Archiwum

Powrót na stronę główną
Kraj

Rzetelność wchodzi w nawyk

Niektóre firmy już siódmy raz zdobyły tytuł Przedsiębiorstwa Fair Play – Są firmy, które działają efektywnie, jednocześnie zachowując się nie fair wobec pracowników. To krótkotrwała strategia, która w ciągu kilku lat przysporzy im wielu kłopotów. Nie ukrywam, że niektóre firmy, które uznajemy za grające fair, mają sprawy sądowe. Przy dużej łatwości wnoszenia pozwów przez pracowników to nieuniknione. Ale reguły fair play pozwalają spać spokojnie i nie bać się, że nieuczciwym zachowaniem spowodujemy iż nasze przedsiębiorstwo znajdzie się w trudnej sytuacji. Klienci biorą pod uwagę nie tylko cenę i jakość, lecz także image firmy – podkreśla Mieczysław Bąk, przewodniczący komisji programu Przedsiębiorstwo Fair Play. Podczas siódmej edycji Programu Promocji Kultury Przedsiębiorczości fair grały 602 przedsiębiorstwa. One właśnie zdobyły certyfikaty i tytuły Przedsiębiorstw Fair Play, wręczone 3 grudnia podczas gali finałowej w stołecznym Pałacu Kultury i Nauki. – To dzięki takim przedsiębiorcom możemy być bardziej zadowoleni, że żyjemy w tym kraju – mówi minister finansów, Mirosław Gronicki. Jak wykazała dwuetapowa weryfikacja przeprowadzona przez organizatorów, firmy te postępują rzetelnie wobec klientów i pracowników, nie spóźniają się z regulacją zobowiązań, są wrażliwe na potrzeby społeczności lokalnych i środowiska naturalnego. –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Świat na dłoni

Emigranci w Stanach wydają na telekomunikację 65 mld dolarów rocznie. Sama Polonia wydzwania do kraju 100 mln Andrzej Płócienniczak, współwłaściciel i dyrektor wykonawczy World Discount Telecommunications – Jak się trafia ze swoim sukcesem na pierwszą stronę najpoważniejszej gazety biznesowej na świecie – „The Wall Street Journal”? – Nigdy o to nie pytałem. Wcześniej pisali o nas we włoskiej „La Repubblica”, a stamtąd trafiliśmy do serwisów agencyjnych. Myślę, że decyduje nasze podejście do maksymy „Czas to pieniądz”, które jest dość nieortodoksyjne. Mamy nieco inną matematykę niż nasi konkurenci. – Ile jest u was dwa razy dwa? Pięć? – Nadal cztery. Chodzi o coś innego. Inaczej kalkulujemy nasz czas, czas klienta i płynące stąd skutki dla czasu, jaki spędza on, rozmawiając za pośrednictwem WDT. – A bliżej? – Konkurencja stara się maksymalnie ograniczać i automatyzować czas kontaktu z klientem. Po wybraniu numeru operatora kompanii telekomunikacyjnej z automatu płynie litania: naciśnij 1, aby to, 2, żeby tamto, 3 – jeszcze co innego. Połączenie z żywym człowiekiem jest ewenementem, a jeżeli już, to operator stara się maksymalnie redukować czas rozmowy, bo czeka kolejka interesantów. Kryteria ocen

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Reportaż

Wnuk nie ma wstydu

Zabużanie zostawili rudery, a żądają odszkodowań jak za pałace – mówią Polacy we Lwowie Kto? – dobiega zza drzwi trwożliwe wypowiedziane pytanie, choć pukam w biały dzień. Jakieś szepty, szuranie kapci, miauczenie kota. Tłumaczę po polsku, po rosyjsku, że jestem dziennikarką z Warszawy, chcę napisać o dziejach tego domu. Znów świszczący szept: – Jula, nie atkrywaj! Wreszcie szczęk zasuwy. Jestem na korytarzu przedwojennego domu we Lwowie przy wyboistej uliczce Ostrogskich, dawniej Paulinów. Kiedyś ta nieruchomość była własnością rodziny polskiej. Kobieta, która przekręciła klucz w zamku, nazywa się Julia Simonowicz. Mieszka ze swą krewną na parterze, a właściwiej byłoby napisać – w suterenie. Prowadzi mnie do kuchni, bo choć na dworze szron, ona oszczędza opał na prawdziwe mrozy. Gdy upewnia się, że jestem z Polski, z parapetu, który służy jej za lodówkę, wyjmuje okrawek zjełczałego masła, kładzie na to plasterek cebuli, otwiera słoik z miodem. Sama nie będzie jadła, mówi, że nie jest głodna. Emerytury ma 182 hrywien (1 dol. to 5,4 hrywny), ale z tego 100 odchodzi na mieszkanie. Dom jest własnością miasta – od wojny nie był remontowany. Wodzi spojrzeniem za moim wzrokiem: szpary w podłodze przykryte kawałkami blachy przyciśniętej kamieniem. Zwichrowane okna,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

W pętli kredytów

Nawet jeśli jesteśmy uczciwi, i tak może nas przygnieść śnieżna kula zobowiązań finansowych Pierwszy kredyt – 4 tys. zł – wzięłam, gdy kupiliśmy mieszkanie i trzeba było je urządzić. Nie starczyło. Tymczasem bank przysłał ofertę zachęcającą do wzięcia następnego kredytu. Pożyczyłam 3 tys. zł. Potem w prosty sposób, bo przez telefon, następne 4 tys. zł od firmy pośrednictwa finansowego. W tej samej firmie wziął kredyt mąż, też 4 tys. Pieniądze przysyłali pocztą. Później zaciągnęliśmy kredyt w innym banku – ja i mąż po 4 tys. zł. Mąż kupił motorower dzięki czterotysięcznej pożyczce z firmy sprzedaży ratalnej. Potem w dwóch bankach wzięliśmy kolejne 4 tys. Wszystkie te kredyty zaciągnęliśmy w ciągu dwóch lat w czterech bankach i dwóch firmach pośredniczących. Gdy mąż uległ wypadkowi i nie mógł dorywczo dorabiać, zaczęliśmy się spóźniać ze spłatami. Banki wystąpiły do sądu. Błagałam o wyrozumiałość, bez skutku. Komornik wszedł na emerytury, zabiera nam 536 zł miesięcznie. Mamy 1160 zł z dwóch emerytur. Po zabraniu rat, opłaceniu światła, gazu i telefonu zostaje nam na życie 150 zł miesięcznie. Wegetujemy z mężem za 5 zł dziennie. Wszystko nam się zawaliło, nie mamy środków do życia. Jemy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Na skrzydłach plajty

Walka towarzystw lotniczych o względy polskich klientów wkracza w decydującą fazę Gdy tydzień temu padła Air Polonia, pierwsza polska tania linia lotnicza, konkurenci, SkyEurope i Wizz Air, natychmiast zadeklarowali przejęcie jej pasażerów. Inni przewoźnicy też chcą uszczknąć, co się da, z puli osieroconej przez Air Polonię. Chociaż właśnie zaczęła się spełniać letnia przepowiednia Michaela O’Leary’ego, prezesa Ryanair, największej tego rodzaju linii w Europie, który ostrzegł, że zimą nastąpi rzeź na niebie i najsłabsi zbankrutują, to nasz rynek lotniczy jest wciąż bardzo atrakcyjny dla tanich linii lotniczych i kusi dużymi możliwościami rozwoju. 38 mln mieszkańców ubogiej Polski ma w sumie na swym koncie tyle samo lotów, ile 10 mln znacznie zamożniejszych Czechów. I tylko niskie ceny biletów mogą nas skłonić do podróży lotniczych. A nie mówiliśmy? Ciekawe, że szefowie SkyEurope i Wizz Air już w połowie roku przepowiadali upadek Air Polonii. Tanie latanie to bowiem ryzykowny biznes. Przewoźnicy mają minimalne rezerwy kapitału operacyjnego, są bardzo wrażliwi na wahania koniunktury i zmiany warunków rynkowych. Wystarczy kilka rejsów z mniejszym obłożeniem pasażerów i już widmo plajty zagląda w oczy. Z jednej strony, coraz ostrzejsza konkurencja i droga

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Madonna promocyjna

Najpoważniejszy krajowy spór ideowy został rozstrzygnięty. Skoro góra nie mogła przyjść do Mahometa, ten wyszedł na spotkanie z górą. W nowo budowanym katowickim centrum handlowo zwanym Silesia City Center będzie katolicki kościół. Pierwszy w tak ukochanym przez obywateli III RP miejscu i zapewne nieostatni. Centra handlowe to najliczniej i najbardziej czczone w Polsce miejsca kultowe. Tam się chodzi z rodzinami, tam atrakcyjna pozna pana, tam można dożyć spokojnej starości. W centrach jest wszystko, co człowiekowi do życia potrzebne. Restauracje na każdą kieszeń, kina z wieloma salami, place zabaw dla dzieci. Fontanny, skwerki, odporne na kaprysy pogody pasaże spacerowe. Wejście bezpłatne, inaczej niż do niektórych miejskich parków. Parking gratis. Bezpłatne są występy najwybitniejszych gwiazd telewizyjnych, promujących markę lub towar. Tylko tam można na żywo zobaczyć, jak naprawdę wygląda Dowborka, Krysia z „Klanu” albo ten Kammel. Tam marszałkowie Sejmu i Senatu jaja przed Wielkanocą malują w intencji dzieci biednych. Tam Motylia, tu truchta Korzeniowski. Światowe życie. Dodatkowo bezpieczne, bo teren kamerowany poddany dyskretnej obserwacji firm ochroniarskich. Współczesne miasto polskie, zwykle zaśmiecone, straszące natręctwem żebrzących, napakowanymi karkami dresiarzy kusi rajskimi centrami handlowymi. Migocącymi, ogrzewanymi,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Robotnika nie skrzywdzę

Kto jest dobry dla KGHM, jest dobry i dla mnie Wiktor Błądek, prezes Zarządu KGHM Polska Miedź SA – Ciągle i zewsząd słyszę: to wyjątkowy rok dla KGHM. Zechce pan prezes rozszyfrować, co się kryje za tym ogólnym stwierdzeniem. – W tym roku pada wynik, jakiego nie było w całej historii KGHM – wyprodukujemy 552 tys. ton miedzi elektrolitycznej. Osiągnęliśmy dochody pozwalające nam szybko spłacić długi bankowe. Tylko w kilku ostatnich miesiącach, odkąd sprawuję funkcję prezesa zarządu, nasze zadłużenie spadło z 1,3 mld zł do 267 mln. Na początku przyszłego roku spłacimy resztę długów pozostawionych po rządach prezesa Krzemińskiego z ekipy AWS. – Jaka jest pozycja KGHM – po tym roku sukcesów – na światowym rynku miedzi? – Wciąż znajdujemy się na siódmym miejscu, ale robimy wszystko, żeby zmienić ten układ. Ja lubię „stać na pudle”. Znalazłem się tu nie z powodu pleców, lecz dlatego, że znam się na tej robocie. I postanowiłem, że udowodnię, że to zawodowcy, a nie politycy powinni rządzić firmami. Jeśli dane by mi było popracować na tym stanowisku trzy, cztery lata, jestem w stanie zrobić z KGHM firmę, która uplasuje się w pierwszej światowej czwórce. Pod względem produkcji

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

KATALOG UBEZPIECZEŃ FINANSOWYCH OFEROWANYCH PRZEZ PTU S.A.

KATALOG UBEZPIECZEŃ FINANSOWYCH OFEROWANYCH PRZEZ PTU S.A. Polskie Towarzystwo Ubezpieczeń S.A. proponuje szeroką gamę ubezpieczeń finansowych: 1. Gwarancja zapłaty długu celnego 2. Gwarancja zapłaty wadium 3. Gwarancja zwrotu zaliczki 4. Gwarancja dobrego wykonania kontraktu 5. Gwarancja właściwego usunięcia wad i usterek 6. Gwarancja w ramach procedury zawieszenia poboru akcyzy 1. Gwarancja zapłaty długu celnego Gwarancja zapłaty długu celnego skierowana jest do podmiotów występujących w międzynarodowym obrocie gospodarczym, w tym: importerów, prowadzących składy celne. Przedmiotem gwarancji są należności podatkowo-celne wynikające ze zobowiązań podmiotu gospodarczego wobec Izby Celnej. Zobowiązania te mogą wynikać m.in. z: – prowadzenia Składu Celnego – przewozu towarów tranzytem przez obszar celny Unii Europejskiej – odroczenia płatności celnych i podatkowych – przetworzenia importowanych materiałów pod warunkiem wyprowadzenia ich z unijnego obszaru celnego w formie produktów gotowych – użytkowania maszyn i urządzeń na polskim obszarze celnym pod warunkiem wyprowadzenia ich po upływie określonego terminu. Polskie Towarzystwo Ubezpieczeń S.A. udziela gwarancji bezwarunkowej, wymaganej zgodnie z kodeksem celnym, na wniosek Klienta po dokonaniu indywidualnej oceny ryzyka. Gwarancje udzielane są na okres do 12 miesięcy. Korzyści wynikające z posiadania

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Święty, krasnal, może mason?

Jak pomnik św. Mikołaja podzielił mieszkańców Rabki Jeszcze do ubiegłego tygodnia polskie dzieci wiedziały, że św. Mikołaj mieszka w Laponii, w miejscowości Rovaniemi, ma długą białą brodę, czerwony płaszcz i jeździ saniami zaprzęgniętymi w renifery. Od 6 grudnia nie muszą już wysyłać listów do Finlandii, bo w Rabce-Zdroju została otwarta krajowa Poczta Świętego Mikołaja. Nasz Mikołaj ma też komputer i własną stronę internetową – www.mikolaj.rabka.pl. Jest wysoki na pięć metrów i stoi na placu przed stacją kolejową w Rabce. Od fińskiego różni się tym, że ma krótko przystrzyżoną brodę, na głowie infułę, w ręku pastorał i pochodzi nie z zimnej Laponii, lecz z Południa, z tureckiej Mirry. Do tego jest autentyczny, żył na przełomie III i IV w., nie jest to więc jakiś staruszek z brodą i w czapce z pomponem, lecz prawdziwy święty, biskup Kościoła katolickiego, postać historyczna. Stolica św. Mikołaja Otwarcie Centrum Świętego Mikołaja w Rabce-Zdroju miało być wielkim ogólnopolskim wydarzeniem. Na terenie tutejszego rodzinnego parku rozrywki Rabkoland działa od dwóch lat Muzeum Orderu Uśmiechu, jedynego odznaczenia przyznawanego dorosłym przez dzieci. Tu na międzynarodowych zlotach spotykają się kawalerowie tego orderu. Trudno więc wyobrazić sobie drugie polskie miasto bardziej predysponowane do stania się siedzibą św. Mikołaja. Wszystko miało jednak charakter prowincjonalny. Grała

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Mały socjalizm

To, że socjalizm był wielki, musieli wiedzieć wszyscy, którzy urodzili się tutaj po 45., potem rósł w siłę, żeby ludzie żyli dostatniej, później powiedzieliśmy, że pomożemy, by stał się jeszcze większy, następnie przeczytaliśmy – tu mówię w liczbie mnogiej o sobie – na murach więzienia w Olsztynie podczas pierwszomajowej manifestacji hasło BYLIŚMY, JESTEŚMY, BĘDZIEMY, w chwilę później teatr im. Jaracza w tym samym mieście pod billboardem z napisem LENIN TWÓRCĄ ŚWIATOWEJ REWOLUCJI porozwieszał afisze z tytułem granej tam sztuki TATO, TATO, SPRAWA SIĘ RYPŁA… i niedługo potem rypła się naprawdę. Wtedy ci, którzy ten socjalizm budowali, natychmiast urządzili sobie dobrobyt, żeby dalej żyć tak jak w socjalizmie, a ci, którzy nie potrafili się załapać, zostali kapitalistami, najczęściej bez kapitału. Tym drugim, którzy biedują, socjalizm podoba się nadal, ci pierwsi przypominają sobie o nim tylko wtedy, kiedy zajrzą do szuflad i natrafią na stare legitymacje. Wydawałoby się więc, że niegdzie go już nie ma, może poza świeżo otwartym UL-em, w którym królową został Piotr Ikonowicz, i poza gabinetem pani wicepremier Izabeli, która podobno na to stanowisko została powołana tylko po to, żeby petent stając przy panu premierze Belce, nie pamiętał, że przyszedł z pretensjami do wicepremiera Hausnera. Pani wicepremier, wcześniej znawca

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.