Zobaczyć dotykiem

Zobaczyć dotykiem

W Łodzi niewidomi oglądają obrazy

Kilkunastoletni Damian ze skupieniem dotyka czarno-białej grafiki. Dla osoby widzącej ta abstrakcyjna kompozycja Wacława Szpakowskiego przedstawia coś na kształt szachownicy. Damian, który nie widzi od urodzenia, ma jednak trudności z jej rozszyfrowaniem. – Ciężko jest mi rozpoznać jakiś sens w tej grafice – mówi, nie odrywając rąk od dzieła. – Czuję równoległe punkty i załamania, strzałki, które prowadzą do kolejnego punktu.
Damian ma w domu kilka rzeźb i miedzianych, tłoczonych obrazków, a w szkole uczy się przedmiotu sztuka, choć na razie to głównie muzyka. Rysuje najczęściej na geometrii. Specjalnym rysikiem zastępującym ołówek na folii tworzy geometryczne wzory, które czuje pod palcami. Obrazy, głównie grafiki i linoryty, „zobaczył” jednak po raz pierwszy w Galerii Dotyku w Muzeum Sztuki w Łodzi.
– Gdy próbuję odczytać ten obraz, czuję, że powoli poznaję autora, jego wrażenia i odczucia – mówi niewidomy nastolatek.
Taki właśnie był cel pomysłodawcy i organizatora pierwszej w Polsce galerii obrazów dla niewidomych, informatyka Piotra Bugajskiego. Szalony, ale prosty dla grafika komputerowego pomysł podejrzany w filmie emitowanym przez Discovery powstał ponad półtora roku temu. I tyle właśnie czasu trwało zdobywanie sponsorów. Obrazów dla osób niewidomych nie można bowiem zrobić bez komputera, skanera, drukarki i wygrzewarki termicznej, a przede wszystkim bez odpowiedniego papieru, którego nikt w Polsce nie produkuje.
– Obrazy nie mogą być dokładną kopią oryginału. Trzeba je uprościć: wyeliminować szczegóły, które rozpraszałyby niewidomego próbującego oglądać za pomocą dotyku. Do tego właśnie niezbędny jest komputer z odpowiednim oprogramowaniem – tłumaczy Bugajski.
W komputerze, pod okiem historyka sztuki i za zgodą autora oryginału, tak naprawdę tworzono nowy obraz. Piotr Bugajski drukował na papierze uwypuklającym się pod wpływem temperatury w miejscach zadrukowanych. Niewidomi zwiedzający Galerię Dotyku w Muzeum Sztuki w Łodzi mogli oglądać 20 wygrzanych w ten sposób obrazów.
Przed premierą w Galerii Dotyku przetworzone komputerowo dzieła „oglądały” dzieci ze szkoły dla niewidomych i słabo widzących przy ul. Dziewanny. Ich opinie i komentarze zadecydowały o końcowym kształcie prac tworzących galerię. – Mówiłem panu Wojtkowi (historyk sztuki, pracownik Muzeum Sztuki w Łodzi), co widzę, czy potrafię odczytać poplątane linie, które na jednym z obrazów tworzyły kłosy żyta, a na innym twarz jakiegoś człowieka – opowiada z przejęciem jeden z uczestników warsztatów plastycznych w szkole przy ul. Dziewanny. Nastolatek przyznaje, że do końca nie rozumie, dlaczego np. twarze na niektórych obrazach nie miały tak ważnych dla niego szczegółów jak rzęsy i brwi. – Tak, tak. Wiem, że taka była decyzja autora – dodaje po chwili skupienia. – Jednak niewidomym dzieciom trudno wtedy rozpoznać, że na takim obrazie jest twarz.
Profesor Stanisław Fijałkowski, gdy dowiedział się, że autorzy wystawy chcą przetworzyć jego linoryt zatytułowany „Głowa”, zaproponował kolejną pracę – „Pięknego prawdomównego”. Podczas inauguracji galerii profesor pomagał niewidomym dzieciom odczytywać szczególnie abstrakcyjne prace. – W pracach Andrzeja Starczewskiego młodzi ludzie nie mogli dostrzec wibracji światła, tak istotnej w tych linorytach – żałował artysta. – Może byłoby to bardziej czytelne, gdyby zrobić obraz wytłaczany o różnej grubości.
Niestety, nie wszystkie prace będą mogły znaleźć się w Galerii Dotyku – grafika komputerowa bowiem nie jest jeszcze w stanie zmierzyć się np. z obrazami impresjonistów.

 

Wydanie: 2002, 23/2002

Kategorie: Obserwacje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy