W RPA rozwścieczony motłoch pali żywcem cudzoziemców Płonące domy, zmasakrowane zwłoki wśród zgliszcz, policyjne helikoptery krążące wśród słupów czarnego dymu. W Republice Południowej Afryki doszło do przerażającej eksplozji przemocy. Rozwścieczony motłoch urządził barbarzyńskie pogromy obcokrajowców. Ofiary ginęły w podpalonych domach lub z płonącymi oponami założonymi na szyję. Biedni czarni mordowali ubogich czarnych. Policja długo nie potrafiła opanować sytuacji. Opozycja i organizacje humanitarne wezwały rząd do wysłania wojska na ulice. W ciągu ubiegłych dwóch tygodni zginęły co najmniej 23 osoby, a kilkaset odniosło rany. Co najmniej 13 tys. osób musiało uciekać ze swych domów. Pewnego Somalijczyka przykryto kocami, które podpalono. Kiedy umierał straszną śmiercią, ludzie śmiali się. Imigrant z Ugandy, który zdołał ujść z życiem, opowiada: „Widziałem, jak podpalono pewnego mężczyznę. Policjanci zdołali do niego dotrzeć i ugasili płomienie gaśnicą. Nie wiem, co się potem z nim stało”. Młodą kobietę wyrzucono z okna pierwszego piętra. Upadła na dach samochodu. Nie wiadomo, czy przeżyła. Dwóch górników z Mozambiku zatłuczono na śmierć. Tysiące ludzi schroniły się w kościołach, budynkach publicznych oraz na posterunkach policji. Rozwścieczony tłum obległ centralny kościół metodystów w Johannesburgu, w którym zamknęły się setki obywateli Zimbabwe. Policja potrafiła im tylko poradzić, aby byli gotowi do obrony. Bandy uzbrojone w maczety, cegły i pałki, ale także w broń palną opanowały niektóre dzielnice Johannesburga. Interweniujących policjantów przywitał grad kamieni i kule z pistoletów maszynowych. Stróże prawa musieli uciekać do transporterów opancerzonych. Motłoch wznosił okrzyki: Hamba Kwerekwere!, czyli „Cudzoziemcy precz!” oraz „Zabijcie te psy!”. Śpiewano też pieśń „Umshini Wami”, czyli „Przynieście mi karabin maszynowy”, która w czasach walki z rasistowskim reżimem apartheidu była hymnem Afrykańskiego Kongresu Narodowego. Jeden z napastników, Michael Khondwane, krzyczał: „Obcokrajowcy zabierają nam pracę i popełniają przestępstwa. Gdy złupimy ich sklepy, zrozumieją, że muszą odejść!”. Wstrząśnięty arcybiskup katolicki Buti Thagale, przewodniczący Konferencji Episkopatu RPA, oświadczył: „Pojawiła się nowa mentalność apartheidu, która zabija nasz kraj i odbiera nam godność”. Zdaniem Braama Hanekoma z organizacji Ludzie przeciwko Przemocy, Uciskowi i Biedzie, w niektórych częściach RPA cudzoziemcy są prześladowani tak samo jak Żydzi w pierwszych latach rządów Hitlera. Prezydent Republiki Thabo Mbeki potępił „haniebne akty kryminalnej przemocy” i zapowiedział wysłanie dodatkowych oddziałów policji, które usuną korzenie anarchii, jednak zdaniem komentatorów, władze zareagowały zbyt późno i mało energicznie. W Republice Południowej Afryki mieszka 49 mln ludzi. Nie wiadomo, ilu jest wśród nich obcokrajowców, przypuszczalnie około 5 mln – a więc tyle samo, ilu jest białych obywateli kraju. Większość imigrantów przebywa w zamożnym jak na afrykańskie warunki kraju nielegalnie. Procedura uzyskania obywatelstwa jest kosztowna i trwa lata. Mozambijczycy i emigranci z Malawi zatrudniają się w górnictwie i na farmach, za marną zapłatę wykonują ciężkie prace, których nie chcą w RPA podjąć się nawet bezrobotni obywatele. Somalijczycy z powodzeniem zakładają niewielkie sklepiki. W ostatnich latach w Południowej Afryce znalazły schronienie aż 3 miliony uchodźców z Zimbabwe. Komentatorzy dzienników w Pretorii zgodnie podkreślają, że winę za ten stan rzeczy pośrednio ponosi także prezydent Thabo Mbeki, który w imię afrykańskiej solidarności nie zrobił nic, aby powstrzymać ekscesy dyktatora Zimbabwe, Roberta Mugabe. Ten ostatni poprzez „bolszewicką” reformę rolną i prześladowania opozycji doprowadził swój kraj do ruiny. Szalejąca w Zimbabwe inflacja sprawiła, że setki tysięcy obywateli tego kraju, nauczyciele, urzędnicy, lekarze, utracili środki do życia. Wielu uciekło do RPA, gdzie czeka na nich najwyżej praca dozorcy lub sprzątaczki. Gospodarka Południowej Afryki kwitnie, jednakże dobrobyt, jak to zwykle bywa, nie jest udziałem najniższych warstw społeczeństwa. Rząd nie zadbał o stworzenie lepszych warunków życia ani perspektyw na przyszłość dla ludzi ubogich, bez wykształcenia. Na niektórych przedmieściach Johannesburga panuje większa nędza niż w czasach apartheidu. Mieszkańcy wegetują w prymitywnych domach z drewna i blachy, bez kanalizacji, dostawy elektryczności są nieregularne. Masowy napływ imigrantów oraz uchodźców z Zimbabwe sprawił, że biedni obywatele RPA zaczęli oskarżać obcokrajowców
Tagi:
Krzysztof Kęciek









