Zwycięstwo tylko przez kryzys

Zwycięstwo tylko przez kryzys

Czy Peer Steinbrück, kandydat SPD na kanclerza, pokona Angelę Merkel? Nazwał kolegów partyjnych mazgajami. Oskarżał ich o jakobinizm i o to, że dyskutują zaciekle o kwestiach, „które interesują społeczeństwo tyle co spływająca woda po kąpieli”. A jednak 65-letni Peer Steinbrück, były federalny minister finansów, został kandydatem SPD na kanclerza Niemiec. W wyborach do Bundestagu, które odbędą się we wrześniu 2013 r., rzuci wyzwanie Angeli Merkel. W RFN szefa rządu powołuje parlament, jednak wielkie partie przed elekcją oznajmiają, kto jest ich kandydatem.Na czele SPD będącej od 2009 r. w opozycji stał triumwirat – przewodniczący Sigmar Gabriel, szef klubu parlamentarnego i były minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier oraz Peer Steinbrück, który w pierwszym gabinecie Merkel (wielka koalicja CDU/CSU z socjaldemokratami) odpowiadał za finanse, w latach 2002-2005 kierował zaś rządem Nadrenii Północnej-Westfalii. Wiadomo było, że kandydatem SPD na kanclerza zostanie jeden z tej trójki. Długo czekano na decyzję. Socjaldemokraci zapewniali, że najpierw muszą przyjąć program na „małym zjeździe” 25 listopada oraz na walnym zjeździe partii 9 grudnia w Hanowerze, a dopiero później zostaną rozstrzygnięte kwestie personalne. Oznaczało to, że partia nominuje kandydata na kanclerza najwcześniej pod koniec 2012 r. A jednak niespodziewanie 30 września trójka przedstawiła Steinbrücka jako kandydata SPD na szefa rządu. 1 października zarząd partii zatwierdził to jednogłośnie.Komentatorzy w Niemczech podkreślają, że socjaldemokraci zdecydowali się na najlepszego z trzech, nie mieli zresztą wyboru. Sigmar Gabriel chciał walczyć o fotel kanclerski, wiedział jednak, że elektorat go odrzuci. LiderSPD powszechnie uważany jest za hiperaktywnego taktyka bez szerszej wizji. Steinmeier, bezbarwny, lecz pracowity i rzetelny, cieszy się szacunkiem społeczeństwa. W 2009 r. był już jednak kandydatem socjaldemokratów na kanclerza i przegrał z Merkel. Doszedł więc do wniosku, że drugi raz nie spróbuje. Pozostał Steinbrück, który swoje rządy w Nadrenii Północnej-Westfalii zakończył klęską wyborczą, najdotkliwszą w dziejach SPD w tym landzie od pół wieku. Uchodzi jednak za eksperta na trudne czasy. Jako minister finansów w pierwszym rządzie Merkel umiejętnie zwalczał pierwsze skutki kryzysu finansowego. Złośliwi twierdzą, że wcześniej sam się przyczynił do jego wybuchu. Szwajcarzy jak Indianie Jako młody człowiek pochodzący z Hamburga Steinbrück był referentem kanclerza Helmuta Schmidta. To właśnie Schmidt rekomendował go jako kandydata na kanclerza już rok temu. Obaj uważani są za ludzi inteligentnych, lekko złośliwych, takich, którzy „nie potrafią tolerować w swoim towarzystwie głupców”. Obecny kandydat na kanclerza ma ostry język. Nazwał banki „budami spekulantów, którzy ryzykownie operują pieniędzmi innych ludzi”. W 2009 r. rozgniewał Szwajcarów, krytykując ich za to, że ukrywają w swoich bankach pieniądze niemieckich uciekinierów podatkowych. Stwierdził, że należy sporządzić spis państw winnych takiego procederu – będzie on odgrywał rolę kawalerii Stanów Zjednoczonych. Kawaleria nie musi ruszać do ataku – Indianie powinni tylko wiedzieć, że jest w gotowości. Oburzeni porównaniem do Apaczów, Komanczów i Siuksów Szwajcarzy uznali Steinbrücka za wcielenie aroganckiego pruskiego junkra, którego nie nauczono dobrych manier.Były premier Nadrenii Północnej-Westfalii często wyraża się szyderczo także o własnej partii, a zwłaszcza o jej lewym skrzydle, sam bowiem reprezentuje socjaldemokratyczną prawicę. Wzorem Steinbrücka jest Gerhard Schröder, o którym ironicznie mówiono „towarzysz bossów (gospodarczych)”. Schröder poprowadził SPD do zwycięstwa wyborczego, zdobywając głosy centrum. Obecny kandydat na kanclerza zamierza zrobić to samo i zapowiedział już, że po wyborach nie będzie koalicji z bardziej radykalną Die Linke i z anarchizującą Partią Piratów. Steinbrück w swoim czasie gorąco poparł Agendę 2010, program reform rynkowych Schrödera, ograniczający zasiłki socjalne i prawa pracobiorców. Agenda 2010 nadal jest solą w oku związkowców oraz działaczy lewego skrzydła SPD. Dlatego partyjna lewica przyjęła wybór Steinbrücka bez zachwytu. „To nie jest kandydat naszych marzeń”, oświadczył szef SPD w Szlezwiku-Holsztynie, Ralf Stegner. Lewicowi politycy oczekują od Steinbrücka ustępstw – niech poprze sprzeciw lewicy SPD wobec planów obniżenia emerytur. Zgodnie z zamierzeniami rządu federalnego emerytury mają zostać zredukowane z 51% przeciętnego wynagrodzenia do 43% w 2030 r. Lewica SPD nie zgadza się na redukcję poniżej 50%. W przeszłości Steinbrück opowiadał się za drastyczniejszym obniżeniem świadczeń. Dlatego wiceprzewodnicząca konkurencyjnej wobec

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 41/2012

Kategorie: Świat