„Zbuntowane” Radio Maryja

„Zbuntowane” Radio Maryja

Ojciec Rydzyk rzucił wyzwanie hierarchii Kościoła Gdyby Radio Maryja podporządkowało się jakiejś opcji politycznej, „powstałoby niebezpieczeństwo instrumentalizacji Kościoła”, ostrzegł w 1999 r. arcybiskup Józef Michalik, nowo wybrany wówczas wiceprzewodniczący Episkopatu. Niebezpieczeństwo było realne. Trzy lata później radio ojca Tadeusza Rydzyka stało się siłą polityczną z własną, różnobarwną ekspozyturą w Sejmie. Od 10 lat ponad 70% Polaków wyraża sondażach opinię, że Kościół nie powinien zajmować się polityką. I Kościół hierarchiczny coraz bardziej od uprawiania polityki odchodzi. Ale ostatnie wybory pokazały, że nie oznacza to zmniejszenia wpływu ośrodków religijnych na politykę. Liga Polskich Rodzin wylansowana medialnie przez katolickie Radio Maryja, popierane otwarcie jedynie przez niektórych biskupów, a przez niektórych krytykowane, wprowadziła do Sejmu z prawie ośmioprocentowym poparciem grupę posłów, których luźno łączy deklarowane przywiązanie do katolickich wartości, niekoniecznie przekładające się na posłuszeństwo Kościołowi instytucjonalnemu. Prowadzone przez ojców redemptorystów Radio Maryja formalnie nie jest zależne od Episkopatu, lecz od swego przełożonego generalnego z siedzibą w Rzymie. Gdy prymas Józef Glemp upomniał w 1997 r. specjalnym listem dyrektora RM, ojca Tadeusza Rydzyka, za jego ksenofobię i zbyt daleko idący fundamentalizm, superior redemptorystów w Polsce, ojciec Edward Nocuń, najspokojniej wyraził solidarność z Rydzykiem. Po 10 latach działalności Radia Maryja i Ruchu Rodzin RM oraz całej rozbudowanej struktury poparcia w terenie mamy oto sytuację, w której nie da się już operować pojęciem „Kościół” jako synonimem wspólnoty katolickiej, lecz trzeba się w różnych sytuacjach zastanawiać, „co na to Kościół”, a „co ojciec Rydzyk?”. „Radioewangelizm” „Do 1989 r. jedność Kościoła w Polsce była sztucznym następstwem okoliczności zewnętrznych, a teraz – w warunkach demokracji – pojawiła się różnorodność, odchodzenie od wielkiej symbolicznej unii katolików z Kościołem hierarchicznym”, uważa profesor Irena Borowik z krakowskiego Instytutu Religioznawstwa. Teolog o. Tomasz Dostatni, który wsparł krytykę prymasa Polski wobec RM, zapytany, czym dziś jest Radio Maryja, określił je „raczej jako nurt ludowej pobożności”. Skoro ponad 95% Polaków to katolicy, częstotliwości radiowe powinny być w takiej samej proporcji przydzielane rozgłośni katolickiej (czytaj: Radiu Maryja), dowodził ojciec Tadeusz Rydzyk Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Wcześniej – i nie bez pewnego odzewu – wzywał słuchaczy Radia Maryja do „usunięcia z ich życia telewizorów”. Skojarzenia pchają się same. Dążenie dyrektora RM do uzyskania przywództwa duchowego i politycznego przy jednoczesnym akcentowaniu niezależności od Episkopatu zmusza socjologów do przypatrywania mu się jako prekursorowi nowego fundamentalizmu religijnego. „Powstały wokół RM żywy ruch religijno-społeczno-polityczny Rodzin Radia Maryja nosi takie cechy”, opiniuje dr Tadeusz Doktór z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych, specjalizujący się w badaniu ruchów religijnych. Sądzi on, że zjawisko to w „żadnej innej wspólnocie katolickiej nie występuje na taką skalę, jak w ruchu inspirowanym przez o. Rydzyka”. Da się porównać jedynie z „teleewangelizmem” szerzącym się w USA. „Kolbe naszych czasów”? Nikt nie kwestionuje „charyzmy” ojca Rydzyka. Pochodzi z biedniej, robotniczej rodziny; kiedy po powrocie z bardzo katolickiej Bawarii zakładał w 1991 r. rozgłośnię w Toruniu, przystępował do dzieła z wielkim entuzjazmem, ale niemal z pustymi rękami. Od początku z wielką łatwością potrafił skłaniać biednych i bogatych do finansowania swej idei. Dziś, gdy jest już potentatem medialnym i mógłby dobrze płacić, nadal opiera się w rozgłośni na pracy 200 wolontariuszy. Pierwszych 17 maryjnych nadajników uruchomił na podstawie umowy między Kościołem a Ministerstwem Łączności. Gdy potem zabiegał w KRRiTV o wciąż nowe częstotliwości, potrafił ściągnąć do Częstochowy na pielgrzymkę poparcia dla RM nawet ćwierć miliona wiernych. Gdy ojciec dyrektor nawiedza Rodziny Radia Maryja, towarzyszy temu zawsze socjotechnicznie świetna reżyseria. „Na pół godziny przed spotkaniem nie było wolnych miejsc. Zostały zajęte nawet przejścia między fotelami, wypełniły się galerie. Czekaliśmy tak długo na ojca tutaj, kilka lat trwały zabiegi, aby mógł się u nas w końcu zjawić”, pisze z przejęciem w reportażu ze spotkania studentów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego z dyrektorem RM sprawozdawca sponsorowanego przez Radio Maryja „Naszego Dziennika”. „Widzieć proroka naszych czasów na żywo, to prawdziwe szczęście!”, wykrzykuje do mikrofonu RM

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 50/2001

Kategorie: Kościół