Wykorzystać rezerwę NBP

Wykorzystać rezerwę NBP

Wykorzystanie części rezerwy rewaluacyjnej Narodowego Banku Polskiego w celu sprostania m.in. kosztom integracji Polski z Unią Europejską, a nade wszystko stworzenia lepszych warunków do finansowania szybkiego rozwoju społeczno-gospodarczego, jest głęboko uzasadnione racjami makroekonomicznymi i zarazem jest możliwe z punktu widzenia reguł konstytucyjnych oraz obowiązującego porządku prawnego. Chodzi tu o rezerwę na pokrycie ryzyka zmian kursu złotego do walut obcych. 15 miesięcy temu rezerwa rewaluacyjna NBP wynosiła 27,4 mld zł. Teraz (w warunkach porównywalnych) oscyluje ona już wokół 34 mld. Odzwierciedla to zysk NBP wynikający z faktu zakupu walut obcych przez bank centralny w przeszłości po cenie mniejszej, aniżeli kształtuje się ona obecnie. Rezerwa ta zabezpiecza ryzyko spadku wartości walut w stosunku do złotego. Rezerwa spadłaby do zera (jeśli reguły tworzenia tej rezerwy byłyby właściwie skonstruowane), gdyby wartość walut spadła do przeciętnego kursu ich zakupu, czyli do poziomu około 3 zł za dolara. A to jest przecież niemożliwe. Wątpliwe zastrzeżenia NBP formułuje kilka zastrzeżeń co do zasadności i możliwości (a to są dwie różne sprawy) ewentualnego wykorzystania rezerwy rewaluacyjnej, przedstawiając swoje – skądinąd zmieniające się co jakiś czas – kontrargumenty. Zastrzeżenie 1 – przekazanie jakiejkolwiek części rezerwy rewaluacyjnej do budżetu oznaczać będzie wzrost podaży pieniądza, a tym samym będzie rodzić skutki inflacyjne. Zarzut ten staje się zupełnie bezzasadny, jeśli środki z rezerwy rewaluacyjnej przekazane do budżetu byłyby wykorzystane na zakup walut w NBP w celu obsługi zadłużenia zagranicznego lub pokrycia płatności do budżetu Unii Europejskiej. W takim wypadku wszystkie transfery odbywałyby się z pominięciem zarówno polskiego obiegu pieniężnego, jak i rynku walutowego. Taka operacja byłaby zatem całkowicie neutralna z punktu widzenia polityki monetarnej i sytuacji na rynku walutowym. Poziom naszych płatności wynikających z kosztów obsługi długu zagranicznego i konieczności wpłat do budżetu UE jest tak wysoki, że swobodnie mógłby zaabsorbować całą kwotę rezerwy rewaluacyjnej, jeśli zostałaby ona rozwiązana. Wówczas rząd mógłby – a nawet powinien – porzucić wcześniejsze pomysły dotyczące wykorzystania środków z rezerwy rewaluacyjnej na współfinansowanie programów unijnych. Nawiasem mówiąc, skala zwiększenia podaży pieniądza z tego tytułu byłaby relatywnie niewielka (około 6% w odniesieniu do kategorii M3), co praktycznie nie miałoby znaczenia. Niemniej jednak postuluję, aby środki z rezerwy rewaluacyjnej były wykorzystane tylko do płatności zagranicznych. Zastrzeżenie 2 – rezerwa rewaluacyjna odzwierciedla niezrealizowane zyski; są to pieniądze wirtualne, jakoby istniejące tylko na papierze. Zarówno w teorii, jak i praktyce gospodarczej nie ma żadnej różnicy między aktywami, z którymi wiąże się dochód w wysokości 10%, a aktywami, których wartość w tym samym czasie zwiększyła się o 10%. Wystarczy jedynie sprzedać 10% aktywów i zrealizować w ten sposób dochód, podczas gdy wartość naszych aktywów pozostaje niezmieniona. Różnica między typami aktywów (przy założeniu braku kosztów transakcyjnych i kwestii podatkowych, które mogą powodować powstawanie różnic) wynika tylko z konwencji rachunkowych. Zyski zakumulowane jako rezerwa rewaluacyjna nie są więc wirtualne i łatwo mogą być zrealizowane. Za każdym razem gdy rząd kupuje w NBP miliard dolarów, wirtualne zyski NBP wynikające z różnicy poziomu kursu, po jakim NBP nabył te rezerwy i po jakim je teraz sprzedaje, materializują się w postaci rzeczywistego zysku banku centralnego (w tym wypadku, zważywszy na przeciętną cenę zakupu walut i ich aktualną wartość rynkową, w wysokości około 250 mln dol.), z czego 85% mocą ustawy jest przekazywane do budżetu w następnym roku budżetowym. Załóżmy zatem, że oto rząd kupił od NBP miliard dolarów i sprzedał mu tę samą kwotę z powrotem po dokładnie takim samym kursie. Wówczas dokładnie taka sama kwota z rezerwy rewaluacyjnej powinna być zamieniona na zrealizowane już zyski, z czego 85% zostałoby przekazane do budżetu państwa w kolejnym roku. Oczywiście, nikt nie postuluje takiej operacji, która służyłaby tylko przetransferowaniu zysków niezrealizowanych w zrealizowane, ale przytoczony przykład pokazuje, że są to rzeczywiste zyski, a nie jakieś zasoby wirtualne czy też „pieniądze istniejące tylko na papierze”. Tak więc środki z rezerwy rewaluacyjnej mogłyby być wykorzystywane do zakupu walut na rynku walutowym. Korzyści z deprecjacji kursu wynikającej z rządowych zakupów

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2004, 2004

Kategorie: Opinie