Zrzędzenie Giedroycia

Zrzędzenie Giedroycia

Ten dzień zapamiętałem jeszcze w czasach PRL. 27 lipca – urodziny Jerzego Giedroycia. W tym roku byłyby sto piętnaste. Jerzy Giedroyc był dla PRL wrogiem numer dwa – numer jeden przysługiwał zawsze Janowi Nowakowi-Jeziorańskiemu. Giedroyciowa „Kultura” miała zasięg skromniejszy niż kierowana długo przez Nowaka Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa, ale jej wpływ ideowy był może jeszcze znaczniejszy. Jednak z wrogością PRL wobec obu tych instytucji też bywało różnie. Gdy w roku 1976 broniłem się przed oddziałową organizacją partyjną, bo ktoś oskarżył mnie o czytanie paryskiej „Kultury”, usłyszałem od rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego: „No i co z tego, że czytacie? Ja też czytam. Przysyłają mi”. Rektor, prof. Mieczysław Karaś, był zastępcą członka Komitetu Centralnego PZPR. Te słowa w jego ustach (a cytuję je dosłownie) miały szczególną wymowę. Od roku 1989 Nowak-Jeziorański odwiedzał Polskę wielokrotnie, na koniec tu zamieszkał. Giedroyc inaczej. Po wojnie nigdy nie przyjechał, a w III RP odmówił nawet przyjęcia Orderu Orła Białego. Krytyczny dystans „Kultury” wobec krajowej polityki sprawiał mi, ówczesnemu działaczowi Unii Demokratycznej, przykrość poniekąd osobistą, publikowane w niej „Notatki redaktora” uznawałem za starcze zrzędzenie. Dziś widzę, że Giedroyc pierwszy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2021, 32/2021

Kategorie: Andrzej Romanowski, Felietony