Arcybiskup Bostonu sprzedaje swą rezydencję, by zapłacić odszkodowania dla ofiar księży pedofilów Wielka afera z księżmi wykorzystującymi seksualnie dzieci wstrząsnęła archidiecezją bostońską aż do fundamentów. Abp Sean O’Malley podjął bezprecedensowe kroki. Na sprzedaż wystawiona zostanie okazała, zbudowana w stylu włoskiego palazzo rezydencja bostońskich arcypasterzy wraz z całą 24-hektarową posiadłością. Archidiecezja weźmie pożyczkę w bankach na hipotekę zbudowanej przed 128 laty neogotyckiej katedry św. Krzyża w dzielnicy South End. Obciążona zostanie również hipoteka seminarium św. Jana w Brighton. Tylko w ten sposób archidiecezja Bostonu, jedna z najbardziej ludnych i wpływowych w USA, w której żyje 2,2 mln katolików, zdoła znaleźć pieniądze na odszkodowania dla ofiar księży pedofilów. Po wybuchu skandalu składki i donacje na potrzeby Kościoła bostońskiego spadły z 16 mln dol. w 2001 r. do 8,8 mln w roku następnym. Abp O’Malley zapowiedział zresztą, że rekompensaty dla poszkodowanych nie będą płacone z pieniędzy zebranych przez wiernych. Kryzys finansowy na tym tle okazał się tak ostry, że konieczne stanie się zamknięcie wielu parafii. Zapowiedział to bostoński hierarcha 17 grudnia na spotkaniu ze wszystkimi 600 kapłanami swej archidiecezji (była to pierwsza taka konferencja od ponad 25 lat). O’Malley nie przedstawił szczegółów, dziennik „Boston Globe” ocenia jednak, że zlikwidowanych zostać może zostać nawet 50-60 spośród 357 parafii archidiecezji, i to już w bieżącym roku. Kościół bostoński zamykał swe parafie także wcześniej (około 50 w ciągu ostatnich 20 lat). Przyczyną tego był spadek liczby wiernych, zwłaszcza w śródmieściach, i coraz większe koszty utrzymania świątyń. Nigdy jednak nie likwidowano struktur kościelnych tak szybko i na taką skalę. Sean O’Malley nie ukrywa, że przyczynił się do tego kryzys finansowy archidiecezji, powstały w wyniku afery. Skandal z księżmi krzywdzącymi dzieci rozpętał się przed dwoma laty. Od tej pory 325 spośród 46 tys. kapłanów w Stanach Zjednoczonych złożyło rezygnację lub zostało zawieszonych w pełnieniu obowiązków. Diecezje zgodziły się wypłacić ofiarom dziesiątki milionów dolarów odszkodowań. Epicentrum afery okazała się archidiecezja bostońska. Jej arcybiskup, kard. Bernard Law, został oskarżony o to, że tolerował grzechy księży pedofilów, nie karał ich, lecz tylko przenosił do innych parafii, oczywiście nie informując wiernych o niebezpiecznych skłonnościach nowego proboszcza czy wikarego. Zdaniem wielu, podobną strategię milczenia stosowali także poprzednicy Lawa. Jak stwierdza opublikowany w lipcu ubiegłego roku raport prokuratora generalnego stanu Massachusetts, w ciągu ostatnich 60 lat ponad tysiąc dzieci padło ofiarą zdeprawowanych duchownych archidiecezji bostońskiej. We wrześniu 2002 r. kardynał Law musiał w niesławie ustąpić z urzędu. Ten kościelny dygnitarz, a także jego następca, tymczasowy administrator archidiecezji, bp Richard Lennon, nie kwapili się do wypłacania wiernym odszkodowań ani do dialogu z organizacją Voice of the Faithful (Głos Wiernych), skupiającą świeckich katolików domagających się reform. Law, a później bp Lennon, nie pozwalali jej członkom spotykać się na terenie kościelnym, odrzucali też wszelką myśl o sprzedaży majątku archidiecezji. Adwokat Jeffrey Newman, reprezentujący ofiary księży pedofilów, opowiada: „Taka koncepcja wydawała się dla nich świętokradztwem. Owszem, własność kościelna ma tu długą tradycję, ale związana była ze starym porządkiem, w którym wierzono, że należy milczeć i chronić reputację Kościoła za wszelką cenę”. Sytuacja się zmieniła, gdy 30 lipca 2003 r. urząd arcybiskupi objął Sean O’Malley, doświadczony i roztropny duchowny, franciszkanin, który złożył śluby ubóstwa. Nowy duszpasterz nawiązał dialog z organizacją Głos Wiernych. Archidiecezja zaczęła przyjmować ofiary od zrzeszonych w niej katolików reformatorów, które uprzednio były odrzucane. O’Malley przeprowadził się z okazałej siedziby arcybiskupiej w Brighton do znacznie skromniejszej plebanii przy katedrze św. Jana. Był to symboliczny gest, nie tylko dlatego, że arcybiskup zamieszkał bliżej wiernych. Rezydencja zwierzchników archidiecezji ukończona została w 1927 r. dzięki hojnym donacjom bostońskich katolików. Wierni Kościoła rzymskiego w Bostonie, długo dyskryminowani przez miejscowych protestantów, pragnęli pokazać, że należy się z nimi liczyć. „Ta rezydencja stała się manifestacją potęgi, chwały i wojowniczości archidiecezji”, wyjaśnia Thomas O’Connor, historyk wykładający w Boston College. Kiedy jednak wybuchł skandal z występnymi kapłanami,
Tagi:
Jan Piaseczny