W pętli kredytów

W pętli kredytów

Nawet jeśli jesteśmy uczciwi, i tak może nas przygnieść śnieżna kula zobowiązań finansowych Pierwszy kredyt – 4 tys. zł – wzięłam, gdy kupiliśmy mieszkanie i trzeba było je urządzić. Nie starczyło. Tymczasem bank przysłał ofertę zachęcającą do wzięcia następnego kredytu. Pożyczyłam 3 tys. zł. Potem w prosty sposób, bo przez telefon, następne 4 tys. zł od firmy pośrednictwa finansowego. W tej samej firmie wziął kredyt mąż, też 4 tys. Pieniądze przysyłali pocztą. Później zaciągnęliśmy kredyt w innym banku – ja i mąż po 4 tys. zł. Mąż kupił motorower dzięki czterotysięcznej pożyczce z firmy sprzedaży ratalnej. Potem w dwóch bankach wzięliśmy kolejne 4 tys. Wszystkie te kredyty zaciągnęliśmy w ciągu dwóch lat w czterech bankach i dwóch firmach pośredniczących. Gdy mąż uległ wypadkowi i nie mógł dorywczo dorabiać, zaczęliśmy się spóźniać ze spłatami. Banki wystąpiły do sądu. Błagałam o wyrozumiałość, bez skutku. Komornik wszedł na emerytury, zabiera nam 536 zł miesięcznie. Mamy 1160 zł z dwóch emerytur. Po zabraniu rat, opłaceniu światła, gazu i telefonu zostaje nam na życie 150 zł miesięcznie. Wegetujemy z mężem za 5 zł dziennie. Wszystko nam się zawaliło, nie mamy środków do życia. Jemy tylko chleb, gotuję zupy na kilka dni. Człowiek bierze kredyty, bo wydają mu się potrzebne. Połaszczyliśmy się na te pieniądze, ale namowy bankowców nas zachęcały. W jednym z banków pan namawiał do wzięcia kolejnego kredytu, mówił, żebym się nie martwiła, bo i tak pewnie część mi umorzą – opowiada Maria Miastkowska z Grodziska Mazowieckiego. Jednak banki w Polsce nigdy nic nie umarzają, najwyżej – mimo brutalności firm windykacyjnych i komorników – nie wszystko są w stanie ściągnąć. W podobnej sytuacji jak pani Maria jest ponad 900 tys. Polaków. Zadłużenie naszych obywateli w bankach przekroczyło 115 mld zł. Dwa lata temu o tej samej porze wynosiło ok. 70 mld. Do końca 2003 r. odsetek złych kredytów stale rósł, by wreszcie w tym roku się ustabilizować na poziomie ok. 22%. Upadłem i wcale mi nie smutniej – Z jednej strony, to dobrze, że zadłużenie rośnie, bo Polacy wciąż biorą znacznie mniej kredytów niż mieszkańcy Europy Zachodniej, a także Czesi i Słowacy. Ale bezrobocie jest duże, istnieje zagrożenie, że część klientów przestanie spłacać raty. Trzeba więc pilnować, żeby kredytobiorcy nie przeholowali Największe problemy są ze zwrotem kredytów konsumpcyjnych (średnia wartość do 10 tys. zł) oraz zaciąganych przez osoby prywatne prowadzące działalność gospodarczą. W takich wypadkach jak śmierć w rodzinie czy utrata pracy można liczyć na inne rozłożenie rat lub umorzenie części odsetek. Wkroczenie komornika i sprzedaż majątku dłużnika jest ostatecznością – mówi dyr. Mariusz Zygierewicz ze Związku Banków Polskich. Negocjacje o przesunięcie terminów spłat oznaczają jednak, że zapłacimy później, ale za to więcej, bo zaległe odsetki się kumulują, a oprocentowanie kredytów przeterminowanych skacze z 5-7% (kredyty hipoteczne) czy 14-19% (konsumpcyjne) do 28-40%. I śnieżna kula rośnie w zastraszającym tempie. Bank, niezależnie od weksli, poręczeń i innych zabezpieczeń, dysponuje tytułem wykonawczym do ściągania zobowiązań. Gdy sąd nada mu klauzulę wykonalności, wkracza komornik. – Komornik nic mi nie może zabrać. Moje długi wynoszą 78 tys., jestem bezrobotny. Mogłem spłacać po 10 zł miesięcznie, ale wierzycieli to nie urządzało. Skoro można umarzać długi firmom, to dlaczego nie osobom indywidualnym? Banki na tym nie stracą, bo na kredytach zarabiają gigantyczne pieniądze. I świadomie zastawiają na ludzi pułapkę kredytową, zachęcając do robienia coraz wyższych debetów na kartach kredytowych. Przez 50 dni nie reagują, a potem wymierzają karne odsetki sięgające do 42% – mówi Maciej Dubel, który jako pierwszy Polak ogłosił upadłość. W istocie, bankowcy tak ustawili odsetki, by kredyt z karty – a więc ten, po który najłatwiej sięgnąć – był najdroższy. Projekt ustawy umożliwiającej ogłoszenie upadłości przez osoby fizyczne, stanowiący kiełbasę przedwyborczą PiS, leży w Sejmie. Bez szans na uchwalenie, bo za upadłego dłużnika ktoś musiałby przecież wierzycielowi zapłacić i nie wiadomo, kto miałby to być. Decydują za granicą A nasze banki są coraz bardziej zachłanne. Rosną prowizje za przelewy, prowadzenie rachunku, sporządzanie wyciągów, realizację zleceń. Według ocen Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, ceny usług

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 51/2004

Kategorie: Kraj