Serial wszech czasów czy telewizyjna wydmuszka? Popularność „Rancza” z pewnością przerosła oczekiwania samych twórców, jak również włodarzy TVP. Widownia tak się przywiązała do mieszkańców Wilkowyj, że serial wrócił do ramówki mimo pierwotnych planów zakończenia jego produkcji w 2009 r., tuż po czwartym sezonie. Widzowie chcieli spędzić więcej czasu z wójtem i proboszczem, serialowymi antybohaterami, jakich w dekoracjach III RP jeszcze nie widzieliśmy. Ich życzenie zostało spełnione. Z racji tego, że polskie seriale obyczajowe, zdominowane przez tematykę rodziny i pracy, z jednej strony mają wierną widownię, a z drugiej wiernych antyfanów, trudno jednoznacznie definiować je w ramach popularnej ostatnio kategorii seriali nowej generacji. Bez wątpienia jednak „Ranczo” jest fenomenem, którego rozmiarów nie sposób zignorować. Lubimy oglądać seriale o polskiej wsi, a krzywe zwierciadło przystawiane przez Adamczyka i Bruttera do codziennych poczynań bohaterów sprawia, że widzimy wyraźniej nasze wady – czy należymy do młodego pokolenia, czy, co częstsze, do pokolenia rodziców. Nie da się bowiem zaprzeczyć, że wójt Paweł Kozioł wraz z małżonką Haliną konfrontowani ze stylem życia i poglądami córki Klaudii stają się przedstawicielami starszego pokolenia tradycjonalistów nierozumiejących nowych czasów. Nie ma znaczenia, że wójt jest ateistą, antyklerykałem, byłym członkiem PZPR. Równocześnie jest bowiem seksistą, koniunkturalistą, mężczyzną nie w pełni rozumiejącym emancypację społeczną. Klaudia Kozioł, w Wilkowyjach uchodząca za osobę o skrajnie niebezpiecznych poglądach, jest w gruncie rzeczy wykształconą młodą kobietą, której wina polega na tym, że nie chce przeżyć życia jak rodzice. Chce żyć w świecie swobód obywatelskich, dostępu do wiedzy i nieskrępowania konwenansami, dawno już odesłanymi do lamusa. Pozbawiona hipokryzji ojca i zachowawczego podejścia do życia matki, usiłuje planować swoją przyszłość na własną rękę. Scenarzysta jednak nie do końca kibicuje jej postawie. W końcu w większości widzimy ją oczami rodziców – bohaterów podważających sens podejmowanych przez nią działań. Młoda widownia o serialu Być może dlatego, że bohaterowie „Rancza” to w większości postacie w wieku 40+, serial nie trafia do młodych widzów. Z łatwością można przekonać się o tym, czytając wypowiedzi fanów seriali (na ogół tych progresywnych zza oceanu albo nowatorskich produkcji europejskich). „Widziałem ze dwa odcinki, bo rodzice oglądają. Jak dla mnie nieoglądalne tak jak wszystkie tego typu seriale”, „Nie przepadam za serialami obyczajowymi, nudzą mnie historie o zwykłym życiu zwykłych ludzi”, oceniają jedni. Drudzy mają więcej wyrozumiałości: „»Ranczo« do pewnego momentu było przyjemne, ale niestety czym dalej w las, tym większe absurdy, w sumie jak Pani [scenarzystka polskich seriali] sama przyznała, w serialach z wsią w tle [coraz] większe głupoty”, „A ja tam uwielbiam »Ranczo« – fajna satyra polskiej rzeczywistości” (opinie z grupy facebookowej Ogarniamy seriale z Jakbyniepaczec, skupiającej fanów seriali). Wydaje się, że głównym problemem w odbiorze serialu przez młodego widza jest nieprzystawalność jego realiów do stylu życia ludzi urodzonych w latach 90., których funkcjonowanie od najmłodszych lat było zdominowane przez technologię. Słynna „ławeczka”, czyli w istocie czas spędzany przez bezrobotnych mężczyzn na umacnianiu więzi społecznych, rozmowie albo po prostu byciu razem, nie jest powszechnym modelem funkcjonowania ludzi młodych. Oni tego rodzaju kontakt utrzymują online. Są dostępni w serwisach społecznościowych, „pod telefonem” albo na forach internetowych. To nie jakieś odejście od normy, ale po prostu nowy wzorzec komunikacyjny. Prawdopodobieństwo, że szybko się on zdezaktualizuje, jest znikome. Swoją drogą, rozmowa bezpośrednia to dzisiaj najtrudniejszy model relacji. Odnajdują się w nim ludzie w wieku 45+, a znacznie gorzej czują się nastolatki, a także młodzi dorośli. Te grupy wiekowe nawiązują kontakt najpierw poprzez media społecznościowe, następnie przez wiadomość tekstową, a dopiero na końcu rozmowę telefoniczną, uznawaną za ostateczność, zwłaszcza gdy mówimy o relacji z osobą mało znaną. „Ranczo” po amerykańsku Ciekawym zbiegiem okoliczności „Ranczo” doczekało się w tym roku amerykańskiego imiennika „The Ranch”. Warto jednak podkreślić, że amerykański sitcom nie jest w żadnej mierze oparty na formacie serialu Adamczyka ani inspirowany nim. Produkcje te łączy jedynie tytuł i fakt, że serial amerykański również pokazuje życie na prowincji, z dala od wielkich filmowych miast typu Nowy Jork, Los Angeles czy San Francisco. Uderza zaś to,










