Rachunki Kościoła

Rachunki Kościoła

Senatorowie chcą wrócić do projektu ustawy likwidującej Fundusz Kościelny Politycy cierpią na chroniczny brak czasu. Brak czasu na poruszanie trudnych tematów. Bo albo są posądzani o zbijanie kapitału wyborczego, albo o odchodzenie od istotnych spraw na rzecz tematów zastępczych. A kto sięga po te ostatnie, najczęściej szybko zyskuje miano dyżurnego krzykacza. Ostatnio dostało się senatorom SLD, którzy raczyli przypomnieć kwestie nieuregulowanego Funduszu Kościelnego. Tego, który powstał w 1950 r. jako rekompensata za dobra Kościoła katolickiego przejęte przez państwo. – Ze strony partii lewicowych są ciągle jakieś dyżurne poszczekiwania, a to ktoś wyskoczy ze sprawą aborcji, inny z homoseksualizmem, a jeszcze inny z Funduszem Kościelnym. Im bliżej wyborów, tym większe ujadanie i emocje – grzmiał niedawno bp Pieronek. Senator Krystyna Sienkiewicz, jedna z pomysłodawczyń ostatniego projektu ustawy o zniesieniu Funduszu Kościelnego widzi sprawę zgoła inaczej: – Ubożeje społeczeństwo, ubożeje państwo i jest tylko jedna instytucja, po której widać zewnętrzne objawy bogacenia się. To Kościół katolicki. Gdyby inicjatywa senacka dotyczyła zamachu na jakiś dogmat wiary, byłoby mniej wrzawy i szumu niż teraz, gdy dotyczy pieniędzy. Okazuje się, że mamona jest świętym cielcem, który jednoczy hierarchię i zwykłych księży w walce o pieniądze – mówi. I wylicza: – Fundusz jest finansowany z budżetu, czyli pośrednio z naszych kieszeni. Co roku idzie na ten cel sporo ponad 88 mln. Do tego dochodzi jeszcze pomoc w remontach zabytków, duszpasterstwo wojskowe, policyjne, straży granicznej i straży pożarnej, duszpasterstwo więzienne, szpitalne, finansowanie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, wydziałów teologicznych na uniwersytetach państwowych, dotowanie prowadzonych przez kościoły i inne związki wyznaniowe prywatnych szkół ogólnokształcących, zawodowych oraz artystycznych, zakładów służby zdrowia i opieki społecznej. To przynajmniej 5 mld zł rocznie. I to licząc ostrożnie, nie uwzględniając tacy. Gra polityczna? Pierwszy projekt ustawy zmierzającej do likwidacji funduszu pochodzi z 4 lutego 2002 r. Powstał pół roku po wyborach parlamentarnych. – Wtedy usłyszałam od bp. Pieronka, że jestem pomiotem stalinowskim i że przywołuję stalinowskie hasła. Dziwne, bo od biskupa jestem znacznie młodsza. Dlatego to nieprawda, że myślimy teraz tylko o podbijaniu sobie marnych sondaży. To ostatni dzwonek, żebym próbowała zrealizować swoje obietnice wyborcze – tłumaczy Krystyna Sienkiewicz. Ma dość przekonywania, nie po raz pierwszy w ostatnich miesiącach, że jest głęboko wierząca. Natomiast nie bardzo odpowiadają jej pośrednicy między Bogiem a ludźmi. – I myślę, że wśród lewicy jest tyle samo niewierzących, ilu wśród księży. Bo księża też często wykonują zawód, który niewiele ma wspólnego z powołaniem. W końcu jest to element gry politycznej czy nie? Sam kościół też nie ma pewności. Bo, z jednej strony, jest o tym głęboko przekonany. Z drugiej, bp Pieronek mówi jednak: – Jesteśmy otwarci na dialog w sprawie Funduszu Kościelnego, natomiast przyjmujemy z niepokojem, wręcz zdziwieniem, że te sprawy chce regulować partia, której poprzedniczka uregulowała je w 1950 r. w sposób, który nie pasuje do współczesności. Zdaniem senator Sienkiewicz, Kościół na pewno nie niesie gałązki oliwnej. Poprzez swoje media, Telewizję Trwam i radio Maryja, o prasie nie wspominając, bombarduje społeczeństwo informacjami o biednych, ciemiężonych duchownych. – Grupa senatorów, wśród których jestem, czuje się w tym całym morzu przekłamań jak na bezludnej wyspie. Ale przynajmniej jeszcze jesteśmy wierni swoim ideałom – przekonuje. Ile odebrano, ile oddano? Jaki jest ostateczny rachunek zysków i strat Kościoła katolickiego? – Kościół nie jest dziś w stanie precyzyjnie tego określić. Sam nie zawsze miał możliwość dokumentowania poniesionych strat. Czasami nie dostrzegał takiej potrzeby. Wydarzenia z lat głębokiego komunizmu nie nastrajały do myślenia o upadku ustroju totalitarnego – mówił ks. Mirosław Piesiur, współprzewodniczący Komisji Majątkowej. Z kolei według bp. Pieronka, podmioty kościelne odzyskały po 1989 r. co najwyżej 30% utraconych dóbr. – Nie ma więc mowy o tym, że rachunki zostały wyrównane – mówił dziennikarzom. – Gdybyśmy dokładnie przeliczyli, ile strona kościelna straciła w wyniku konfiskaty dóbr w latach 50. To okazałoby się, że są to tak wielkie kwoty, że państwo w żaden sposób nie jest w stanie ich zwrócić. Senator Sienkiewicz przyznaje, że u podłoża

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 48/2004

Kategorie: Kościół