Żegnaj, towarzyszu

Żegnaj, towarzyszu

Najbardziej skutecznym sposobem na pożegnanie się z organizacją partyjną jest… skrytykowanie jej lidera Najbardziej skutecznym sposobem na pożegnanie się z organizacją partyjną jest… skrytykowanie jej lidera. Nawet zwrócenie na siebie uwagi organów ścigania nie przesądza sprawy, bo jak pokazuje życie, partyjnego towarzysza można bronić, mimo że ciąży na nim zarzut prokuratorski. SLD jako pierwsze w Polsce ugrupowanie postanowiło hurtem oczyścić swe szeregi. Wielka akcja weryfikacyjna przyciągnęła uwagę publiczną, a wraz z nią falę… krytyki. Przy okazji warto więc się przyjrzeć, jak partie radzą sobie z czarnymi owcami. Samoobrona – bez przebaczenia Z pewnością na tytuł największego czyściciela zasłużył przewodniczący Samoobrony, Andrzej Lepper. W rekordowym tempie i bez zbędnych ceregieli usuwa z partii tych, którzy, jego zdaniem, nie powinni w niej dłużej zostawać. Spustoszenie widać najwyraźniej na przykładzie klubu parlamentarnego. Jeszcze dwa lata temu było w nim 52 posłów, teraz już tylko 31. Owszem, część parlamentarzystów odeszła sama, ale w sytuacji, gdy ich los i tak był przesądzony. Najpewniejszym sposobem, aby pożegnać się z Samoobroną, jest skrytykowanie władz partii, w szczególności przewodniczącego Andrzeja Leppera. Na bardziej ulgowe potraktowanie mogą natomiast liczyć działacze, których gnębi prokurator, np. za niespłacenie kredytu (posłanka Danuta Hojarska, małżeństwo Łyżwińskich) czy fałszowanie list wyborczych (posłanka Renata Beger). – W ubiegłym roku wykluczyliśmy 41 osób. Występowały one przeciwko statutowi, który mówi, że nie wolno działać wbrew programowi i jedności partii – przedstawia oficjalną statystykę dyrektor biura prasowego, Jerzy Maksymiuk. – Ale członkostwo wygasa także w przypadku śmierci członka – rozwiewa ewentualne wątpliwości. W praktyce lista przewinień, za które można wylecieć, jest równie długa jak lista wykluczonych. Jeden działacz nie zerwał koalicji z SLD wbrew zaleceniom władz partii (Konrad Rękas), drugi zrezygnował z przewodniczenia lokalnej strukturze i powiadomił o tym pierwsze media, a nie władze zwierzchnie (Franciszek Franczak), inni z kolei zagłosowali w Sejmie wbrew dyscyplinie partyjnej. – Nie może tak być, że ktoś idzie do telewizji i kontestuje program partii. Zrobił tak jeden z działaczy, który stwierdził, że jego zdaniem, Senat powinien być utrzymany, a my przecież uważamy, że trzeba go zlikwidować. Nie może też być tak, że pisze się listy krytykujące przewodniczącego, jak robił to Zbigniew Witaszek – opowiada zbulwersowany dyr. Maksymiuk. Wyrzucenie z szeregów Samoobrony na własnej skórze odczuł m.in. Wojciech Mojzesowicz. Poseł (obecnie niezrzeszony) wyleciał, bo coraz częściej nie zgadzał się z przewodniczącym. – Poglądy miałem takie same jak koledzy, ale nie zgadzałem się z metodami, np. z blokowaniem mównicy – przekonuje. – Od decyzji przewodniczącego nie ma odwołania. Nie mogłem więc się odwołać ani do sądu koleżeńskiego, ani do komisji rewizyjnej, bo one w ogóle nie istniały. Ale dyr. Maksymiuk zaprzecza, że Mojzesowicz nie mógł się odwołać. – Wprawdzie nie było wtedy sądu koleżeńskiego, ale mógł się zwrócić do przewodniczącego – wyjaśnia. Tyle tylko, że pismo informujące, iż poseł został wykluczony, podpisał… przewodniczący Andrzej Lepper. – To było bardzo uprzejme ze strony pana przewodniczącego, że sam postanowił napisać do pana Mojzesowicza – zauważa dyrektor. Mojzesowicz nie rzucił manifestacyjnie legitymacji, nie zwrócił też biało-czerwonego krawata, bo jak mówi, „przecież za niego zapłacił”. SLD – na odchudzającej diecie Jeszcze niedawno żartowano sobie, że „prędzej wylecisz w kosmos niż z SLD”. Proces wylatywania z Sojuszu zapoczątkował jednak były minister Mariusz Łapiński. Teraz prowadzona na wielką skalę akcja weryfikacyjna sprawiła, że z SLD działacze są wykreślani niemal hurtowo, są to jednak przeważnie martwe dusze. O ilu dokładnie członków odchudzi się Sojusz, wiadomo będzie dopiero pod koniec roku, ale już teraz politycy szacują wstępne straty. – Z zebranych informacji wynika, że w chwili obecnej Sojusz uszczuplił się o 35% dotychczasowego składu. Z tego ok. 20% nie wypełniło deklaracji stwierdzającej przynależność, a ok. 15% z powodu braku aktywności i zaniechania wpłaty składek członkowskich – wylicza skrupulatnie Jerzy Wenderlich, rzecznik SLD. Liczba ta może jeszcze się zwiększyć, bowiem nad działaczami pozytywnie zweryfikowanymi przez sądy wojewódzkie debatować będą jeszcze sądy krajowe. SLD postanowił też odciąć się od osób

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 50/2003

Kategorie: Kraj