Nie trzeba zgadzać się z daną książką, by uznać ją za cenne źródło informacji o innych, nawet nielubianych Zamach bombowy z 6 maja br. w Niżnym Nowogrodzie na Zachara Prilepina, jednego z najbardziej znanych rosyjskich pisarzy, sprawił, że jego nazwisko nagle ponownie zagościło w najważniejszych polskich mediach. Wcześniej – już od kilku długich lat – o Prilepinie w Polsce nieomal nie wspominano. Zadecydowały o tym wybory politycznetego twórcy. Konflikt w Donbasie Zanim Prilepin stał się w Polsce pisarzem wyklętym, ukazało się u nas kilka jego powieści: „Sańkja” (2008), „Patologie” (2010), „Czarna małpa” (2013). Jednak po 2014 r. promujące go wydawnictwo Czarne zerwało z nim współpracę, gdyż Prilepin zaangażował się jako ochotnik w walkę zbrojną w Donbasie po stronie separatystów. Błyskotliwa polemika Prilepina z Sołżenicynowskim „Archipelagiem GUŁag”, czyli powieść „Klasztor”, ukazała się w 2016 r. już nie w Czarnym, ale w poznańskim wydawnictwie Czwarta Strona. Wiele kontrowersyjnych politycznych ocen i przemyśleń pisarza można znaleźć w jednej z kolejnych jego powieści, „Niektórzy nie pójdą do piekła”, napisanej w 2019 r. i dotyczącej walk na wschodzie Ukrainy. Mimo że ma podtytuł „Powieść-fantasmagoria”, jest to niewątpliwie książka o charakterze autobiograficznym. Przedstawia paradoksalnie zapomniany już nieomal konflikt tlący się na wschodzie Ukrainy od 2014 do 2022 r. W centrum owego konfliktu, w którym Ukraina pogrążyła się po proeuropejskim Majdanie w Kijowie i w którym zginęło kilkanaście tysięcy osób, znalazły się m.in. spór o status języka rosyjskiego, kwestia relacji Ukrainy z Rosją i Unią Europejską oraz kontrowersje wokół niszczenia pomników lewicy i dalszej rehabilitacji Stepana Bandery, OUN i UPA. Doszło wówczas do proklamowania Ługańskiej Republiki Ludowej i Donieckiej Republiki Ludowej oraz do oderwania przez Federację Rosyjską Krymu od Ukrainy. W takim właśnie kontekście Prilepin zdecydował się na wyjazd do Donbasu i walkę po stronie separatystów, wrogich wobec rządu w Kijowie. Udał się tam jako wieloletni sympatyk i działacz rosyjskiej narodowej lewicy. Wiedział, że zapłaci za swoje zaangażowanie wysoką cenę – nawet w Rosji, gdzie prozachodni, liberalny sektor twórców kultury cieszy się dużymi wpływami. Jak prowokacyjnie pisał w „Niektórzy nie pójdą do piekła”: „W rosyjskim show-biznesie można było się przyznać, że w dzieciństwie odgryzłeś gołębiowi głowę, że twoje pozamałżeńskie dziecko jest w sierocińcu, że piłeś ludzką krew i wszystkie pozostałe ludzkie płyny, że twoje dzieci zostały sztucznie wyhodowane, że masz trzy obywatelstwa i ani jednego rosyjskiego, dlatego że to nie kraj, a rzygowiny i trzeba je zmyć proszkiem, proszek już masz; mogłeś wyznać, że masz cztery sutki, dwa pępki, a także specjalne przyssawki na ciele… Ale pojechać na Donbas – mój Boże – to potworne, to niemożliwe”. Pisarz na wojnie Proza Prilepina na temat walk w Donbasie na pewno nie ma charakteru prostej politycznej propagandy. Jeśli ktoś oczekiwałby od pisarza idealizacji separatystów i rosyjskiego państwa, będzie bardzo zdziwiony. Współczesna Rosja jawi się tu bowiem jako bezduszny biurokratyczny moloch, pełen zakulisowych rozgrywek politycznych, ambicji oligarchów, korupcji, głuchy na potrzeby zwykłych ludzi, traktujący ich z góry, niezdolny uwzględnić ich potrzeby wolności i sprawiedliwości, wymagający radykalnych reform w duchu lewicy patriotycznej. Prilepin dostrzega wśród separatystów kilku bohaterów, ale unoszą się też nad powieścią gęste opary alkoholu i chmury papierosowego dymu, pokazane są intrygi i bezpardonowa walka o władzę prowincjonalnych politykierów w Donbasie, antypatyczni „kuratorzy” nasłani do Doniecka z Moskwy, by dławić wszelkie oddolne inicjatywy, w końcu zaś tajemniczy mord dokonany na samozwańczym prezydencie Donieckiej Republiki Ludowej Aleksandrze Zacharczence. Proza pisarza jest przede wszystkim męska, surowa, pozbawiona sentymentów, często wręcz brutalna w swoim realizmie. Bez wątpienia Prilepin to prawdziwy homo politicus, ale na pewno potrafiący przynajmniej częściowo oddzielić swoją prozę artystyczną od publicystyki. Tę ostatnią uprawia zwłaszcza na YouTubie, gdzie jego programy kulturalno-polityczne (np. cykl „Lekcje języka rosyjskiego”) mają setki tysięcy widzów. Jest również jednym z liderów lewicowej partii Sprawiedliwa Rosja, z której listy dostał się w 2021 r. do Dumy (lecz zrezygnował z mandatu). Zapytany w czasie promocji francuskiego wydania „Niektórzy nie pójdą do piekła” o definicję swoich poglądów, określił się jako zwolennik „prawosławnego socjalizmu”. Ta formuła pokazuje kruszenie się dawnych podziałów wśród rosyjskich narodowców: ci od Lenina kontra tamci od Mikołaja










