Wyścig ze śmiercią

Wyścig ze śmiercią

W ubiegłym roku na polskich drogach zginęło 215 motocyklistów. Ilu zabije się tego lata? Motocykl nie znosi wolnej jazdy. Przygasa, denerwuje się. Kiedy pozwala mu się polatać, daje niezwykłe poczucie wolności. Od paznokcia po czubek głowy. Mocniejsze niż orgazm i trwające znacznie dłużej. Dla tego uczucia zginął niejeden. Lato to sezon takich właśnie śmierci z miłości. Statystycznie ginie dwóch-trzech motocyklistów dziennie. Według policjantów umierają nie z miłości, ale z głupoty. Są kolejną cyfrą w tragicznej statystyce. Dla współziomków są bohaterami, którzy wznoszą się ponad drogowe bydło: cwaniaczków w czterokołowcach i stada dwunożnych świętych krów. W życiu bohaterów liczy się prędkość, styl i sprzęt. „Kawasaki j… w krzaki, w suzuki same stuki, z yamahy to tylko fortepiany. Z miłości do hondy jestem pijany”. Być jak Stunter Zamknięty fragment szosy przy autostradzie Katowice-Wrocław. 30-stopniowy upał, smród palonej gumy, ryk silników. Stunter 13 rozpędza motocykl, podrywa go do góry, przez kilka sekund jedzie na tylnym kole. Zawraca o 180 stopni, spada na przednie koło. Jego honda zaczyna wirować dookoła własnej osi. – Cyrkle robi. Zupełnie jak w filmikach ze ścigacza.pl – szepcze z zachwytem 16-latek z bmx przy boku. Na ustawkę, czyli tajne spotkanie wielbicieli ryzykownych szaleństw, przyjechał z sąsiedniej wioski. Wakacje są, marzy mu się jazda na motocyklu, ale za młody na prawko kategorii A. Podrasowane suzuki, hondy, yamahy nie dla niego. Owszem, mógłby zrobić A1 na motocykle o pojemności silnika nieprzekraczającej 125 cm sześc. Ale na takich pyrkach nie poszalejesz tak jak na ścigaczach o pojemności 600, 800 czy 1000 cm sześc. Tu wystarczy, że naciśniesz manetkę gazu, a maszyna w dwie sekundy rozpędza się do 150 km na godzinę. – O Jezu, taką przygazówkę zrobić… – 16-latek spod Opola przymyka oczy. I recytuje z namaszczeniem: – No past, no future, only this moment. Na tym polega pełnia życia, że jestem autorem sytuacji nie do przebicia. Za dwa lata zda na prawo jazdy kategorii A, ale na razie jest skazany na oglądanie cudzych sytuacji nie do przebicia. Stunter 13, czyli bohater ustawki, jedzie, stojąc tyłem na baku. Po chwili staje na głowie i nadal porusza się tyłem do kierunku jazdy. Jeszcze tylko przygazówka przed tłumkiem zachwyconych widzów i przećwiczy to, z czego jest naprawdę dumny. To combosy, czyli zestaw trików wykonywanych podczas jazdy na tylnym kole. Motocykl, poderwany do góry, porusza się, lekceważąc prawo ciążenia. Stunter 13 wskakuje na siedzenie, błyskawicznie przesuwa się na bak i klaszcze stopami nad kierownicą. Potem odchyla na bok jedną nogę, drugą szoruje po asfalcie. Kończy efektownym szpagatem. A wszystko na rozpędzonej maszynie. – Wyobrażasz sobie: robić takie triki na autostradzie?! – 16-latek wpatruje się w Stuntera 13 jak w gwiazdę rocka. – W dupie mam, że to ryzykowne. Naprawdę żyje ten, kto ryzykuje. Liczy się czysty skill Stunter 13, czyli 21-letni Rafał Pasierbek, tegoroczny mistrz Polski w motocyklowym freestyle’u, nigdy nie robi trików na autostradzie. Od trzech lat ćwiczy tylko na zamkniętych pasach jezdni, nieczynnych lotniskach, parkingach. Stunt, czyli motocyklowa kaskaderka, to zajęcie poważne i nie ma nic wspólnego z uliczną błazenadą. Dla stunterów to sport, religia i hobby w jednym. Rafał od trzech lat codziennie po osiem godzin szlifuje formę i dla niego nie liczy się szpan, ale czysty skill. Czyli umiejętności. Po tegorocznych, najważniejszych konkursach w jeździe ekstremalnej jest najlepszy w Polsce. Wygrał Street Fighter Festival w Bielawie na Dolnym Śląsku i Extrememoto na warszawskim lotnisku Bemowo. Teraz równa w górę do najlepszych stunterów na świecie, czyli Amerykanów, Chrisa Teach McNeala czy Tony’ego Dee. Uczy się na ich filmikach ściągniętych z internetu. Mozolnie posuwa się do przodu kosztem przecierek i asfaltowych liszajów, czyli kontuzji podczas jazdy. Na razie grubego paciaka, czyli poważnego wypadku, jeszcze nie zaliczył. – Ale spadł dwa razy na tę samą rękę. Po kontuzji jak zginał rękę w łokciu, to kość aż wystawała – martwi się mama Rafała, Irena Pasierbek. Odsmaża kurczaka z Biedronki. W domu się nie przelewa, ma na utrzymaniu Rafała i pięcioletnią córeczkę cierpiącą na autyzm. A właśnie wpadli koledzy Rafała i czymś

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 28/2008

Kategorie: Kraj