Sklonowany kot

Sklonowany kot

Znów rozpalił się spór o granice klonowania Maluch jest słodki. Duże, inteligentne oczy, różowy nosek i puszyste futerko. Ten kociak przyszedł na świat w wyniku klonowania, jako pierwszy ze swego gatunku. „Jeśli pierwsze skopiowane zwierzątko domowe zdobyło twoje serce, to jak zareagujesz na pierwsze sklonowane dziecko?”, pyta amerykański tygodnik „Time”. Kolejny „sukces nauki” znów wywołał burzliwą dyskusję wśród etyków i badaczy. Ogłoszono, że 22 grudnia w laboratorium Texas A&M University przyszedł na świat w wyniku cesarskiego cięcia sklonowany kot (ściśle mówiąc: kotka). Kicia ma już dwa miesiące, jest ciekawa świata, ruchliwa i zdrowa. Nazwano ją żartobliwie CC, co jest skrótem od Copycat (skopiowany kot) lub „Carbon Copy” (kalka maszynowa, dosłownie węglowa). Komentatorzy są zgodni, że w dziejach klonowania nastąpił kolejny przełom. Dotychczas zdołano „skopiować” myszy oraz zwierzęta hodowlane – kozy, krowy, owce i świnie. „Przeciętny człowiek zazwyczaj widzi je rzadko. Teraz jednak klonowanie wkroczyło do salonu. Można sobie wyobrazić ciocię Mary, która siedzi przed telewizorem, trzymając na kolanach sklonowanego kociaka”, mówi Philip Damiani z Audubon Nature Institute w Newym Orleanie, który również usiłuje sklonować koty. Genetycy z Teksasu byli jednak pierwsi. Otrzymali znaczne fundusze (3,7 mln dol.!) od ekscentrycznego przedsiębiorcy, 81-letniego Johna Sperlinga, który pragnie powielić swą suczkę Missy, jakoby najbardziej inteligentnego psa świata. Założył również firmę Genetic Savings & Clone. Ma ona prawo do komercyjnego wykorzystywania naukowych osiągnięć finansowanego przez Sperlinga zespołu. Mimo trzyletnich wysiłków do sklonowania Missy nie doszło. Cykl rozrodczy psa okazał się zbyt skomplikowany. Sukcesem zakończyło się natomiast, po wielu niepowodzeniach, klonowanie kota. Najpierw pobrano materiał genetyczny z jądra komórki jamy ustnej samca. Tak uzyskane DNA umieszczono w komórkach jajowych pozbawionych materiału genetycznego. W ten sposób powstało 188 embrionów, lecz tylko 82 rozwinęły się do tego stopnia, że można je było umieścić w macicach siedmiu matek-nosicielek. Tylko jeden zarodek przyjął się, ale i on obumarł, zanim zaczęło bić serce. W drugiej próbie naukowcy pobrali materiał genetyczny z komórek jajnika kotki imieniem Rainbow, czyli Tęcza. Powstałe w ten sposób 87 embrionów zaszczepiono w drogach rodnych ośmiu matek-nosicielek, ale na świat przyszedł tylko jeden żywy kociak. Zniszczono więc ponad 250 zarodków w celu uzyskania jednego sklonowanego zwierzęcia. Podobny procent strat występuje podczas klonowania innych zwierząt. CC jest dokładną kopią genetyczną Tęczy, jednak, o dziwo, ma inną barwę sierści. O kolorze kociego futerka decydują bowiem nie tylko geny, ale również środowisko macicy. Autorzy sukcesu – m.in. Lou Hawthorne, dyrektor Genetic Savings – podkreślają niestrudzenie, jakie korzyści odniesie ludzkość ze sklonowanych zwierzęcych towarzyszy człowieka. Doskonałe genetyczne kopie kotów będą mogły zostać wykorzystane w badaniach nad AIDS czy ludzkimi chorobami układu nerwowego. Poprzez klonowanie da się również ocalić rzadkie gatunki dzikich kotów zagrożone wyginięciem. Jeśli zaś uda się skopiować psy, wówczas klonowane będą cenne psy przewodniki, policyjne czy ratownicze. W rzeczywistości twórcom CC chodzi o bardziej konkretne zyski („koty, koty, koty, dolary, dolce, dolce, dolary”, napisał złośliwie dziennik „Philadelphia Inquirer”). Wielu właścicieli piesków i kotków, które zakończyły ziemski żywot, będzie skłonnych wydać grube tysiące, aby tylko uzyskać kopię swego ulubieńca. Już teraz w firmie Genetic Savings bez przerwy dzwonią telefony z pytaniami o możliwość sklonowania Fido czy Puszka. „Popyt jest tak duży, niż będziemy mogli zaspokoić go przez najbliższe lata”, mówi zadowolony Lou Hawthorne. Technika musi jeszcze zostać udoskonalona. Sklonowanie CC pochłonęło setki tysięcy dolarów, jednak specjaliści z Teksasu uważają, że z czasem uda im się obniżyć cenę do 20 tys. dol. „Wiem, że dziwne jest klonowanie kotów, gdy na świecie panuje głód i inne straszne rzeczy. Ale ludzie lubią luksus. Jedni kochają diamenty, ja kocham koty”, mówi Phyllis Raschke z San Fernando. Pobrała ona komórki swego kota o imieniu Sammy, który przeniósł się do wieczności. Komórki te, zamrożone w płynnym azocie w pomieszczeniach

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2002, 2002

Kategorie: Nauka