Zwolnić dla dobra sztuki – rozmowa z Laurą Pawelą

Zwolnić dla dobra sztuki – rozmowa z Laurą Pawelą

Artysta to wciąż wolontariusz. Większość nie jest w stanie utrzymać się wyłącznie z wystawiania czy sprzedaży prac – Podobno kult młodości dosięgnął rynku sztuki. Po 40. roku życia jest się już starym? – Raczej tak (śmiech), chociaż ja nie odczuwam w ten sposób. To jest przerażające, bo tak naprawdę nie wiemy, co nas czeka. Obawiam się sytuacji, w której wielu artystów zostanie zapomnianych w wieku właśnie tych 40 lat tylko dlatego, że nie są młodzi. Mam nadzieję, że rynek zweryfikuje w jakiś sposób tę sztucznie ustaloną granicę wiekową. Sztuka nie znosi takich ograniczeń. Z drugiej strony cenię artystów najmłodszego pokolenia, co brzmi śmiesznie, bo tak naprawdę ja powinnam do niego należeć, ale już chyba nie należę. – Najmłodsze pokolenie, czyli ci przed trzydziestką? – Tak, myślę, że przed trzydziestką. Jestem wielką fascynatką tej najnowszej sztuki, ale nie podoba mi się to poszukiwanie wciąż świeżego mięsa. Tym sposobem nie dajemy możliwości rozwoju artystom, którzy już zadebiutowali. Z czego żyje młody artysta – Mówi się, że młodzi chcą teraz tworzyć dla kasy, zwykle wielkoformatowe obrazy, bo takie są modne. Czy dostrzegasz taką tendencję? – Nie sądzę, że młodzi artyści nastawieni są tylko na pieniądze czy działają tylko pod wpływem jakiejś mody. Na pewno wielu tak robi, ale spotkałam też takich, którzy mają coś do powiedzenia. I to już na drugim roku studiów. Już wtedy chcą wystawiać, podpisywać kontrakty z galeriami komercyjnymi, sprzedawać itd. W tej chwili studenci są bardziej świadomi rynku sztuki. Oni już wiedzą, że twórczość do szafy nic im nie daje. Gdy zaczęłam wystawiać na trzecim roku studiów, był to ewenement. Teraz to jest normalne. To, co mnie niepokoi, to fakt, że kiedy wzrasta zainteresowanie twórczością jakiegoś artysty, wzrastają też oczekiwania i poprzeczka zazwyczaj stawiana jest bardzo wysoko. Kiedy moja wystawa w Zamku Ujazdowskim pt. „Reality_LP”, która wykorzystywała graficzne elementy Windowsa, została bardzo dobrze przyjęta, oczekiwano, że co miesiąc zrobię nowy projekt. Faktycznie przez jakiś czas tak pracowałam, po czym zdałam sobie sprawę, że nie tędy droga. Odpowiedzią na to była moja kolejna praca „Faster”, gdzie siedzący przy maszynie artysta produkuje puste obrazy, na których są jedynie czerwone krzyżyki w rogu, co w stylistyce windowsowej sygnalizuje błąd, brak dostępu do pliku. Ta praca szydziła z nadprodukcji, została pokazana w galerii komercyjnej. – Młodzi kończą szkołę i co dalej? Jaki mają start? Gdzie zaczynają i z czego żyją? – Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, z czego żyją młodzi artyści. Na pewno łatwiej jest zadebiutować tym, którzy kończą studia obecnie, niż jeszcze kilka lat temu, ponieważ rynek sztuki, mam na myśli instytucje i galerie, zwrócony jest w ich stronę. Można wręcz wyczuć swoiste napięcie w oczekiwaniu na kolejną postawę twórczą. Większe są także możliwości zdobycia środków finansowych na pokrycie przynajmniej swojej działalności twórczej. Niestety osoby, które kończyły uczelnię wraz ze mną, w większości zmieniły branżę: pracują w reklamie, wyjechały za granicę, uczą w szkołach albo pracują w prywatnych firmach. Ja dopiero teraz za udział w wystawie dostaję honoraria. Artysta to wciąż wolontariusz. To oczywiście nie dotyczy artystów, którzy osiągnęli komercyjny sukces, ale większość nie jest w stanie utrzymać się wyłącznie z wystawiania czy sprzedaży prac. Inspiracje rzeczywistością – Co porusza młodych artystów? – Artyści wrócili do wykorzystywania swojej wyobraźni, co może brzmi trochę romantycznie i staroświecko. Odwrócili się od codzienności i pop-banalizmu, zwrócili się do swego wewnętrznego świata i własnych przemyśleń. Z drugiej strony, jest szereg ciekawych projektów społecznych, będących na zupełnie innym biegunie. Nie ma więc jednego wiodącego nurtu w najnowszej sztuce. – Czy teraz możliwe jest tworzenie w jakiejś samotni i oczekiwanie, by pocztą pantoflową rozeszło się, że jesteś wspaniałą artystką? Czy to już wystarcza, by zaistnieć? – Z jednej strony, to wystarcza. Mam przykład świetnego artysty Olafa Brzeskiego. Przez wiele lat prezentował prace najczęściej we Wrocławiu, tam też został zauważony i jego kariera rozwinęła się. Obecnie jest jednym z najciekawszych artystów. Ważne jest, co zaobserwowałam także na swoim przykładzie, by bardzo ostrożnie podchodzić do swojego debiutu. Nic na siłę, nic zbyt szybko i nic od razu. Debiutowałam z projektem „Reallaura”, z którym jestem utożsamiana do chwili obecnej, i strasznie mi to przeszkadza. Postanowiłam wtedy zainteresować nim cały artystyczny świat,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2009, 2009

Kategorie: Kultura, Wywiady