Archiwum

Powrót na stronę główną
Felietony Ludwik Stomma

Uroki języka ojczystego

W kraju, w którym politycy zachowują się coraz wulgarniej, a premier rządu obrzuca opozycję inwektywami, wśród których „bandyci” to jeszcze pieszczota, niespodziewanie pojawili się puryści językowi, gotowi za zwykłe „wkurwienie” wsadzić obywatela do ciupy. Niestety, działają chaotycznie i nigdy nie wiadomo, co jeszcze wolno, a czego już nie, jaki zakaz ratuje moralność narodową, a jaki tylko zubaża piękną mowę polską, jakże obfitą w wyzwiska i słowa, którymi możemy dać wyraz naszej niechęci do bliźnich. Sprawa wymaga pilnego uregulowania, gdyż inaczej grozi nam dowolność prawna i anarchia. Oto, w porządku alfabetycznym, garść kazusów do przedyskutowania i zastanowienia się: A: alfons, antychryst, arcypies, asfalt (o przedstawicielu rasy czarnej); B: burak, bęcwał, bladź, bolszewik, beton, bydlak, bździoch, bandyta; C: ch… (ortograficznie), chachar, cham, ciemniak, cichodajka, ciul; D: dupa, debil, degenerat, drań, dziwka, dziadyga, docent, dureń, duda; E: erotoman, esbek, element, eunuch, Europejczyk; F: fagas, farmazon (krakowskie), flądra, fijoł, fujara, fircyk, fiut; G: gówniarz, gad, garkotłuk, gliniarz, goryl, gestapowiec, gbur, gęś, gnój; H: h… (nieortograficznie), hultaj, hycel, huncwot, hetera, hucpiarz; I: idiota, impotent, indywiduum, inteligent; J: jeleń,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Sport

Smutne wieczory na Śląskim w Chorzowie

Po mundialu piłkarze narzekali, że taktyka Nawałki im nie pasowała, Brzęczek zaproponował coś, co nie pasowało jeszcze bardziej Trzy mecze – jeden punkt, dwie bramki zdobyte i pięć straconych, spadek z grupy 3. dywizji A do B. To jesienny dorobek naszej reprezentacji z występów w elicie Ligi Narodów UEFA. Na pocieszenie kasa PZPN wzbogacona o 1,5 mln euro – za sam udział. Jednak dobiegający powoli końca rok 2018 jest marny. Nie udało się zniwelować skutków mundialowego tąpnięcia. Po wrześniowym remisie (1:1) z Włochami w Bolonii przyszły dwie dotkliwe październikowe porażki – na uznawanym za niezwykle szczęśliwy stadionie w Chorzowie. Najpierw z Portugalią 2:3, a potem z Włochami 0:1. Najgorsze w tym wszystkim, że to nie żaden przypadek, pech czy niefortunny zbieg okoliczności, ale efekt mizerii naszych futbolistów. Piłkarz od grania czy od gadania? Kryzys dotyczy nie tylko poziomu sportowego, ale także atmosfery w biało-czerwonej kadrze. Dopiero teraz dowiadujemy się, że już za czasów Adama Nawałki nie wszystko było takie perfekcyjne, jak powszechnie sądzono, a co gorsza – z dnia na dzień malał autorytet trenera. Jak się powiada w piłkarskim światku, zaczęła rządzić szatnia – i wygląda na to, że przy nowym selekcjonerze te zapędy nie zniknęły. Dowodem jest bezprecedensowa sytuacja, do której doszło po meczu z Włochami,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Wolność nie poprawi gospodarki

Okrągły Stół w relacji jego uczestniczki, działaczki opozycji, socjolog profesor Hanny Świdy-Ziemby Luty 1989 r. (…) 6 lutego, w poniedziałek ma się zacząć Okrągły Stół1. Porozumienie rządzących z tak zwanym społeczeństwem. Z „tak zwanym”, bo grupa uznawana przez zagranicę za społeczeństwo to może kilkusetosobowy, mniej czy bardziej skłócony zespół. Społeczeństwo jest wielogrupowe, zdezintegrowane, wieloorientacyjne. Nie w sensie politycznym, bo rzecz w tym, że „polityka” to potrzeby wyższe, które są luksusem, a ludzie żyją tym, „jak się utrzymać na powierzchni”. Mają różne sytuacje, różne natury, różne biografie, wiek i sami w tej degrengoladzie nie są jednorodni. A ci panowie, co mają siadać „do stołu”, niewiele tych ludzi zakłopotanych obchodzą. Polska mozaika społeczna jest bardziej barwna, w sensie różnorodności, niż kiedykolwiek po wojnie. Żałuję, że jestem stara, zbyt niewydolna i zmęczona, by to badać. Toż to kopalnia dla socjologa. I ileż pola dla interpretacji. W nocy nadają wzniosłą dyskusję w telewizji dla amatorów: „Miejsce Polski w Europie”. Jesteśmy czy nie – europejscy? Telewizja jest teraz w problemach podniebnych. Zespół „konstruktywna opozycja” (nowy stereotyp propagandy) – tacy „niby reżimowcy”. Różnica zdań, ale to nie był wbrew pozorom dialog, a seria monologów – każdy coś mętnie ględził w swoim aparacie pojęciowym. Jedynie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Kobiety idą na Kapitol

Listopadowe wybory do Kongresu mogą przełamać męski monopol w amerykańskiej polityce Zmiana jest widoczna na pierwszy rzut oka – pod względem nie tylko ilościowym, ale i jakościowym. 6 listopada, kiedy Amerykanie wybiorą nową Izbę Reprezentantów, jedną trzecią Senatu, 36 gubernatorów stanowych i ponad 1000 członków lokalnych organów prawodawczych, po raz pierwszy w historii to kobiety mogą nadać ton wyborczej walce. O miejsca w niższej izbie Kongresu ubiega się rekordowa liczba 235 kobiet, prawie 40% więcej niż w poprzednim głosowaniu śródkadencyjnym, gdy było ich 167. Kolejne 22 powalczą o miejsca w Senacie. Dziewięć kobiet wygrało też prawybory w swoich stanach i będzie się ubiegać o stanowisko gubernatora. A to szczególnie ważne, bo aż cztery z nich byłyby pierwszymi gubernatorkami w historii stanów, w których kandydują. Nie bez znaczenia jest też fakt, że w wielu przypadkach ubiegające się o mandat kobiety mają realne szanse na zwycięstwo i wprowadzenie prawdziwej zmiany w polityce. Nierzadko bycie pierwszą kobietą na konkretnym stanowisku w konkretnym regionie Ameryki łączy się z przełamywaniem innych stereotypów – pierwszej imigrantki, osoby czarnoskórej, homoseksualnej czy transpłciowej wybranej na urząd publiczny. Polityczna mobilizacja kobiet osiągnęła takie rozmiary, że media w Stanach Zjednoczonych od kilku miesięcy nazywają rok

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Monachijski policzek

Zły wynik CSU i katastrofa SPD w bawarskich wyborach to kolejne ciosy w Wielką Koalicję Korespondencja z Berlina Ten rezultat jest bolesny, ale mimo strat znów otrzymaliśmy od wyborców jasny mandat do utworzenia rządu – pocieszał się premier Bawarii Markus Söder po ogłoszeniu wyników wyborów do monachijskiego landtagu. Rządzący Bawarią chadecy uzyskali 14 października 37,2% głosów i tym samym utracili większość. To ponad 10 pkt proc. mniej niż przed czterema laty. Wprawdzie już 10 lat temu CSU po raz pierwszy musiała dzielić władzę z koalicjantem (FDP), ale spadek poniżej 40% można uznać za kolejny precedens. Ogromny sukces w niedzielnych wyborach odnieśli natomiast Zieloni, którzy z wynikiem 17,5% zostali drugą siłą w lokalnym parlamencie. Z ustaleń dziennikarzy ARD wynika, że ponad 200 tys. głosów Bawarczyków, wiernych niegdyś chadekom, powędrowało do Die Grünen. Sporo wyborców straciła na rzecz Zielonych również SPD, która uzbierała zaledwie 9,7% poparcia. To najgorszy wynik tej partii w jej powojennej historii. Socjaldemokraci znaleźli się na piątym miejscu i zostali wyprzedzeni przez skrajnie prawicową AfD (10,2%). Na trzecim miejscu uplasowała się regionalna partia Wolni Wyborcy (FW) (11,6%), co stanowi łyżkę dziegciu w sukcesie Die

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Po lekturę o północy

Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Krakowie uruchomiła książkomat Ludzie są coraz bardziej zabiegani i coraz trudniej im dotrzeć do biblioteki w godzinach jej otwarcia. To problem, na który w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Krakowie postanowiono odpowiedzieć, wykorzystując specjalne urządzenie. Nazywa się książkomat i zostało ustawione w wejściu do biblioteki. Spragnionych lektury obsługuje przez całą dobę. Jest to sprzęt bliźniaczo podobny do popularnych paczkomatów, z tą tylko różnicą, że zamiast paczek wydaje książki. – Obsługa jest banalnie prosta. Dotykamy czujnika kartą. Jeżeli czeka na nas książka, którą wcześniej zamówiliśmy przez internet, właściwa przegródka otwiera się sama i zabieramy lekturę – tłumaczy dyrektor biblioteki Jerzy Woźniakiewicz. Urządzenie nie jest jednak tanie. Koszt samego książkomatu to 112 tys. zł. Tutaj doszła do tego jeszcze konieczność wprowadzenia poprawek do systemu informatycznego biblioteki, więc w sumie trzeba było wydać 154 tys. Jednak to nie biblioteka wyłożyła pieniądze. Bibliotekarze przygotowali projekt, a środki pochodziły z wojewódzkiego budżetu obywatelskiego. Było ich zresztą więcej, bo dyrektor Woźniakiewicz i jego współpracownicy wpisali do zadania dodatkowe kilkadziesiąt tysięcy na nowe lektury. – Na książkomat zagłosowało 1440 osób. Ustawiliśmy w bibliotece stolik, gdzie można było oddać głos. Zainteresowanie było duże. Zajęliśmy czwarte

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Czy pogrążamy się w mroku?

W „Gazecie” czytam pożegnanie pisarki Zyty Oryszyn. Umiera kolejna osoba z redakcji naszego podziemnego „Wezwania”. Nie lubiła mnie. Jak trudno jest lubić kogoś, kto nas nie lubi. Czy to w ogóle możliwe? A jednak bez trudu pozwalam sobie na serdeczny żal, że odeszła. • Z dziećmi na „Hotel Transylwania 3”, film bardzo zabawny nie tylko dla małych. Cokolwiek teraz szalonego się wymyśli, dzięki nowej technice filmowej można pokazać na ekranie. Przez ten film z trudem zdążyłem na debatę kandydatów na prezydenta Warszawy. To, co zobaczyłem, było nie mniej odjechane niż zdarzenia na filmie. Na tle kandydatów szalonych ci poważni, jak Rafał Trzaskowski czy Jan Śpiewak, wypadli niepoważnie, właśnie dlatego, że są poważni. Najśmieszniejsza scena, gdy Patryk Jaki na wizji zrzekł się przynależności partyjnej, jako dowód pokazał jakiś świstek i podobny świstek dał do podpisania Trzaskowskiemu, że on też się zrzeka. Celnie ten kabaretowy numer spuentował Roman Giertych: „Po debacie Jaki (już jako bezpartyjny) wsiadł do autobusu PiS i odjechał z członkami PiS w swoją dalszą bezpartyjną przyszłość”. A już poważnie – w ciągu kilkunastu sekund nie da się sensownie mówić o tym, jakie miasto chcemy mieć. Ale nawet wtedy, gdy kandydaci mają dużo

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Reportaż

Więzienne dzieci

W zakładzie karnym Sundara Mahila w Katmandu stale przebywa ok. 200 kobiet Początek: relacja Pushpy – Studiowałam wiedzę o społeczeństwie. Wybrałam ten kierunek ze względu na małą liczbę zajęć: tylko trzy dni na uczelni i dwa dni pracy w terenie. Nigdy nie lubiłam szkoły i tego całego ślęczenia nad książkami. Chciałam jedynie zrobić dyplom, bo i tak od zawsze wiedziałam, że po szkole, jak reszta rodziny, będę pracować w firmie ojca. Zajmuje się handlem, import-eksport. Pasowało mi to, nie byłam dobrą studentką. Na drugim roku odbywałam staż na posterunku policji, codziennie w tę i we w tę wertowałam akta więźniarek. Miałam je uporządkować według kategorii czynu kryminalnego. Czytałam historie tych kobiet, wiedziałam, jakie popełniły zbrodnie, jakie mają wyroki. Na zdjęciach prawie wszystkie wyglądały na niegroźne, były drobne i bardzo smutne. Całymi dniami rozmyślałam, kim one są i co je sprowokowało do złego czynu. Zaczęłam się zastanawiać, jak wygląda więzienie. Widziałam je wyłącznie na filmach, i to głównie zagranicznych, nie wiedziałam, jak wyglądają naprawdę. Poprosiłam, żeby wprowadzono mnie do środka. Mogłam wejść jedynie na dziedziniec. Do cel nie miałam wstępu. Pierwszy raz znalazłam się w takim miejscu. Byłam zdenerwowana i bardzo przejęta. Strażniczka opowiadała o topografii więzienia, gdzie jest kuchnia, gdzie magazyn.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Łapiński jedzie na starym (wizerunku)

Podoba nam się upór, z jakim Krzysztof Łapiński przykleja się do kolejnych postaci z obozu prawicy. Pamiętamy jego marsz z Beatą Szydło przez korytarze TVP na Woronicza i struny głosowe zdarte okrzykami: Bełata, Bełata! Porzucenie Beaty i przejście do roboty u prezydenta Dudy. Porzucenie Dudy i mianowanie się specjalistą od wizerunku. Liczyliśmy, że Łapiński pokaże te nowe umiejętności na sobie. A w jego wizerunku jest co zmieniać. Niestety, Łapiński został ze starym wizerunkiem. Ma za to nowego pupila. Morawieckiego. Broni go z wielkim zapałem. Najbardziej nam się spodobał argument, że Morawiecki mógł zarabiać miliony, ale wybrał ojczyznę. Bo to odwrotność wyboru Łapińskiego. Mógł dalej pracować dla ojczyzny, ale wybrał kasę.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Święto, święto i po święcie…

Święto demokracji – wolne wybory (samorządowe) – za nami. Dogrywki prezydenckie – przed. Pisząc, nie znam wyników, nie dlatego nawet, że jak to było w dawnym dowcipie: „Wybory odwołali, bo wyniki zginęły”, ale o kilka dni za wcześnie, o kilka bram za daleko. Powinny to być radosne dni, wszak spieramy się o inną, nową, bardziej przyjazną Polskę – miasto, wieś. Żeby lepiej i dostatniej się żyło ludziom, żeby byli szczęśliwi i spełnieni, zdrowi i bezpieczni. Żeby mieli poczucie, że to wszystko jest „po coś”. Że daje nam to organizacja społeczna, zwana demokratycznie wyłonioną władzą. Że teraz zadba o to, co obiecała, co nam niezbędne, co ważne i istotne, co przydatne i korzystne, co rozwojowe i przyszłościowe. Że nadejdą ci nowi/nowe albo sprawdzeni/sprawdzone, że wyciągną wnioski, naprawią błędy, zasypią doły, udrożnią, umożliwią, zapoczątkują, tchną, wesprą, wymyślą, skorzystają z doświadczeń innych miast, miasteczek, wiosek, regionów, a nawet landów. Że nawet nie wiedząc wszystkiego, czego wszak nikt od nich nie oczekuje, otoczą się tymi, którzy albo wiedzą i umieją, albo potrafią zapytać. Wiedzą, gdzie i kto może pomóc. I że, summa summarum, czy będzie zmiana, czy kontynuacja – będzie dobrze, będzie lepiej, bo właściwie dlaczego nie? Kiedy zmuszam się do przeczytania

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.