Czy dowody, na podstawie których skazano libijskiego agenta, zostały sfabrykowane? Niewinny człowiek siedzi od lat w więzieniu, terroryści cieszą się wolnością, a rodziny ofiar zamachu daremnie czekają na sprawiedliwość – piszą oburzeni czytelnicy szkockich gazet. Coraz więcej świadczy bowiem o tym, że dowody, na podstawie których szkocki sąd skazał libijskiego agenta za podłożenie bomby na pokładzie boeinga 747 linii Pan Am, zostały sfabrykowane. 21 grudnia 1988 r. rozerwany przez eksplozję samolot „Maid of the Seas” runął na Lockerbie. W katastrofie zginęło 270 osób, w tym 11 mieszkańców tego szkockiego miasteczka. W sierpniu br. były wysoki rangą oficer szkockiej policji, pragnący na razie zachować anonimowość, przekazał na ręce adwokatów skazanego za zamach nad Lockerbie Libijczyka Abdelbaseta al-Megrahiego zaprzysiężone pisemne oświadczenie. Emerytowany policjant stwierdził w nim, że koronny dowód oskarżenia, część szwajcarskiego chronometru MST-13, który jakoby posłużył jako zapalnik w bombie, została sfabrykowana, i to przez funkcjonariuszy amerykańskich służb specjalnych. Autor oświadczenia napisał, że zachował w tej sprawie milczenie, gdyż bał się reakcji przełożonych, a potem był pewien, że zapadnie wyrok uniewinniający. Obecnie jednak musi powiedzieć prawdę, aby pozostać w zgodzie z sumieniem. Zadziwiające, ale media „głównego nurtu” prawie nie informowały o szokującym wyznaniu byłego stróża prawa. Wyznawcy teorii spiskowych od dawna wskazywali, że spreparowanie dowodu rzeczowego jest dziełem technika FBI, Toma Thurmana. Edwin Bollier, szwajcarski producent chronometrów, był wstrząśnięty, kiedy we wrześniu 1999 r. szkoccy policjanci pokazali mu domniemany najważniejszy dowód: „Ta część płytki obwodu drukowanego nigdy nie została podłączona do obwodu elektrycznego. To nie mogło funkcjonować”, mówił. Przed sądem stanęli jednak dwaj pracownicy libijskich linii lotniczych, Amin Chalifa Fhima oraz al Megrahi, będący zarazem agentami wywiadu pułkownika Kadafiego. Libijski przywódca po długim oporze w końcu ugiął się i w kwietniu 1999 r. wydał obu podejrzanych, pod warunkiem że nie będą sądzeni w Zjednoczonym Królestwie. Fhima i Megrahi zostali przewiezieni do dawnej amerykańskiej bazy lotniczej w Camp Zeist, udostępnionej przez rząd Holandii. Baza ta została ogłoszona na czas procesu terytorium brytyjskim. Do pilnowania obu oskarżonych sprowadzono 120 szkockich strażników więziennych i policjantów z psami. Władze szkockie zdecydowały się też na raczej dziwaczny rytuał. Cele, w których osadzono obu domniemanych agentów, urządzono tak, aby do złudzenia przypominały pomieszczenia dla aresztantów w szkockich posterunkach policji. Przed bazą umieszczono napis w języku angielskim „Więzienie Jej Królewskiej Mości Zeist”. Po skomplikowanej rozprawie Fhima został w 2001 r. uniewinniony, drugi zaś z podsądnych skazany na dożywocie. Zgodnie z orzeczeniem sądu, musi spędzić w więzieniu co najmniej 27 lat. Werdykt wywołał protesty międzynarodowych obserwatorów, także z ONZ. Wskazywali oni na bardzo kruche dowody winy. Czołowy świadek oskarżenia, Allen Feraday, ekspert, który zidentyfikował niewielką część jako fragment zapalnika, okazał się później obdarzonym bujną fantazją i prawdopodobnie podatnym na manipulacje ignorantem. Jak poinformowała w sierpniu br. korporacja BBC, trzej mężczyźni, którzy zostali skazani na podstawie przedstawionych przez Feradaya ekspertyz, uzyskali później unieważnienie wyroków. Według aktu oskarżenia, Megrahi ukrył bombę w spreparowanym radiomagnetofonie Toshiba, który umieścił w walizce wraz z ubraniami, także dziecięcymi. Ubrania kupił jakoby w butiku w La Valetcie na Malcie. Tylko że właściciel butiku zeznał, że dziwny klient, który kupował odzież bez przymierzania, był o jakieś 10 lat starszy od obu Libijczyków. Walizkę została podobno opatrzona tabliczką z napisem „JFK Rush”, co oznaczało, że to zagubiony bagaż, który musi być jak najszybciej dostarczony na lotnisko Johna F. Kennedy’ego w Nowym Jorku. Walizka na pokładzie maltańskiego samolotu poleciała ponoć do Frankfurtu nad Menem, stamtąd w bagażowym luku boeinga 727 linii Pan Am do Londynu, gdzie wreszcie trafiła do skazanej na zagładę większej maszyny „Maid of the Seas”. Przedstawiciele Maltańskich Linii Lotniczych stanowczo zaprzeczali jednak, że z lotniska w La Valetcie wysłano do Frankfurtu walizkę bez dokładnej kontroli. Szkocki detektyw Watson McAteer i specjalny agent FBI Lawrence Whitaker, którzy wizytowali lotnisko we Frankfurcie, stwierdzili, że w terminalu bagażowym właściwie każdy pracownik mógł usunąć dowolną walizkę i wstawić na jej miejsce inną lub nawet dołączyć nowy bagaż. Sensacyjną informację
Tagi:
Krzysztof Kęciek









