Zapaść w leczeniu

Zapaść w leczeniu

Warszawa 16.12.2020 r. prof. dr hab. n. med. Tadeusz Orlowski - kierownik - Klinika Chirurgii - Oddzial Chirurgii Klatki Piersiowej - Instytut Gruzlicy i Chorob Pluc . fot.Krzysztof Zuczkowski

W zeszłym roku zoperowaliśmy o 30% pacjentów mniej Prof. Tadeusz M. Orłowski – kierownik Kliniki Chirurgii w Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie Jak pandemia wpływa na pracę pana kliniki? – Pandemia to sytuacja, na której pojawienie się nie mieliśmy wpływu, nie będę zatem szerzej oceniał tego, jak sobie z nią poradzono. Mogę jednak powiedzieć, jak to wygląda z mojej perspektywy. Ponieważ COVID-19 w dużej mierze dotyczy zmian w obrębie płuc i zaburzeń oddychania, pierwszą rzeczą, którą zrobiono, była zamiana większości oddziałów płucnych na oddziały covidowe. Jaki był tego skutek? – Taki, że pacjentom tych oddziałów całkowicie odcięto do nich dostęp. W województwie mazowieckim zostały praktycznie tylko dwa oddziały pulmunologiczne – w dodatku mocno okrojone – oraz dwa oddziały u nas w instytucie. Zamknięto natomiast oddziały płucne w Ostrołęce czy w Płocku, częściowo oddziały w Radomiu i w Otwocku. W naszym instytucie – a jako ośrodek o profilu pulmonologicznym poszliśmy „na pierwszy ogień” – odbyło się to w ten sposób, że zadzwoniono do nas w czwartek i powiedziano, że od poniedziałku mamy mieć 29 łóżek covidowych, a dodatkowo sześć na intensywnej terapii. Zdecydowano o tym bez refleksji, że pacjenci zostaną pozbawieni dostępu do leczenia. Co gorsza, nie jesteśmy przecież szpitalem zakaźnym, wyposażonym w izolatki, śluzy itd., więc sytuacja była dla nas bardzo trudna. Udało nam się to na czas przygotować, ale kosztem wyłączenia dwóch dużych oddziałów, w tym pół OIOM-u. To z kolei ograniczyło jeszcze pracę chirurgii, dlatego że intensywna terapia miała ograniczone możliwości przyjmowania chorych po operacjach. Zamiast więc operować w czterech salach operacyjnych, operujemy w dwóch. Skutkiem tego zoperowaliśmy ok. 30% pacjentów mniej. Ile operacji odbywa się w normalnym roku? – Rocznie w Polsce wykonujemy ich ok. 4 tys., zatem teraz ich liczba spadła o ok. 1000 przypadków. To bardzo dużo. Jeśli chodzi o badania diagnostyczne – podstawowym jest bronchoskopia – w naszym instytucie wykonano ich w tym roku o 1,8 tys. mniej, przy ok. 6 tys. rocznie. To potencjalnie 1,8 tys. osób, które z powodu ograniczeń nie zostały przebadane. Co więc należałoby zrobić inaczej? – Zamiana części oddziałów na covidowe była niezbędna, ale wyznaczenie w każdym regionie ośrodka o dużym potencjale diagnostyczno-leczniczym umożliwiłoby pacjentom z innymi schorzeniami dostęp do leczenia. Oczywiście wiązałoby się to z odpowiednimi zmianami organizacyjnymi – np. praca w rozszerzonym wymiarze godzin – i niezbędnymi nakładami finansowymi. Mówi pan „ośrodki o dużym potencjale” – czyli jakie? – Takie, które mają duży zasób sprzętowy i odpowiednią kadrę, aby na czas pandemii móc przejąć pacjentów innych oddziałów, zamienionych na covidowe. Każdy wojewoda ma do dyspozycji konsultantów wojewódzkich i wspólnie z nimi powinien ustalać, który oddział można zamknąć, a który przeznaczyć na „centrum” diagnostyczno-lecznicze. Do leczenia covidu, gdy nie ma leku na tę chorobę, potrzeba jedynie paru leków wspomagających i dostępu do tlenu, zatem leczenie w tej chorobie nie musi się odbywać przede wszystkim na oddziałach płucnych. Nie znaczy to jednak, że szpitale o innych specjalizacjach nie ucierpiały w ten sam sposób. Także duże oddziały ortopedyczne, urologiczne czy okulistyczne zostały zamienione na oddziały covidowe. I to jest olbrzymi problem, ponieważ spadła dostępność do leczenia wielu schorzeń. I przepustowość systemu jest jeszcze mniejsza niż zwykle. – Tak – i to się dzieje w całej Polsce. Przykładowo, w jednym z województw liczba wypisywanych kart DiLO (czyli kart Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego, działających jako priorytetowe skierowanie dla pacjentów, u których podejrzewa się lub stwierdzi nowotwór – przyp. red.) w diagnostyce raku płuca zmniejszyła się o 80%. Jeśli chodzi o wykrywanie raka płuca, też mamy dramatyczny spadek. Zaryzykuję stwierdzenie, że 90% oddziałów płucnych, na których diagnozowano i leczono nowotwory, zostało zamienionych na oddziały covidowe. Zarządzenie ministra Niedzielskiego, by to szpitale koordynacyjne decydowały o przydziałach miejsc dla pacjentów z covidem, było więc niezbyt korzystne? – Jak wygląda ta „koordynacja” widzimy na przykładzie szpitala na Stadionie Narodowym. Proszę spróbować położyć tam pacjenta. W praktyce nie da się tego zrobić, bo musi być on w dobrej kondycji, bez schorzeń dodatkowych, chodzący – by mógł dojść do toalety, z minimalnym zapotrzebowaniem na tlen. Można tam

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2021, 2021

Kategorie: Kraj, Wywiady