W złombusach czeka śmierć

Dziewczynka zginęła, bo jechała do szkoły zdezelowanym gratem. Do takich pojazdów wsiada codziennie większość wiejskich dzieci

Tego dnia w autobusie jak zwykle panował gwar. Ponad czterdzieścioro dzieci, po dniu spędzonym w szkole, wracało do swoich domów. Marlenka stała przy przednich drzwiach autobusu. Kiedy na wyboistej drodze autobus wszedł w zakręt, drzwi nagle same się otworzyły i dziewczynkę wyrzuciło na zewnątrz. Wprost pod tylne koła pojazdu. Zginęła na miejscu.
Ośmioletnia Marlenka Karwowska mieszkała w Świdrach (gmina Biała Piska). Uczyła się w oddalonej o pięć kilometrów Szkole Podstawowej w Kożuchach. Dzieci dowożono do szkoły ikarusem, który był własnością firmy z Białej Piskiej. Przewoźnik wygrał przetarg na dowóz, bo przedstawił najtańszą ofertę. W pogodny poniedziałek, 18 lutego, Marlenka wsiadła do autobusu po raz ostatni.

Przewoźnik oszczędza

To nie był pierwszy tak tragiczny wypadek. Cztery lata temu pod kołami cofającego się autobusu szkolnego zginął ośmioletni chłopiec ze wsi Ruda. W Kożuchowie od dawna wszyscy wiedzieli, że autobus nie nadawał się do przewozu dzieci.
– Wielokrotnie mówiliśmy o tym dyrektorce szkoły – słyszę na miejscu wypadku od rodziców przewożonych dzieci – ten autobus ma już 18 lat! Złom. Od trzech miesięcy nie posiadał dowodu rejestracyjnego.
Aby móc nadal wozić dzieci, kierowca zgłosił się ze swoim pojazdem na badania techniczne do stacji diagnostycznej. Jakimś cudem otrzymał zaświadczenie o dobrym stanie technicznym. Nie odebrał jednak z wydziału komunikacji dowodu rejestracyjnego.
Na razie bez odpowiedzi pozostają pytania o rzetelność pracy fachowca, który badał pojazd. Sprawą zajęła się policja i prokurator.
Nie przejmowano się także tym, że dzieci podróżowały bez opiekuna. Andrzej Kurzątkowski, burmistrz Białej Piskiej, twierdzi, że nic nie wiedział o złym stanie technicznym pojazdu. Według zawartej umowy, za bezpieczeństwo przewożonych uczniów odpowiada przewoźnik. W kasie gminnej nie ma pieniędzy na opłacenie odpowiednio przygotowanych opiekunów szkolnych.

Baza danych

Po drogach Warmii i Mazur ogółem jeździ około 50 nowych gimbusów. Te nie stwarzają zagrożenia. Trudno jednak policzyć zdezelowane, nienadające się do przewozu dzieci, które wypełnione nadmiernie codziennie prowokują los.
Aby zapobiec dalszym tragediom, inspektor Janusz Tkaczyk, komendant wojewódzki policji w Olsztynie, polecił w trybie pilnym skontrolowanie stanu technicznego wszystkich pojazdów dowożących dzieci na terenie województwa warmińsko-mazurskiego.
– Kontrola rozpoczęła się dzień po wypadku, 19 lutego, i potrwa do 25 lutego – wyjaśnia Jolanta Szymulewska z zespołu prasowego komendanta wojewódzkiego policji w Olsztynie. – W ciągu dwóch dni skontrolowano 106 pojazdów. Zatrzymano 20 dowodów rejestracyjnych, co oznacza, że pojazdy te nie mają prawa poruszania się po drogach. Najczęściej występującymi usterkami technicznymi są luzy w układzie kierowniczym i hamulcowym, wycieki oleju, złe oświetlenie i uszkodzone tachografy.
Na polecenie komendanta wojewódzkiego w Olsztynie powstanie pierwsza w Polsce baza danych z informacjami, do których szkół województwa warmińsko-mazurskiego dowożone są dzieci, ile ich jest, jakimi środkami transportu, czy są to autobusy, gimbusy, busiki czy ciągniki. W bazie danych znajdą się: marka pojazdu, typ, numer rejestracyjny, rok produkcji, nazwisko właściciela pojazdu lub nazwa firmy. To uniemożliwi powrót na drogi tych pojazdów, którym odebrano dowody rejestracyjne.
Komenda Wojewódzka Policji w Olsztynie apeluje: jeżeli rodzice mają jakiekolwiek wątpliwości co do stanu technicznego pojazdu, którym dowożone są ich dzieci, mogą o tym powiadomić każdą jednostkę policji. Autobus natychmiast zostanie sprawdzony.

Mogło dojść do linczu

Kierowca autobusu był trzeźwy. Ponieważ dostał szoku, nie mógł odpowiadać na zadawane przez policję pytania. Mieszkańcy Świdrów domagali się zaś natychmiastowego wyjaśnienia, jak doszło do wypadku. Czy autobus był popsuty, czy kierowca jechał zbyt szybko? Jednego byli pewni: tragedii można było uniknąć. Ludzie sami chcieli wymierzyć sprawiedliwość. Do linczu na kierowcy nie doszło dzięki zdecydowanej postawie policjantów.
Okoliczności śmierci Marlenki Karwowskiej bada policja. Trwają przesłuchania świadków. Autobus, z którego wypadło dziecko, zostanie poddany szczegółowym badaniom. Na temat jego stanu technicznego wypowiedzą się biegli z zakresu ruchu drogowego i mechaniki pojazdowej. Niewykluczone, że bezpośrednią przyczyną wypadku był niesprawny mechanizm otwierający drzwi. Kierowcy przedstawiono już zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku, którego następstwem była śmierć dziecka. Grozi mu kara do ośmiu lat pozbawienia wolności.

 

Wydanie: 08/2002, 2002

Kategorie: Oświata

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy