Ida Haendel, legenda światowej wiolinistyki Pamięci mych chełmskich korzeni nie przyćmiły koncerty z największymi postaciami muzyki i dla największych tego świata, w tym Elżbiety II czy papieża Benedykta XVI… Ida Haendel urodziła się w 1928 r. w Chełmie. W 1933 r. przeniosła się z rodzicami do Warszawy, a po sukcesie w I Konkursie im. Wieniawskiego do Londynu, gdzie od 1936 r. rozpoczęła karierę obejmującą wszystkie najważniejsze sale koncertowe świata. Od 1943 r. rozpoczęła nagrywanie płyt (ma ich w dorobku ponad 40 dla najbardziej znanych wytwórni m.in. Decca, Deutsche Gramophon czy moskiewskiej Mełodii). Uważa się za uczennicę Mieczysława Michałowicza (Warszawa), Carla Flescha (Berlin, Londyn) i przede wszystkim Georgiu Enescu (Paryż). Gra na unikalnych XVII-wiecznych skrzypcach Stradivariusa i Guarneriego, wartych fortunę. Jest ambasadorem UNESCO propagującym cele działalności tej organizacji w świecie. – Dziesiątki płyt, występy w najbardziej znanych salach koncertowych świata, kilka filmów… Intelekt, znajomość sześciu języków. Uważana jest pani za światową damę skrzypiec, najwybitniejszą koncertującą wiolinistkę urodzoną w Polsce. Czy czegoś nie pominąłem? – Czy sprawiłoby panu szczególną przykrość, gdybym powiedziała o sobie, że jestem polską skrzypaczką, unikając przymiotników? Podobnie jak, na przykład, polskim pianistą był Artur Rubinstein… – …z którym grała pani kiedyś jako cudowne dziecko. – Miałam wtedy pięć lat. Oczywiście takich rzeczy się nie zapomina. – Przepowiedział ponoć pani wielką karierę artystyczną. – Był bardzo ciepły w ocenach i namawiał rodziców, aby mnie kształcili. – Ojciec był człowiekiem dla pani kariery decydującym? – Bez dwóch zdań. Miał na imię Natan (czy bardziej z żydowska: Nachum). Urodził się w bardzo religijnej, ortodoksyjnej rodzinie pod Hrubieszowem. Sam był bardzo uzdolniony muzycznie i grał na wszystkim, co wpadło mu w ręce. Prosił ojca, aby posłał go na naukę skrzypiec, ale ten uważał, że muzyka dla religijnego Żyda to nie zawód. Został więc… malarzem. Wyżywał się w pejzażu i martwej naturze, ale żył z portretu. Ze swymi dziećmi nie popełni już błędu, jaki z nim popełniono. Miałyśmy z siostrą łatwy dostęp, a ponieważ nasza mama Felicja także kochała muzykę, miałyśmy dobre warunki do rozwoju talentu. Na naszą edukację muzyczną szły niemal wszystkie zarabiane przez ojca pieniądze. Żyliśmy bardzo skromnie. – Do I Międzynarodowego Konkursu im. Henryka Wieniawskiego w 1935 roku przygotował Panią prof. Mieczysław Michałowicz. – Tak. Choć brałam już wtedy lekcje także u słynnego, pochodzącego z Węgier skrzypka i pedagoga, Carla Flescha. Co do konkursu, to pierwsze miejsce w nim zajęła genialna 16-letnia skrzypaczka francuska, Ginnete Neveu, wielka artystka, która zginęła potem w wypadku. Wśród laureatów znaleźli się znakomici w przyszłości artyści, jak Dawid Ojstrach, Henry Temianka i Bronisław Gimpel. Ja zajęłam ostatecznie siódmą lokatę, najlepszą spośród Polaków, no i byłam najmłodszą nagrodzoną… – Po sukcesie konkursowym wyjechała pani z Polski, wyfrunęła w wielki świat. – Muszę wyraźnie powiedzieć, że mój talent mógł się rozwijać dzięki wysiłkowi ojca, ale i… rządowi polskiemu, który przyznał mi stypendium, które otrzymywałam aż do wybuchu wojny. Promowała mnie również Filharmonia Warszawska, gdzie grywałam już jako dziecko na równych prawach z dorosłymi muzykami. W 1936 r. zadebiutowałam w Londynie na scenie Queens Hall i od razu otrzymałam kolejne oferty koncertowe. – Gdy wydawało się, że lada chwila Ida Haendel podbije sale koncertowe całego świat, wybuchła wojna… – Oczywiście Hitler wyrządził mi osobistą krzywdę, bo zmienił bieg i dynamikę mojej kariery. Jednak moja krzywda w porównaniu ze śmiercią, jaką zadał on milionom ludzi, w tym 6 mln Żydów i 3 mln Polaków, była niczym. Dzięki Carlowi Fleschowi udało się sprowadzić z Polski niedługo przed wybuchem wojny także moją mamę i siostrę. Miał wręcz obsesyjną wizję tego, co za chwilę się zacznie na świecie dziać. – Po wojnie Haendlowie trafili do Kanady… – W Londynie moja siostra, Alicja, poznała oficera gen. Andersa, kpt. Adolfa Gruenberga, uczestnika m.in. bitwy pod Monte Casino. W Polsce był inżynierem elektrykiem. Pobrali się. Po wojnie, jak wielu żołnierzy polskich, emigrował do Kanady, tam osiadł w Montrealu i otrzymał dobrą pracę w swym zawodzie. Bardzo namawiali
Tagi:
Waldemar Piasecki









