Zapachniało Bruksel(k)ą

Zapachniało Bruksel(k)ą

Jeśli mieć biuro, to tylko w stolicy Unii Europejskiej Na utrzymanie brukselskich biur, z reguły kilkuosobowych, idą miliony. Wszyscy chcą je mieć, ale mało kto rozumie dlaczego. Tej fali nie da się już powstrzymać, bo stolica Unii Europejskiej przyciąga swym blaskiem wszystkich, tak jak kiedyś przyciągała prowincjuszy Warszawa. Zresztą sprawa nie dotyczy tylko Polski. W Brukseli swoje przedstawicielstwa ma już 250 europejskich regionów. Na tym tle nasze 20 biur to drobiazg, a pytanie, czy nie można ich skomasować w jednym miejscu, wydaje się niestosowne. Robimy tak jak wszyscy. A co robimy? Kupujemy lub wynajmujemy lokale, wyposażamy je w meble i środki łączności, sprowadzamy personel, dyrektorów, sekretarki i… urzędujemy na gościnnej belgijskiej ziemi. O celowości zakładania przedstawicielstw poszczególnych województw mówi się samymi ogólnikami. – Takie biuro na pewno jest potrzebne. Ale mam wrażenie, że nie ma jakiegoś konkretnego pomysłu na jego działalność – twierdzi na łamach prasy regionalnej eurodeputowany Filip Kaczmarek. – Zakres obowiązków tego biura jest tak ogromny, że trzy pracujące tam osoby nie są w stanie tego zrealizować – dodaje. Przedstawicielstwo Wielkopolski w Brukseli budzi jednak wiele emocji zarówno wśród radnych sejmiku, jak i wielkopolskich europosłów. Roczne utrzymanie tego lokalu kosztuje aż 600 tys. zł z budżetu wojewódzkiego, a wymiernych efektów działalności nie widać. Ale nikt nie powie, że Wielkopolska biura nie ma. Województwo Mazowieckie też ma biuro i teraz chce mieć większe. Radnym bez mrugnięcia okiem udało się wysupłać pół miliona euro na zakup trzypiętrowej kamienicy w stolicy Belgii. Argumentacja była prosta. Biuro, które Mazowsze eksploatuje już od czterech lat, stało się za ciasne, a wynajęcie innego, większego lokalu byłoby dosyć kosztowne. Rada w radę – postanowiono coś kupić. Władze Mazowsza porozumiały się więc z właścicielem trzypiętrowej kamienicy przy ulicy Victora Hugo 199 i dobijają targu. Europoseł Dariusz Rosati z usług biura Mazowsza nigdy nie korzystał, ale żałuje, że Warszawa, z której kandydował, nie ma swojego przedstawicielstwa. Rozbudowa takich placówek wcale go nie razi. – Wszystkie ważniejsze regiony Niemiec mają prężnie działające placówki – mówi. – Także regiony Włoch mają duże reprezentacje. Na tym tle polskie biura regionalne wydają się mało aktywne. Tu jest jeszcze wiele do zrobienia. Grażyna Staniszewska chwali biuro regionalne województwa śląskiego, z którym utrzymuje ścisły kontakt, krytykuje jednak władze regionu za małą popularyzację tej placówki i jej zadań. – Biuro służy właściwie tylko marszałkowi województwa i jego urzędnikom, pozostałe struktury samorządowe pewnie nawet o nim nie wiedzą. Mogliby tutaj odbywać staże np. urzędnicy gminni, a w ogóle w tym budynku jest także przedstawicielstwo hiszpańskie, jest sala konferencyjna, stołówka, a zatem możliwość organizowania w Brukseli jedno-, dwudniowych konferencji dla działaczy regionu. Szkoda, że tego się nie robi. Krótka historia biur Pierwsze biura regionalne (a więc przedstawicielstwa różnych regionów, departamentów czy landów) zaczęły powstawać w latach 80. Pionierem był niemiecki region Saary, który już w 1985 r. utworzył w Brukseli biuro regionalne. Później przyszła kolej na niemieckie biuro Hanzy założone przez Szlezwik-Holsztyn, Hamburg oraz Bremę. Dziś regionalne biura wschodnioniemieckich landów mają nawet strony internetowe w języku polskim, aby przedstawiciele polskich samorządów nadgranicznych mogli z nich korzystać. Czy jednak wygodniej spotykać się radnym np. dolnośląskim i Saksonii-Anhalt w Brukseli niż we Wrocławiu, o tym niech wypowiedzą się skarbnicy samorządów. Liczba biur wzrosła gwałtownie w latach 90. Polscy urzędnicy samorządowi z zazdrością obserwowali rozwój biur regionalnych innych krajów i szykowali się do natarcia. Trzeba było spełnić szereg wymogów formalnych. Do powołania przedstawicielstwa konieczna jest uchwała sejmiku i zgoda MSZ, które ocenia, czy inicjatywa jest zbieżna z celami polityki państwa. Najwcześniej, bo już w 1999 r. swoje przedstawicielstwo w Brukseli otworzyło województwo podlaskie wraz z województwem lubelskim (w marcu 2003 r. radni województwa podlaskiego przyjęli uchwałę, na mocy której zrezygnowali ze wspólnego utrzymywania biura w Brukseli). Początkowo polskie biura wojewódzkie nie miały oficjalnego statusu prawnego – dopiero porozumienie zawarte z władzami belgijskimi zmieniło ten stan. Ale również urzędnicy belgijscy nie czekali z założonymi

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 30/2006

Kategorie: Kraj