Zielony kanclerz w Niemczech?

Zielony kanclerz w Niemczech?

W Niemczech doszło do historycznego przełomu. Po raz pierwszy w wyborach w kraju związkowym Zieloni zdobyli więcej głosów niż konserwatywna CDU. Ten bezprecedensowy sukces odnieśli 22 maja w najmniejszym z 16 niemieckich landów – Bremie. Angela Merkel ma powody do zmartwień. Rządzącą w Republice Federalnej czarno-żółtą koalicję konserwatystów (CDU/CSU) i liberałów z FDP spotyka klęska za klęską. Rok 2011 to w Republice Federalnej superrok wyborczy, w którym obywatele wzywani są do urn w siedmiu landach. W lutym w Hamburgu konserwatyści sromotnie przegrali, tracąc połowę głosów. W marcu CDU, partia Angeli Merkel, przeżyła prawdziwą wyborczą katastrofę i musiała oddać władzę w Badenii-Wirtembergii, w której rządziła od prawie 60 lat. Jest niemal pewne, że chadecy przegrają z kretesem wrześniowe wybory w Berlinie. Za to rozpędu nabierają Zieloni, którzy z partii protestu stali się ugrupowaniem masowym – jak mówi się w Niemczech, partią ludową (Volkspartei). Do tej pory za Volksparteien uważani byli tylko socjaldemokraci oraz CDU. Ekolodzy zatriumfowali w Badenii-Wirtembergii i wystawili tam „ministra-prezydenta” (premiera). To pierwszy zielony szef rządu w dziejach Republiki Federalnej. Ekolodzy zdobyli rzesze zwolenników wśród ludności wielkich miast, zyskują poparcie także na terenie dawnej NRD, gdzie w poprzednich latach nie odnosili sukcesów. W marcu weszli do parlamentu Saksonii-Anhalt, w którym wcześniej nie byli reprezentowani. Przed wyborami w Meklemburgii-Pomorzu Przednim sondaże dają Zielonym prawie 10%. Piąta elekcja w 2011 r. odbyła się w Wolnym Mieście Hanzeatyckim Bremie, kraju związkowym składającym się z dwóch miast – Bremy i Bremerhaven. W tym małym landzie mieszka tylko pół miliona wyborców, jednak Brema ma specyficzny klimat. Od 1946 r. rządzą tu socjaldemokraci – od 2007 r. w koalicji z Zielonymi. Obywatele są dumni ze swej niezależności – Brema była wolnym miastem Rzeszy już w XV w. Nie zgadzają się na włączenie do Dolnej Saksonii. Następstwem niezależności są niestety wysokie koszty administracji. Wielu pracuje w Bremie, ale mieszka w Dolnej Saksonii i tam płaci podatki. Wolne Miasto Hanzeatyckie tonie więc w długach, sięgających 17 mld euro. Bezrobocie bije krajowe rekordy. Według niemieckich norm co trzecie dziecko dorasta w biedzie. A jednak bremeńczycy nie są skłonni do zmiany rządu, za to lubią nowości. Jak stwierdził dziennik „Süddeutsche Zeitung”, ten północny kraj związkowy jest laboratorium politycznych eksperymentów. To w Bremie po raz pierwszy powstała w 1991 r. koalicja SPD, liberałów i Zielonych. W tym małym landzie Partia Lewicy (Die Linkspartei) – radykalniejsza od socjaldemokratów, mająca korzenie w dawnej NRD – po raz pierwszy weszła do landtagu w zachodnich Niemczech (2007 r.). 22 maja bremeńczycy znów zapisali się w historii. W wyborach do miejscowego parlamentu (Bürgerschaft) ekolodzy zdobyli prawie 23% poparcia, o ponad 6% więcej niż w 2007 r. Po raz pierwszy w elekcji do landtagu Zieloni wyprzedzili konserwatystów z CDU, którzy uzyskali nieco ponad 20% (ponad 5% mniej niż przed czterema laty). Najstarszy i najmłodszy deputowany w bremeńskim parlamencie należą do Zielonych. Podkreślić wypada, że głosowanie w Bremie nazwane zostało wyborami juniorów, udział w nim mogły bowiem brać już 16-latki. Wśród tych najmłodszych wyborców Zieloni zdobyli największe poparcie. Zgodnie z przewidywaniami zwyciężyli socjaldemokraci (ponad 38% głosów, ponad 1% więcej niż w 2007 r.), jednak SPD osiągała już w Bremie znacznie lepsze rezultaty. Do Bürgerschaftu ponownie weszła Partia Lewicy (prawie 6% głosów). Za to z parlamentu znikną liberałowie, sojusznicy konserwatystów w rządzie federalnym, którzy nie przekroczyli pięcioprocentowego progu wyborczego. Komentatorzy nad Łabą i Renem piszą, że wyniki są do przyjęcia dla socjaldemokratów, katastrofalne dla CDU i liberałów, wspaniałe zaś dla Zielonych, którzy są jedynym prawdziwym zwycięzcą. Zdaniem magazynu „Focus”, to sygnał alarmowy dla partii tworzących rząd Merkel. Lewicowy dziennik „Tageszeitung” napisał, że CDU traci kontakt z wyborcami wielkomiejskimi. Porażka w Bremie świadczy o tym, że program modernizacyjny konserwatystów kruszy się i nie przynosi wyników. Przewodnicząca CDU i szefowa rządu federalnego Angela Merkel znalazła się w poważnych tarapatach. Protestantka z dawnej NRD stanęła na czele partii tradycyjnie zdominowanej przez starszych panów, katolików z zachodnich Niemiec. Umiejętnie odesłała najniebezpieczniejszych partyjnych konkurentów na boczny tor lub polityczną emeryturę. Rozpoczęła też program modernizacyjny, który miał zrobić z chadecji

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 22/2011

Kategorie: Świat