Wyścig do Księżyca

Wyścig do Księżyca

Chińczycy, Hindusi, Amerykanie przygotowują wyprawy na Srebrny Glob

Wokół Księżyca może się zrobić tłoczno. Kilka krajów planuje ambitne ekspedycje lunarne. Amerykańska Agencja Kosmiczna zamierza wysłać czterech astronautów na Srebrny Glob w 2018 r. Koszty tego programu oceniono na 104 mld dol.
Chiny planują umieścić na orbicie Księżyca bezzałogowego satelitę już za dwa lata. Aparat ten zaprojektowany został na podstawie systemu satelitarnego Dongfanghong 3. Próbnik lunarny wyniesiony zostanie przez rakietę Długi Marsz III A. Satelita będzie miał masę 2350 kg i zabierze 130 kg ładunku, przede wszystkim aparatury pomiarowej. Sporządzi trójwymiarową mapę Księżyca, zbada skład jego gruntu oraz właściwości przestrzeni kosmicznej między Księżycem a Ziemią. Misja lunarnego „sputnika” przewidziana jest na rok, przy czym

jedno okrążenie Księżyca
potrwa 120 minut.

Dyrektor projektu, Luan Enjie, oświadczył: „Księżyc oddalony jest 380 tys. km od Ziemi. Wysłanie tam satelity będzie testem naszych możliwości eksploracji kosmosu”. Enjie przyznaje, że projekt, którego koszty oceniono na 1,4 mld juanów (170 mln dol.), wciąż napotyka poważne trudności. Próbnik lunarny musi się sprawdzić w ekstremalnych warunkach panujących wokół Księżyca. Różnice temperatur na jego powierzchni przekraczają 300 stopni. Trwają intensywne testy i próby sprzętu.
Rada Państwa ChRL przyjęła plan wypraw księżycowych w 2004 r. Centrum kontroli misji lunarnego satelity powstało w sierpniu br. w Pekinie. Program przewiduje lądowanie bezzałogowego pojazdu na Srebrnym Globie w 2010 r. Dziesięć lat później chiński lądownik ma zebrać próbki księżycowego gruntu i powrócić na Ziemię. Chiny z pewnością mają możliwość zrealizowania tych zamiarów. Są jednym z trzech państw (obok USA i Rosji), które przy wykorzystaniu własnej technologii wysłały w kosmos człowieka.
W październiku 2003 r. taikonauta (chińskie określenie kosmonauty) Jang Liwei na pokładzie statku kosmicznego Shenzhou V w ciągu 21 godzin 14 razy okrążył Ziemię. Przygotowywany jest start kolejnego pojazdu załogowego Shenzhou VI. Według państwowej gazety „The Beijing News”, wyprawa orbitalna rozpocznie się po 7 października i potrwa aż 119 godzin. Za sterami Shenzhou VI zasiądzie tym razem dwóch taikonautów. Na pokładzie znajdzie się flaga światowej World Expo 2010 (wystawa odbędzie się w Szanghaju). Jak poinformowała agencja Sinhua, podczas misji taikonauci przeprowadzą liczne eksperymenty, m.in. zbadają wpływ mikrograwitacji i promieniowania kosmicznego na spermę świni (promieniowanie wywołuje mutacje, które mogą ułatwić wyhodowanie nowych odmian).
Indie, najważniejszy konkurent Chin w Azji, także przystąpiły do lunarnego wyścigu. Już w 2007 r. zamierzają wysłać bezzałogowego satelitę Chandrayaan-1 (znaczy to w sanskrycie: księżycowy statek). Misja tego aparatu planowana jest na dwa lata. Chandrayaan-1 wykorzysta amerykański sprzęt badawczy, m.in. miniaturowy radar z Laboratorium Fizyki Stosowanej Uniwersytetu Johna Hopkinsa w Baltimore. Urządzenie to pozwoli sporządzić mapy polarnych obszarów Księżyca i być może wyjaśni kwestię, czy znajduje się na nim woda zamrożona na dnie głębokich kraterów. Naukowcy przypuszczają, że księżycowy lód istnieje, ale jednoznacznych dowodów nie znaleźli. W lipcu 1998 r. amerykańska sonda Lunar Prospector uderzyła w powierzchnię Księżyca, w krater w pobliżu bieguna południowego, aby wzbudzić jak najwięcej pyłu i kurzu. Naukowcy analizowali skład pyłu w nadziei, że odkryją cząsteczki wody, lecz ich nie znaleźli. Także Chandrayaan-1 zrzuci na powierzchnię Księżyca około 20-kilogramowy ładunek, aby wzniecić obłok pyłów. Indyjski statek

sporządzi również mapę minerałów Księżyca.

Będzie szukał złóż żelaza, aluminium, krzemu i wapnia, które być może zostaną kiedyś wykorzystane podczas kolonizacji Srebrnego Globu. Indie wystrzeliły swą pierwszą rakietę w 1963 r. Od tej pory skoncentrowały się na tanich systemach satelitów i rakiet nośnych. Ekspedycja Chandrayaan-1 będzie pierwszą indyjską wyprawą w głęboką przestrzeń kosmiczną. G. Madhavan Nair, dyrektor Indyjskiej Agencji Badań Kosmicznych (ISRO), głosi, że nie chodzi o rywalizację z Chinami: „Mamy wielką społeczność uczonych i technologię satelitarną. Misja statku Chandrayaan-1 jest zatem dla nas logicznym krokiem”. Ale nie wszyscy wierzą w te zapewnienia. Pewne jest, że oba azjatyckie państwa wykorzystują programy kosmiczne także do celów wojskowych (systemy kierowania rakiet dalekiego zasięgu, satelity zwiadowcze).
W wyścigu na Srebrny Glob kosmiczna potęga, jaką są Stany Zjednoczone, nie zamierza pozostać w tyle. W latach 1969-1972 w ramach programu Apollo Amerykanie jako jedyni spacerowali po Księżycu – sześć dwuosobowych zespołów wylądowało na obszarach równikowych naturalnego satelity Ziemi. W styczniu 2004 r. prezydent George W. Bush zapowiedział powrót astronautów na Księżyc. 19 września br. dyrektor NASA, Michael Griffin, skonkretyzował te plany. W 2018 r. czterech Amerykanów znów stanie na Srebrnym Globie. Astronauci polecą na pokładzie kapsuły Crew Exploration Vehicle (CEV) podobnej do lądowników z programu Apollo, lecz trzy razy większej. Nowy projekt przypomina zresztą poprzedni, dlatego Griffin powiedział o nim „Apollo na sterydach”. W misji CEV zostanie jednak wykorzystanych wiele elementów technologii przestarzałych już promów kosmicznych, takich jak silniki, wielki zewnętrzny zbiornik paliwa czy rakiety nośne. Astronauci będą mogli spędzić na Księżycu do siedmiu dni (w programie Apollo najwyżej trzy dni). Załoga poleci na orbitę okołoziemską w kapsule CEV umieszczonej na wierzchołku sprawdzonej w programie wahadłowców rakiety nośnej na paliwo stałe. Takie umiejscowienie kapsuły zapewni większe bezpieczeństwo. Promy kosmiczne umieszczane były z boku. Fragment piany izolacyjnej, który podczas startu oderwał się od zbiornika paliwa, doprowadził do katastrofy wahadłowca Columbia w 2003 r. Ponadto kapsuła CEV zaopatrzona zostanie w „wieżę bezpieczeństwa”. W sytuacji alarmowej CEV będzie mógł się oddzielić od rakiety i uciekać na Ziemię. Na orbicie kapsuła połączy się z lądownikiem księżycowym, wyniesionym przez inną rakietę nośną. Oba aparaty wspólnie polecą ku Księżycowi, wykorzystując moc pięciu silników (z promów kosmicznych) i dwóch rakiet nośnych. Kiedy lądownik opadnie na Srebrny Glob, zabierze ze sobą całą załogę, kapsułą kierować będzie pilot automatyczny. Powrót odbędzie się w ten sam sposób, a CEV wyląduje na Ziemi, wykorzystując osłonę przeciwtermiczną, spadochrony i poduszki powietrzne. Astronauci programu Apollo musieli operować w regionach równikowych, ale ich koledzy z projektu CEV będą mogli lądować w każdym miejscu Księżyca. Zapewne znajdą się w pobliżu pogrążonego w wiecznym cieniu lunarnego bieguna południowego, gdzie być może natrafią na wodór i lód. Według założeń NASA, uczestnicy kolejnych wypraw sprawdzą, czy uda się „wyżyć z Księżyca”, tj. wykorzystać ewentualne miejscowe zasoby do uzyskania wody, paliwa i tlenu. Takie postępowanie okaże się konieczne w czasie załogowej wyprawy na Marsa, jeśli w dalekiej przyszłości do niej dojdzie. Księżyc odległy jest od Ziemi o tysiąc godzin lotu, ale Mars – aż o tysiąc dni. Ludzie musieliby wytrwać na nim jakieś 16 miesięcy. Bez wykorzystania miejscowych zasobów nie mogliby przetrwać.
Teoretycznie Księżyc ma się stać poligonem i „odskocznią” do marsjańskiej odysei. Kolejne zespoły CEV będą przywozić sprzęt dla następnych wypraw. Ostatecznie w regionie bieguna południowego ma powstać baza lunarna, okresowo obsadzana przez załogę, podobna do baz obecnie istniejących na Antarktydzie.
Krytycy twierdzą jednak, że księżycowy projekt NASA to tylko

odgrzewanie programu Apollo,

na które zdecydowano się za późno. Po katastrofie Columbii i nieprzyjemnych perypetiach Discovery wahadłowce zostały uziemione. Teoretycznie mają latać do 2010 r., być może jednak nie wystartują już nigdy. CEV istnieje tylko jako projekt wirtualny, pierwszy lot odbędzie najwcześniej w 2012 r. Utworzy się więc co najmniej dwuletnia luka, podczas której NASA nie będzie mogła wysłać astronautów w kosmos. Nie jest przy tym pewne, czy nowy program księżycowy zostanie zrealizowany, czy zaakceptują go ustawodawcy i podatnicy. Po huraganie Katrina, w czasie niekończącej się wojny z Irakiem supermocarstwo ma wiele wydatków. Nie można wykluczyć, że jako pierwsi do Księżyca zbliżą się… turyści. Amerykańska firma Space Adventures, która wysłała już dwóch zamożnych amatorów orbitalnych wrażeń na stację kosmiczną ISS, podpisała kontrakt z rosyjską agencją kosmiczną RKA. Przewiduje on wyekspediowanie turystów w rejs wokół Księżyca już w 2008-2010 r. Podróżnicy będą mogli podziwiać ciemną stronę Srebrnego Globu, której zwykli Ziemianie nigdy nie zobaczą. Rosjanie od dawna mają gotową technologię, statki Sojuz, skonstruowane dla celów lunarnych misji już w czasach ZSRR. Związek Radziecki nie zorganizował załogowej ekspedycji na Księżyc, być może jednak dojdzie do niej w dobie kapitalizmu. Podobno są już chętni, bogaci naukowcy, skłonni zapłacić po 100 mln dol. za księżycowy bilet.


Taikonautki na orbitę

Władze w Pekinie traktują program eksploracji kosmosu bardzo poważnie. W Szanghaju rozpoczęto budowę nowego Centrum Kosmicznego, w którym znajdzie się pięć instytutów badawczych. W kompleksie, którego koszty oceniane są na 160 mln dol., od 2010 r. będą produkowane i testowane systemy rakiet nośnych, statków załogowych oraz satelitów wywiadowczych. Rozpoczęto także szkolenie kandydatek na taikonautki. Do programu wybranych zostało 35 kobiet w wieku 17-20 lat. Czekają je studia uniwersyteckie i intensywne szkolenie. Prawdopodobnie pierwsza Chinka zobaczy Błękitną Planetę z orbity w 2010 r.

 

Wydanie: 2005, 39/2005

Kategorie: Nauka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy