Giełdowy Judasz czy kozioł ofiarny

Giełdowy Judasz czy kozioł ofiarny

Makler francuskiego banku oskarżony o stratę prawie 5 miliardów euro To największa afera nielegalnych transakcji w dziejach światowych finansów. Młody francuski makler został oskarżony o to, że przez ryzykowne spekulacje doprowadził do utraty 4,9 mld euro przez francuski bank Société Générale (SocGen). W wyniku tej katastrofy banki i giełdy zadrżały w posadach. Partie francuskiej lewicy – socjaliści, komuniści, Zieloni, natychmiast napiętnowały skandal jako „symbol szalonego kapitalizmu”. Lewicowy dziennik „Libération” napisał: „Politycy muszą kontrolować tego potwora. Dogmaty polityki faissez-faire, która pozwala na wszystko, powinny zostać raz na zawsze wyrzucone za burtę”. 31-letni Jérôme Kerviel, który doprowadził do tej burzy, nazwany został przez media największym rabusiem bankowym wszystkich czasów i giełdowym Judaszem. Dyrektorzy Société Générale zapewniają, że winowajca działał sam. Nie brakuje jednak głosów, że Kerviel, który, podobno bez żadnej kontroli, żonglował fantastyczną kwotą 50 mld euro, jest tylko kozłem ofiarnym, a grube ryby z SocGen rozdmuchały skandal, aby ukryć swoje machinacje i straty finansowe. Sam makler przesłuchiwany przez policję zaklinał się, że zwierzchnicy dobrze wiedzieli o jego poczynaniach: „Generowanie tak dużych profitów przy małych pozycjach jest niemożliwe, co skłania do stwierdzenia, że tak długo, jak osiągałem zyski, przełożeni przymykali oczy na sposób, w jaki to robiłem, i kwoty, jakimi obracałem. Tak długo, jak zarabialiśmy, było w porządku i nikt nic nie mówił… Jeśli cię nie widać, to cię nie złapią, ale jeśli cię złapią, wisisz”. Jérôme Kerviel już od dzieciństwa marzył, aby zostać maklerem giełdowym. W 2000 r. zatrudnił się w Société Générale. Początkowo dostał skromne stanowisko w back office. Bankowcy w back office nie realizują transakcji giełdowych, lecz kontrolują je każdego dnia i obliczają, czy przyniosły bankowi zysk, czy stratę. Następnie składają raport dyrektorom banku, którzy muszą ocenić, czy podejmowane przez maklerów operacje giełdowe nie są zbyt ryzykowne. Kerviel okazał się tytanem pracy. Z relacji bliskich i sąsiadów wynika, że nie miał przyjaciółek ani znajomych, realizował się w banku. Szybko więc awansował, a w końcu został przeniesiony do działu transakcji giełdowych. Tym samym przełożeni Kerviela złamali fundamentalną regułę, zgodnie z którą pracownik back office nigdy nie powinien zostać maklerem giełdowym, gdyż dobrze zna mechanizmy kontroli, a więc także sposoby, jak ich uniknąć. Kerviel już w 2005 r. zaczął prowadzić nieuprawnione transakcje giełdowe, ale opiewały one wówczas na stosunkowo niewielkie kwoty. Maklerzy giełdowi żyją w nieustannym, trudnym do opisania stresie. Jeśli osiągają profity, są chwaleni przez przełożonych i obsypywani sowitymi nagrodami. Ale ta błyskotliwa kariera może załamać się dosłownie w kilka sekund – as giełdowego parkietu w wyniku jednej nieudanej transakcji staje się banitą, którego nie chce zatrudnić żaden bank. Pierre Cuevas z organizacji pracobiorców CFDT twierdzi, że w ciągu ostatnich trzech lat trzech bankowców inwestycyjnych SocGen odebrało sobie życie. W czerwcu 2007 r. pewien makler tej instytucji finansowej skoczył z mostu samochodowego na pewną śmierć po tym, jak przełożony ostro zganił go za transakcję, która przyniosła straty szacowane na co najmniej 9 mln euro. Ale Kerviel osiągał zyski i zapragnął więcej. Zarobki ambitnego maklera, mieszkającego na luksusowym przedmieściu Paryża Neuilly-sur-Seine, wśród ludzi sukcesu, wynosiły, wraz z premiami, 100 tys. euro rocznie. To w świecie finansów bardzo skromna gaża. Jérôme Kerviel zaczął więc grać wysoko. Stawiał na zwyżkę indeksów giełdowych na rynku europejskim. „Zajmował pozycję długą”, to znaczy kupował na kredyt papiery wartościowe, tzw. derywaty, których wartość była powiązana z indeksami giełdowymi. Aby dać przykład, jeśli makler zakłada, że cena ropy wzrośnie z obecnych 75 dol. za baryłkę, zobowiązuje się kupić ropę za taką właśnie cenę za trzy miesiące. Jeśli ceny wzrosną do 100 dol. za baryłkę – zarabia na każdej baryłce po 25 dol. Ale jeśli spadną do 50 dol. – i tak musi kupić po 75 dol. za baryłkę, transakcja przynosi więc straty. Przyszły giełdowy Judasz długo miał szczęśliwą rękę. Spodziewał się, że za profity, które wypracował dla SocGen w 2007 r., zainkasuje wraz z premiami 700 tys. euro. Przełożeni obiecywali mu „najwyżej” 300 tys. Prawdopodobnie to bajeczne premie były celem „giełdowego magika”,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2008, 2008

Kategorie: Świat