ortmann otrzymał naganę, a 24 kwietnia 2015 r. burmistrz Kartuz odwołał go ze stanowiska. Nie pomogło poparcie rodziców (list podpisały 72 osoby, do szkoły chodzi ok. 90 uczniów). Oficjalny powód odwołania – wiele nieprawidłowości i naruszeń po kontroli kuratoryjnej. Ortmann zaskarżył decyzję burmistrza do wojewódzkiego sądu administracyjnego i 1 października 2015 r. wygrał sprawę. Sąd bardzo krytycznie ocenił materiał zebrany przez gminę. W uzasadnieniu wyroku można było przeczytać, że żaden przytoczony argument nie stanowił szczególnego przypadku pozwalającego na odwołanie dyrektora.

– Chociaż atmosfera wokół brata stale się pogarszała, bardzo się cieszył z wyroku, był przekonany, że za kilka dni wróci na stanowisko – mówi Artur Ortmann. – Pod koniec listopada miał się uprawomocnić wyrok WSA anulujący zarządzenie burmistrza o zdjęciu go z funkcji dyrektora. Tymczasem 25 listopada brata zawieszono w obowiązkach nauczyciela i zgłoszono sprawę do prokuratury. Podstawą zawiadomienia były zeznania czwórki dzieci oraz, czego dowiedziałem się nieoficjalnie, fragment pisma pani Karwackiej do burmistrza o uczennicach w gabinecie dyrektora. A 27 listopada (dwa dni przed końcem ustawowego terminu) gmina odwołała się od niekorzystnego wyroku do Naczelnego Sądu Administracyjnego. To wszystko przypadek? Dlaczego w marcu pani Karwacka od razu nie zawiadomiła prokuratora? I dlaczego, choć zapewniała, że nie chce odzyskać funkcji, od lipca 2015 r. jest znów dyrektorem szkoły w Łapalicach?

Strasznie mi przykro

Katarzyna Karwacka nadsyła mi mejlem obszerne wyjaśnienia: „Termin zawieszenia nie miał absolutnie nic wspólnego z uprawomocnieniem się wyroku WSA. Wynikał z sytuacji, które działy się wówczas w szkole, a dotyczą sprawy, której finału jeszcze nie ma, więc jej komentować nie mogę. Jako dyrektor szkoły musiałam tak postąpić, zgłosiłam tylko podejrzenie, a od weryfikacji są wyspecjalizowane służby”.

Dodaje przy tym, że pismo do burmistrza dotyczyło zupełnie innych spraw, i podkreśla, że nigdy nie stosowała wobec Krzysztofa Ortmanna mobbingu, choć przyznaje, że dochodziło między nimi do spięć. „Gdy p. Ortmann został odwołany, ja nadal nie chciałam na to stanowisko wrócić. Do końca roku p.o. dyrektora była Katarzyna Sural. Ogłoszono konkurs, zgłosił się tylko jeden kandydat, niestety ze względu na braki formalne konkursu nie rozstrzygnięto. Ogłoszono go ponownie i wówczas wiele osób prosiło mnie, abym wróciła na stanowisko. Po »duuużych« wahaniach złożyłam dokumenty, ale powiedziałam sobie, że jeśli jeszcze ktoś złoży papiery, to zrezygnuję z kandydowania. Niestety i tym razem mój kontrkandydat odpadł ze względów formalnych. Więc pozostając sama »na placu boju«, przeszłam przez ostrą weryfikację komisji konkursowej i… ponownie zostałam dyrektorem. Dziś strasznie jest mi przykro, że są ludzie, którym wydaje się, że byłabym w stanie po trupach dochodzić do celu, jakim jest »władza« czy »stanowisko«”.

Strony: 1 2 3 4 5

Wydanie: 17/2016, 2016

Kategorie: Reportaż

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy