Zadara: historie wesołe, a ogromnie przez to smutne

Zadara: historie wesołe, a ogromnie przez to smutne

Część recenzentów po jego spektaklach rwie włosy z głowy, inni zacierają ręce. Jedni głoszą ostateczny upadek gustu i sensu, drudzy przebudzenie teatru Wznowione po przerwie Warszawskie Spotkania Teatralne poprzedził przegląd spektakli Michała Zadary, Zadara.pl. W ten sposób jeden z tych młodych reżyserów, którzy budzą największe kontrowersje, został przedstawiony stolicy. Wprawdzie wcześniej zobaczyliśmy jego „Chłopców z Placu Broni” w Teatrze Małym, ale dopiero ten przegląd ukazał odmienność drogi, którą obrał, poszukując swojego sposobu na opowiadanie o świecie. Dopiero teraz zirytował i zaciekawił. Nietypowe są nie tylko środki, które Zadara stosuje, i jego podejście do klasyki, ale i ścieżka dojścia do polskiego teatru. Być może to jej właśnie zawdzięcza reżyser wyostrzone spojrzenie i brak szacunku dla uświęconej tradycji. Zanim bowiem ukończył studia reżyserskie w Polsce, przez wiele lat mieszkał i kształcił się w Austrii i Stanach Zjednoczonych, tam zdobywając podstawy uprawiania zawodu reżysera. To sprawiło, że nie podążał utartymi śladami rozmaitych awangard polskich, ale odkrył je naraz i w innym, europejskim i amerykańskim, otoczeniu. Stąd jego naturalny stosunek do tradycji dalszej i bliższej, czy to „Ksiądz Marek”, czy „Wesele”, czy „Kartoteka” – każdy z tych dramatów jest po prostu tekstem właśnie. Szacunek czy pokora wobec poprzedników nie polegają

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 16/2008, 2008

Kategorie: Kultura