Wystarczy „dowalać”

Wystarczy „dowalać”

Nowy film Marcela Łozińskiego „Jak to się robi” dowodzi, że wyborcy chętnie oglądają kolejny odcinek z życia politycznego pod hasłem: „kto kogo” Bez emocji sobie powiedzmy: ch… jest to społeczeństwo. Polacy mają w dupie wszystko. Jeżeli chcemy oddziaływać na masy, musimy dokładnie znać psychikę debila – deklaruje Piotr Tymochowicz, specjalista od wizerunku osób publicznych, w filmie Marcela Łozińskiego „Jak to się robi”. Film wszedł właśnie na ekrany. Tymochowicz przeprowadza przed kamerami kampanię wypromowania zwykłego Kowalskiego na politycznego lidera. „Człowiek znikąd” po jego przeszkoleniu może stanąć na czele partii, a nawet zostać prezydentem. Dlaczego to się może w Polsce udać? Bo Polacy to naród głupków, a nasza polityka to jeden wielki bałagan – przekonuje Tymochowicz. Filmu z tak ostrym przesłaniem bardzo u nas brakowało. Przekonująco na absurdalny temat Tymochowicz staje przed kamerą i ogłasza, że robi nabór na kurs dla liderów politycznych. – Człowiek człowiekowi produktem – wyjaśnia. I deklaruje, że wyprodukuje takiego lidera z pierwszego lepszego rodaka z ulicy. No, niezupełnie z pierwszego lepszego. Idealny materiał na lidera to taki Kowalski, który nie ma żadnych własnych poglądów politycznych i żadnych skrupułów. Za to powinna go napędzać chęć zdobycia „władzy, popularności i pieniędzy”. Dlatego już na wstępnych przesłuchaniach Tymochowicz pozbywa się tych kandydatów, którzy deklarują jakiekolwiek wyraziste poglądy. Zostawia samych bezideowców i wydaje polecenie: – Niech pan mówi przekonująco na zupełnie absurdalny temat. Z tych, którzy „mówią przekonująco”, formuje grupę szkoleniową i rzuca ją na głęboką wodę. Wyprowadza „liderów” na mróz i każe im wykrzykiwać hasła polityczne do zdarcia gardła. Uczy na raz, dwa, trzy podstawowych gestów mówcy. Przeprowadza ćwiczenia z „wewnętrznego spokoju”. Na ruchliwej ulicy adepci wdrażają chińskie metody koncentracji: „obronę tygrysa” i „dzikiego węża w wysokiej trawie”. A kiedy wybierają się na demonstrację, Tymochowicz przekonuje, że powinni mówić tylko to, co ludzie chcą słyszeć. I nie musi to mieć nic wspólnego z prawdą. Polityk jest jak narrator w powieści – przekonuje „mistrz”. Narrator może o sobie powiedzieć, że jest homoseksualistą. Ale nikt trzeźwy nie powie na tej podstawie, że sam pisarz jest homo. Literatura to przecież gra – polityka również. Bądźcie cyniczni No i ulica kupuje ten towar. Przyszli liderzy dołączają do ulicznej demonstracji jednego ze stowarzyszeń obrony praw pacjenta i próbują „zapanować nad tłumem”. Udaje się nad podziw. Sami „liderzy” nie mogą się nadziwić, że choć często zmieniają temat w połowie zdania, słuchaczom wcale to nie przeszkadza. Byle mówili głośno i „z przekonaniem”. – Ludzie w swej masie są debilowaci, należy powiedzieć sobie prawdę – wyjaśnia to Tymochowicz. I napomina: – Bądźcie cyniczni. Będąc sobą, nic nie zdziałacie. Podobnie jest w trakcie organizowania demonstracji przeciw wojnie w Iraku na placu Zamkowym. „Liderzy” bełkoczą bez sensu, często nie umieją sklecić jednego zdania. Brakuje im słów, żeby wydukać, o co chodzi, ale demonstracja się udaje. Bo nie liczy się, co, ale jak mówią. A mówią z coraz większym tupetem. – Pamiętaj, jak krzyczysz, że idziemy na Kowno, to lud ma iść na Kowno, a nie ty – napomina Tymochowicz. Od partii do partii „Mistrz” trafia wreszcie na kandydata idealnego. To niejaki Darek, który do Warszawy przybył z Tychów. Ani w swej miejscowości, ani w stolicy nie osiągnął nic i przyznaje, że „znalazł się w punkcie wyjścia”. Za to bez mrugnięcia okiem deklaruje, że chętnie pójdzie „po trupach do celu”. Od tego momentu Tymochowicz interesuje się tylko nim. Inni „liderzy” się wykruszają, bo bezideowość „mistrza” zaczyna ich męczyć. A Darek? Najpierw deklaruje, że najbliżej mu do PiS. Kiedy jednak tam nie może niczego ugrać, wiąże czerwony krawat i wkręca się na zebranie młodzieżówki SLD. Tam rozstawia po kątach starych towarzyszy i deklaruje, że na gruzach tej partii założy nową formację lewicową. Bo tymczasem „zdobył poparcie kilkunastu tysięcy młodych ludzi”. Ale lewica plącze się w okolicach progu wyborczego, więc nie warto jej się trzymać. Wybór pada na Samoobronę. Darek i jego mentor wpadają na pomysł, żeby odbudować Samoobronie młodzieżówkę i ulokować Darka na jej czele jako młodego i prężnego lidera. Lepper się zgadza, Maksymiuk popiera. Darek zakłada krawat w biało-czerwone paski i na zgromadzeniu partii przemawia zaraz po Lepperze. Oto wschodzący lider. Na pytanie reportera Jacka Hugo-Badera o poglądy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 48/2006

Kategorie: Kultura