Wszystko zaczyna się od stołu

Wszystko zaczyna się od stołu

Jedzenie ma płeć, religię i narodowość Bruno Parmentier – francuski ekspert, publicysta rolniczy i wykładowca akademicki Dlaczego żywność ekologiczna z takim trudem przebija się do konsumentów? – Producenci BIO nigdy nie będą większością. Przejście od rolnictwa kontrolowanego, dobrze udokumentowanego, a jednocześnie takiego, które w sposobie produkcji jednak ulżyło ciężkiej doli rolnika, do rolnictwa obarczonego znacznym stopniem ryzyka, skomplikowanego i na dodatek mniej rentownego, może być atrakcyjne tylko dla nielicznych producentów. Nie ma mowy o tym, by żywność BIO zdominowała rynek, na to się nie zanosi. W 2014 r. wartość europejskiego rynku żywności ekologicznej wynosiła 25 mld euro. Prawie 260 tys. gospodarstw rolnych uprawiało BIO na ponad 10 mln ha, czyli na 5,7% tzw. Europejskiej Powierzchni Użytkowej. Przy czym różnie to wyglądało w poszczególnych państwach. W Polsce BIO uprawiane było na 3,2% powierzchni rolnej, w Austrii – na 19,6%. Czy produkty BIO są naszą ostatnią szansą na lepsze i zdrowsze życie? – Wystrzegałbym się nazywania tego ostatnią szansą, a i określenie lepsze życie nie ogranicza się do jednego wymiaru. Nasze życie i tak jest o wiele lepsze, jeśli porównać je z żywotem naszych dziadków. Europa wolna jest od wojen, zmniejsza się uciążliwość ludzkiej pracy, żyjemy dłużej, korzystamy z wolności podróży, mamy dostęp do informacji, edukacji i do świadczeń zdrowotnych. Na tęsknotę za rajem utraconym z jego wizją zdrowego życia należy patrzeć krytycznym okiem: zachowaną w naszej pamięci przeszłość znaczyły choroby wywoływane przez pasożyty, umieraliśmy z powodu bakterii zbożowych czy jadu kiełbasianego. Dziś może i jesteśmy regularnie podtruwani, ale nikt nie rozstaje się z życiem po zjedzeniu kolacji. Mimo wszystko wolę jeść żywność ekologiczną. – Skąd pewność, że fasola szparagowa czy winogrona zebrane ręcznie są lepsze od fasoli czy winogron zbieranych maszynowo? Czy mleko od krowy dojonej ręcznie jest smaczniejsze od mleka z udoju mechanicznego? Czy naprawdę rolnicy muszą się nacierpieć, żebyśmy jedli zdrowiej? Zachowajmy umiar: żywność ekologiczna to ciekawa perspektywa dla naszego zdrowia, a zwłaszcza przyszłość dla naszej planety. Ale formuła „lepsze życie” nie ogranicza się do niej. Choć rozumiem te marzenia. Człowiek nie może zapomnieć, skąd się wywodzi, jego powołaniem nie jest miejski beton, królestwo obojętności na bliźniego z jego egocentryzmem i rasizmem. Moda na BIO to także rodzaj manifestu politycznego. – Wielkie ideologie XX w. pokazały nam swoje ograniczenia. Dziś jesteśmy zupełnie bezsilni wobec praktycznie nieograniczonej władzy światowej finansjery. Wyobrażam sobie, że liczni Polacy, którzy marzyli o opuszczeniu orbity sowieckiej i dołączeniu do Europy, dziś czują się odtrąceni. Zniechęcają ich materializm i wszechobecna obojętność. Milionom Francuzów także wydaje się, że nie mają wpływu na zbiorowość i powinni koncentrować się na sobie. Polityka europejska, raje podatkowe, kryzys migracyjny to kwestie tak skomplikowane, że zaczynamy patrzeć na to, co zostało w naszym zasięgu. W tym na żywność. Im bardziej będziemy przekonani, że rządzący nie dają sobie rady z realnymi problemami i niesprawiedliwością społeczną, tym większą chęć będziemy mieli na żywność ekologiczną. Nawet jeśli nadal pociąga nas triada: szybko, tanio i praktycznie. Jak skutecznie zachęcić rolników czy producentów warzyw, by aktywniej zaangażowali się w produkcję ekologiczną, a przy tym sprzedawali nam taniej taką żywność? – Pamiętajmy, że w kapitalizmie ostatnie słowo należy do klienta. To on w akcie zakupu wskazuje kierunki produkcji. Kupując produkt, decydujemy o losach świata. Wybierając owoc w supermarkecie, wysyłamy producentom sygnał: nie chcę, by mucha siadała na owocu, a tym samym optuję za większą dawką pestycydów. Kupując tanią żywność, opowiadamy się za dziką konkurencją, biedą na wsi i za globalizacją rolnictwa. Oddajemy głos na producentów niedbających o nasze zdrowie. Gdy w lutym kupujemy truskawki, świadomie ocieplamy planetę. Z kolei im więcej kupujemy produktów BIO czy żywności bezpośrednio od rolnika, im bardziej domagamy się, by w naszych zakładowych stołówkach było więcej produktów lokalnych, tym więcej rolników zechce produkować BIO. Zobaczą, że taka produkcja jest opłacalna. A może i ceny zaczną spadać? Czy odbiorcami produktów BIO mają być tylko zamożni klienci, a pozostałym, biedniejszym, zostaną dyskonty z niedrogą żywnością marnej jakości? – Nie miejmy złudzeń, żywność ekologiczna jest droga w produkcji

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 23/2016

Kategorie: Wywiady