Wypuściliśmy dżina nacjonalizmu

Wypuściliśmy dżina nacjonalizmu

Dzisiaj, kiedy organizacje nacjonalistyczne stają się masowe, przybywa opinii nawołujących do ich izolacji. Takie głosy są motywowane obawą przed przebiciem się do głównego nurtu medialnego niebezpiecznych poglądów. Panu jako doświadczonemu badaczowi bliższy jest pogląd, że z tymi ludźmi należy rozmawiać. Dlaczego?

– Trudno żyć z niedemokratami, ale chyba będzie jeszcze gorzej, jeśli pozwolimy im zejść do piwnic, do lasu, gdzie w zasadzie nie będziemy mieli dostępu do tego, co robią. Dużo lepiej mieć z nimi kontakt, być na bieżąco i wiedzieć, co aktualnie zamierzają, jakie wizje są dla nich inspiracją. Na pewno nie należy ich ignorować. To pokazały badania Frontu Narodowego we Francji. Jeżeli z definicji odrzucamy możliwość rozmowy z tymi środowiskami, zaczynają one kumulować negatywną energię w zamkniętym środowisku. Wytwarza się w nich mentalność męczenników, która świetnie się sprawdza na etapie rekrutacji nowych członków. Taki młody człowiek może usłyszeć: „Zobaczcie, nie dopuszczają nas nigdzie, z definicji jesteśmy dla nich renegatami”. Powinniśmy więc jak najbardziej instytucjonalizować napięcia na tle nacjonalistycznym, etnicznym, mieć jak największą kontrolę nad oficjalną i nieoficjalną ekspresją skrajnej prawicy. Taki wentyl bezpieczeństwa. Ale nie być przy tym naiwnym, w razie potrzeby nie wahać się używać represji, karać przestępstwa z nienawiści, delegalizować partie faszystowskie.

Taka rozmowa wymaga dużej odpowiedzialności. Kto mógłby być odpowiedzialny za próbę nawiązania relacji? Nie wyobrażam sobie np. polityków, bo oni cynicznie wykorzystają coś takiego do własnej gry.

– Dzisiaj mamy taką sytuację, że myślenie w kategoriach narodowych znajduje się w głównym obiegu politycznym w Europie. Czołowi politycy partii europejskich grają na nucie antyimigranckiej. Przejmują w ten sposób prawicowe postulaty, można mnożyć takie przykłady, więc nie uciekniemy od tego. Nie dziwmy się potem, że społeczeństwo nam skręca w prawo. Jeśli instytucje państwowe i podległe im służby nie reagują, to dają świadectwo swojej bezradności, co wręcz zachęca ruchy nacjonalistyczne do większej aktywności, do testowania państwa. Dzieje się to na naszych oczach. Środowiska nacjonalistyczne otrzymują czytelny sygnał, że mogą sobie na wiele pozwolić. Jeśli nikt im nie przeszkadza, instytucja nie wchodzi w relację, nawet nie stosuje represji, to mogą sobie promować ideologię, co jest już bardzo niebezpiecznym oddawaniem im pola.

Jak jeszcze możemy reagować?

– Nie ma prostych recept, to skomplikowana społecznie, politycznie i kulturowo sytuacja. Polska wpisuje się w szerszy europejski kontekst wzrostu znaczenia skrajnej prawicy, ale przede wszystkim potrzebny jest wyraźny sygnał dla społeczeństwa, że bezprawie nie przejdzie. Nie można jednak bez podstaw, automatycznie izolować narodowców. Powinniśmy, co jest najtrudniejsze, odbierać im bazę społeczną, czego nie robimy w ogóle lub robimy za mało aktywnie. Musimy reagować na wielu frontach, zwalczając przestępstwa z nienawiści, nie godząc się na tragicznie skompromitowany faszyzm. Gest wyciągniętej ręki, jaki wykonali członkowie brzeskiego ONR na Górze św. Anny, sąd uznał za propagowanie faszyzmu, a sprawcy zostali ukarani. Jeżeli jest wola polityczna, można po prostu egzekwować prawo, natomiast bez tego bezprawie będzie się rozwijać.

Nacjonaliści na Wschodzie

Badał pan także ruchy nacjonalistyczne w Rosji, co się dzieje w tym państwie?

– Rosyjski przypadek to czarny scenariusz. Tam zapomniano o młodych ludziach, którzy wedle swoich kategorii zbudowali własny świat. Wycofano obecne w ZSRR treści dotyczące braterstwa ras i narodów, nie zapełniając pustego miejsca po nich. Podkręcono przy tym do granic wytrzymałości imperialistyczną historię własnego kraju i dumę narodową. To musiało zrodzić jakieś konsekwencje.

Czy Rosjanie są świadomi, co się dzieje?

– Tak, mobilizują ekspertów, ale tam jest trochę inny poziom relacji, np. jeden z takich ekspertów został zabity przez neonazistów, którzy strzelają także do prawników, dziennikarzy, policjantów. Do tego dochodzi konfrontacja radykalnej prawicy z lewicą, która nie godzi się na zamknięty model społeczeństwa, a obie strony są dobrze uzbrojone. Należy dodać, że w Rosji reakcja instytucjonalna jest ślepa. W 2008 r. stworzono departament do walki z ekstremizmem, gdzie obie te grupy zostały wrzucone do jednego worka. Ale polityczny dżin nacjonalizmu został wypuszczony i właściwie nikt nad nim nie panuje.

Co najbardziej wkurza rosyjskich nacjonalistów?

– Nacjonaliści uznali, że rządząca Rosją elita nie zabezpiecza interesów narodowych. Ich zdaniem jest oderwana od życia społeczeństwa. Dla nich Putin nie jest Rosjaninem, tylko członkiem globalnej elity, który stworzył grupę trzymającą władzę. To nacjonaliści stanowią największe zagrożenie dla Kremla. To oni wchodzą do fabryk i rozmawiają z ludźmi, właśnie z ich powodu została powołana gwardia narodowa. Interesujące jest to, co w Polsce usłyszałem od przedstawiciela ONR na temat dresiarzy. Według niego tzw. dresy są marginesem społecznym, który on lokuje na tym samym poziomie co np. Romów. Dlatego głównym celem ONR jest rozwijanie organizacji wśród elity, a więc lekarzy, prawników itd.

W takim razie do czego mu potrzebne klasy niższe, którymi dyskretnie pogardza?

– ONR może nie startuje od zera, ale jest na początku drogi do sukcesów takiego Jobbiku, dlatego potrzebuje wszystkich, którzy będą gotowi wspierać organizację. Dzięki temu może zorganizować marsz, w którym bierze udział 70 tys. ludzi. W tym wydarzeniu uczestniczą całe rodziny, wiele osób czeka cały rok na Marsz Niepodległości, będący dla nich wydarzeniem tożsamościowym. 40 tys. gardeł wykrzykujących hymn narodowy to powód do dumy i okazja do wspólnotowego przeżycia.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2016, 22/2016

Kategorie: Wywiady

Komentarze

  1. Jacek Nadzin
    Jacek Nadzin 5 czerwca, 2016, 07:45

    Jeśli w Polsce powrócił ONR I Polski faszyzm albo otwarty neonazism to jest to najlepszy dowód ze demokracja nie jest dobra alternatywa. Oczywiście dialogu z nimi niemamiejsca imię może być!
    To tak, jakby można bylo przekonać Himlera zeby sobie działki ok z Żydami. Przykład drastyczny ale prawdziwy.
    I dlatego uważam ze mimo wielu błędów Dyktatura Proletariatu, socjalizm i kiedyś komunizm nie jest zła alternatywa.
    Ale tom oj prywatyzować.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Anonim
      Anonim 9 czerwca, 2016, 14:43

      To nie dowód na problem z demokracją, bo faszyzm startował w innym środowisku. To co komunizm oferuje nie różni się też w skutkach, a sam komunizm jest bardziej nieprzewidywalny.
      Problemem nie jest demokracja, ale społeczna (i nie tylko) akceptacja takich ruchów i zrównywanie ich z jednymi sprawiedliwymi i prawdziwymi Polakami.

      Odpowiedz na ten komentarz
  2. ktos
    ktos 9 czerwca, 2016, 20:52

    Jak łatwo w tych czasach zostać ekspertem na zawołanie. Wystarczy powiedzieć, ze było się niby w strukturach jakiejś organizacji i kariera w mediach jak ta lala. A prawda jest taka Panie Jurczyszyn, ze wpadł Pan do Brzegu na kilka dni, przy okazji zadymy z cyganami, która oni sami wywolali bijac chłopaka poruszającego się o kulach bo nie chciał dac im kasy, a że źle trafili bo koes miał konkretnych kolegow to polecieli do mediów grac biednych pokrzywdzonych. Wiedzielismy kim Pan jest bo sam Pan się nam przedstawil jako badacz ruchow nacjonalistycznych, pogadaliśmy chwilke i to teraz urosło do rangi bycia Oenerowcem heheheh Ogólnie wypromować się dzięki chwili rozmowy i to po kilku latach zasluguje na oklaski. Życze dalszych sukcesów. PS drużyna ma się dobrze, sami faszyści, na treningach ćwiczą salut i wychodzi im świetnie

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy