Czy konserwatywny kardynał może stać się papieżem reformatorem? Korespondencja z Watykanu Spotykałem go nieraz jesienią i zimą, starszego siwego pana o dziwnie młodej twarzy, jak spacerował samotnie nad Tybrem w swej nieodłącznej, ciepłej kurtce. Teraz jest papieżem. Biały dym nad Kaplicą Sykstyńską ukazał się oczom tłumu zapełniającego plac św. Piotra już po czwartym głosowaniu na konklawe. Wybór Josepha Ratzingera nie był niespodzianką. Tymczasem pontyfikat Benedykta XVI, wybranego w rekordowo krótkim czasie nieco ponad 24 godzin, może się okazać zaskoczeniem. Polski kardynał Zenon Grocholewski z Kurii Rzymskiej i Hiszpan, arcybiskup Sewilli, Carlos Amigo Vallejo, są przekonani, że Ratzinger obali przeświadczenie o jego konserwatyzmie. – Konserwatyzm byłego prefekta watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary to stereotyp, który bardzo szybko się rozwieje – powiedział mi na wstępie rozmowy kard. Amigo. Podobnie myślą czołowi włoscy watykaniści, biografowie papieża obserwujący wydarzenia w Stolicy Apostolskiej z dość odmiennych pozycji: katolicki publicysta „Corierre Dela Serra”, Luigi Accattoli, i były komentator lewicowej „L’Unita”, Alceste Santini. Według obu moich kolegów, dotychczasowy prefekt dawnego Świętego Oficjum jako papież, a zatem pasterz Kościoła powszechnego okaże się postacią o znacznie szerszych horyzontach niż przywykły go widzieć europejskie media. Jako urzędowy strażnik czystości wiary odsunął on od katedr na katolickich uczelniach trzy dziesiątki niepokornych teologów i to mu pamiętano. Jednak nowa rola wyzwala w tym teologu obdarzonym – jak wszyscy przyznają – niezwykłym intelektem możliwości na miarę ogromnych wyzwań, wobec których stoją dziś Kościół i świat – mówi Santini, autor najnowszego bestselleru włoskiego, „Spuścizna Karola Wojtyły”. Już pierwsza homilia, którą Ratzinger jako papież wygłosił nazajutrz po konklawe, potwierdza te oczekiwania. Autor kontrowersyjnego w samym Kościele dokumentu „Dominus Jesus”, który kwestionował możliwości pełnego zbawienia dla wyznawców innych religii niż katolicyzm, zaskakuje. Aż po trzykroć deklaruje się w tej homilii jako kontynuator Jana Pawła II w dążeniu do dialogu ekumenicznego. W swym programowym kazaniu obiecuje rządzić Kościołem „w kolegialnej wspólnocie z biskupami”, co zapowiadał jako reformę, ale nie zdążył zrealizować Jan Paweł II. Dialog między religiami a cywilizacjami, priorytetowe zaangażowanie w realizację Soboru Watykańskiego II jako kontynuację dzieła Karola Wojtyły – to dalsze podstawowe punkty programu Benedykta XVI. Stając się papieżem, każdy jakoś się zmienia. Słynny teolog dysydent, Hans Küng, najbardziej nieprzejednany krytyk Ratzingera w roli watykańskiego strażnika czystości wiary i były jego przyjaciel z czasu Soboru Watykańskiego II, gdy obu łączyła nadzieja na odnowę w Kościele, dopuszcza taką możliwość. Küng, którego Ratzinger formalnie pozbawił prawa wykładania teologii katolickiej, napisał nazajutrz po wyborze Benedykta XVI: „Doświadczenie uczy, że misja Piotrowa w Kościele katolickim stanowi dziś takie wyzwanie, iż może głęboko zmienić każdego. Innymi słowy, kto wkracza na konklawe jako postępowy kardynał, może z niego wyjść jako konserwatywny papież. Tak się stało z Giovannim Battistą Montinim, to jest Pawłem VI. Podobnie ten, kto ma opinię kardynała konserwatywnego, może się stać papieżem reformatorem. Tak właśnie było z papieżem Angelem Roncallim, to jest Janem XXIII”. Po programowej homilii nowego papieża najważniejszymi zwiastunami kierunku, jaki obierze, będą przede wszystkim nominacje nowego sekretarza stanu i nowego szefa Kongregacji Nauki Wiary, czyli następcy Ratzingera. Tę pierwszą nominację mamy już za sobą. Pierwszą decyzją kadrową Benedykta XVI było pozostawienie kard. Angela Sodana, który walnie przyczynił się do wyboru Josepha Ratzingera na papieża, na stanowisku watykańskiego sekretarza stanu. Warto jednak zauważyć, że zgodnie z tradycją nowy papież pozostawił na razie na stanowisku wszystkich szefów kongregacji. Jak głosowano na konklawe? Oczywiście żaden z kardynałów elektorów związanych obowiązkiem zachowania tajemnicy nie powiedział piszącemu te słowa, jak przebiegały głosowania. Intrygujące informacje mają jednak to do siebie, że jakoś same przebijają sobie drogę do ludzi mediów, chociaż nie sposób wykluczyć znacznych przekłamań. Dotarło więc jakoś do „najlepiej wprowadzonych” rzymskich watykanistów, że w pierwszym głosowaniu Ratzinger otrzymał mniej głosów, niż dawał mu konsensus zbudowany
Tagi:
Mirosław Ikonowicz









