Młode, atrakcyjne, przebojowe. Jeszcze się nie przyzwyczaiły, kiedy ktoś mówi do nich „pani poseł” W czasie pierwszego posiedzenia postawiła na nogi pół nowego Sejmu. Długonoga, 28-letnia blondynka z biało-czerwoną apaszką pod szyją wzbudziła zainteresowanie posłów, sejmowego personelu i dziennikarzy. „Ładna, zgrabna, a w dodatku kiedyś u Millera, dzisiaj u Leppera”, szeptano po kątach. Chwilę potem w prasie pojawiły się spekulacje, że swoje wysokie (trzecie) miejsce na liście wyborczej Sandra Lewandowska wywalczyła seksapilem. Część dziennikarzy zainteresowała się nawet życiem intymnym posłanki i przewodniczącego Samoobrony. – Śmiać mi się chciało, że wszyscy tak się na mnie rzucili. Młody dziennikarz z TVN zapytał nawet, czy w Samoobronie traktują mnie poważnie. Więc spytałam, jak go z powodu wieku traktują w telewizji. Zmieszał się i myślę, że więcej takich pytań zadawał nie będzie – opowiada. Młode, atrakcyjne i energiczne. Jeszcze nawet się nie przyzwyczaiły, gdy ktoś zwraca się do nich „pani poseł”. Denerwują się, kiedy z połączenia ich wieku i płci robi się sensację. Bo co w tym dziwnego? – pytają. Dlaczego wybrały politykę? Co chcą w Sejmie osiągnąć? Czy potwierdzą zasadę, że mężczyznę interesuje władza, a kobietę możliwość załatwienia konkretnej sprawy? Gruszek na wierzbie nie obiecywałam Lewandowska z dumą podkreśla, że to sam przewodniczący Lepper zwrócił na nią uwagę i zaproponował miejsce na liście. – Ale nie tak, że o cokolwiek poprosił. Tylko zapytał, czy bym nie chciała. Dlaczego ja? Może akurat miał zapotrzebowanie na młodych ludzi? Ale najpierw był SLD. Z góry wiedziała, że będzie w tej partii. – Bo serce mam po lewej stornie – żartuje. Na inauguracji roku w Akademii Ekonomicznej w Jeleniej Górze poznała Jerzego Szmajdzińskiego. Ten zaproponował, by zapisała się do młodzieżówki. – Zaufałam tym ludziom i stwierdziłam, że razem możemy coś zrobić dla dobra regionu. Do dzisiaj mam do nich szacunek. Szczególnie do tych starych eseldowskich wyjadaczy. Od nich najwięcej się nauczyłam. Ale teraz mi wypominają, że na swojej piersi mnie wychowali, a ja do Leppera poszłam – mówi. Odeszła z SLD, bo – jak mówi – nie widziała wspólnej drogi z esledowską młodzieżą. – Zamiast współpracy było wycinanie. A ja pewnie dla wielu byłam zbyt dużą konkurencją. Zapewnia, że w Samoobronie jest inaczej, bardziej rodzinnie. I młodzi trzymają się razem. A zmianę politycznych barw na swój sposób przeżyła. Przecież to trochę jak ze zmianą rodziny. Chora krtań wciąż przypomina jej o kampanii wyborczej. Pieniędzy za wiele nie miała, więc do ludzi trzeba było bezpośrednio docierać. – A ja gadatliwa jestem – podkreśla. Nieraz od siódmej rano stała na targu z ulotkami. Oklejonym plakatami busem przemierzała Opolszczyznę. – Nie prosiłam. Siłą perswazji przekonywałam, by głosowali na młodych. Gruszek na wierzbie nie obiecywałam – zaznacza. Do każdych drzwi starała się zapukać. Czasami tylko ulotki zostawiała. Ale ludzie tego nie lubią. Wielu do siebie przekonała. – Jedna pani sołtyska twierdziła, że zagłosuje na sąsiada, który z PSL startuje. Ale przekonałam ją, że powinna mieć alternatywę. W końcu powiedziała, że zagłosuje na mnie, bo jest kobietą i w kobiety wierzy. Kampania była trudna, bo startowała w obcym dla siebie regionie. W rodzinnej Jeleniej Górze byłoby łatwiej. Ale nie chciała. – Tam wszyscy pamiętają mnie jako działaczkę SLD. Niezręcznie byłoby mi wychodzić na ulicę i mówić ludziom: „Teraz jestem lepsza w Samoobronie”. I tak niektórzy nazywają mnie zdrajczynią. Jej sztab wyborczy składał się z dwóch osób: ona i kierowca. – We dwoje raźniej było po domach chodzić. A i ludzie inaczej patrzyli, bo to nieelegancko, jak młoda dziewczyna bez asysty puka do drzwi – wyjaśnia. Mówi o sobie, że ma męską duszę. Feministką nie jest. – Lubię pracować z mężczyznami. Autentycznie pracować, bez żadnych podtekstów – twierdzi. Lata samolotami, marzy o skoku ze spadochronem. Chciałby też przeżyć lot F-16. – Skoro premier Miller bez żadnych przygotowań dał radę, to i ja chcę spróbować. Trafiła do Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa. – Ochrona środowiska to ciekawy temat, choć zainteresowałam się nią dopiero niedawno. Ale w tej dziedzinie mogę się wyspecjalizować. W dodatku to w miarę bezpieczna działka. W innych, kontrowersyjnych, trudno czasem zabierać jednoznaczny głos. Także dla Elżbiety Wiśniowskiej (30 lat), innej
Tagi:
Tomasz Sygut









