Na świecie żyje ponad 130 milionów kobiet, które poddane zostały okaleczeniu narządów płciowych Kiedy Aldo Morrone, lekarz ze szpitala San Gallicano w Rzymie, po raz pierwszy zobaczył infibulowaną kobietę, doznał szoku. Zaskoczenie było tak duże, że zapytał pacjentkę, czy może zrobić zdjęcie jej krocza. Somalijka zgodziła się bez ceregieli. Nie widziała nic dziwnego w swoim wyglądzie. W jej kraju 90% kobiet doświadcza amputacji zewnętrznych narządów płciowych. Te, które tego nie robią, mają opinię kobiet lekkich obyczajów. Na świecie żyje ponad 130 mln kobiet, które poddane zostały okaleczeniu zewnętrznych narządów płciowych. Praktyki te w różnych formach – od nacięć napletka łechtaczki po dewastującą kobiecy organizm infibulację – stosowane są w 28 krajach Afryki oraz w krajach azjatyckich: Jemenie, Omanie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Arabii Saudyjskiej, Indiach, Bangladeszu i na Dalekim Wschodzie w Indonezji i Malezji. Wraz z nasilającą się emigracją zjawisko narasta również w USA, Australii i przede wszystkim w Europie. W dużym stopniu problem ten dotyczy Francji będącej od lat metą emigracji algierskiej – według ostatnich danych mieszka tam około 30 tys. okaleczonych lub ryzykujących okaleczenie genitaliów dziewcząt i kobiet. Właśnie we Francji odbył się w 1979 r. pierwszy europejski proces dotyczący śmierci infibulowanej dziewczynki z Mali. Największy problem te plemienne praktyki stanowią jednakże we Włoszech, gdzie żyje ponad 50 tys. infibulowanych kobiet i 6 tys. dziewcząt będących potencjalnymi ofiarami amputacji genitaliów. Z okaleczeniami seksualnymi kobiet włoscy lekarze zetknęli się po raz pierwszy na początku lat 80. – Kobiety te zgłaszały się do nas przede wszystkim z powodu chorób wenerycznych. Wcześniej mało kto miał pojęcie, co to jest infibulacja itp. Myślę, że dla większości lekarzy z naszego kręgu kulturowego tego rodzaju praktyki były czymś absolutnie szokującym – stwierdził Aldo Morrone. Po pierwszej fali zaskoczenia spore nowości przyniósł początek lat 90. Ponieważ córki afrykańskich emigrantów osiągnęły wiek infibulacji, ich matki zaczęły masowo przyprowadzać je do szpitali, prosząc o wykonanie zabiegu. Na przełomie lat 1992-1993 przypadł również okres dojrzewania somalijskich dziewczynek adoptowanych przez włoskie rodziny w ramach szerokiej akcji Restore hope. Dziewczęta miały ogromne problemy z pierwszą miesiączką. Amputacja zewnętrznych narządów płciowych niesie ze sobą niekorzystne skutki uboczne, a także szramy, blizny, nieraz infekcje. Okazało się, że często rodzice adopcyjni nie zdawali sobie sprawy z problemów, jakie ich przysposobione córki mogły mieć w przyszłości – ból podczas współżycia, kłopoty z urodzeniem dzieci itp. Większość dziewczynek z tej fali adopcji przeszła odpowiednie leczenie oraz plastyczno-chirurgiczną rekonstrukcję sromu. Osobnym problemem, z którym zetknęli się włoscy lekarze, były poddane infibulacji kobiety przychodzące rodzić do klinik i szpitali. Należało rozciąć im szwy, aby umożliwić wydanie dziecka na świat. Po porodzie domagały się one ponownego zszycia. Po przeszło 20 latach problem spowszedniał. Dziś szpitale i inne placówki ochrony zdrowia niemal codziennie spotykają się z prośbami emigrantów przybyłych z krajów, w których istnieje zwyczaj seksualnego okaleczania kobiet, aby wykonać tego rodzaju zabieg. Włoskie prawo zabrania nie tylko infibulacji, ale wszystkich praktyk prowadzących do uszkodzenia genitaliów. Nie oznacza to, że tego rodzaju operacje przestały być przeprowadzane. Kwitnie podziemie. Nie brakuje gotowych na wszystko lekarzy i weterynarzy. Jak szerokie jest to zjawisko, nie wiadomo. Emma Bonino, członkini Parlamentu Europejskiego, liderka włoskich radykałów od dziesięcioleci walcząca przeciwko FGM (Female Genital Mutilation), jest przekonana o konieczności monitorowanie tego procesu. Dlatego, jak powiedziała „Przeglądowi”, uważa za niezbędne stworzenie we Włoszech specjalnego obserwatorium, które zajmowałoby się problemem infibulacji oraz innych form seksualnych okaleczeń kobiet. Podobne centra powinny powstać we wszystkich krajach Unii Europejskiej. – W gruncie rzeczy skoordynowana kontrola tego procesu nie powinna być aż taka trudna, bo dzieci emigrantów chodzą przecież do szkoły, gdzie są poddawane badaniom medycznym. Dokładne poznanie zjawiska pozwoli na wypracowanie skutecznych metod jego zwalczania – uważa Emma Bonino. Sama kryminalizacja nie wystarczy. Nie chodzi
Tagi:
Małgorzata Brączyk









